Kup subskrypcję
Zaloguj się

TUI wchodzi w segment luksusowy. Tak wyglądają wakacje za 80 tys. zł

Po wyjściu z lotniska witają mnie chłodny ręcznik i woda wprost z kokosa. W taksówce w drodze do hotelu mogę skosztować lokalnych słodyczy. Na miejscu, zamiast plastikowej opaski all inclusive dostaję wyplataną bransoletkę z muszelką, która gwarantuje mi status klienta VIP. W salonie mam jacuzzi, a z niego widok na Ocean Indyjski. Przez cztery dni miałam okazję poczuć, czym są wakacje z półki premium. TUI, największe w Polsce i na świecie przedsiębiorstwo turystyczne, kojarzone głównie z przystępną ofertą wypoczynku all inclusive, prezentuje swoje możliwości w najwyższym, pięciogwiazdkowym segmencie hotelarskiego biznesu.

The Mora ma być odpowiedzią na potrzeby nowej generacji majętnych, młodych klientów.
The Mora ma być odpowiedzią na potrzeby nowej generacji majętnych, młodych klientów. | Foto: Anna Anagnostopulu / Business Insider Polska

W Polsce TUI znane jest przede wszystkim jako touroperator oferujący zorganizowany wypoczynek w konkurencyjnych cenach. W rzeczywistości jednak już trzy czwarte zysków niemieckiego przedsiębiorstwa generują inne segmenty biznesu, a za połowę odpowiada biznes hotelarski. Firma zarządza siecią ponad 400 obiektów, a w perspektywie średnioterminowej chce mieć ich 600. Hotele TUI znajdziemy pod 12 różnymi markami, zlokalizowanymi w 35 krajach i 350 wakacyjnych destynacjach.

Najbardziej luksusowa oferta hotelarska TUI skupiała się dotychczas w sieci Royalton, której hotele zlokalizowane są m.in. na Karaibach. 12 czerwca miała miejsce oficjalna inauguracja nowej marki w portfolio niemieckiego giganta, nazwanej z łaciny The Mora, czyli przerwa, pauza. Tym samym kojarzone z przystępnym cenowo wypoczynkiem TUI zwraca się w stronę nowej grupy docelowej: osób o ponadprzeciętnych dochodach, które bardziej niż inwestowaniem w tradycyjnie pojęte dobra luksusowe, zainteresowane są wyjątkowymi przeżyciami.

— Doświadczenia to nowy luksus — przekonuje Artur Gerber, dyrektor zarządzający markami TUI Blue oraz The Mora, podczas konferencji prasowej.

Spotkanie ma miejsce w apartamencie prezydenckim, zlokalizowanym na pierwszym piętrze jednego z budynków składających się na kompleks The Mora na Zanzibarze. Jest tu ogromny salon, gotów pomieścić znacznie więcej niż ośmiu dziennikarzy z różnych europejskich rynków, którzy zostali zaproszeni na uroczystą inaugurację nowej marki. Apartament prezydencki oferuje też dwie przestronne sypialnie z olbrzymimi garderobami i równie obszernymi łazienkami oraz prywatny basen na należącym do niego balkonie, z którego można podziwiać widok na Ocean Indyjski. Nagle mój pokój z jacuzzi w salonie, hojnie zaopatrzonym barkiem oraz codziennymi drobnymi podarunkami w postaci świeżych owoców i pralinek nie wydaje mi się aż tak luksusowy.

Apartament w The Mora
Apartament w The Mora | TUI

Jak sprawdzę później na stronie hotelu, 6 nocy w pokoju, który mi przydzielono, kosztuje w lipcu 5 tys. 146 dol. czyli ponad 20 tys. zł. Gdybym chciała wynająć na ten sam okres apartament prezydencki, zapłaciłabym 19 tys. 681 dol. czyli blisko 80 tys. zł.

Klimat do wzrostu

Hotel nie jest nowy, ma już rok. TUI odkupiło go od poprzedniego włoskiego właściciela i modernizuje. Przebudowano m.in. lobby, restaurację i plac zabaw dla dzieci, by zapewnić im więcej cienia. — Pasował do koncepcji, był świetnie zlokalizowany, miał dobrą opinię wśród klientów i nadarzyła się okazja, by go kupić. Tak zapadła decyzja, by pierwszy obiekt pod marką The Mora został otwarty właśnie na Zanzibarze — mówi Artur Gerber.

