Prosta do granic niemożliwości. Ponownie, przepełniona echem tego, co dla Tołstoja wiercące się i ważne. Z muzyką, charakterem i wachlarzem możliwościProsta do granic niemożliwości. Ponownie, przepełniona echem tego, co dla Tołstoja wiercące się i ważne. Z muzyką, charakterem i wachlarzem możliwości ścieżek nieobranych, niedodeptanych przez człowieka do końca. Podoba mi się jednak to, jak on kończy: otwarcie, łagodnie, ostrożnie następując na skrzeczącą gałąź puenty....more
Zakończenie nie zatrzęsło mną w posadach, ale dostarczyło dużo spójnościowej fascynacji, która w połączeniu z przesmykującą się po bohaterach lupą psyZakończenie nie zatrzęsło mną w posadach, ale dostarczyło dużo spójnościowej fascynacji, która w połączeniu z przesmykującą się po bohaterach lupą psychologiczną stworzyła solidną, elegancką powieść....more
Krótkie prozy poetyckie, zbiory dotknięć, instrukcji, wskazań, zreportowań. Spisane językiem skojarzeń, który - usidłany ramionami konkretnych obiektóKrótkie prozy poetyckie, zbiory dotknięć, instrukcji, wskazań, zreportowań. Spisane językiem skojarzeń, który - usidłany ramionami konkretnych obiektów i wrażeń - nasyca wystarczająco; tak, by wyczuć w sobie jedynie drobne zgrubienie głodu w miejscu, w którym zalega zawieruszony zachwyt nad "innym światem". W zasadzie to trochę tak, jakby opowiedzieć nasz świat innymi słowami, innymi składniami. Ten świat, którego Stwórcą jest Język....more
Kłopotliwa konstrukcyjnie, dokonująca wgłownych ekspansji na zdrowe rozsądki, służąca za strukturalny antywzór w literackim ciągu - ale przy tym wszysKłopotliwa konstrukcyjnie, dokonująca wgłownych ekspansji na zdrowe rozsądki, służąca za strukturalny antywzór w literackim ciągu - ale przy tym wszystkim gdzieś głęboko piękna, potrafiąca zatrzymać, zasymbolizować i opamiętać swoją ciszę. Wiele można przyjąć na nią tropów, o wiele wzbogacać kontekstami, a i w podstawowej formie wiele da się wyciągnąć z niej tez, z czego najpiękniejszą z nich będzie komunikatywność sztuki, a najsmutniejszą bandażowanie jej języka cenzurami i pozostałymi ograniczeniami wyobraźni. Zagadkowość i nieodkrywalność na poziomie - wysokim, że aż trudno dosięgnąć....more
Relacyjna erozja, piękna do niezrozumiałości. O potrzebie uciekania wciąż w siebie, by nie opowiedzieć się zbyt blisko przed drugim człowiekiem. To prRelacyjna erozja, piękna do niezrozumiałości. O potrzebie uciekania wciąż w siebie, by nie opowiedzieć się zbyt blisko przed drugim człowiekiem. To proza rozległości jednej, długiej myśli, podszytej ledwie prześwitującym żalem, którego najdoskonalszym wyrazem jest śnieg, który nigdy nie spadł i język, który nigdy nie powstał. Jej powierzchnia przypomina płaską delikatność tafli wody, która pod każdym dotknięciem zwija się i marszczy na okręgi. Jak porcelanowa misa przechodząc z rąk kraju do kraju. Dla mnie - jak najbardziej z końcem, z sensem, z rytmem i z emocjami. Rozsierdzająca miękkie....more
Brakujące puenty, wiekuiste ciągi skojarzeń, kobiecość wsi, połacie mięsa i mgieł. Lebda nie pisze, tylko przestaje. Dotknięcie końca wiersza jest u nBrakujące puenty, wiekuiste ciągi skojarzeń, kobiecość wsi, połacie mięsa i mgieł. Lebda nie pisze, tylko przestaje. Dotknięcie końca wiersza jest u niej niedosięgalne, bo odbywa się tam, gdzie nie dociera akt piszący. Kontrowersyjnie jak na zbiór "zbliżeń". Może gdyby migawkowy charakter utworów pozwalał to uporczywie wydarzające się echo ciszy... uciszyć, nie byłoby to takie jednokopytowo nudne (porównanie do flaków z olejem byłoby tu zbyt nieczułym, choć kuszącym posunięciem). Dla mnie była to po prostu historia jednego wiersza. Tekst, nad którym dokonała się przedprodukcyjna wiwisekcja na 35 kawałków tego, czym dopiero się stanie. I nie, nie odbiera im to stylu i szyku. Odbiera jedynie możliwość przyśnienia się tego snu w jego całości....more
Lipska zatacza wokół siebie rzeczywistość pracującą w organicznym ciele mechanizmu, nienauczalnej fizyce porządku. Jej pisanie jest celne i uniwe4,25☆
Lipska zatacza wokół siebie rzeczywistość pracującą w organicznym ciele mechanizmu, nienauczalnej fizyce porządku. Jej pisanie jest celne i uniwersalne, ona sama tylko się przemyka, mruga pojednawczo. Czyta się tak melodycznie i tak taktownie, jak gdyby rytm słowa wybijały w niej szmery, zgrzyty i pojedyncze echa procesorów. Pisze, bawiąc się idiomami ("Cienie pod oknami / jak po zarwanej nocy"). A powstaje z tej zabawy sumaryczna liryka przyszłości, inteligentniejsza niż pozór....more
Díaz potrafi pisać ostro, gestykulacyjnie, jednak po cichu, stąpając po tym, co ranliwe. W każdej skórze wyczuwa coś wspólnego, a w każdym kręgu4,25 ☆
Díaz potrafi pisać ostro, gestykulacyjnie, jednak po cichu, stąpając po tym, co ranliwe. W każdej skórze wyczuwa coś wspólnego, a w każdym kręgu kręgosłupa jakąś rozkoszną, łączącą nas giętkość. Wspaniale czerpie, przetwarza, zapożycza języki. Jednak przede wszystkim opowiada Historię. Magnetofonami tatuaży drąży narrację w teraźniejszości, która zaczęła się dawno temu i nie jest w stanie dobiec końca. Bezdroża miłości rozpinające suwaki ciała - a w nim tylko światło i krew....more
Przeciętna konceptualnie i dosyć mierna spójnościowo. Konstrukcja całości jest prosta, choć niełatwa do satysfakcjonującego czytelniczo zrównoważenia:Przeciętna konceptualnie i dosyć mierna spójnościowo. Konstrukcja całości jest prosta, choć niełatwa do satysfakcjonującego czytelniczo zrównoważenia: cztery mikroportrety składające się na jeden - portretującej. Spostrzegawcze, raczej pamiętnikarskie niż rozliczeniowe pisanie, bez względu na obecność czynnika autofikcji. Niby z puentą, ale jakoś nieszczególnie wyraźną, rozmytą w ciągu zauważeń. To, co wynika nie równą się temu z czego, a to, co pokazywane zdaje się dominować przekaz. Jak na motyw gorączki za mało mi było tej gorączkowości odtwórczej, odtwarzającej przeszłość w jakimś szalonym, hipochondrycznie gubionym pędzie. Ale okładka wyborna!...more
Prowokująca, spadzista, odnajdująca prawdę w zatraceniu się w prawdzie. Przysparza językowych zakłopotań, ale mieści w tym języku całą rzeczywistość, Prowokująca, spadzista, odnajdująca prawdę w zatraceniu się w prawdzie. Przysparza językowych zakłopotań, ale mieści w tym języku całą rzeczywistość, którą jest i którą się staje. Chciałabym przeczytać ją kiedyś uważniej....more
Niepokojąca, wysmukła powieść kategorii siatki - wszystkie motywy szepcą między sobą, przepowiadają się nawzajem i spinają powieść niczym klamra.3,25☆
Niepokojąca, wysmukła powieść kategorii siatki - wszystkie motywy szepcą między sobą, przepowiadają się nawzajem i spinają powieść niczym klamra. Tj. spięłyby ją, gdyby autorka nadała jej puentę. Przerwanie historii w momencie jej kulminacji, co też właśnie nastąpiło, szkodzi jej konstrukcji - nie poprzez otwartość przestrzeni na rozwiązania, tylko rezygnację z jakiegokolwiek. Bohman nie kieruje czytelnika w miejsce skrzyżowania fabularnych dróg, porzuca go w połowie spaceru, obkręca się na pięcie i maszeruje w stronę jeziora (może z troski o węgorze albo lilie wodne?). Trójkątna intryga fascynuje i zastawia pułapki z pytań, które po upływie książki okazują się pułapkami ze zmyślonych pułapek i ich nagich kropek. Ale, ale! żeby nie było - to wciąż b. dobry debiut. Naszprycowany jedwabistością języka, umiejętną ekspozycją psychologiczną (nawet, jeśli opartą na skrótach, sprytnie wyciągającą z nich wnioski) i następującą stopniowo anomalią oddechu....more
Błahostkowa, wyrywkowa, psychologicznie miałka. Dla połączenia kilku grubymi nićmi szytych faktów nt. pracy Buonarottiego nad freskami z Kaplicy SykstBłahostkowa, wyrywkowa, psychologicznie miałka. Dla połączenia kilku grubymi nićmi szytych faktów nt. pracy Buonarottiego nad freskami z Kaplicy Sykstyńskiej, słynnych psioczeń Jego Rzeźbiarskiej Mości na malarstwo i dosięgającego mu sławą grubiaństwa papieża Juliusza II może i warto. Alergikom stylizowanego języka nie polecam się katować. Wersję audiobookową pozbawiono dwóch niezwiązanych opowiadań dołączonych w papierze, więc nic mi o nich nie wiadomo....more
Wszystko jest tu siebie zbyt blisko, by z czystym sumieniem ogwiazdkować tę książkę. Wiem, że odnalazła i dotknęła dokładnie to miejsce, które długo żWszystko jest tu siebie zbyt blisko, by z czystym sumieniem ogwiazdkować tę książkę. Wiem, że odnalazła i dotknęła dokładnie to miejsce, które długo żyło we mnie bez imienia. Bardzo sycące katharsis. Cieszę się, że alarm przeciwwronowy dotarł do mnie wystarczająco prędko, bym mogła wyrzucić z oczu wszelkie wydawnicze przekręty prezentujące "...głód" tak, jak na to nie zasługuje....more
Cierpka relacja przyjaźni dwóch różniąco-dopełniających się kobiet (choć na łamach tej części poznajemy je dopiero jako młode dziewczęta). To prze3,5☆
Cierpka relacja przyjaźni dwóch różniąco-dopełniających się kobiet (choć na łamach tej części poznajemy je dopiero jako młode dziewczęta). To przeciętnie wnikliwe pisanie, bo w perspektywie narratorki-przyjaciółki. Jest to jednak, dzięki warsztatowej fizjonomii Ferrante, proza przebłyskująca intelektem, wartka i powściągliwa - zarówno wobec tego, co zewnętrzne (neapolitańskie dzielnice biedy i przemocy), jak i wewnętrzne (emocjonalne konstatacje bohaterów i -terek). Mobilność historii o narkotycznej zażyłości, zazdroszczeniu, oddalaniu i wracaniu do siebie z oparciem ku oparciu jest na goodreadsową czwórkę z plusem. Jedynie to wycofywanie się z uczuć, ze zgubień, z ciekawości oswajania przeszłości ku granicom faktu, dokumentowania i skrupulatnej osi genialności sprawiło mi niedosyt. Zakończenie też, więc będę sięgać po następne tomy. Plusik za przewrotną grę z tytułem....more
Bardzo frasobliwa, frapująca lektura, wywołująca konwulsje moralne. Dvořáková potrafi pisać o tym, co bezsilne i konfliktowe bez psychologicznych płycBardzo frasobliwa, frapująca lektura, wywołująca konwulsje moralne. Dvořáková potrafi pisać o tym, co bezsilne i konfliktowe bez psychologicznych płycizn i skrótów perspektywicznych (patrz: "Wrony"). Nie szczędzi także symbolicznych subtelności - nadaje im kształty zwierząt, miejsc i zjawisk; hojnie, choć bez przesadyzmu. To proza apelacyjna, niemo prosząca o uwagę, o wejrzenie, o wspólnotę. Trudno popaść przy niej w jednostronność, należy stale kwestionować, uniezależniać, uzasadniać - prowadzić niekończącą się inspekcję grzechu....more
Stara dobra Nunez, można by rzec. I o ile w drugim nie byłoby cienia dwuznaczności, o tyle w towarzystwie pierwszego, który na nie pada, zaczyna to brStara dobra Nunez, można by rzec. I o ile w drugim nie byłoby cienia dwuznaczności, o tyle w towarzystwie pierwszego, który na nie pada, zaczyna to brzmieć nieco kanciasto, przysadziście. Na dowód tej wesołej, skubizowanej twórczości: ulubionym tematem SN jest pisanie o tym, że nie umie pisać - tak, by skutecznie udowodnić nam, czytającym, jak umie. A w najgorszym razie umie-ją, bo nikt tak nie cytuje, jak ona. Tani bas! (chepeau bas), można by krzyknąć. A te jej pseudo-auto-fikcjonalne narratorki - w ciągłych, rozlewistych kryzysach pióra! Tutaj: na skalę światową. Jeśli istnieją już ludzie lubiący czytać pandemiczne pamiętniczki - przykro, choć nie mi, tutaj raczej scenografia. Wszystkim innym, łącznie ze mną, proponuję odetchnąć z ulgą. A potem wziąć powolny wdech i przytrzymać do czasu, aż kryzys, tym razem wieku średniego, dobiegnie końca. Powieści. Gdzieś po środku znajdzie się jeszcze coś, co mi zawsze skrada bicie z serca: obecność zwierzątek. Nunez ubiera je może w naiwne i proste, ale trafne pertraktacje nt. człowieka, porównując jego miejsce w świecie do tego ptaka w klatce, wierność człowieczą bliską psiej wierności. I choć to wszystko prowadzi do wniosków ze wszech miar banalnych, robi to z masą zrobioną z czułości i zaostrzonym na końcu językiem.
PS Piąty zmysł wzroku podpowiada mi, że tytuł jest sugestią do oceny tej książki w kontrze do pozostałych, ale jeszcze mam siły udawać, że to nieprawda....more
"(...) wiozą tu/ze świętych Teb i krynicznej Plakii/młodą czarnooką Andromedę". To Safona. Andromeda zdaje się więc niejako dwucielesna, wyjęta ze3,5☆
"(...) wiozą tu/ze świętych Teb i krynicznej Plakii/młodą czarnooką Andromedę". To Safona. Andromeda zdaje się więc niejako dwucielesna, wyjęta ze środka dwóch różnych światów. Faktycznie, ma to sens. Dwulicowych oblicz jest tu kilka: miłość do literatury kontra skomercjonalizowany światek wydawniczy. Młoda, zbłąkana kobieta na zakręcie plus starszy, nieco wyrachowany, choć z nutą nonszalancji mężczyzna. Nazwanie, pochwytywanie vs czucie, pustka po niewypowiedzianym słowie. Fascynujące jest przyglądanie się dynamice, jaka między nimi następuje, przyjmowanie właściwości i przeplatanie ich między tym, co samotnie własne, a tym, co samotnie obce. Niestety, czasem trochę ciężko jest w to wszystko uwierzyć - są to słowa. Kropka. Zabieg narracyjny mógłby to rekompensować, ale tego nie robi, wbija się jedynie igłą w środek i przeszywa historię do końca. Ale koniec jest ładny, zrobiło mi się ciepło. Pomiędzy nim a początkiem też bywało ze mną zupełnie w porządku. Po prostu coś się w mojej duszy nie w pełni rozpaliło się na widok tego ich powinowactwa....more