Po miażdżącym zwycięstwie skrajnej prawicy w wyborach do Parlamentu Europejskiego Macron zadecydował o rozwiązaniu Zgromadzenia Narodowego i rozpisaniu wcześniejszych wyborów. Decyzja ta miała pomóc wyklarować sytuację polityczną we Francji. Zamiast tego rozpoczął się polityczny impas, który według Melody Mock-Gruet, ekspertki ds. konstytucyjnych z uniwersytetu SciencesPo, może potrwać co najmniej do 18 lipca.

Zjednoczenie Narodowe, czy Francja Nieujarzmiona? Wybór między dżumą a cholerą

W okresie poprzedzającym ostateczne głosowanie inwestorzy nie kryli zaniepokojenia perspektywą przejęcia władzy przez skrajną prawicę i Zjednoczenie Narodowe. Jednak zdaniem części analityków większe niebezpieczeństwo niosły za sobą obietnice przedwyborcze składane przez Francję Nieujarzmioną i Jean-Luc Mélenchon na stanowisku premiera Francji. Ich realizacja doprowadziłaby do gwałtownego wzrostu wydatków, zdestabilizowałaby finanse publiczne i wywołała kryzys gospodarczy.

Reklama

Żadna z partii nie zdobyła 289 miejsc w parlamencie, gwarantujących samodzielne rządy. Lewicowy Nowy Front Ludowy Mélenchona zdobył 182 mandaty. Centrowy obóz Macrona wprowadził 168 deputowanych, a typowany w sondażach przedwyborczych na zwycięzcę Zjednoczenie Narodowe Le Pen i Jordana Bardella będzie mieć tylko 143 miejsca. W sumie do zdobycia było 577 mandatów.

Wynik ten oznacza, że ​​ani Mélenchon, ani Le Pen nie będą mogli wcielić swoich planów w życie i sprawi, że utworzenie jakiegokolwiek skutecznego rządu stanie się niezwykle trudne.

Macron przegrał, ale nadal ma decydujący głos

Zdaniem Mock-Gruet, ​​partie tworzące Nowy Front Ludowy najprawdopodobniej rozpadną się na oddzielne grupy, co potencjalnie umożliwi Macronowi negocjacje z socjalistami lub Zielonymi. Dzięki temu nowy rząd będzie mógł utrzymać kraj w ruchu bez dążenia do jakichkolwiek poważnych zmian, przed jakimi ostrzegał m.in. rynek finansowy, twierdzą eksperci konstytucyjni i polityczni.

Ordynacja wyborcza Piątej Republiki została opracowana w taki sposób, aby ograniczyć ryzyko wystąpienia politycznego impasu. Mimo to Francja zmaga się z tym samym politycznym rozdrobnieniem, które spowodowało, że w parlamentach w całej Europie toczyły długie i skomplikowane negocjacje mające na celu wyłonienie rządzącej większości. Konieczność porozumienia najprawdopodobniej wymusi na francuskich politykach zawarcie „zgniłego kompromisu”, z którego żadna strona nie będzie zadowolona.

Porozumienie utrudnia dodatkowo fakt, że Francuzi przyzwyczaili się do systemu prezydenckiego, w którym parlament bezwzględnie wdraża programy prezydenta. Czy tak będzie w nowym Zgromadzeniu Narodowym? Zdecydowanie słabsza pozycja Macrona na pewno nie ułatwi mu współpracy z rządzącą koalicją.