To nie Hurkacz dosta� podczas meczu najwi�ksze brawa. Kibice mieli ju� tego do��

Hubert Hurkacz pracowa� ponad 30 godzin na awans do trzeciej rundy Roland Garros! Mecz z Brandonem Nakashim� zacz�� w �rod� o godzinie 11, a sko�czy� dopiero w czwartek o 17.20. Pojedynek wygrany przez Polaka 6:7, 6:1, 6:3, 7:6 by� przerywany i przesuwany przez deszcz, kt�ry torpeduje wielkoszlemowy turniej Roland Garros - pisze z Pary�a korespondent Sport.pl, �ukasz Jachimiak.

W czwartek w Polsce w upałach ludzie modlili się w procesjach w Boże Ciało. A w Paryżu "procesje" oglądaliśmy między kortami Stade Rolland Garros. Naprawdę spora grupa kibiców z żalem opuszczała trybuny kortu Simonne-Mathieu o godzinie 14. Na trzecim co do wielkości obiekcie paryskiego kompleksu czas spędza się bardzo przyjemnie. Jest on ze wszystkim czterech stron otoczony oranżerią, w której rosną egzotyczne rośliny. Ale Hurkacz i Nakashima na pewno chcieliby się z tym urokliwym obiektem pożegnać szybciej niż to było możliwe.

Zobacz wideo Skarga na dziennikarza Polsatu

Polskim kibicom szczególnie żal było opuszczać trybuny, gdy sędzia zarządził trzecie przerwanie meczu Polaka z Amerykaninem. To nastąpiło przy wyniku 6:7, 6:1, 6:3, 5:5. Kilkanaście minut wcześniej fani tenisa oklaskami zareagowali na to, że przez chmury przebiło się słońce.

Przy wyniku 6:7, 6:1, 6:3, 4:3, po już prawie trzech godzinach czystego grania rozciągniętego na prawie 30 godzin, nad tym meczem naprawdę po raz pierwszy zaświeciło słońce!

Pogoda w Paryżu jest okropna. We wtorek, a zwłaszcza w środę i w czwartek padało tak bardzo, że w kolejnych dniach turniej będzie musiał przyspieszyć. W piątek mecze na wszystkich kortach mają się zacząć już o godzinie 10. Tyle teoria, a w praktyce pewnie znów nie pozwoli na to pogoda. Prognozy się tu niestety sprawdzały, a mówią, że większe przejaśnienie ma przyjść dopiero w sobotę.

Niebo straszyło, a Hurkacz pędził

Świetnie, że ten swój deszczowy mecz Hurkacz zdołał skończyć "już" drugiego dnia. W środę jemu i Nakashimie udało się pograć tylko do stanu 5:6 w pierwszym secie. W czwartek Polak zaczął źle, bo po bardzo wyraźnie przegranym tie-breaku (2-7) przegrał pierwszego seta. Ale później było już dobrze i coraz lepiej.

Od początku drugiego seta Hurkacz złapał pewność uderzeń i pokazywał pewność siebie godną ósmego tenisisty świata. Potrzebował tylko 37 minut, żeby drugą partię wygrać 6:1 i tylko 41 minut, by trzeciego seta zamknąć wynikiem 6:3. Polaka z uderzenia nie wytrąciła prawie godzinna przerwa - deszcz kazał jemu i Nakashimie zejść z kortu przy stanie 1:1 w drugim secie.

Po powrocie było widać, że 84. w rankingu ATP Amerykanin nie ma takich umiejętności jak Polak. Hurkacz rozpędzał się tak, że choć niebo cały czas straszyło swoim kolorem, to wszyscy tu wierzyliśmy, że on może zdążyć wygrać ten mecz zanim znów lunie.

Na koniec Hurkacz postawił wykrzyknik

Koniec końców od godziny 14.10 do 17.00 Hurkacz znów musiał czekać na dokończenie meczu. Ale po ponownym powrocie na kort pokazał, że nie stracił koncentracji. Polak wygrał ten mecz po tie-braku w czwartym secie (7-5). A te ponad 30 godzin pracy - bo przecież choć czystej gry było "tylko" trzy godziny i 14 minut, to oczekiwanie też było pracą - skończył efektowym asem! To było jak postawienie wykrzyknika na końcu wreszcie napisanej informacji: "Hurkacz w trzeciej rundzie!"

W niej rundzie Roland Garros Hurkacz zmierzy się z kolejnym Amerykaniniem, Francesem Tiafoe (26 ATP), albo z Kanadyjczykiem Denisem Shapovalovem (118 ATP).

Wi�cej o: