Upadły gwiazdor odrodził się na wypożyczeniu. Zacierają ręce. To może być hit
Jadon Sancho miał być wielką gwiazdą angielskiego futbolu. Trzy lata temu Manchester United zapłacił za niego Borussii Dortmund aż 85 mln euro. W Premier League się jednak nie sprawdził. Dla Manchesteru strzelił raptem 12 goli, a na początku obecnego sezonu trener Erik ten Hag zupełnie go skreślił. 24-latek rozegrał trzy pierwsze mecze i już więcej okazji do gry nie dostał. Zimą udał się więc na wypożyczenie do Borussii Dortmund i powoli zaczął się odradzać.
Sancho nie chce wracać do Manchesteru United. Ujawnili plan Borussii
Młody Anglik po pół roku praktycznie bez grania w końcu dostał szansę i potrafił ją wykorzystać. W 12 meczach Bundesligi zdobył dwie bramki i zaliczył dwie asysty. Wraz z końcem czerwca powinien jednak wrócić do Manchesteru. Zdaniem dziennikarza niemieckiego Sky Sports Patricka Bergera, wcale nie zamierza tego robić. "Jadon Sancho nie chce wracać do Manchesteru United - niezależnie od tego, czy Erik ten Hag pozostanie na stanowisku trenera, czy nie, jak podają źródła. Manchester United przygotowuje się do jego odejścia, ale nie określił jeszcze ceny" - poinformował w serwisie X.
Jak ujawnił, w grę wchodzi scenariusz, w którym Sancho pozostałby w Borussii na dłużej. "Jadon jest szczęśliwy, że jest w BVB i chce tam zostać. Borussia Dortmund rozważa możliwość zawarcia drugiej umowy wypożyczenia z obowiązkowym wykupem, ponieważ opłata za transfer w przypadku stałego kontraktu będzie prawdopodobnie zbyt wysoka. Wkrótce rozmowy pomiędzy klubami" - dodał.
Takie rozwiązanie byłoby także na rękę samemu klubowi. Wszystko zależy jednak od władz Manchesteru United, którego zawodnikiem wciąż formalnie pozostaje. - Oczywiście zrobimy wszystko, aby zatrzymać tutaj Jadona Sancho. W Manchesterze United również widzą, jak dobrze obecnie gra. Być może mają na niego jakiś pomysł - będą chcieli go sprzedać z zyskiem lub sprowadzić z powrotem do siebie. To wszystko kwestia przyszłości - przyznał dyrektor sportowy Borussii, Sebastian Kehl w rozmowie z "Die Welt".