Zdaje się, że z Wielkim Artrage będę mieć tak, że kocham tych kolesi (Cieślika z Michalskim), bankrutowanie 5 razy w miesiącu, wszystkie te inby, inicZdaje się, że z Wielkim Artrage będę mieć tak, że kocham tych kolesi (Cieślika z Michalskim), bankrutowanie 5 razy w miesiącu, wszystkie te inby, inicjatywy, okładki (!), ale same książki Artrage to nie dla mnie.
#kochamartragealeichksiążkiniekochająmnie Jak dotąd bardzo podobało mi się "Przemieszczenie". O, i "Chwile wieczności" i "Nigdy, nigdy, nigdy".
Tu, po tak intrygującym początku, trzymającym w napięciu, miałam nadzieję na utrzymanie tempa. Well, to się nie wydarzyło. Tak bardzo nie.
Abstrakcja i długi rozbieg to nie jest mój żywioł, dlatego przez większość książki zadawałam sobie pytanie "co ja czytam?! No, dalej, jebnij albo idź Abstrakcja i długi rozbieg to nie jest mój żywioł, dlatego przez większość książki zadawałam sobie pytanie "co ja czytam?! No, dalej, jebnij albo idź w pizdu, ileż można straszyć, że oo, nadchodzi?! Uosobieniem czego jest ta jebana kometa?! Atomu? Wojny?". Ano, owszem, 1946 — pierwsze wydanie.
W dziecięcej pamięci chyba bardziej zostały przebłyski dobranocki niż książek (jeśli w ogóle je czytałam/mi czytano) i stąd to rozczarowanie 40-latki.
Zastanawiam się, czy ta książka jest pozycjonowana jako reportaż, czy pretenduje do niego. Bo jeśli tak, to mam zastrzeżenia co do obiektywności.
OczyZastanawiam się, czy ta książka jest pozycjonowana jako reportaż, czy pretenduje do niego. Bo jeśli tak, to mam zastrzeżenia co do obiektywności.
Oczywiście wiemy, że każdy reportaż jest subiektywny, nie ma mowy o obiektywności, bo filtrowany jest przez świat, spojrzenie autora, no ale nie może w nim być tyle jego komentarzy.
Natomiast jeśli to wspomnienia, to gdy przymknąć oko na nadmierną momentami i irytującą obecność autora, całkiem ciekawe opowieści o życiu w Szwecji i Polakach tamże. Uczciwe 3 gwiazdki z zastrzeżeniem, że byłoby lepiej, gdyby autora było w tym ciut mniej i gdyby korekta była lepiej zrobiona (nie jest źle, mogłoby być lepiej)....more
Kupiłam dziecku (jeszcze nie wiem któremu — 3- czy 7-latce) i jestem urzeczona! Taka klasyczna opowieść pełna ciepła, ale w skandynawskim stylu, bez zbKupiłam dziecku (jeszcze nie wiem któremu — 3- czy 7-latce) i jestem urzeczona! Taka klasyczna opowieść pełna ciepła, ale w skandynawskim stylu, bez zbędnego pierdolenia o tym, że biednie, ale pięknie, że magia świąt, i bez przydługiego wstępu. Jest jak jest, przystosuj się i już, bez filozofowania. Jest wejście, jest śmiejący się z upadku gadający kot Findus, który myje podłogę i piecze ciastka, są ozdoby z niczego, rechot (z kota głównie), jest i happy end. No i są ilustracje, też klasyczne w kresce, na których wieeeeeele się dzieje. I pewnie za każdym razem odkrywa się w nich coś nowego.
Jest tego więcej — seria Pettson i Findus — tak że, znajome dzieci, szykujcie się!...more
Porzucam, bo mam wrażenie, że autorka za dużo srok za jeden ogon chciała trzymać, przez co trudno się utożsamić z czymkolwiek. Po 1/3 mamy szwedzkiegoPorzucam, bo mam wrażenie, że autorka za dużo srok za jeden ogon chciała trzymać, przez co trudno się utożsamić z czymkolwiek. Po 1/3 mamy szwedzkiego trupa, uciekającą przed mężem tyranem Polkę, dwóch policjantów, emigranckie dzieci i (za) dużo opisów przyrody/architektury.
Do podologa (lub jak kto woli na pedicure) chodzę co 6 tygodni. Raz small talk dłuższy, raz krótszy, ale zawsze w którymś momencie wyciągam książkę i Do podologa (lub jak kto woli na pedicure) chodzę co 6 tygodni. Raz small talk dłuższy, raz krótszy, ale zawsze w którymś momencie wyciągam książkę i czytam. No i dziś pani Kasia rzekła: "Pani Olu, pani już była z tą książką". No byłam. W marcu. Od tego czasu udało mi się przeczytać kilkanaście stron. I taka to jest książka. Do czytania na siedząco (w pociągu do pracy — errr, zonk, pandemia, home office) albo u podologa. Bo inaczej zasypiam. Po przekroczeniu 75% i długiej drzemce udało się skończyć, uff. Temat ciekawy, mało eksplorowany (razem z tą nt. Finlandii kojarzę dwie polskie książki), a jednak napisany tak, że czyta się jak po grudzie. Dla zatwardziałych amatorów poznania kraju sauny, zdrowego podejścia do ciała (#bodypositive), samotności, sisu, salmiakki i Muminków....more
"Your time is limited, so don't waste it" (Steve Jobs) - mało ostatnio czytam, nie mogę więc marnować tych jakże cennych 20 minut w pociągu, kiedy czy"Your time is limited, so don't waste it" (Steve Jobs) - mało ostatnio czytam, nie mogę więc marnować tych jakże cennych 20 minut w pociągu, kiedy czytam bez zamykania oczu, na coś, co nijak we mnie nie zostaje. Po 44% porzucam, gdyż tak jak kręci mnie Skandynawia, tak nie czuję potrzeby zgłębiania esejów filozoficznych/prac naukowych/pamfletów na ten temat (no i nie mam na to czasu)....more
Samo mięso, surówka i gołe fakty nt. Danii i Duńczyków. Idealne jako uzupełnienie Życie po duńsku. Rok w najszczęśliwszym kraju na świecie Helen RusseSamo mięso, surówka i gołe fakty nt. Danii i Duńczyków. Idealne jako uzupełnienie Życie po duńsku. Rok w najszczęśliwszym kraju na świecie Helen Russell. ...more
Jak bardzo rzetelna się wydaje (na tyle, na ile znam/"znam" Szwecję z lektury, popkultury & śledzenia kilku[nastu?] skandynawskich profili), tak też iJak bardzo rzetelna się wydaje (na tyle, na ile znam/"znam" Szwecję z lektury, popkultury & śledzenia kilku[nastu?] skandynawskich profili), tak też i powierzchowna. Świetna jako wprowadzenie dla kogoś, kto niczego nt. Szwecji nie wie. A ja liczyłam na więcej. Piękne zdjęcia., świetna okładka, niezła korekta (niewiele błędów). Ulubioną książką o Szwecji pozostaje Szwedzi. Ciepło na północy Katarzyny Molędy....more
Tak jak o Szwecji (jak dotąd) najlepsza jest Szwedzi. Ciepło na północy Molędy, tak o Danii to. 12 miesięcy, 12 głównych tematów w każdym miesiącu + wTak jak o Szwecji (jak dotąd) najlepsza jest Szwedzi. Ciepło na północy Molędy, tak o Danii to. 12 miesięcy, 12 głównych tematów w każdym miesiącu + wątki poboczne. Zabawne, ironiczne, cyniczne (autorka jest Brytyjką), smaczne, pobudzające ślinianki, wartkie, a przy tym dość wyczerpujące temat i po prawie 2 latach w duńskiej firmie (duńskiej-firmie-w-Polsce, więc nie łudzę się, że mówimy o typically danish company, raczej danish-ish) mogę powiedzieć, że prawdziwe (kilkukrotnie łapałam się na tym, że oooo tak, taki właśnie był przekaz z tego czy tamtego produktu. Ewentualnie: jestem Dunką!).
Oklaski i ukłony dla tłumacza - Grzegorz Ciecieląg zrobił to dobrze. Bardzo dobrze. Korekta potrzebuje drugiego korektora (np. w prawie 100/100 przypadków zbędna spacja przed wielokropkiem + sporo pomylonych albo zapomnianych "ogonków" + och, wyślę im listę, niech no tylko ją zrobię). Okładka - najbrzydsza ze wszystkich wydań, nie dziwi nic (co było złego w oryginalnej, dość podobnej, ale jednak z ładniejszym i prawdziwszym domkiem?).
Jako kolejna, kolejna, kolejna lektura, czyli uzupełnienie wiedzy o Danii - bardzo dobra. Jako pierwsza - za mało mówi. Ale nie była moją pierwszą aniJako kolejna, kolejna, kolejna lektura, czyli uzupełnienie wiedzy o Danii - bardzo dobra. Jako pierwsza - za mało mówi. Ale nie była moją pierwszą ani najlepszą (Helen Russel - Życie po duńsku), więc 3 gwiazdki spokojnie. Dobra korekta (by Maciej Korbasiński) - tylko 3 błędy spotkałam. ...more
Czyta się świetnie. Nie jestem w stanie zweryfikować, na ile prawdziwy jest to obraz (bo nigdy nie byłam), choć nic nie wskazuje na nadużycia czy niedCzyta się świetnie. Nie jestem w stanie zweryfikować, na ile prawdziwy jest to obraz (bo nigdy nie byłam), choć nic nie wskazuje na nadużycia czy niedociągnięcia; za to chciałabym, żeby autorka napisała takie książki o Norwegii i Danii (halloj, Tiger!). Nie wiem, czy studenci/absolwenci skandynawistyki podzielą mój entuzjazm, ale dla kogoś, kto z przychylnością i ciekawością patrzy w stronę Skandynawii (i Madsa Mikkelsena), a przy tym niewiele na ten temat wie (oprócz paru filmów i książek), ta książka jest pigułką wiedzy. Bardzo przystępną i przyjemną....more