Cyrk w Lillehammer. Ma�ysz i Tajner uderzaj� w decyzje jury. "Niezrozumia�e"

Adam Ma�ysz i Apoloniusz Tajner odnie�li si� do postawy jury podczas poniedzia�kowego prologu na skoczni w Lillehammer. - Troch� taniec z belkami, czyli zn�w zaczyna si� gdzie� tam, nie okre�li�bym tego manipulacj�, ale dzieje si� co�, co nie dla wszystkich jest zrozumia�e - oceni� Ma�ysz. - Organizatorzy nie s� gotowi - doda� z kolei Tajner.

W poniedziałek na skoczni w Lillehammer odbył się prolog do wtorkowego konkursu w ramach Raw Air. Podczas serii kwalifikacyjnej kilkukrotnie zmieniano belkę startową. Jedna grupa skoczków skakała z ósmej belki, kolejna z siódmej, a jeszcze inna z szóstej. Kilku zawodnik�w nie poradziło sobie z krótkim najazdem i trudnymi warunkami wietrznymi i odpadło z rywalizacji. Wśród nich jest m.in. Andreas Wellinger. Do sytuacji organizacyjnej odniósł się Thomas Thurnbichler, który nie tylko skrytykował sam prolog, ale także całą organizację zmagań w Lillehammer.

Zobacz wideo Słoweńcy już wkrótce mogą mieć przewagę nad resztą świata w skokach

Adam Małysz nie gryzł się w język. Skrytykował organizatorów. "Niezrozumiałe". Swoje dorzucił też Apoloniusz Tajner

Przebieg poniedziałkowego prologu ocenił także prezes Polskiego Związku Narciarskiego Adam Małysz. - Po raz kolejny wiatr towarzyszył naszym skoczkom. Trochę taniec z belkami, czyli znów zaczyna się gdzieś tam… nie określiłbym tego manipulacją, ale dzieje się coś, co nie dla wszystkich jest zrozumiałe - przyznał.

Jeszcze ostrzej do poniedziałkowej rywalizacji odniósł się Honorowy Prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner. - Było widać, że organizatorzy nie są gotowi. Dodatkowo przeszkadzały warunki pogodowe. Podeszli niefrasobliwie do przygotowań - ocenił w rozmowie z TVP Sport.

Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.

- U nas, gdy robi się Puchar Świata, życie tętni tydzień przed startem. Dopinamy wszystko na ostatni guzik. Ciekawe, że takie rzeczy dzieją się w Norwegii. W miejscu z największymi tradycjami. Dziwna sprawa - dodał Tajner.

FIS kolejny raz dał popis. Kibice mają dość takich skoków

"Kolejny raz FIS dał popis związany z zarządzaniem przebiegiem serii skoków. W poniedziałkowych kwalifikacjach belkę startową z 8. obniżono na 7. po skoku na 136 metrów Roberta Johanssona (cztery metry mniej niż rozmiar skoczni), później belka zjechała jeszcze w dół po skoku Johanna Andre Forfanga na 141,5 metra. Jak mówią przepisy, w tej sytuacji można się było zastanowić nad zmianą belki, bo Norweg przekroczył rozmiar skoczni. Ale rozważyć zmianę, a nie koniecznie skrócić najazd. Nikt nie wziął pod uwagę, że ostatnio Forfang skacze rewelacyjnie, a tym razem trafiły mu się też świetne warunki. Jak popatrzymy na ostatnie lata, jury ma w takiej sytuacji klapki na oczach i zachowuje się tak, jakby każdy skoczek po Forfangu miał latać ponad 140 metrów. A to po prostu niemożliwe. Jury zupełnie nie bierze pod uwagę formy i wiatru, a to powinno być kluczowe" - pisał z kolei Piotr Majchrzak ze Sport.pl.

Wi�cej o: