Jump to ratings and reviews
Rate this book

Kości, które nosisz w kieszeni

Rate this book
Pod naszymi domami piętrzą się kości. Można po nie sięgnąć i schować je do kieszeni. Zmarli nie lubią siedzieć w grobach, księżniczka zamienia się w rzekę, włókniarki straszą w centrum handlowym albo opowiadają o dawnych czasach i niedostatku. Bohaterka zmaga się z rodziną, historią i codziennością pełną norm i zasad, do których nie sposób się dostosować.

Łukasz Barys prowadzi nas przez cmentarze, szkoły i dzielnice prowincjonalnego miasta, ukazując dorastanie w sposób baśniowy, ale dojmująco prawdziwy.

144 pages, Paperback

First published August 17, 2021

About the author

Łukasz Barys

5 books9 followers

Ratings & Reviews

What do you think?
Rate this book

Friends & Following

Create a free account to discover what your friends think of this book!

Community Reviews

5 stars
244 (16%)
4 stars
613 (40%)
3 stars
491 (32%)
2 stars
140 (9%)
1 star
30 (1%)
Displaying 1 - 30 of 254 reviews
Profile Image for Wojciech Szot.
Author 16 books1,256 followers
September 9, 2021
Gdybyście mieli na targach książki kupić tylko jedną książkę (no dalej, pooszukujmy się, że potrafimy kupić JEDNĄ książkę) to niech to będą “Kości, które nosisz w kieszeni” Łukasza Barysa.

To niezbyt obszerna, bo licząca zaledwie 130 stron powieść, w której nie ma zbędnych słów i zdań. Barys fantastycznie używa języka, który jest tu zarówno poetycki, jak i brutalnie dosadny. Do tego robi z literaturą to, co uwielbiam - tworzy świat, w którym czytelnik się odnajduje, w który chce się zagłębiać i sympatyzuje z większością pojawiających się w nim bohaterów i bohaterek. Świat tragiczny, ale opowiadany w sposób pełen empatii, z czułością i zrozumieniem. A nawet ironią.

Mama Uli “śpi po pracy w markecie, babcia śpi przez zniedołężnienie”, a na bohaterkę i narratorkę powieści Barysa “spada zaciąganie siostry do kąpieli”. Mama pracuje w Biedronce i “choć starała się zapewnić nam przyszłość, to nie miała środków na pozalekcyjny rozwój zainteresowań”, mówi główna bohaterka, która “sadząc kwiatki, rozmyślała o kościach”. Fantastycznie skonstruowany jest powtarzający się tu motyw kości - zwierzęcych trupów, wizyt na cmentarzu, które były jedynymi zajęciami pozalekcyjnymi dla trójki dzieciaków, trzaskających w babcinym ciele. Biednym ludziom we współczesnym świecie bliżej do tego ukrytego, wypartego świata śmierci, zdaje się mówić autor. Bo wciąż walczą o przetrwanie, są niezauważalni dla otoczenia, lub - podobnie jak śmierć - wypierani z przestrzeni publicznej. Dlatego Ula najlepiej czuje się na pabianickim cmentarzu, wyobrażając sobie dawne losy co lepiej wyrzeźbionych zmarłych.

Książka Barysa poza opowieścią o rodzinie Uli to intrygujące i zaskakujące opowieści, które zaludniają świetnie skonstruowane postaci drugoplanowe jak “meliniara” Wacia, przy której babcia Uli mimo swojego zniedołężnienia i charczących płuc czuje się jak królowa. “Wacia miała kiełbie we łbie i cementową zasmażkę zamiast mózgu” i przypominała “kulkę mięsa, ociekała tłuszczem, miała czerwoną twarz i resztkę włosów na czubku głowy, usta wydęte jak rybi pyszczek”. Bita przez syna, wdowa po mężu i trzech innych partnerach, jedynie w domu Uli znajdowała miejsce do ogrzania się i wygadania, a raczej jak dosadnie ujmuje to Ula, “pierdolenia”.

To Wacia przynosi wieści o śmierci Baranowskiego Fabiana, chłopaka z zamożnej lekarskiej rodziny, w którym zakochuje się - post mortem - Ula. Będzie szukać jego zdjęć w nekrologach i wspomnieniach, dzięki czemu po raz pierwszy dostąpi zaszczytu nabycia lokalnej gazety, na którą musi przeznaczyć swoje oszczędności. Ula wykleja zeszyt do religii zdjęciami samobójcy, zastępując nim “papieża-polaka”. “(...) każdemu wolna wola w wyborze świętych”, mówi narratorka. Barys doskonale pokazuje, że pieniądz - także gdy się go nie ma - może stać się religią, a makabryczna i niepokojąca trochę opowieść o miłości do martwego Baranowskiego Fabiana zostaje z czytelnikiem na długo. To zresztą cecha wszystkich epizodów opowiedzianych w “Kościach…” - z jednej strony są niezwykle realistyczne, ale gdzieś tak podskórnie, dzięki bogatemu językowi, wydają się wypełnione jakąś aurą magii.

Barys pisze, że “życie idzie przed śmiercią w orszaku potrzeb” (co jest zdaniem po prostu wspaniałym) i opisuje je bez znieczulenia. Porażającą biedę, wyobcowanie ludzi, którzy “pod koniec dnia zostawali kulą”. O co chodzi w tej metaforze? Pamiętacie zabawy z plasteliną? Ten moment, gdy już wszystkie kawałki gumowatej masy połączyły się w jedną, brudnozieloną kulę? Tak właśnie czują się bohaterowie powieści Barysa. To i tak pozytywna metafora, bo w takiej kuli można zniknąć, rozpłynąć się, nie trzeba chodzić po ziemi i zawadzać innym.

W tej niezwykle bogatej powieści znajdziemy się też na cmentarzu żydowskim, na którym Adrian przeleciał Iwonę, bo “ma dziadka i braci w mieszkaniu”, poznamy tatuśka, który na trochę dłużej zadomowi się w pabianickim mieszkaniu i pójdziemy z Ulą na poszukiwanie domu Baranowskiego Fabiana. To świat, w którym nawet Tereska z filmu “Cześć, Tereska” jest gwiazdą, zwłaszcza że matkę jej zjadł amstaf, co tylko wzmocniło lokalną legendę. Ciekawe, że Barys nawiązuje do najsłynniejszego przedstawienia pabianickiej biedoty, bo czytając “Kości…” miałem wrażenie, że robi w książce wszystko to, co nie udało się w filmie sprzed dwudziestu lat - zamiast epatować biedą, próbuje ją zrozumieć, opowiedzieć już inaczej, nie jako stan tragiczny, nad którym można tylko załamywać ręce i lać łzy, ale stan, w którym ludzie po prostu jakoś żyją i jakoś z tym życiem sobie radzą - raczej gorzej niż lepiej, ale to jest ich świat. I jako taki wymaga zrozumienia.

Dzięki bogatej metaforyce, zbliżaniu się do schulzowskiej baśni, ale i ciętej ironii, Barys napisał jedną z najciekawszych książek jakie od dawna czytałem. Taką książkę, która pochłania, nie pozwala się odłożyć, ale też nie przytłacza. Ciekawie się czyta “Kości…” mając w głowie “Niepokój przychodzi o zmierzchu” Rijneveld - obie książki mówi�� o biedzie i dzieciach, które muszą radzić sobie same, o przemocy małych społeczności. Rijneveld i Barys stosują podobne zabiegi narracyjne, a ich powieści są wypełnione symboliką, cielesnością i zwierzęcością. Jeśli zastanawialiśmy się nad tym,czyja perspektywa jest tą najbardziej nieopowiedzianą, nieznaną, to okazuje się, że jest to perspektywa dziecka. Fikcja pozwala nam wniknąć w nią i choć często są to próby bardzo nieudane, to bywają i wybitne. To jedna z nich.

Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam - porwie was ta lektura.
Profile Image for Michał Michalski.
194 reviews245 followers
August 16, 2021
Jest nieźle. Jak na debiut to nawet powiedziałbym, że dobrze. Jestem pewien, że choćby z uwagi na język ta książka znajdzie wierne grono fanów.

Ale. Choć jest to debiut udany, to jakoś tak się trafiło, że ostatnio czytam prawie same debiuty. I w zestawieniu z "Rzeszotem" Sadulskiego, "Niejednym" Woźniak, czy "Lato, gdy matka miała zielone oczy" to na tym tle wypada słabiej.

Mam z ta książka problem taki, że przypomina mi ona lektury szkolne. Jest tak przepełniona biedą, obrzydliwością i beznadzieją, że czuje się, jakbym czytał znowu "Ludzi bezdomnych" albo "Łyska z pokładu Idy". Dla mnie trochę too much.
Profile Image for Joanka.
457 reviews80 followers
May 26, 2022
Książka, która przypomina mi bardzo etiudy studentów na filmówce, robione na różne zaliczenia, a które można potem sobie oglądać. Jeśli lubicie takie klimaty, czarno-białe, o brudzie wszechświata i cierpieniach, nic niewnoszące, ale pozwalające się autorowi wyrazić, to i książka Wam się spodoba. Do mnie niestety nie trafiła.

Owszem, jest to debiut i nie można odmówić autorowi potencjału. Raz na jakiś czas pojawia się naprawdę dobra linijka, trafne porównanie, spostrzeżenie. Na pewno warto śledzić, co Barys jeszcze napisze. Niestety, wszystko to dla mnie tonie w bardzo przeszarżowanym języku, czytając czuje się, jak bardzo autor starał się pisać a la Masłowska, ale bardziej krzywiłam się z zażenowania, niż wzdychałam z zachwytu. Ani to zabawne, ani poetyckie, ani tym bardziej szokujące. Zrobienie z narratorki pierwszoosobowej dorastającej dziewczynki również moim zdaniem się nie udało. Ula brzmi fałszywie, czasem brzmi jak malutkie dziecko, czasem jak dojrzała, doświadczona kobieta, ale jak nastolatka tylko chwilami. Sama opowieść także jest nijaka, wszystko to już było i lepsze.

Oczywiście, bieda i cierpienie, w dodatku cierpienie dzieci to taki temat samograj, jakkolwiek ohydnie to sformułowanie brzmi w takim kontekście. Ale trochę tak jest, mam wrażenie, że połowa debiutów, jeśli nie więcej, to opisy nieszczęsnego dojrzewania w biedzie, chorobach i cierpieniu. Czasem to się udaje, czasem nie. Tu moim zdaniem, niestety, powieść bardzo przereklamowana. Mam nadzieję, że przed autorem wiele wspaniałych książek, ale tej bym do nich nie zaliczyła.
Profile Image for Tomasz.
536 reviews951 followers
February 19, 2022
Uświadomiłem sobie, że przed sięgnięciem po tę książkę nie przeczytałem nawet opisu, więc kompletnie nie miałem pojęcia o czym jest i czego się po niej spodziewać. Przypominała mi trochę „Niepokój przychodzi po zmierzchu”- narratorką jest dziewczynka pochodząca z biednej, dysfunkcyjnej rodziny, która żeby poradzić sobie z własnymi emocjami i zastaną rzeczywistością ucieka w świat fantazji. Pięknie opisana brutalność i niesprawiedliwość świata. Miejscami czułem niekonsekwencję w prowadzeniu historii, ale w ogólnym rozrachunku nie miało to zbyt dużego znaczenia.
Profile Image for marta (sezon literacki).
305 reviews1,339 followers
June 20, 2022
Językowo - świetna. Dosadna, ale jednocześnie niepozbawiona delikatności, wynikającej z narracji, która prowadzona jest przez nastolatkę z dysfunkcyjnej, ubogiej rodziny.
Na poziomie fabularnym nie do końca wiem do czego autor zmierzał i co chciał przekazać. Zabrakło mi wyraźnej puenty.
Profile Image for Gosia.
60 reviews10 followers
February 6, 2022
Powoli zaczynam mieć dosyć polskiej literatury współczesnej. Nie mówię, że to jest źle napisane, albo że nie ma potencjału - bo nie jest i ma. Po prostu osobiście nie mam siły się za każdym razem babrać w tej beznadziei i patologii. Tu alkoholizm, tam nieczuła matka, tu konkubenci, tam znów nieszczęśliwe dzieci, martwe zwierzęta, cmentarze, kościoły, dragi, morze wódki, przytłaczająca polskość i nic tylko bida, bida i jeszcze więcej bidy, która wyziera dosłownie z każdego zakamarka. Te książki pojawiają się z taką regularnością, że można od nich po prostu zegarek ustawiać. I za każdym razem zachwyty recenzentów, że mistrzostwo, geniusz, cudo, majstersztyk, później paszporty polityki, paszporty polsatu, peany i wywiady. A czytelnik ma wrażenie, że ktoś go chyba robi w balona. I naprawdę nie mogę już z tymi argumentami, że coś jest dobre tylko dlatego że jest szczere do bólu i dlatego polscy czytelnicy nie są na to gotowi, bo to takie trafne i obnażające i bezkompromisowe. Moim zdaniem polscy czytelnicy nie tylko są gotowi, ale wręcz przeżarła im się ta szczerość do bólu i brak im powoli jakiegoś głębszego dna, jakiejś treści pod tą formą. Raz na jakiś czas człowiek natknie się na prawdziwą perełkę - na jakąś Annę Ciarkowską i jej niezwykłe Pestki, albo Aleksandrę Zbroję, której Mireczek chwycił mnie za serce i do dzisiaj za mną chodzi. Ale żeby się do tych perełek dokopać trzeba najpierw potaplać się w szambie miałkości i przemielić parę gniotów (to oczywiście nie tyle zarzut wobec tej książki konkretnie, tylko ogólnie wobec polskiej literatury współczesnej z tegoż nurtu). I tak sobie myślę, że nie wiem, czy kariera szambonurka jest mi pisana...
Podsumowując, ode mnie 3 gwiazdki, bo nie jest źle, miejscami wręcz jest ciekawie i czekam, co autor napisze w przyszłości. Po prostu zmęczyła mnie ta lektura i chyba muszę odpocząć od polskiej literatury współczesnej.
Profile Image for MaRysia (ostatnia_strona).
272 reviews107 followers
August 17, 2021
Zdecydowanie jedna z lepszych książek które czytałam w tym roku. Bardzo bolesna. Opowiada i życiu dziewczynki z Pabianic. Jej rodzina jest biedna i niewydolna wychowawczo. Poznajemy jej codzienne, szare, puste życie. Towarzyszymy w różnych próbach poszukiwania odrobiny miłości i czułości. Wsłuchujemy w pragnienie własnej śmierci.

