"Kobieta z..." mo�e niekt�rych zszokowa�, ale ten szok jest nam potrzebny [RECENZJA]

"Kobieta z..." nie zostanie filmem prze�omowym ze wzgl�du na to, jak dobrze zosta� wykonany. Chocia� niewiele mo�na mu zarzuci�. Szumowska i Englert jako jeden z pierwszych polskich duet�w re�yser�w postanowili opowiedzie� histori� transp�ciowej kobiety, kt�ra nie nosi znamion komedii, ani nie jest laurk�. Stworzyli film, w kt�rym pokazuj� po prostu �ycie, takie, jakie jest, nie oszcz�dzaj�c przy tym na r�norakiej symbolice, kt�ra wzmacnia zrozumia�o�� przekazu. "Kobieta z..." ma szans� zrobi� du�o dobrego w naszym spo�ecze�stwie.

Najnowsze dzieło Małgorzaty Szumowskiej i Micha�a Englerta oficjalną premierę miało na zeszłorocznym festiwalu w Wenecji. "Kobieta z..." brała nawet udział w konkursie głównym, ale Złotego Lwa ani nagrody specjalnej, jak konkurująca z nim "Zielona Granica" Agnieszki Holland, nie uzyskała. Śmiało można nawet stwierdzić, że film pozostał w cieniu produkcji o kryzysie na granicy polsko-białoruskiej, na którą ówczesny rząd Zjednoczonej Prawicy i sprzyjające mu media prowadziły wielką nagonkę. Tymczasem pierwszy duży polski film fabularny z transpłciową główną bohaterką również mógłby zamieszanie wywołać. I mam nadzieję, że wywoła, ale w pozytywnym znaczeniu.

Więcej ciekawych artykułów ze świata filmów i seriali znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>

Zobacz wideo "Kobieta Z..." [ZWIASTUN]

Przeżycia głównej bohaterki są różne na przestrzeni lat. Ale jej tożsamość tylko się wzmacnia

W "Kobiecie z...", której tytuł sugeruje nawiązanie do filmów Andrzeja Wajdy, obserwujemy historię Anieli Wesoły na przestrzeni niemal jej całego życia. To daje również obszerny ogląd na polskie realia od lat osiemdziesiątych aż do współczesności. Bohaterkę poznajemy na długo przed rozpoczęciem procesu tranzycji, a nawet samej świadomości o jej transpłciowości. Jednakże już pierwsza scena, w której Aniela jako mały Andrzej bierze udział w Pierwszej Komunii Świętej, może dawać do myślenia, że mamy do czynienia z dziewczynką w ciele chłopca. Młody komunikant po uroczystości bawi się z koleżankami, a jednej z nich kradnie biały welon, wkłada go i ucieka z nim wysoko na drzewo, aby mu go nikt nie zabrał.

Takich scen ukazujących drogę bohaterki do odkrywania siebie i odnalezienia w sobie odwagi do walki o swoje prawa jest dużo więcej. Są one mocne, ale w bardzo realistyczny sposób obrazują realia życia osób transpłciowych w naszym kraju na przestrzeni kilku dekad. Ponadto fabuła filmu jest osadzona w małomiasteczkowej rzeczywistości, co moim zdaniem z pewnością ułatwia odbiór filmu osobom, które nie znają sytuacji osób transpłciowych w Polsce. Aniela urodziła się w malowniczej mieścinie położonej w regionie Kotliny Kłodzkiej, gdzie wszyscy się znają i żyją "po bożemu". Jednak życie bohaterów filmu nie jest tak sielskie, jak przepiękna górska sceneria. Zarówno okres komunizmu lat 80., transformacji ustrojowej lat 90. i wejścia Polski do Unii Europejskiej w latach 00. nie były dla nikogo łatwe.

Te realia mają też wpływ na to, jakie decyzje podejmuje główna bohaterka. W czasie późnego komunizmu robi to, co wszyscy. Bierze ślub i zakłada rodzinę, mieszkając jednocześnie w domu rodziców. Sytuacja wygląda inaczej, gdy nasz kraj otwiera się na świat, a informacje z Zachodu na temat transpłciowości zaczynają być powszechniej dostępne. W jednej ze scen z tamtego okresu na afiszach lokalnego kina widzimy plakat "Podwójnego życia Weroniki" Krzysztofa Kieślowskiego, co jest ewidentnym nawiązaniem do ówczesnego stanu bohaterki, która jest w procesie walki samej z sobą, stając na rozstaju dróg. Jeszcze inne możliwości przed Anielą otwierają się w latach dwutysięcznych, gdy organizacje wspierające społeczności LGBT+ stają się coraz bardziej widoczne. Nawet na dolnośląskiej prowincji.

Tymczasem im bardziej zbliżamy się do współczesności, tym mocniej komplikuje się życie Anieli. Rewolucja z dużych miast rzadko dociera do mniejszych miejscowości. Tu sytuacja osób transpłciowych może być jeszcze trudniejsza. Emancypacja Anieli sprawiła, że zostaje zmuszona do opuszczenia rodzinnego domu, a walcząc o swój los i swoje prawa, zostaje skazana tylko na siebie. Miłosierdzie okazują jej siostry zakonne, u których bohaterka znalazła schronienie nad głową, ale gdy w dość dziwnej i niepotrzebnej scenie w łaźni domu pielgrzyma prawda o transpłciowości Anieli wychodzi na jaw, również i one odwracają się od bliźniej.

Na przestrzeni kolejnych lat widzimy nierówną walkę bohaterki z systemem, a dramatyzm sytuacji podbija kolejna niepotrzebna - moim zdaniem - scena, a właściwie wątek, w którym Aniela musi odbyć karę w więzieniu za prowadzenie lewych interesów w drugiej połowie lat 00. Jak to mówią: "co za dużo, to nie zdrowo". Na tym etapie filmu byłem już i tak pełen skrajnych emocji, a kolejne upodlenie bohaterki budziło już lekką frustrację. Ale to nie sprawiło, że wychodząc z kina miałem wrażenie, że twórcy przedobrzyli. Produkcja oprócz tego, że ukazuje różne rozterki transpłciowej kobiety, w spójny sposób przedstawia trudny proces korekty płci w naszym kraju. Zarówno pod względem formalnym, jak i rodzinnym oraz emocjonalnym.

W "Kobiecie z..." mamy także nietypowy wątek miłosny. Związek Anieli zostanie wystawiony na wielką próbę

Do prac nad filmem zaproszono społeczność LGBT+, której członkowie grają także w produkcji epizodyczne role. Jedną z takich osób jest pierwsza w Europie transpłciowa parlamentarzystka Anna Grodzka, która bierze udział w spotkaniu grupy wsparcia. Ponadto asystentem reżysera został zasłużony dla środowiska filmowiec i aktor teatralny Anu Czerwiński. Twórcy filmu zdecydowali o takich krokach, gdy nie udało im się znaleźć trans-aktorki, która mogłaby zagrać Anielę, a nie chcieli powierzyć tak wymagającej roli naturszczykom. Bo w główną bohaterkę wcielają się trzy cis-płciowe osoby. Są to kolejno: Franciszek Englert, Mateusz Więcławek i Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, którą na ekranie widzimy najdłużej. Aktorzy i środowisko musieli bardzo się zżyć, ponieważ na ekranie nie widzimy niczego, co mogłoby budzić wątpliwości, czy aktorzy na pewno czują się dobrze w swoich rolach.

Na osobny akapit zasługuje rola Joanny Kulig i historia jej bohaterki, która towarzyszy Anieli od najmłodszych lat. Iza to stąpająca twardo po ziemi kobieta, która przez większość życia nie wie, że jej mąż to kobieta urodzona w ciele mężczyzny. Przez lata tworzą dobry i szczęśliwy związek, ale brak w nim namiętności. Kobiecie nie przeszkadza także nienormatywność swojego męża, która objawia się w jego wyglądzie czy zachowaniu. Wszystko się zmienia, gdy Aniela postanawia wyjawić prawdę, która początkowo dla Izy jest nie do pomyślenia. Bohaterka potrzebuje kilku lat, aby zmienić swoją postawę i wykorzystać siłę swojego charakteru do okazania wsparcia. Ten wątek, choć drugoplanowy, również daje dużo do myślenia na temat pojęcia miłości.

Małgorzata Hajewska-Krzysztofik i Joanna Kulig w filmie 'Kobieta z...', reż. Małgorzata SzumowskaMałgorzata Hajewska-Krzysztofik i Joanna Kulig w filmie 'Kobieta z...', reż. Małgorzata Szumowska Fot. Łukasz Bąk / Next Film

To wszystko złożone w całość stanowi przystępny i zrozumiały obraz życia osób transpłciowych w Polsce. Reżyserski duet – Małgorzata Szumowska i Michał Englert – w swoim filmie pokazują realia, takimi, jakie są i mogą nim wywołać zamieszanie, które otworzy pole do dyskusji na temat zmian w prawach osób transpłciowych. W ostatnich latach wszyscy ze społeczności LGBT+ nie mieli łatwo, a politycy nadal nie rozpoczęli prac nad ustawą umożliwiającą zawarcie związku partnerskiego osobom tej samej płci. Jednak to świadomość Polaków na temat osób transpłciowych jest najniższa. Dzięki temu, że "Kobieta z..." będzie też grana w multipleksach, film ma szansę dotrzeć do większej liczby widzów, co mam nadzieję, przełoży się na większe zrozumienie dla osób, które chcą po prostu żyć w zgodzie ze sobą.

Wi�cej o: