Zakończenie nie zatrzęsło mną w posadach, ale dostarczyło dużo spójnościowej fascynacji, która w połączeniu z przesmykującą się po bohaterach lupą psyZakończenie nie zatrzęsło mną w posadach, ale dostarczyło dużo spójnościowej fascynacji, która w połączeniu z przesmykującą się po bohaterach lupą psychologiczną stworzyła solidną, elegancką powieść....more
Przeciętna konceptualnie i dosyć mierna spójnościowo. Konstrukcja całości jest prosta, choć niełatwa do satysfakcjonującego czytelniczo zrównoważenia:Przeciętna konceptualnie i dosyć mierna spójnościowo. Konstrukcja całości jest prosta, choć niełatwa do satysfakcjonującego czytelniczo zrównoważenia: cztery mikroportrety składające się na jeden - portretującej. Spostrzegawcze, raczej pamiętnikarskie niż rozliczeniowe pisanie, bez względu na obecność czynnika autofikcji. Niby z puentą, ale jakoś nieszczególnie wyraźną, rozmytą w ciągu zauważeń. To, co wynika nie równą się temu z czego, a to, co pokazywane zdaje się dominować przekaz. Jak na motyw gorączki za mało mi było tej gorączkowości odtwórczej, odtwarzającej przeszłość w jakimś szalonym, hipochondrycznie gubionym pędzie. Ale okładka wyborna!...more
Prowokująca, spadzista, odnajdująca prawdę w zatraceniu się w prawdzie. Przysparza językowych zakłopotań, ale mieści w tym języku całą rzeczywistość, Prowokująca, spadzista, odnajdująca prawdę w zatraceniu się w prawdzie. Przysparza językowych zakłopotań, ale mieści w tym języku całą rzeczywistość, którą jest i którą się staje. Chciałabym przeczytać ją kiedyś uważniej....more
Niepokojąca, wysmukła powieść kategorii siatki - wszystkie motywy szepcą między sobą, przepowiadają się nawzajem i spinają powieść niczym klamra.3,25☆
Niepokojąca, wysmukła powieść kategorii siatki - wszystkie motywy szepcą między sobą, przepowiadają się nawzajem i spinają powieść niczym klamra. Tj. spięłyby ją, gdyby autorka nadała jej puentę. Przerwanie historii w momencie jej kulminacji, co też właśnie nastąpiło, szkodzi jej konstrukcji - nie poprzez otwartość przestrzeni na rozwiązania, tylko rezygnację z jakiegokolwiek. Bohman nie kieruje czytelnika w miejsce skrzyżowania fabularnych dróg, porzuca go w połowie spaceru, obkręca się na pięcie i maszeruje w stronę jeziora (może z troski o węgorze albo lilie wodne?). Trójkątna intryga fascynuje i zastawia pułapki z pytań, które po upływie książki okazują się pułapkami ze zmyślonych pułapek i ich nagich kropek. Ale, ale! żeby nie było - to wciąż b. dobry debiut. Naszprycowany jedwabistością języka, umiejętną ekspozycją psychologiczną (nawet, jeśli opartą na skrótach, sprytnie wyciągającą z nich wnioski) i następującą stopniowo anomalią oddechu....more
Błahostkowa, wyrywkowa, psychologicznie miałka. Dla połączenia kilku grubymi nićmi szytych faktów nt. pracy Buonarottiego nad freskami z Kaplicy SykstBłahostkowa, wyrywkowa, psychologicznie miałka. Dla połączenia kilku grubymi nićmi szytych faktów nt. pracy Buonarottiego nad freskami z Kaplicy Sykstyńskiej, słynnych psioczeń Jego Rzeźbiarskiej Mości na malarstwo i dosięgającego mu sławą grubiaństwa papieża Juliusza II może i warto. Alergikom stylizowanego języka nie polecam się katować. Wersję audiobookową pozbawiono dwóch niezwiązanych opowiadań dołączonych w papierze, więc nic mi o nich nie wiadomo....more
Wszystko jest tu siebie zbyt blisko, by z czystym sumieniem ogwiazdkować tę książkę. Wiem, że odnalazła i dotknęła dokładnie to miejsce, które długo żWszystko jest tu siebie zbyt blisko, by z czystym sumieniem ogwiazdkować tę książkę. Wiem, że odnalazła i dotknęła dokładnie to miejsce, które długo żyło we mnie bez imienia. Bardzo sycące katharsis. Cieszę się, że alarm przeciwwronowy dotarł do mnie wystarczająco prędko, bym mogła wyrzucić z oczu wszelkie wydawnicze przekręty prezentujące "...głód" tak, jak na to nie zasługuje....more
Bardzo frasobliwa, frapująca lektura, wywołująca konwulsje moralne. Dvořáková potrafi pisać o tym, co bezsilne i konfliktowe bez psychologicznych płycBardzo frasobliwa, frapująca lektura, wywołująca konwulsje moralne. Dvořáková potrafi pisać o tym, co bezsilne i konfliktowe bez psychologicznych płycizn i skrótów perspektywicznych (patrz: "Wrony"). Nie szczędzi także symbolicznych subtelności - nadaje im kształty zwierząt, miejsc i zjawisk; hojnie, choć bez przesadyzmu. To proza apelacyjna, niemo prosząca o uwagę, o wejrzenie, o wspólnotę. Trudno popaść przy niej w jednostronność, należy stale kwestionować, uniezależniać, uzasadniać - prowadzić niekończącą się inspekcję grzechu....more
Stara dobra Nunez, można by rzec. I o ile w drugim nie byłoby cienia dwuznaczności, o tyle w towarzystwie pierwszego, który na nie pada, zaczyna to brStara dobra Nunez, można by rzec. I o ile w drugim nie byłoby cienia dwuznaczności, o tyle w towarzystwie pierwszego, który na nie pada, zaczyna to brzmieć nieco kanciasto, przysadziście. Na dowód tej wesołej, skubizowanej twórczości: ulubionym tematem SN jest pisanie o tym, że nie umie pisać - tak, by skutecznie udowodnić nam, czytającym, jak umie. A w najgorszym razie umie-ją, bo nikt tak nie cytuje, jak ona. Tani bas! (chepeau bas), można by krzyknąć. A te jej pseudo-auto-fikcjonalne narratorki - w ciągłych, rozlewistych kryzysach pióra! Tutaj: na skalę światową. Jeśli istnieją już ludzie lubiący czytać pandemiczne pamiętniczki - przykro, choć nie mi, tutaj raczej scenografia. Wszystkim innym, łącznie ze mną, proponuję odetchnąć z ulgą. A potem wziąć powolny wdech i przytrzymać do czasu, aż kryzys, tym razem wieku średniego, dobiegnie końca. Powieści. Gdzieś po środku znajdzie się jeszcze coś, co mi zawsze skrada bicie z serca: obecność zwierzątek. Nunez ubiera je może w naiwne i proste, ale trafne pertraktacje nt. człowieka, porównując jego miejsce w świecie do tego ptaka w klatce, wierność człowieczą bliską psiej wierności. I choć to wszystko prowadzi do wniosków ze wszech miar banalnych, robi to z masą zrobioną z czułości i zaostrzonym na końcu językiem.
PS Piąty zmysł wzroku podpowiada mi, że tytuł jest sugestią do oceny tej książki w kontrze do pozostałych, ale jeszcze mam siły udawać, że to nieprawda....more
"(...) wiozą tu/ze świętych Teb i krynicznej Plakii/młodą czarnooką Andromedę". To Safona. Andromeda zdaje się więc niejako dwucielesna, wyjęta ze3,5☆
"(...) wiozą tu/ze świętych Teb i krynicznej Plakii/młodą czarnooką Andromedę". To Safona. Andromeda zdaje się więc niejako dwucielesna, wyjęta ze środka dwóch różnych światów. Faktycznie, ma to sens. Dwulicowych oblicz jest tu kilka: miłość do literatury kontra skomercjonalizowany światek wydawniczy. Młoda, zbłąkana kobieta na zakręcie plus starszy, nieco wyrachowany, choć z nutą nonszalancji mężczyzna. Nazwanie, pochwytywanie vs czucie, pustka po niewypowiedzianym słowie. Fascynujące jest przyglądanie się dynamice, jaka między nimi następuje, przyjmowanie właściwości i przeplatanie ich między tym, co samotnie własne, a tym, co samotnie obce. Niestety, czasem trochę ciężko jest w to wszystko uwierzyć - są to słowa. Kropka. Zabieg narracyjny mógłby to rekompensować, ale tego nie robi, wbija się jedynie igłą w środek i przeszywa historię do końca. Ale koniec jest ładny, zrobiło mi się ciepło. Pomiędzy nim a początkiem też bywało ze mną zupełnie w porządku. Po prostu coś się w mojej duszy nie w pełni rozpaliło się na widok tego ich powinowactwa....more
Didion pisze o czasie próżni. Jej główny komponentem jest żałoba oraz wyznaczające ją rytmy, rymy, refreny, słowa-pustki. Za ich pomocą zgłębia probleDidion pisze o czasie próżni. Jej główny komponentem jest żałoba oraz wyznaczające ją rytmy, rymy, refreny, słowa-pustki. Za ich pomocą zgłębia problematykę starości, formy porzucenia, technilakia wspomnień - życie po życiu - przenikając w ich "błękitną ciemność". Czasami robi się nieprzyjemnie burżujsko i boleściwie (są nazwiska, miejsca, kawiory i sukienki), ale znacząco krótszymi i w obliczu tego, co dominuje, wystarcza przewrócenie oczami, i strony. Dobre pisanie rozliczeniowe zawsze budzi mój respekt i zawsze wzbudza to, co głęboko uśpione....more
Ernaux ma katartyczną zdolność do wiwisekcji. Jest równocześnie pisaną i piszącą, czułą i mięsistą. Potrafi uderzyć mnie w twarz zdaniami, które4,25 ☆
Ernaux ma katartyczną zdolność do wiwisekcji. Jest równocześnie pisaną i piszącą, czułą i mięsistą. Potrafi uderzyć mnie w twarz zdaniami, które odrętwiają ją z pola myślenia ('To write is, first of all, not to be seen'!). Obnażać wstyd z tak radykalną wrażliwością - kto to widział? kto czytał gdzieś indziej? Całe jej pisanie stanowi rytm wpłów i wynurzeń na zewnątrz. Tak przedziwnie otwierającej prozy gęsich skórek szukam. Coś masochistycznie kojącego. Jeszcze nie wiem dlaczego, ani dla kogo - ale polecam....more
Ekwilibrystyka słowna z nadużytym potencjałem. Językowe pląsy wytańczyły tę powieść do cna i mnie, jako bądź co bądź bierną czytelniczkę, wobec tego sEkwilibrystyka słowna z nadużytym potencjałem. Językowe pląsy wytańczyły tę powieść do cna i mnie, jako bądź co bądź bierną czytelniczkę, wobec tego szaleństwa pozostawiły wykończoną. Zdarzało się dobrze, ale nie wydarzało się smacznie - kiedy język pozostaje w oderwaniu od wypowiadanej przez siebie historii, coś musi zostać pozbawione. Tutaj budowniczość i kicz grały pierwsze skrzypce swoim własnym chocholim podrygom, a opowieść przyglądała się temu jak zdepersonalizowana. Porwałam się chyba na zbyt głęboką Rudzką jak na nasz pierwszy taniec....more
Przebogata treść toczona dwutorowo, biegle i eseistycznie. W pierwszej autor porządkuje mity leżące u progu zamkniętych na trzy spusty umysłów koloniaPrzebogata treść toczona dwutorowo, biegle i eseistycznie. W pierwszej autor porządkuje mity leżące u progu zamkniętych na trzy spusty umysłów kolonialnych społeczeństw, w drugiej podróżuje i błądzi po piasku z laptopem. To forma symbolizująca drogę i jej stale oddalający się koniec. Może wybijać z rytmu, ale musi zostawiać ślady. Lektura przerażeń i szeroko otwartych (zamkniętych) oczu - obowiązkowa....more
To, moi drodzy, typ Tołstoja prowokującego. Moralizatorskiego przemytnika słowa, retoryka z lupą wetkniętą w trzecie oko. Na bazie własnych poglądów, To, moi drodzy, typ Tołstoja prowokującego. Moralizatorskiego przemytnika słowa, retoryka z lupą wetkniętą w trzecie oko. Na bazie własnych poglądów, ba, sytuacji życiowych, które nimi poskutkowały, skonstruował opowieść jednego aktora, słynnego pasażera pociągu, który znajduje "tego jedynego" - człowieka, który chce słuchać. Tyle że jego opowieść nie jest historią o biedzie, wojnie lub niespełnionej miłości. No, może trochę o tej ostatniej. To swego rodzaju spowiedź oświeconego psychopaty, mężczyzny, który próbuje zrehabilitować swoją moralność i zrewolucjonizować przez wieki uwznioślaną męsko-damskość. Przemawia przez niego idea "religijnego feminizmu", miękki, rozżarzony ból człowieka, który zawiódł się światem i próbuje przywrócić mu oczy. Obrazując własne doświadczenie okrucieństwa - doświadczenie własnego okrucieństwa - każe patrzeć. Bardzo, bardzo głęboko....more