Mimo, że książka jest króciutka to jej lektura zajęła mi długo. Musiałam ją przerywać, zdejmować ciężar z piersi.
Profile Image for Paya.
316 reviews310 followers
February 4, 2022
3,5 i guess?
Zacznijmy od tego, że po prostu trochę się rozjechało to, czego ja chciałam od tej książki, a co w tej książce było. Myślałam, że wątek nadprzyrodzony i kontaktu z zaświatami będzie bardziej rozbudowany, a ostatecznie nie był, co oczywiście nie jest zarzutem, tylko informacją na temat tego, jak myślałam, że będzie, a jak jest. Owszem ten wątek się pojawia, ale jednak w dużej mierze niepokój i odrazę budzą okrutnej warunki życia młodej Uli, wszechobecna brzydota, zepsucie, płaskość i ogólna beznadzieja, która wylewa się z tej książki. A wylewa się pięknym językiem, napisane to jest świetnie, ale też tutaj miałam taki trochę zgrzyt jeżeli chodzi o przedstawienie świata. To że Ula myśli pięknym językiem, tworzy rozbudowane opisy i żyje w makabryczno-onirycznym świecie to jedno, ale że ten sam język pojawia się w dialogach i interakcjach z innymi czasem mi zgrzytało. Spodziewałam się większego zróżnicowania jeżeli chodzi o zasób słownictwa, myślę, że to jeszcze lepiej przedstawiłoby kontrast z tym co poetyckiej w środku bohaterki a tym, co szpetne na zewnątrz. No ale ostatecznie naprawdę czekam na to, co Łukasz Barys jeszcze napisze!
Profile Image for Jowix.
370 reviews125 followers
September 28, 2021
2.5
Gdzieś na początku pomyślało mi się "Między nami dobrze jest" Masłowskiej, tylko tak Całkiem Całkiem Serio, i to skojarzenie nie opuściło mnie niestety aż do końca.
Za bardzo to wszystko programowo patologiczne, flaczaste, kościste, wymiotne, szybko przestaje działać, bo nie ma żadnego wentyla, wypustki. Sytuacji nie ratuje język - niewyważony, niestabilny, nieumiejętnie mieszający style. Podobnie niestabilna jest główna bohaterka, która nie wypada wiarygodnie narratorsko ani jako dziecko (bo jest za dojrzała), ani jako dorosła (bo jest zbyt infantylna).
Ale nie można Barysowi odmówić potencjału, parę fraz i detali mu wyszło. Nie czyta się tego źle, chociaż nadmiar czyni obojętną. Zobaczymy, co dalej.
Profile Image for Jakub Horbów.
361 reviews159 followers
December 2, 2022
Kości, które nosisz w kieszeni to świeże i oryginalne spojrzenie na problem wykluczenia i odnajdywania się w sytuacji niedostatku i odrzucenia, napisana z perspektywy dorastającej dziewczyny z przeciętnego polskiego miasta. Nie rozumiem do końca dlaczego, ale ta mała dziwnie poetycka książeczka wywarła na mnie spore wrażenie. Siłami Barysa są niewątpliwie odwaga, urzekający styl, nienachalność dziwności i naturalność wszelkich nienaturalnych zabiegów fabularnych - jakkolwiek dziwacznie by to nie brzmiało. Przeszkadzał mi jedynie wyraźny dysonans pomiędzy czasem akcji, a realiami świata przedstawionego, który wydaje się zamierzonym zabiegiem, ale chyba nie do końca dobrze wykorzystanym, co potrafiło wybić mnie na dłużej z lektury, którą pomijając te fragmenty, połyka się na raz w przeciągu jednego wieczora.

Zostałem zaintrygowany i na pewno sięgnę po kolejne książki młodego autora.
Profile Image for Chłopaki Czytają.
288 reviews108 followers
February 5, 2022
Im dalej w las, tym lepiej. Książka się rozkręca, osts tie rozdziały są o wiele lepsze od pierwszych. Trochę za dużo dla mnie realizmu magicznego momentami, który nie przystawał do reszty. Dobry debiut.
Profile Image for Senga.
636 reviews67 followers
January 22, 2022
3,5*

Wychowywałam się na ulicy Pabianickiej, w kamienicy zbudowanej dla pracowników włókienniczych łódzkich fabrykantów. W okolicznych parkach stało kilka pałaców, zamienionych na urzędy i domy dziecka. W latach 80 nasz budynek dostał możliwość podłączenia się do kanalizy, więc mój tata i dziadek własnoręcznie zamontowali nam toaletę. Chociaż moja kamienica stała praktycznie w centrum Łodzi - za 500 metrów rozpoczynała swoją dumną prostą ulica Piotrkowska, to wystarczyło skręcić w pierwszą najbliższą przecznicę w lewo, żeby znaleźć się w jeszcze innym świecie. Na Krośnieńskiej już nie było kanalizy i kiedy się tamtędy szło trzeba było przeskakiwać nad strużkami rynsztoku płynącymi po ulicy. Były za to drewniane schody w niskich, już wtedy sypiących się budynkach, dziwny złom na podwórkach i kilka melin. Meliny były zresztą wszędzie, każda brama miała przynajmniej jedną. Towarzystwo było biedne i szemrane, albo tylko biedne. Naszymi sąsiadami byli robotnicy, rzemieślnicy i szwaczki, które zaczynały masowo tracić pracę. Z naprawdę bliska oglądałam jak wymarzona transformacja pogrąża kolejne osoby. Poza tym mieszkali u nas menele (jeden na czwartym pietrze spalił się od własnego papierosa), złodzieje i chłopi, którzy nie umieli pożegnać się ze wsią, więc hodowali na podwórku wieprze. Z przystanku na rogu odjeżdżał tramwaj 41, w składzie zawsze miał te ‚historyczne’, klekocące drewniane wagony. Kiedy byłam starsza i odkryłam przyjemność wagarowania w środkach komunikacji miejskiej, często wybierałam się nim w wypełnioną industrialnymi dźwiękami, jak serce mojego miasta, podróż. Wehikuł pokonywał najdłuższą trasę tramwajową w Polsce i toczył się nieskończenie długą ulicą Pabianicką, zmieniając taryfę na przystanku Mały Skręt, aż do Pabianic.

