Dwa lata temu Iga Świątek pokonała Marię Sakkari 6:4, 6:1 w finale tysięcznika w Indian Wells. To był piąty tytuł WTA zdobyty przez Polkę w jej szóstym w życiu finale. Wtedy był piąty, a dziś jest już 19. A zatem: w dwa lata Iga wygrała 14 turniejów. To są liczby wielkie. A do jeszcze większych dopiero za chwilę przejdziemy.
W kalifornijskim, tenisowym raju Świątek znów nie miała sobie równych. Przy stanie 6:4, 2:0 dla Igi tuż przed jej serwisem Sakkari powiedziała do swojego trenera, że nie wie, co ma robić. Nie ona jedna nie wiedziała.
W tak efektownym stylu Świątek doszła do tego finału. Ona w drodze do meczu o tytuł rozegrała 72 gemy i spędziła na korcie równo sześć godzin, a jej rywalka rozegrała 132 gemy i miała w nogach aż 11 godzin i 21 minut gry.
Te różnice musiały mieć znaczenie. Świątek słynie ze wspaniałego przygotowania fizycznego i trudno ją pod tym względem przebić nawet, gdy wyjściowe szanse wydają się być podobne. A tu było jasne, że Greczynka jest w trudniejszej sytuacji już na starcie finału.
Zresztą, kto nie jest w sytuacji ekstremalnie trudnej, gdy przyjdzie mu grać finał ze Świątek? Jedna Barbora Krejcikova mogłaby podnieść rękę. Ona wygrała z Polką finały w Ostrawie w październiku 2022 roku i w Dubaju w lutym 2023 roku. Poza Czeszką Igę w meczach o tytuł pokonały jeszcze tylko Polona Hercog w kwietniu 2019 roku (w małym turnieju rangi WTA 250 w Lugano), gdy Iga dopiero przenosiła się z tenisa juniorskiego do seniorskiego, i Aryna Sabalenka w Madrycie w maju 2023 roku. Poza tym Iga ma 19 finałowych zwycięstw!
Bilans 19:4 jest znakomity, rewelacyjny, fantastyczny, wspaniały i przymiotniki można by mnożyć jeszcze bardzo długo. Ale lepiej pokazać, jakie bilanse po 23 finałach miały największe gwiazdy w historii tenisa. Spójrzmy na dane dotyczące tych tenisistek, które przez co najmniej 100 tygodni były liderkami rankingu WTA, bo Świątek zostanie wkrótce dziewiątą taką zawodniczką w historii (panuje już 94 tygodnie, a jest pewna 101 tygodni liderowania).
Co warte podkreślenia, tytuły Świątek dużo ważą. Na jej 19 trofeów składają się cztery wielkoszlemowe, jeden za mastersa (WTA Finals), już osiem za wygranie turniejów WTA 1000, pięć za triumfy w WTA 500 i jeden za zwycięstwo w WTA 250, wyjątkowym, bo u siebie, w Warszawie.
Na mapie wielkich turniejów Świątek mogłaby wbijać coraz więcej pinezek mówiących "tu byłam i znowu zwyciężyłam". W Indian Wells Iga ma 90 procent wygranych meczów (18 z 20) i to jest najwyższy procent w historii - właśnie przebiła Steffi Graff (89,5 proc.). Tam wygrała już drugi turniej, dzięki czemu to jest kolejne miejsce, o którym może mówić, że czuje się w nim jak w domu.
Niedawno Iga powiedziała tak o Dausze, gdzie wygrała turniej trzeci raz z rzędu. Trzy triumfy ma też oczywiście w Roland Garros, w Paryżu, a po dwa razy wygrywała już w Rzymie i Stuttgarcie.
W Miami, gdzie za chwilę zacznie się kolejny tysięcznik, Iga będzie miała szansę na drugie zwycięstwo. Tych "jej" miejsc będzie przybywało, bo kariera niespełna 23-letniej Polki rozwija się tak znakomicie, że pewnie kiedyś Iga wygra i Wimbledon, z którym na razie chyba najbardziej jej nie po drodze.
Iga �wi�tek jest po prostu wielka, za wielka dla całej reszty świata, gdy tylko wszystko u niej gra. W 2020 roku, gdy wygrała swój pierwszy turniej wielkoszlemowy, wszyscy dostrzegliśmy jej wielki potencjał, a od dwóch lat wszyscy widzimy, że jest królową tenisa. Taką, na której panowanie patrzy się z największą przyjemnością.