Po „Gniew” sięgnęłam poszukując odpowiedzi na nurtujące mnie w ostatnim czasie pytania o genezę niektórych zjawisk społecznych w naszym kraju. I w jakPo „Gniew” sięgnęłam poszukując odpowiedzi na nurtujące mnie w ostatnim czasie pytania o genezę niektórych zjawisk społecznych w naszym kraju. I w jakimś zakresie odpowiedzi te znalazłam.
Już od pierwszych stron książka zaskoczyłam mnie lekkością narracji. Bo pomimo, że dotyka zagadnień z pogranicza socjologii, psychologii i polityki, nie jest to nudna "cegła" naszpikowana niezrozumiałymi pojęciami, ale zwięzła i przystępnie napisana analiza znaczenia emocji, w szczególności gniewu, w życiu społecznym i politycznym. A jest to znaczenie niebagatelne. To opowieść o uczuciach, które napędzają zarówno Polaków, jak i mieszkańców innych krajów, w szczególności USA, kraju, na którym nieraz bezkrytycznie się wzorujemy. To zarówno historia emocji, które targały walecznymi sufrażystkami, jak i historia rozczarowań wielu Polaków. To zarówno opowieść o gniewie „twórczym”, "pozytywnym", który prowadzi do zmiany na lepsze, jak i o gniewie destrukcyjnym, skutkującym negatywnymi zjawiskami społecznymi.
Trzeba przyznać, że w wielu aspektach analizy autora zdają się trafne, a jego uwagi celne, choć nie ze wszystkimi się zgadzam. I choć autor nie stara się ukrywać własnych poglądów, nie było to dla mnie w żaden sposób drażniące....more
„Obcy we własnym kraju. Gniew i żal amerykańskiej prawicy” to niezwykle obszerna i złożona analiza socjologiczna amerykańskiego społeczeństwa, w szcze„Obcy we własnym kraju. Gniew i żal amerykańskiej prawicy” to niezwykle obszerna i złożona analiza socjologiczna amerykańskiego społeczeństwa, w szczególności mieszkańców małych miejscowości głębokiego Południa, ale także przyczyn sukcesu wyborczego amerykańskiej prawicy i samego Donalda Trumpa.
Punktem wyjścia i przyczynkiem do tych rozważań były kwestie ochrony środowiska w jednym z najbardziej zdewastowanych przyrodniczo, a jednocześnie jednym z najbiedniejszych stanów USA – Luizjanie. Na podstawie prowadzonych przez kilka lat rozmów z mieszkańcami tego stanu, kobietami i mężczyznami, w różnym wieku, wykonujących różne zawody, o różnym materialnym statusie, religii i odmiennych poglądach autorka stworzyła portret, a raczej portrety, prawicowego wyborcy. Szukając wśród rozmówców punktów wspólnych ukuła pojęcie pojęcie Wielkiego Paradoksu. Zjawiska, które w rezultacie dało prezydenturę Donaldowi Trumpowi.
„Obcy we własnym kraju” to książka bardzo w swojej wymowie „amerykańska”. Arlie Russel Hochschild, skutecznie zresztą, stara się nie oceniać swoich rozmówców, choć ma poglądy skrajnie od nich odmienne. Korzysta z ich gościnności, odnosi się do nich delikatnie, bez napastliwości, darzy ich szacunkiem i z szacunkiem ich opisuje, ba, wielu z nich uważa za swoich nowych przyjaciół. A jednocześnie pokazuje zupełnie jej obcy sposób myślenia, który stara się sama zrozumieć i przybliżyć swoim czytelnikom. W dużej mierze jej się to udaje. Znajduje bowiem zarówno punkty dla swoich bohaterów wspólne, jak i wyraźne różnice między nimi. Jednocześnie podkreśla, że pomimo odmienności można odnosić się do siebie z otwartością i szacunkiem, można kulturalnie dyskutować i powściągnąć niepotrzebne emocje. Dla mnie, osoby funkcjonującej w realiach brutalnych, sporów, głębokich różnic, silnej polaryzacji społecznej i dyskusji dalekich od szacunku i kultury to postawa wciąż niebywała.
Książka Arlie Russel Hochschild to pozycja niezwykle rzeczowa, bardzo dobrze udokumentowana, a jednocześnie przystępnie napisana. Autorka uniknęła uproszczeń i łatwych osądów. Wychodząc od wycinka rzeczywistości przeprowadziła wieloaspektową i rzetelną analiza zjawisk polityczno-społecznych charakterystycznych przede wszystkim dla amerykańskiego Południa. Lektura nasuwa jednak liczne skojarzenia (oczywiście z zachowaniem odpowiednich proporcji i uwzględnieniem różnic kulturowych i historycznych) z polską rzeczywistością społeczno-polityczną. Jej wymowa jest zatem o wiele bardziej uniwersalna, niż sugerowałby to tytuł.
Ze względu na uniwersalną wymowę i fakt, że jest to pozycja ciekawie napisana i zrozumiała nawet dla laika, zdecydowanie zasługuje na uwagę, choć zainteresuje zapewne przede wszystkim osoby pasjonujące się Stanami Zjednoczonymi....more
Autorów "Archistorii" Radosława Gajdę i Natalię Szcześniak znam z interesująco prowadzonego kanału youtubowego "Architecture is a good idea", w którymAutorów "Archistorii" Radosława Gajdę i Natalię Szcześniak znam z interesująco prowadzonego kanału youtubowego "Architecture is a good idea", w którym przybliżają laikom tajniki architektury, urbanistyki oraz historii sztuki. A że robią to w sposób ciekawy i przystępny, zdecydowałam się kupić ich książkę i zobaczyć, jak radzą sobie z odmienną niż zwykle formą wyrazu.
"Archistorie. Jak odkrywać przestrzeń miast" to przede wszystkim książka ładnie wydana – w twardej oprawie, pełna zdjęć i rycin, bez których wykład mógłby być mało zrozumiały i czytelny. Autorzy, jak podtytuł wskazuje, skupili się przede wszystkim na przestrzeni miast, zarówno w ujęciu historycznym, jak i współczesnym. Opowieść podzielili na trzy tematyczne części – miejsca w których mieszkamy, pracujemy i które zwiedzamy. W krótkich rozdziałach poszczególnych części omawiają stopniową ewolucję miejsc, w których żyjemy, pracujemy, wypoczywamy. Swój wywód ilustrują dobrze dobranymi przykładami. Wspominają o obiektach bardzo znanych i tych, o których słyszy się rzadziej, zarówno zabytkowych, jak i współczesnych. Pokazują pojawianie się nowych koncepcji architektonicznych, inżynieryjnych i urbanistycznych.
Książka napisana jest prostym, przystępnym, wręcz potocznym językiem. Przypomina nieco swobodną gawędę, znaną z filmów autorów na Youtube. Niektórym warstwa językowa może nieco przeszkadzać, choć trzeba pamiętać, że autorzy nie są literatami, a architektami i urbanistami. Trzeba też pamiętać, że książka, podobnie, jak wideoblog, nie pretenduje do bycia wyczerpującym kompendium, podręcznikiem bądź nawet popularnonaukowym opracowaniem z dziedziny architektury i urbanistyki. Moim zdaniem, to pozycja dla zupełnych laików, która ma na celu zainteresowanie tematem i uwrażliwienie na otaczającą nas przestrzeń. Dlatego musi być wizualnie atrakcyjna, prosta, przystępna i zrozumiała. I jako taka jest doskonałym wstępem do dalszych poszukiwań dla zainteresowanych tematem. Przede wszystkim jednak otwiera oczy nawet tym mniej zainteresowanym i pokazuje, w jaki sposób architektura i urbanistyka oddziałują na nasze życie. Jeśli taki był zamysł i cel autorów, udało im się go osiągnąć....more
Rok 2018 zakończyłam lekturą książki zalegającej od dość dawna w czeluściach biblioteczki rodzinnego domu, a poleconej przez własną Rodzicielkę (tego Rok 2018 zakończyłam lekturą książki zalegającej od dość dawna w czeluściach biblioteczki rodzinnego domu, a poleconej przez własną Rodzicielkę (tego akurat bym się po niej nie spodziewała, choć to przecież ona wprowadziła mnie w czytelniczy świat i do dziś czyta nałogowo, także lektury co najmniej kontrowersyjne).
"Kroniki lekarza sądowego" zdecydowanie nie są lekturą kontrowersyjną. Owszem, jak wskazuje tytuł, to zbiór opowieści o najciekawszych przypadkach z praktyki lekarza tej specjalności. Siłą rzeczy, nie może być bardzo miło. Bo nie jest miły odór rozkładających się zwłok ani inne towarzyszące temu "atrakcje". Trzeba jednak przyznać, że autor te dość przerażające i nieprzyjemne zjawiska opisuje z ogromnym dystansem i dużą dozą czarnego humoru. W taki sposób radzi sobie z niewątpliwie mocno obciążającą psychicznie pracą. A przy tym, co ważne, nie zapomina o szacunku, jakim należy darzyć zwłoki każdego człowieka.
Jednocześnie ma lekkie pióro, pisze krótko, przystępnie, anegdotycznie, nie wchodzi przesadnie w szczegóły. Unika specjalistycznej terminologii, ogranicza się jedynie do niezbędnych informacji, podanych prostym, zrozumiałym językiem.
Książka autorstwa Michela Sapaneta to zaskakująco sympatyczna lektura, absolutnie nie pretendująca do miana dzieła popularnonaukowego. Bo nie to jest jej celem. Odsłania za to nieco przed czytelnikiem kulisy pracy lekarza sądowego i pokazuje wagę ustaleń przez niego poczynionych dla rozwiązania sprawy. A spektrum spraw, w których udział lekarza sądowego jest konieczny jest szersze niż mogłoby się wydawać.
Trudno taką książkę polecać, bo jej odbiór, jak każdej zresztą, będzie kwestią bardzo indywidualną. Na pewno nie ma tu dogłębnych, fachowych analiz, nie ma też, mimo wszystko, epatowania okrucieństwem. Ale osoby bardzo wrażliwe mogą chwilami poczuć się zniesmaczone.
Moim zdaniem, warta uwagi, szczególnie jeśli kogoś interesuje taka tematyka, a nie ma chwilowo ochoty na nic trudniejszego....more
"Melancholia" profesora Antoniego Kępińskiego to obszerne studium depresji i zaburzeń z nią powiązanych, w szczególności psychozy maniakalno – depresy"Melancholia" profesora Antoniego Kępińskiego to obszerne studium depresji i zaburzeń z nią powiązanych, w szczególności psychozy maniakalno – depresyjnej. Nie jest to lektura łatwa, chwilami autor operuje pojęciami z dziedziny psychologii czy filozofii nie znanymi przeciętnemu czytelnikowi. Posługuje się również dość skomplikowaną, choć dobrze wyjaśnioną teorią metabolizmu informacyjnego. A jednocześnie doskonale i niezwykle plastycznie oddaje stany psychiczne człowieka cierpiącego na te schorzenia. Opisuje je wręcz jak ktoś, kto depresji osobiście doświadczył.
Profesor Kępiński jawi się tu nie tylko jako doskonały lekarz i uznany naukowiec, ale przede wszystkim głęboki humanista, człowiek który potrafi współczuć choremu, wejść w jego świat i przy nim być. Jest on również niezwykłym erudytą, który płynnie i swobodnie porusza się w materii filozofii, kultury, sztuki i odnosi ją do zagadnień, o których traktuje książka. Znajduje to również odzwierciedlenie w języku, w jakim została ona napisana, tak różnym od suchych, technicznych podręcznikowych wykładów. Dlatego też zawarte w niej koncepcje są niezwykle humanistyczne, bliskie człowiekowi, pełne nie tylko lekarskiej rzetelności i profesjonalizmu, ale również zwykłego ludzkiego ciepła i zrozumienia.
Depresja to choroba straszna i autor doskonale potrafi oddać jej grozę. A jednocześnie szczegółowo analizuje jej przyczyny, przebieg, różne oblicza i metody leczenia. Niektóre z nich, jak elektrowstrząsy, są dziś rzadziej stosowane, pojawiły się również nowe generacje leków, ale zasadnicze zręby terapii, pomimo upływu lat, pozostają wciąż takie same. Co ważne, autor preferuje podejście całościowe, interdyscyplinarne, nie ograniczając się jedynie do medycznej, "technicznej", strony leczenia.
Ostatni rozdział autorstwa Jana Mitarskiego przedstawia genezę pojęcia i historyczne postrzeganie melancholii. Odbiega on znacznie stylem od części napisanej przez profesora Antoniego Kępińskiego i stanowi jedynie uzupełnienie zasadniczego wywodu.
"Melancholia" to pozycja niewątpliwie warta przeczytania, szczególnie dla osób, które same zmagają się z depresją, bądź dotyka to ich bliskich. Może być również przydatna dla zainteresowanych bliżej tą tematyką. Choć nie jest to łatwa literatura popularnonaukowa, wymaga czasu i skupienia, to niewątpliwie jest dziełem ważnym i niezwykle potrzebnym....more
"Astrofizyka dla zabieganych" to w miarę przystępny dla laika zbiór felietonów z zakresu astrofizyki właśnie. Piszę "w miarę przystępny", bo łatwiej z"Astrofizyka dla zabieganych" to w miarę przystępny dla laika zbiór felietonów z zakresu astrofizyki właśnie. Piszę "w miarę przystępny", bo łatwiej zrozumieć omawiane zagadnienia, jeśli dysponuje się podstawową choćby wiedzą z zakresu fizyki czy chemii. Sposób ich przedstawienia przez autora jest jednak przyjazny czytelnikowi i na tyle "lekki", że nie wymaga posiadania wiedzy specjalistycznej. Wręcz przeciwnie, autor pisze najprościej, jak to możliwe bez szkody dla rzetelności przekazywanych informacji. Jednocześnie pisze ciekawie i wciągająco, nawet dla tych, którzy dotąd nie interesowali się bliżej kosmosem i jego działaniem.
"Astrofizyka dla zabieganych" to nie nudny traktat, wymagający nakładu czasu i sił czytelnika, ale zbiór krótkich tekstów do poczytania przed snem lub w autobusie. Kiedy nie ma czasu, w codziennym zabieganiu właśnie.
Autor nie pretenduje do wyczerpującego potraktowania omawianych tematów. Sygnalizuje jedynie najważniejsze zagadnienia i ich, na ogół niedostrzegane, znaczenie dla każdego z nas. Czytelnik, jeśli go to zafascynuje, może sięgnąć po bardziej wyczerpujące opracowania.
Niektóre rozdziały są ciekawsze, inne mniej, w zależności od osobistych upodobań czytelnika. Mnie zafascynował esej o pierwiastkach (chemię w szkole lubiłam bardzo, bardziej niż fizykę), o promieniowaniu elektromagnetycznym oraz o cząstkach elementarnych (trochę się zmieniło od czasów mojej nauki fizyki w szkole, w każdym razie, w okolicach matury zatrzymaliśmy się na tym, że istnieją kwarki).
Jednocześnie mam poczucie że książka przywraca właściwe proporcje i pokazuje nam, zadufanym w sobie ludziom, nasze faktyczne miejsce we Wszechświecie.
Astrofizyka w wydaniu Neila deGrasse'a Tysona staje się niezwykła przygodą, w której przyszło nam wziąć udział. Jesteśmy przecież cząstką Wszechświata, dotyczą nas te same prawa fizyki, które kierują ruchem ciał niebieskich. Ba, materia, która buduje nasze ciała pochodzi z umarłych gwiazd.
Doskonała pozycja dla tych, którzy chcą się czegoś dowiedzieć, trochę zamyślić, trochę zadumać. I dla tych, którzy lubią patrzeć w nocne niebo.
Książka Val McDermid "Anatomia zbrodni" to nic innego, jak historia kryminalistyki w przystępnej formie. W poszczególnych rozdziałach autorka przybliżKsiążka Val McDermid "Anatomia zbrodni" to nic innego, jak historia kryminalistyki w przystępnej formie. W poszczególnych rozdziałach autorka przybliża czytelnikowi tajniki dziedzin takich jak toksykologia, antropologia sądowa, psychologia sądowa, entomologia, daktyloskopia, opisuje badania rozbryzgów krwi, miejsc pożarów czy DNA. W przypadku każdej z dziedzin sięga do jej początków, a następnie opisuje stopniową ewolucję aż do czasów współczesnych. Całość ilustruje interesującymi przykładami, zarówno historycznymi, jak i z czasów obecnych. Rozmawia również z osobami, które zawodowo zajmują się omawianymi dziedzinami, przytacza ich wypowiedzi, przywołuje zapamiętane przez nich sprawy, przybliża pracę, którą na co dzień wykonują.
Ostatnie rozdziały dotyczą wykorzystania zgromadzonych dowodów w postępowaniu karnym, przede wszystkim przed sądem. I tu szczególnie (choć podczas lektury pozostałych rozdziałów również) trzeba mieć na uwadze, że książka dotyczy przede wszystkim anglosaskiego systemu prawnego, dość odmiennego od systemu kontynentalnego.
"Anatomię zbrodni" czyta się szybko i łatwo. Nie jest to nafaszerowany specjalistyczną terminologią podręcznik akademicki ani monumentalna monografia ale książka przybliżająca kryminalistykę zainteresowanym tą tematyką laikom. Może być niezłym wstępem do dalszych, bardziej szczegółowych poszukiwań....more