Plaża obok hotelu.
Plaża obok hotelu. | Anna Anagnostopulu / Business Insider Polska

Właścicielem The Mora jest fundusz hotelowy utworzony przez TUI w 2022 r., w którym samo TUI także jest inwestorem. Firma zarządza obiektem i pobiera z tego tytułu prowizję. The Mora ma nie być produktem masowym, ale marką znaną powszechnie. TUI nie ujawnia, ile hoteli pod nowym brandem planuje uruchomić. Jak przekonują przedstawiciele firmy, nie narzucają sobie konkretnych celów. Patrzą w kierunku Azji, m.in. Tajlandii i Indonezji, a także Afryki Południowej. Przyznają też, że konkurencja nie ma więcej niż 25 obiektów w segmencie luksusowym. Tutaj nie wystarczy przejąć lub wybudować hotel. Kluczowa jest lokalizacja, a Zanzibar ma kilka niezaprzeczalnych zalet.

Dalsza część artykułu znajduje się poniżej materiału wideo:

Po pierwsze, przyjazny klimat inwestycyjny. Na uroczystym otwarciu obiektu pojawił się sam prezydent Zanzibaru (którego nie należy jednak mylić z prezydentem Tanzanii, której autonomiczną część stanowi wyspa). Po drugie — klimat w potocznym znaczeniu tego słowa. Sezon turystyczny trwa tu praktycznie cały rok. Zimy nie ma, jest tylko pora deszczowa, która trwa od marca do połowy maja. Inny obiekt zarządzany przez TUI na wyspie — pięciogwiazdkowy hotel Riu Palace, ma w tym okresie 75 proc. obłożenia. W wysokim sezonie — 100 proc.

Słońce i deszcz oraz żyzna gleba owocują także wspaniałymi, bujnymi ogrodami, jakimi mogą się poszczycić zarówno Riu, jak i The Mora oraz TUI Blue — kolejny hotel na Zanzibarze w portfolio niemieckiego przedsiębiorstwa. — Co włożysz w ziemię, zaraz kiełkuje — mówi manager tego ostatniego, oprowadzając nas po terenie hotelu. Rosną tu zarówno drzewa cynamonowe, owocowe, jak i baobaby. Jak śmieje się manager, największy kłopot sprawia utrzymanie bujnej roślinności w ryzach.

Hotel The Mora
Hotel The Mora | TUI

Kolejny, być może najważniejszy atut Zanzibaru, to pracownicy. Turystyka stanowi filar lokalnej gospodarki. W The Mora pracuje 580 osób pochodzących z 10 państw świata. Większość, bo ok. 500 to obywatele Tanzanii. Są dobrze wykształceni i świetnie znają angielski, co, podobnie jak ruch lewostronny, jest pokłosiem brytyjskiego kolonializmu. O ile jednak język można szlifować, tutejszej gościnności i otwartości nie da się wyuczyć. Jak przyznają przedstawiciele zarządu TUI, tak wysoka jakość pracy i obsługi klientów jest trudna do uzyskania w wielu państwach Europy i Azji.

— Wierzę, że kraje z bardziej pozytywnym nastawieniem do klientów będą wygrane — mówił o pozyskiwaniu tego typu inwestycji Sebastian Ebel, CEO TUI, który przyleciał na Zanzibar, by osobiście przeciąć wstęgę i zainaugurować działalność nowej marki w portfolio grupy.

Uroczyste otwarcie The Mora. Pośrodku dr Hussein Ali Mwinyi, prezydent Zanzibaru i Sebastian Ebel, prezes TUI.
Uroczyste otwarcie The Mora. Pośrodku dr Hussein Ali Mwinyi, prezydent Zanzibaru i Sebastian Ebel, prezes TUI. | TUI

Jak przyznał, jakość obsługi jest w segmencie luksusowym jeszcze ważniejsza niż w przypadku innych marek i stanowi jeden z głównych czynników decydujących o satysfakcji klienta. A ten coraz rzadziej wybiera miejsce wypoczynku ze względu na samą lokalizację, a coraz częściej z uwagi na doświadczenia, jakie może mu ona zaoferować.

