D�ugo wyczekiwana kontynuacja cyklu o bezkompromisowym komisarzu Kruku. „�ma" Piotra G�rskiego

Data: 2023-03-10 09:18:29 | artyku� sponsorowany | Ten artyku� przeczytasz w 11 min. Autor: Piotr Piekarski
udost�pnij Tweet

Komisarz Kruk musi rozwik�a� p�tl� k�amstw i sekret�w, by rozwi�za� spraw� zaginionego nastolatka.

Trwaj� poszukiwania zaginionego ucznia liceum. Wygl�da na to, �e ch�opak uciek� z domu, ale policja sprawdza te� inne mo�liwo�ci. W spraw� przypadkiem anga�uje si� komisarz S�awomir Kruk. Ojciec zaginionego twierdzi, �e ch�opak zosta� pobity i uwi�ziony. Podaje niepokoj�ce szczeg�y zaj�cia, kt�rych nie powinien zna�. Wskazuje potencjalnych sprawc�w. Nie potrafi tylko wiarygodnie wyja�ni�, sk�d to wszystko wie.

Wydarzenia spowija mrok i komisarz nie ma pewno�ci, czy to, co zaczyna podejrzewa�, sta�o si� naprawd�, czy jest tylko wytworem jego wyobra�ni. Brn�c przez k�amstwa i tajemnice, Kruk stopniowo ods�ania sceneri� koszmaru.

Obrazek w tre�ci D�ugo wyczekiwana kontynuacja cyklu o bezkompromisowym komisarzu Kruku. „�ma" Piotra G�rskiego [jpg]

Do lektury powie�ci Piotra G�rskiego�ma z cyklu z bezkompromisowym komisarzem Krukiem zaprasza�HarperCollins Polska. Dzi� na naszych �amach prezentujemy premierowy fragment ksi��ki��ma:

PROLOG

– Nale�y wierzy� w marzenia. Ja wierz�.

M�czyzna rzuci� okiem na obrotowy fotel pod �cian�, gdzie posadzi� ch�opaka, ale nie doczeka� si� odpowiedzi.

– W Niemczech by� taki cz�owiek, mo�e s�ysza�e�. Chcia� spr�bowa� ludzkiego mi�sa i dawa� w Internecie og�oszenia, �e szuka osoby, kt�ra pozwoli si� zje��. Niewiarygodne… Og�oszenie w Internecie! Mo�na pomy�le�, �e to szale�stwo, �e to si� nie mog�o uda�, bo kto chcia�by sko�czy� w �o��dku kanibala. Ale ten cz�owiek mia� marzenia i w nie wierzy�.

Na krze�le w rogu pokoju le�a�y niezb�dne rzeczy. M�czyzna si�gn�� po jednorazowy fartuszek z Myszk� Miki i w�o�y� go na siebie.

– Nie poddawa� si� ca�e dwa lata. To si� nazywa si�a marze�. A� pewnego dnia dosta� odpowied�: „Mam nadziej�, �e b�d� panu smakowa�”.

M�czyzna w fartuszku w�o�y� lateksowe r�kawiczki. Doln� cz�� twarzy zas�oni� maseczk� chirurgiczn�, na�o�y� czepek, oczy zakry� okularami.

Podszed� do �ciany, obni�y� temperatur� i odwr�ci� si� do siedz�cej na krze�le postaci. Ch�opak by� m�ody, silny, blady w blasku jarzeni�wek.

Na jego twarzy widnia�y �lady po uderzeniach.

– Co oni ci zrobili… – powiedzia� cicho m�czyzna w fartuchu.

Zacz�� go rozbiera�. Poszczeg�lne elementy garderoby starannie uk�ada� na stole. Gdy ch�opak zsun�� si� na pod�og�, m�czyzna nie zdenerwowa� si�, tylko wykorzysta� to, aby go ca�kiem rozebra�. Musia� potem znowu posadzi� ch�opaka. Nie by�o to �atwe, ale nic, co ma warto��, nie jest �atwe.

Ch�opak westchn��.

M�czyzna w fartuchu wiedzia�, �e to nie jest prawdziwe westchnienie, ale i tak w��czy� cicho radio. Znalaz� stacj� z muzyk� klasyczn�.
Podjecha� obrotowym fotelem pod sam st�, a folia, kt�r� wy�o�ona by�a pod�oga, szele�ci�a. St� zosta� przykryty cerat�, pod kt�r� le�a�a jeszcze p�yta pil�niowa, ot tak, na wszelki wypadek. Zale�a�o mu, �eby nie zniszczy� sto�u. Przeniesienie ch�opaka z fotela na st� znowu kosztowa�o go troch� wysi�ku.

Wysi�ek jest dobry, powtarza� sobie, je�li masz warto�ciowy cel.

Biodra ch�opaka przykry� kawa�kiem lnianej tkaniny. Nie chcia� odziera� go z resztek godno�ci. Rozejrza� si�, ostatni raz sprawdzaj�c, czy wszystko przygotowa�. Na ma�ym szpitalnym w�zku sta�y r�wniutko poustawiane butelki z p�ynami w kolorach s�o�ca, spryskiwacze, przybory do makija�u, szmatki, lignina, ig�y i nici. By�y tak�e pi�a i m�otek.

Po drugiej stronie sto�u znajdowa� si� stojak z pojemnikami zawieraj�cymi formaldehydy, a tak�e pompa elektryczna z odchodz�cymi od niej rurkami.

– Zrobili�my ogromny post�p od czas�w faraon�w. To, co zgrai kap�an�w egipskich zajmowa�o czterdzie�ci dni, dobry fachowiec wykona w dwie godziny, mistrz nawet w p�torej. Mnie, niestety, mo�e zaj�� to d�u�ej, ale ja si� nie �piesz�.

Popatrzy� w twarz ch�opaka, na jego otwarte usta. Pomy�la�, �e zaraz po tym, gdy wykona podstawow� toalet�, powinien podwi�za� mu szcz�k�.

– Wszystko zn�w b�dzie dobrze – powiedzia�, bo ogarn�� go smutek. – Nie b�dziesz cierpia�.

Zacz�� od obmywania sk�ry p�ynem dezynfekcyjnym. Ruchy mia� spokojne, wiedzia�, co robi. Pomy�la�, �e ch�opakowi nale�y si� wyja�nienie:

– Ja ci� naprawi�. Mam marzenie, by ludzie byli szcz�liwi.�

1

Kruk mia� samoch�d w warsztacie, wi�c kiedy wychodz�c z domu na tramwaj, zobaczy� przeje�d�aj�cy radiow�z bez oznacze� i znajom� twarz kierowcy, machn�� r�k�, a podkomisarz Stanis�aw Baruka zgodzi� si� podwie�� go na komend� wojew�dzk�. Po drodze musia� jeszcze tylko zajecha� na moment do pewnych ludzi. Ich syn uciek� z domu, a oni umierali z przera�enia. Kruk czeka� ju� na Baruk� w radiowozie od p� godziny i po�a�owa�, �e nie pojecha� komunikacj� miejsk�.

Przed furtk� w ogrodzeniu, za kt�rym znajdowa�a si�, jak zw� to deweloperzy, willa wielorodzinna, powsta�o ma�e zbiegowisko. Platynowa blondynka, odwr�cona do Kruka ty�em, w�ciekle m�wi�a co� do mniej wi�cej pi��dziesi�cioletniego, eleganckiego m�czyzny w czarnym p�aszczu. Sta�a pod r�k� z wysokim, mocno zbudowanym m�czyzn� w kaszkiecie, ale ten w�a�nie zostawi� j� sam� sobie i ruszy� do stoj�cego w pobli�u bia�ego volvo. Chcia�a p�j�� za nim, jednak elegant w czarnym p�aszczu zagrodzi� jej drog�. Sta�a tam jeszcze para trzydziestolatk�w usi�uj�ca za�egna� rodz�c� si� awantur�.

Wszyscy ci ludzie przed chwil� opu�cili t� sam� will�, w kt�rej przebywa� obecnie Baruka.

Kruk odwr�ci� od nich wzrok i leniwie przeci�gn�� nim po ulicy. Ma�y kundel obsikiwa� wielkie drzewo, kilka samochod�w parkowa�o niezgodnie z przepisami, za nimi jaki� facet pali� papierosa i strz�sa� popi� na mask� jednego z nich. Wyra�nie zainteresowany obserwowa� zaj�cie.
Kruk wr�ci� wzrokiem do ludzi przed furtk�. Wy��czy� radio w samochodzie, �eby us�ysze�, o czym rozmawiaj�. M�wi�a platynowa blondynka, szybko i podniesionym g�osem, ale Kruk nic nie rozumia�. Elegant w czarnym p�aszczu przysun�� si� do niej. Odezwa� si� wolno i z rozmys�em.

