Pozostając wciąż w świątecznych klimatach, choć święta już za nami, sięgnęłam po zbiór opowiadań, osadzonych w bożonarodzeniowej atmosferze. Chcąc uniPozostając wciąż w świątecznych klimatach, choć święta już za nami, sięgnęłam po zbiór opowiadań, osadzonych w bożonarodzeniowej atmosferze. Chcąc uniknąć przesłodzonych, ckliwych obyczajówek z happy endem zdecydowałam się na lekturę krótkich form z wątkiem kryminalnym. Wśród autorów mamy zarówno bardziej, jak i mniej znane nazwiska polskich twórców szeroko pojętej literatury kryminalnej. Muszę przyznać, że z kilkoma z nich nie spotkałam się nigdy wcześniej, ale też przekonałam się, kogo skwapliwie unikać w przyszłości.
Poziom opowiadań jest różny, jest wśród nich kilka słabszych, jedno bardzo kiepskie, są i nieco lepsze. Żadne z nich mnie nie zachwyciło, co potwierdza jedynie, że krótkie formy nastręczają autorom wielu trudności. Fabuły przeważnie niedopracowane, potraktowane skrótowo, pospieszne zakończenia. Również klimat bożonarodzeniowy albo w zasadzie nieobecny, albo wrzucony z przymusu jako konieczne do bożonarodzeniowego zbioru tło zdarzeń. Momentami trochę za dużo erotyki, zdarza się też romansowa naiwność, co przypisuję specyfice twórczości konkretnych autorek.
Na tym tle nieźle wypadają opowiadania Alka Rogozińskiego, Adriana Bednarka i Magdy Stachuli. O ile jednak dwa pierwsze, choć fajnie skomponowane i z ciekawą fabułą, mogłyby toczyć się w jakimkolwiek innym nieświątecznym czasie, o tyle u ostatniej autorki świąteczny klimat stanowi niezbędny element opowieści i nie został potraktowany po macoszemu. Prawdziwie bożonarodzeniowy klimat znajdziemy też w opowiadaniu Artura Urbanowicza, ciekawym choć zakończonym niejasno i zbyt pospiesznie. Zgoła nieświąteczne, za to podszyte słowiańską fantastyką jest opowiadanie nieznanego mi zupełnie Grzegorza Kapli. Trzeba przyznać, że jego odmienność zwraca uwagę i zapada w pamięć. Joanna Jodełka i Małgorzata Rogala wypadły tu dość przeciętnie. Za to opowiadania Pauliny Świst i K.N. Haner słabe, zupełnie niezwiązane ze świętami za to przesycone kiepskim romansem i niepotrzebną erotyką. Natomiast historia napisana przez Jacka Ostrowskiego to najgorsze, co w zbiorze mogło się zdarzyć. Zbyt krwawa, brutalna, bez większego sensu, a jednocześnie oparta na bardzo prostym, ogranym pomyśle. Zdecydowanie najsłabsza.
Książka lekka, czyta się szybko i równie szybko się o niej zapomina. Niezbyt skomplikowane, relaksujące czytadło na zimowe wieczory dla zapalonych fanów kryminałów....more
Dla niektórych nie ma świąt Bożego Narodzenia bez "Kevina samego w domu", dla mnie ich nieodłącznym elementem od lat jest "Opowieść wigilijna", czy toDla niektórych nie ma świąt Bożego Narodzenia bez "Kevina samego w domu", dla mnie ich nieodłącznym elementem od lat jest "Opowieść wigilijna", czy to w wersji literackiej, czy też którejś z jej licznych filmowych adaptacji. Nie inaczej było w roku 2020, choć przeczytałam ją nieco później niż zwykle.
Nie jest to zatem moje pierwsze spotkanie z klasycznym dziełem Charlesa Dickensa, a jego treść jest mi znana prawie na pamięć. A jednak, co nieczęsto się zdarza, ponowna lektura nigdy mnie nie nudzi i co roku wracam do niej z niekłamaną przyjemnością. A ponieważ z zasady nie czytam niczego po raz drugi (są tylko trzy wyjątki), świadczy to o tym, że "Opowieść wigilijna" zrobiła na mnie niemałe wrażenie. I chyba nie chodzi tu o pewne oczywistości, o których uporczywie przypomina, choć w każdych czasach przypominać o nich warto, o to lekko dydaktyczne: "Miłość jest ważniejsza od pieniędzy, a pieniądze szczęścia nie dają", ale o uroczy, ponadczasowy bożonarodzeniowy klimat, wykreowany za pomocą przepięknego języka i całkiem wciągającą, sprawie poprowadzoną akcję. Bo trzeba przyznać, że pomimo upływu czasu "Opowieść wigilijna" się nie dezaktualizuje zarówno pod względem treści, jak i formy, potwierdzając tym samym, że stała się częścią kanonu literatury pięknej.
Każdorazowo i nieodmiennie ujmuje mnie element fantastycznej podróży z duchami w czasie i przestrzeni i z wielką przyjemnością do niego wracam. I choć trudno mi się do tego przyznać, to metamorfoza głównego bohatera jakoś zawsze mnie wzrusza, przywracając świąteczną wiarę w proste dobro. Bo w święta chyba najbardziej tego potrzebujemy....more
Powtórzę się pewnie, ale rzecz to zasługująca na uznanie: Jakub Małecki pisać potrafi. I to jak pisać! A "Saturnin" to jego kolejna powieść, która z pPowtórzę się pewnie, ale rzecz to zasługująca na uznanie: Jakub Małecki pisać potrafi. I to jak pisać! A "Saturnin" to jego kolejna powieść, która z prostej, zwyczajnej, rodzinnej historii, jakie nieraz słyszeliśmy, robi prawdziwą perełkę.
Mamy tu obecny już w jego wcześniejszych książkach, powszechnie znany, zdawałoby się ograny schemat – tajemnica z wojennej przeszłości, wpływająca na teraźniejszość, potrzaskane życia, nierozerwalnie splecione losy, poranieni, pogubieni ludzie. Ale to wszystko opowiedziane z dużą czułością i wrażliwością, bez krzty zadęcia i patosu. Niby kolejny raz to samo, a jednak jest w tej historii jakaś świeżość, która sprawia, że chce się ją czytać.
Autor wypracował charakterystyczny dla siebie, niepodrabialny styl. Snuje opowieść z pogranicza jawy i snu, lekko oniryczną, pełną metafor i symboli, a jednocześnie bardzo uniwersalną. Zamyka ją w filmowych wręcz obrazach, prostych, a jednocześnie pełnych wyrazu i znaczeń kadrach. Posługuje się przepięknym, nieco lirycznym językiem. Nie pada tu ani jedno zbędne słowo, a te niezbędne są pieczołowicie wycyzelowane.
Tak, jak w poprzednich utworach, Jakub Małecki umiejętnie buduje klimat powieści, przypominający tym razem mistrzowski i wciąż niedościgniony "Dygot". Kreśli wyrazistych, realnych, wielowymiarowych bohaterów, ożywia w nich prawdziwe emocje i takie same uczucia potrafi wzbudzić u czytelnika. Nie unika trudnych zagadnień, przypominając mimochodem, że świat nie jest zerojedynkowy, czarno-biały, a pełen ułamków i odcieni szarości. Jest doskonałym obserwatorem rodzaju ludzkiego i jego niezrównanym portrecistą.
Narracja, umiejscowiona na różnych planach czasowych, w teraźniejszości, niedawnej przeszłości i w czasach XX wojny światowej, prowadzona z perspektywy różnych osób, w większości klarowna i spójna, w pewnym momencie nieco rwie się i gmatwa. Wynagradza to jednak posłowie, które zamyka i dopełnia całość opowieści, nadając jej właściwą perspektywę i ukazując kunszt autora.
Wśród nielicznych zarzutów, jakie mogę postawić tej doskonałej powieści, tak jak poprzednio, pojawia się poczucie pewnego niedosytu, spowodowane jej niewielką objętością. Ale być może właśnie w ten sposób unika się jej przegadania. Bo w końcu o rzeczach ważnych lecz prostych najlepiej opowiadać w sposób zwięzły, skondensowany, pozbawiony zbędnych ozdobników i niepotrzebnej rozwlekłości.
Po raz kolejny - czytelnicza uczta i obcowanie z literaturą najwyższej próby....more
"Zima" Andrzeja Stasiuka to zbiorek kilku króciutkich opowiadań, które z zimą (oprócz ostatniego, tytułowego) niekoniecznie mają coś wspólnego. Każde "Zima" Andrzeja Stasiuka to zbiorek kilku króciutkich opowiadań, które z zimą (oprócz ostatniego, tytułowego) niekoniecznie mają coś wspólnego. Każde z nich stanowi osobną historię, maleńki wycinek życia jednego z wielu zwyczajnych ludzi - mieszkańców zagubionych beskidzkich wiosek. Ich prostej, niespiesznej egzystencji, choć to egzystencja skrajnie nieatrakcyjna, wręcz nudna, żmudna i zdawałoby się bezcelowa. Wrażenie to potęguje umieszczenie akcji w czasach społeczno - ekonomicznych przemian z początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Ale to przecież życie właściwe wielu ludziom w naszym kraju, zarówno wtedy, jak i teraz, zarówno tam, jak i w innych miejscach zapomnianych przez Boga i ludzi.
Trzeba przyznać, że autor o tej najbanalniejszej codzienności opowiada umiejętnie, bo sztuką jest opisać najzwyczajniejsze rzeczy na świecie tak, że chce się o nich czytać. Pochylić się nad nimi z uwagą bystrego obserwatora ale i niezmierną, pozbawioną ocen czułością. Za pomocą nieco lirycznego, podszytego poezją języka nadać im nieoczywistą formę.
Przyznaję, lubię Stasiukowe pisanie, swoisty kontrast prostego świata, o którym pisze z zupełnie nie prostym językiem, którym go opisuje. A jednocześnie fascynuje mnie, jak sprawnie udaje mu się uniknąć zarówno ckliwości, jak i patosu nie pozbawiając jednocześnie swojej prozy nuty ciepłej refleksji.
Zmylił mnie może nieco tytuł zbioru, oczekiwałam bowiem większej dozy zimowej scenerii, ale ostatnie, mocno zimowe już opowiadanie, jak i jakość pozostałych, a także ładnie wkomponowane zimowe ilustracje autorstwa Kamila Targosza, zawód ten wynagradzają. Większy zawód sprawia natomiast niewielka objętość książki, bo jednak chciałoby się, by tych perełek było nieco więcej, a tu lektura błyskawicznie się kończy i pozostaje niedosyt.
Tym niemniej, to warta uwagi i niezwykle interesująca pozycja, nie tylko dla fanów Andrzeja Stasiuka....more
"Władca much" to jedna z książek, które "od zawsze" czekały w kolejce do przeczytania. Które stale były obecne gdzieś wokół, o których wiele się mówi,"Władca much" to jedna z książek, które "od zawsze" czekały w kolejce do przeczytania. Które stale były obecne gdzieś wokół, o których wiele się mówi, do których często się nawiązuje. A jakoś, mimo wszystko, trudno było mi się do mniej zabrać. W końcu trafiłam na jej elektroniczne wydanie i skończyły się wymówki.
W niedługiej i pozornie nieskomplikowanej opowieści o grupie chłopców, którzy przypadkowo znaleźli się na bezludnej, tropikalnej wyspie autor zawarł uniwersalne pytania o człowieczeństwo, ludzką naturę, istotę zła, rolę społecznych regulacji, nakazów i zakazów.
Oto bowiem z katastrofy samolotu gdzieś nad oceanem bez szwanku wychodzi jedynie grupa dzieci w różnym wieku, wyłącznie chłopców. W całym tym nieszczęściu spotyka ich jednak coś pozytywnego – trafiają na niezamieszkaną przez ludzi, rajską wręcz wyspę. Nie muszą od początku walczyć o przetrwanie. Wyspa jest ciepła, zielona, obfituje w owoce i słodką wodę. Jednak życie w grupie wymaga współpracy i regulujących ją zasad. Chłopcy są w różnym wieku, mają różne charaktery i osobowości, różnie zapatrują się na kwestie ewentualnego ratunku czy dalszego wspólnego funkcjonowania. Pogodzenie odmiennych punktów widzenia z czasem staje się coraz trudniejsze, wręcz niemożliwe. I choć początkowo skupiają się wokół racjonalnych planów, stopniowo górę biorą nieokiełznane ambicje, proste instynkty, podświadome lęki. Pozbawione zewnętrznej kontroli dzieci próbują stworzyć namiastkę społeczeństwa według własnych reguł. I choć są wśród nich chłopcy odpowiedzialni, racjonalnie i długofalowo myślący, którzy starają się zadbać o wszystko, co zwiększa szansę na ratunek, w miarę upływu czasu i narastającego znużenia wymaganiami ich głos zostaje zagłuszony przez chłopców oferujących doraźne, łatwe do osiągnięcia przyjemności, żerujących na prymitywnych instynktach, a wreszcie wykorzystujących manipulację i zarządzanie strachem. Pojawiają się coraz silniejsze napięcia i animozje, a raz rozkręcona spirala przemocy stopniowo się nasila. To, co kruche i piękne, to co wspólne i jednoczące, symbolizowane przez konchę, ulega stopniowej zagładzie, a rajska wyspa staje się płonącym, diabolicznym, zdegradowanym więzieniem.
Nietrudno w tym obrazie dopatrzeć się alegorii społeczeństw w makroskali, które nudząc się wyrzeczeniami, wymaganiami, racjonalną dyskusją i długofalowym działaniem na rzecz dobra wspólnego z łatwością ulegają charyzmatycznym demagogom, oferującym szybkie i łatwe korzyści, drogę na skróty, egoistyczne zaspokajanie własnych zachcianek i przemoc jako sposób rozwiazywania konfliktów, znieczulając się stopniowo na ewidentne przejawy zła, cudzą krzywdę i zatracając wrażliwość. Smutna to diagnoza ludzkiej natury i aktualna w każdych chyba czasach, także, niestety dziś. To nie świat, warunki czynią człowieka złym. To zło jest w nas wszyte, stąd ograniczenia, bez których zamienimy nasz świat w pogorzelisko.
Uniwersalny, ponadczasowy wymiar powieści podkreśla osadzenie jej akcji lekko poza czasem i w dość nieokreślonej przestrzeni, z niewielką liczbą konkretyzujących szczegółów. Wszak katastrofa samolotu mogła zdarzyć się zarówno w latach 50-tych XX wieku, jak i w latach 20-tych XXI wieku, a gdzieś na oceanach świata, z daleka od morskich szlaków były i wciąż są niezamieszkałe, tropikalne wysepki. Również przeszłość bohaterów czy identyfikujące ich szczegóły ograniczone są do minimum. Poznajemy ich wyłącznie przez pryzmat zachowania na wyspie. Nie znamy ich doświadczeń, przeszłości, pochodzenia i nie możemy przez ten pryzmat interpretować ich działań ani motywów.
Książka napisana jest klasycznie pięknym językiem, pełna plastycznych rozbudowanych opisów. W miarę lektury sielankowa atmosfera stopniowo się zagęszcza, a chłopcy zdają nam się już nie zagubionymi, nieporadnymi, wystraszonymi dziećmi, ale wyrachowanymi, cynicznymi, zdemoralizowanymi zabójcami, pozbawionymi wszelkich zahamowań. Stopniowo wraz z nimi zagłębiamy się w przerażającej, ponurej, destrukcyjnej rzeczywistości, zmierzając do zaskakującego i przewrotnego zakończenia.
Pomimo, że książka jest krótka, czytałam ja przez kilka dni, dozując powoli i pozostawiając sobie czas na refleksję. Bo nie jest to dla mnie lektura do "połknięcia" w jeden wieczór. Doskonała i zdecydowanie warta uwagi....more
„Od nowa” to chwilowy, relaksujący przerywnik pośród bardziej wymagających lektur, pod znakiem których upływa końcówka mojego 2020 roku. Sięgnęłam po „Od nowa” to chwilowy, relaksujący przerywnik pośród bardziej wymagających lektur, pod znakiem których upływa końcówka mojego 2020 roku. Sięgnęłam po nią pod wpływem recenzji serialu pod tym samym tytułem oraz jego pierwszych odcinków.
Powieść Jean Hanff Korelitz to lekka proza obyczajowa z wątkiem kryminalnym. Nie jest to jednak wątek pierwszoplanowy, choć początkowo stanowi oś, wokół której skupiają się wydarzenia. Z czasem staje się wyłącznie tłem, na którym nakreślony zostaje psychologiczny portret kobiety w obliczu utraty całego dotychczasowego życia.
Akcja osadzona jest przede wszystkim w przyjemnych realiach Nowego Jorku, wśród jego zamożnych mieszkańców, robiących kariery i posyłających dzieci do prywatnych szkół. Z czasem przenosi się do sennego, prowincjonalnego miasteczku gdzieś na wschodnim wybrzeżu. Ale jak zwykle w takich opowieściach, pod płaszczykiem wielkomiejskiego blichtru kryje się drugie, bardziej ponure dno.
Zaczyna się oczywiście od zabójstwa. Później czyjegoś tajemniczego zniknięcia. A jeszcze później poukładane życie bohaterki w ciągu jednego dnia rozpada się w proch. Wszystko, w co wierzyła, co wiedziała, co znała, okazuje się ułudą. Powieść dobrze oddaje targające nią emocje - zagubienie, dezorientację, niepewność i ich ewolucję w czasie, mozolne budowanie od podstaw swojej tożsamości i układanie sobie życia od początku.
"Od nowa" to także opowieść o powierzchownych, płytkich relacjach, niezrozumieniu, braku zaufania i w końcu o tym, jak mało nieraz wiemy o najbliższych nam ludziach. Ale także o sile kobiet, umiejętności radzenia sobie (choć przy wydatnej pomocy innych i z porządnym zapleczem finansowym, co znacznie to radzenie sobie ułatwia).
Rozwiązanie zagadki kryminalnej pojawia się dość szybko, nie ma to jednak wielkiego znaczenia dla rozwoju akcji i ogólnej wymowy książki, która nie pretenduje chyba do miana kryminału.
Nie do końca podobał mi się natomiast styl i język powieści, zdarzają się też drobne błędy językowe (trudno powiedzieć, czy to wina oryginału czy tłumaczenia). Bywa to drażniące, ale nie dyskwalifikuje lektury, tym bardziej, że wartka akcja wciąga i czyta się ją szybko. Zdecydowanie nie jest to jednak wielka literatura, raczej miłe, wciągające, kobiece czytadło na zimowe popołudnia....more
„41 utonięć” Agnieszki Wolny – Hamkało to proza specyficzna, lekko nawet eksperymentalna. Na pierwszy rzut oka to zwyczajna historia, wycinek kilku up„41 utonięć” Agnieszki Wolny – Hamkało to proza specyficzna, lekko nawet eksperymentalna. Na pierwszy rzut oka to zwyczajna historia, wycinek kilku upalnych, letnich dni z życia kobiety, wrocławskiej rozwiedzionej malarki w średnim wieku, która znajduje zatrudnienie jako scenograf w teatrze. Nie jest to jednak typowa opowieść o różnorakich perypetiach sympatycznej bohaterki. Zamiast tego mamy do czynienia z literackim zapisem jej wrażeń, częściowo strumienia świadomości, jej odbioru rzeczywistości przefiltrowanej przez artystyczną wrażliwość i niestandardowy sposób postrzegania świata.
Klimat powieści jest dziwny, nieco oniryczny, pasuje mi tu określenie „bizarny”. Dziwaczni są również bohaterowie – zarówno główna bohaterka Ada, jak i członkowie ekipy teatru, w którym pracuje, jej przyjaciele i znajomi, a nawet tajemniczy kochanek. To środowisko związane z nowoczesnym, alternatywnym teatrem i szeroko rozumianą kulturą, przedstawione w nieco krzywym zwierciadle i z pewną dozą uszczypliwości.
Autorce doskonale udało się uchwycić poczucie dusznego obezwładniającego gorąca, palącego słońca zacierającego kontury i rozmywającego kolory, dyszącego od upału wielkiego miasta.
Jednocześnie, pomimo niewielkiej objętości jest to książka niełatwa w odbiorze. Osadzona w hermetycznym, obcym przeciętnemu czytelnikowi środowisku alternatywnego teatru współczesnego z jego artystycznymi dylematami, z dość szczątkową fabułą i bohaterami, z którymi trudno się utożsamiać.
I choć nie sposób jednoznacznie powiedzieć o czym jest ta powieść, już od pierwszych stron zachwycił mnie jej język – plastyczny, niebanalny pełen zaskakujących metafor. To on stanowi jej największy atut.
Pozycja inna, nieszablonowa, interesująca. Warta uwagi, choć nie wszystkim się spodoba....more