Zobacz także: Pokolenie Z leczy samotność podróżami z nieznajomymi

Luksus po nowemu

The Mora to obiekt stworzony z myślą o młodych klientach o wysokich dochodach, którzy zamiast gromadzić majątek, wydają go na podróże i przeżycia. Nowy typ podróżnych bardziej niż dobrami luksusowymi, zainteresowany jest autentycznymi lokalnymi doświadczeniami. The Mora ma mu je zapewnić. Doświadczenia te muszą być też "instagramable" — fotogeniczne i dające się ująć w algorytm social mediów. Do niedawna Zanzibar był miejscem, które turyści wybierali na kilkudniowy odpoczynek po głównym punkcie wakacyjnego programu, czyli safari w Tanzanii. Teraz to się zmienia.

Dzień w The Mora można więc zacząć od porannej sesji jogi, którą prowadzi nauczyciel z Indii. Potem można wybrać się na snorkeling na rafie koralowej, na który dociera się tradycyjną, drewnianą łodzią. Na jej pokładzie znajdziemy poczęstunek złożony ze świeżych owoców i lokalnych słodkości. Po powrocie czeka na nas lunch i relaks nad basenem lub trening kalisteniki w klimatyzowanej siłowni, a po nim masaż w spa. Dla wielu majętnych, młodych klientów ważna jest możliwość zachowania reżimu treningowego nawet w trakcie wakacji.

Hotel położony jest nad oceanem.
Hotel położony jest nad oceanem. | TUI

— Popularne wśród gości hotelu są lekcje suahili. Zazwyczaj na sali jest komplet uczniów — objaśnia Laura Urlich, blondynka o szerokim uśmiechu. Ma 25 lat i pochodzi ze Szwajcarii. Na Zanzibarze mieszka od lutego tego roku i pełni rolę managerki odpowiedzialnej za doświadczenia odwiedzających The Mora gości. Mieszka w jednym z 49 pokoi dla pracowników, zlokalizowanych na terenie hotelu. W ramach kontraktu z TUI przysługuje jej 30 dni urlopu, ma też jeden dzień wolny w tygodniu oraz wolne w święta. Pełna entuzjazmu Laura jest naszym przewodnikiem po kulisach funkcjonowania obiektu.

Na dobry początek zwiedzamy warzywniak, który w sezonie zaopatruje obiekt m.in. w 400 skrzynek arbuzów dziennie. Jak tłumaczy nam Laura, całe jedzenie serwowane w hotelu jest w nim wytwarzane. 90 proc. owoców firma kupuje w Tanzanii, a 95 proc. ryb, jakie zajadają goście — na Zanzibarze. Wyjątkiem jest niewystępujący w tych wodach łosoś.

Potem kontemplujemy hotelowe zapasy alkoholu i dowiadujemy się, że najchętniej zamawianym przez gości drinkiem jest Aperol Spritz. Mocną konkurencję stanowi dla niego oferta autorskich koktajli, za którą stoi współpracujący od dziewięciu lat z firmą Ole Buddrus z Hamburga, który specjalizuje się w dostarczaniu napojów do hoteli i restauracji. Został zaproszony przez TUI na Zanzibar i otworzył tu małe laboratorium, by skomponować kartę drinków. Stworzył je na bazie jakościowych alkoholi, lokalnych przypraw oraz przetwarzając i fermentując w duchu zero waste takie kuchenne odpady jak skórki z limonki czy skórki od bananów.

Kolacja w klapkach

Z warzywniaka kierujemy się obejrzeć dwa wielkie generatory prądu oraz olbrzymi zbiorniki paliwa, przydatne w dość częstej tutaj sytuacji przerw w dostawach energii. Następnie słuchamy o obiegu wody w hotelu. Ta pozyskiwana jest z gruntu za pomocą pomp i wtłaczana do zbiorników, a następnie filtrowana, wzbogacana o minerały i dostosowywana do spożycia. W pokojach hotelowych i restauracjach nie znajdziemy plastiku — wytwarzana lokalnie woda (gazowana lub nie) serwowana jest w szklanych butelkach. Ta sama woda jest też używana w rurociągach jako woda do kąpieli, spłukiwania toalet, wreszcie do podlewania roślin. Hotel zajmuje obszar 10 ha, z czego połowa to tereny zielone i ogrody. Jest więc co podlewać.

— Pozyskujemy 100 proc. wody, jaką zużywamy — opowiada guest exeperience managerka.

Ogrody w spa w The Mora
Ogrody w spa w The Mora | Anna Anagnostopulu / Business Insider Polska

Spa wita nas mrożoną herbatą z kwiatów hibiskusa i limonki. Hibiskus rośnie tu gęsto, można go znaleźć na terenie hotelu. Zanzibar nazywany jest wyspą przypraw. Rosną tu także imbir, aloes, pieprz, trawa cytrynowa, wanilia, cynamon, kardamon. Kiedy kończymy zwiedzanie, dochodzi 18 i zaczyna się ściemniać. Zanzibar leży blisko równika. To ma kilka konsekwencji, w tym wysoki indeks UV (w hotelowym pokoju obok maści odstraszającej insekty znajduję też słoiczek kremu spf 30) oraz wczesne zachody słońca — ok. 18:30. Cały rok słońce wstaje natomiast ok. godziny 6:30.

Wizytę w spa, zajęcia z trenerem personalnym czy kolację w restauracji można zaplanować za pomocą hotelowej aplikacji. The Mora oferuje zarówno restaurację samoobsługową, jak i kilka restauracji à la carte. Jest tu zarówno kuchnia azjatycka, z rozpływającym się w ustach sushi na przystawkę i sernikiem matcha na deser, jak i restauracja wyspecjalizowana w stekach. — Rodzina, która nie może się dogadać, jakiej kuchni chciałaby danego wieczoru spróbować, nie musi się rozdzielać. Jeśli ktoś zechce zamówić burgera do azjatyckiej restauracji, dostanie go — mówi Artur Gerber.

Restauracja azjatycka w The Mora.
Restauracja azjatycka w The Mora. | Anna Anagnostopulu / Business Insider Polska

Klienci jedzą kolację w letnich sukienkach, T-shirtach i japonkach. Klimat The Mora jest nieformalny, by na czas wakacji wyswobodzić gości z garsonek i garniturów. Na Zanzibarze mają zachwycić się przyrodą i zapomnieć na chwilę o kalendarzu Google i liście obowiązków na kolejne dni. A kiedy wrócą do domu — rozpakować walizki pełne czystych ubrań i wyłożyć je bezpośrednio na półki, czemu służy usługa generalnego prania ostatniego dnia pobytu.

Polacy na Zanzibarze

Co roku na Zanzibar razem z TUI dociera ponad 20 tys. turystów. To przede wszystkim Polacy (ok. 10 tys.), Niemcy, Włosi, Francuzi, Holendrzy. Trafiają do ponad 20 hoteli z dostępem do oceanu, którymi zarządza lub z którymi współpracuje firma. TUI chce rozwijać się, budując klastry — celem przedsiębiorstwa jest mieć w jednym miejscu szeroką ofertę noclegów dla klientów o różnym poziomie zamożności. Kiedy jest baza hotelowa, można promować kierunek. Kto nie planuje lecieć z TUI, wakacje w The Mora może zarezerwować także samodzielnie. Tylko czy klientów z Polski na to stać?

— Mamy coraz więcej klientów, których stać na wakacje w cenie 30-40 tys. zł za osobę. Codziennie odnotowujemy przynajmniej jedną rezerwację dla dwóch osób za około 80 tys. zł — mówi Marcin Dymnicki, prezes TUI Polska.

— Polska jest rynkiem, który rozwija się dynamicznie, a Polscy klienci wcale nie wybierają najtańszej oferty. Sięgają po dobre, mainstreamowe produkty, wykazują się też dużą innowacyjnością. Pierwsi wybieracie takie kierunki jak Zanzibar czy Mauritius — odpowiada na moje pytanie Sebastian Ebel, CEO TUI. I dodaje, że za siedem, osiem lat osiągniemy poziom zamożności zbliżony do klientów z Niemiec.

Autor: Anna Anagnostopulu, dziennikarka Business Insider Polska