Wyraz twarzy mia� nieprzyjemny, cedzi� s�owa, na koniec wykona� pogardliwy gest.

Odwr�ci�a g�ow�. Przez u�amek chwili Kruk widzia� profil jej twarzy. Drgn�� i zrozumia�, co si� stanie, zanim to si� sta�o.

Blondynka by�a szybka jak wicher. Z ca�ej si�y strzeli�a m�czyzn� w twarz.

Kruk wygramoli� si� z samochodu, kln�c pod nosem, i powl�k� si� w ich stron�.

– Co tu si� dzieje? – warkn��, przelotnie pokazuj�c odznak�.

– Ten cz�owiek mnie obrazi� – powiedzia�a bliska p�aczu blondynka. Patrzy�a na odznak�, jeszcze nie na Kruka. Chcia�a co� doda�, ale wtedy w�a�nie spojrza�a na niego i umilk�a.

Elegant w czarnym p�aszczu te� na niego spojrza�. Jego lewy policzek p�on�� po uderzeniu, jednak on pozostawa� spokojny. Na szcz�cie jej nie odda�.

– �wietnie, �e jest policja. Chc� z�o�y� doniesienie o naruszeniu mojej nietykalno�ci cielesnej przez t� kobiet�.

– Pan �artuje.

Elegant uni�s� brwi. By� starannie ogolony, a gdy uni�s� r�k� i ostro�nie dotkn�� sk�ry twarzy, b�ysn�� z�oty zegarek.

– W�a�nie mnie spoliczkowa�a.

– W�a�ciwie to sam si� pan o to prosi� – wtr�ci� si� m�odszy m�czyzna.

– Panie Iwo, pan wszystko widzia� – rzek� spoliczkowany. – B�dzie pan moim �wiadkiem.

– By�em te� �wiadkiem tego, jak pan si� zachowa�.

– To wszystko by�o takie niepotrzebne – wtr�ci�a si� m�oda kobieta towarzysz�ca Iwo. – Powinni si� pa�stwo wzajemnie przeprosi�.

Blondynka w be�owym p�aszczu ju� si� opanowa�a, nie chcia�a p�aka�. Patrzy�a na Kruka z coraz wi�kszym spokojem.

– Nazywam si� Hubert Schulc – przedstawi� si� spoliczkowany m�czyzna. – Jestem w�a�cicielem domu, w kt�rym ta pani wynajmuje mieszkanie.

– Komisarz S�awomir Kruk z Komendy Wojew�dzkiej Policji. Niech wszyscy pa�stwo och�on�.

– Ju� och�on��em. – Schulc w gruncie rzeczy by� w�ciek�y. – Przyjmie pan ode mnie zawiadomienie?

Kruk rozejrza� si�, szukaj�c pomocy, i westchn�� zrezygnowany.

– Nie tutaj. Musi pofatygowa� si� pan na najbli�szy komisariat, pewnie trzeba b�dzie sporo odczeka�, wtedy b�dzie pan m�g� z�o�y� zawiadomienie. Opowie pan funkcjonariuszowi, kt�rego odci�gnie pan od spraw zab�jstw, rozboj�w i kradzie�y, swoj� wstrz�saj�c� histori�. –

Kruk zwr�ci� si� do kobiety b�d�cej sprawc� ca�ej afery: – Jak pani� obrazi�?

Pokr�ci�a g�ow�. Milcza�a.

– Dobrze, komisarzu Kruk, przejd� si� na komisariat. Najbli�szy jest przy Bia�ej, prawda? Opowiem te� o panu, jak mnie pan zlekcewa�y�.

Z budynku wyszed� Baruka i skierowa� si� w ich stron�.

– Czego pan w�a�ciwie oczekuje? – spyta� Kruk. – Wi�zienia dla tej pani?

– Nie pozwol� si� tak traktowa�.

– Pan Schulc zamierza wyrzuci� mnie z mieszkania, kt�re u niego wynaj�am. Dlatego jest bardzo zadowolony, �e uda�o mu si� mnie sprowokowa�, to dla niego woda na m�yn.

– Nie pogodzicie si�? – spyta� Kruk.

Schulc patrzy� twardo. Podszed� Baruka, Kruk waha� si� tylko chwil�.

– Stasiu, dawaj kajdanki – powiedzia�, nie spuszczaj�c wzroku z Schulca. Kruk mia� swoj� par� kajdanek przy pasku, ale chcia�, �eby wysz�o dramatyczniej.

– Co si� dzieje?

– Po prostu daj.

Zad�wi�cza�a stal. Kruk zwr�ci� si� do kobiety:

– Zatrzymuj� pani� do wyja�nienia. Prosz� odda� mi torebk� i wyci�gn�� r�ce.

Nie protestowa�a. Kruk zatrzasn�� jej kajdanki na nadgarstkach i wskaza� nieoznakowany radiow�z.

Dwoje trzydziestolatk�w wydawa�o si� wstrz��ni�tych obrotem sytuacji. Nawet Schulc straci� t� swoj� wyzywaj�c� pewno�� siebie.

– Pan tu mieszka? – upewni� si� Kruk.

– Na parterze, pod jedynk�. – Schulc wskaza� will�.

– Dobrze. B�dzie pan dzisiaj w domu?

Skin�� g�ow�.

Kruka nic to nie obchodzi�o, nie zamierza� go odwiedza�, ale niech tkwi w domu i czeka. Posadzi� kobiet� na tylnym siedzeniu samochodu, po�o�y� obok niej torebk�, a sam zaj�� miejsce z przodu. Baruka uruchomi� silnik.

Gdy odje�d�ali, powia� wiatr i poruszy� ga��ziami pobliskich drzew, poderwa� z ulicy pojedynczy li��, pozosta�o�� po jesieni i ciep�ej zimie. Ciep�a zima zmieni�a si� w ch�odn� wiosn�, wszystko by�o nie tak, jak powinno.

– Co tam si� wydarzy�o? – odezwa� si� Baruka, gdy wjechali na alej� Grunwaldzk�. Spojrza� w lusterko wsteczne. – Te kajdanki by�y konieczne?

Kruk odwr�ci� g�ow� w stron� kobiety. Wydawa�a si� zamy�lona, wpatrzona w widoki za boczn� szyb�.

– �eby� wiedzia�, bez kajdanek ani rusz. Zatrzymasz si� przy Galerii Ba�tyckiej?

Przy galerii radiow�z stan��, Kruk wysiad� i pom�g� wysi��� kobiecie. Zdj�� jej kajdanki i odda� podkomisarzowi.

Oboje patrzyli, jak radiow�z odje�d�a.

Kobieta przysun�a si� i delikatnie poca�owa�a Kruka w policzek.

– Mi�o ci� widzie�, S�awek.

– Ciebie te�, Preise.�

W naszym serwisie przeczytacie ju� kolejny fragment ksi��ki �ma. Powie�� kupicie w popularnych ksi�garniach internetowych:

Zobacz tak�e

Musisz by� zalogowany, aby komentowa�. Zaloguj si� lub za�� konto, je�eli jeszcze go nie posiadasz.

Ksi��ka
�ma
Piotr G�rski1
Ok�adka ksi��ki - �ma

Komisarz Kruk musi rozwik�a� p�tl� k�amstw i sekret�w, by rozwi�za� spraw� zaginionego nastolatka. Trwaj� poszukiwania zaginionego ucznia liceum. Wygl�da...

dodaj do biblioteczki
Recenzje miesi�ca
Sekrety domu Bille
Agnieszka Janiszewska
Sekrety domu Bille
Morderstwo z malink� na deser
Monika B. Janowska
Morderstwo z malink� na deser
Witajcie w Chudegnatach
Katarzyna Wasilkowska
Witajcie w Chudegnatach
Freudowi na ratunek
Andrew Nagorski
Freudowi na ratunek
Do roboty!
Katarzyna Radziwi��
Do roboty!
A wok� nas pomara�cze
Weronika Tomala
A wok� nas pomara�cze
D�ja vu
Jolanta Kosowska
 D�ja vu
Imperium
Conn Iggulden
Imperium
Meduzy nie maj� uszu
Adle Rosenfeld
Meduzy nie maj� uszu
Poka� wszystkie recenzje