Lektura „Kości, które nosisz w kieszeni” była dla mnie jak wycieczka tym tramwajem. Nie tylko do Pabianic, ale przede wszystkim w przeszłość. Klasa społeczna, którą opisał autor jest mi doskonale znana. Rodzina Uli mogłaby być jedną z rodzin zza ściany na Pabiance (mówiliśmy tak na naszą ulicę, wcale nie wiedząc, że tramwaj może dowieźć nas nad rzekę o tej samej nazwie). Ich życia ćwierć wieku temu nie różniły się niczym od wykańczającego, pozbawionego perspektyw codziennego kieratu bohaterów debiutu prozatorskiego Łukasza Barysa. Oni również byli odpowiednikami dawnych chłopów. Pierwsze pokolenie prekariatu, które utknie w bagnie nierówności i nie będzie miało siły dźwignąć na ramionach własnych dzieci i wypchnąć ich na brzeg. Czytałam powieść Barysa i wydawało mi się, że on opisuje tamte czasy i tamtą beznadzieję. Ale nie - on pisze o tu i teraz, to wszystko dzieje się dziś. Nadal w centrach miast żyją ludzie bez kibla, nadal ludzie zaharowują się do kresu sił nie widząc żadnych wymiernych efektów swojej pracy choćby w zapełnieniu miski, nadal dzieci chodzą głodne, a starsze siostry muszą jednocześnie być matkami i szybko dorastać, nadal rzeczywistość zjada marzenia. I to chyba jest w tej książce najstraszniejsze i najsmutniejsze - żyjąc w nowoczesnym mieście ma się wrażenie, że takie rzeczy to tylko margines. Było minęło, teraz mamy postęp. Jeśli ktoś nie ma wielu okazji by wystawić nos poza bańkę, bezrefleksyjnie powtarza mity o patologii 500+, nie zdając sobie problemu ani ze skali biedy w Polsce, ani tego, że chcenie bardzo nie podstawi nikomu stopnia do awansu społecznego. Łukasz Barys nie oszczędza czytelników i bezlitośnie pokazuje kolejne ohydne, śmierdzące, niesprawiedliwe, pełne krzywd i samotności sceny z życia Uli, jej dwójki rodzeństwa, mamy i przez chwilę jeszcze nie zjedzonej przez raka babci, która nawet kiedy przegra tę bitwę nie będzie miała w planach gryźć ziemię od spodu. Jest to książka mocno konfrontacyjna, wytrącająca ze strefy komfortu i to jest jej duża siła. Wyobrażam sobie, że niejeden liberalny miłośnik wolnego rynku zakrzyknie „To niemożliwe! Autor przesadza!”. Niestety, autor nie przesadza, ale dostarcza w prezencie trochę argumentów żeby móc wysunąć to oskarżenie.

Łukasz Barys pisząc „Kości, które…” bardzo skupił się na języku, którym się posługuje. Zdania nie są pisane wprost, zmienia się w nich perspektywa, zawierają całe mnóstwo figur stylistycznych, symboli, przenośni. Odnosiłam wrażenie, że autor bardzo stara się pisać tak, żeby nikt nie pomyślał, że może napisał coś tak po prostu, tylko żeby każdy docenił jego ciężką pracę. Język jest bardzo poetycki, tworzący bajkowy, nierealny klimat, nie tylko we fragmentach opowiadających o świecie fantastycznym, ale też mówiących o sprawach najbardziej przyziemnych. W ten sposób zdejmuje ciężar z rzeczywistości, którą opisuje, czasami wręcz nawet ją romantyzuje. Nie lubię tego. Wolę żeby o problemach społecznych, patologii, biedzie, uzależnieniach pisało się wprost, bez ozdobników.
Bohaterka książki pochodzi z biednej rodziny, na pograniczu patologii, o ile uznamy za nią zaniedbanie. Sama mówi o tym, że nie lubi się uczyć i nie lubi szkoły. Owszem, znajduje ucieczkę w książkach i ilość przeczytanych zdań może odzwierciedlać się w jej sposobie wypowiedzi, ale wątpię czy osiągnęłaby taki kunszt. A ponieważ to ona jest narratorką, opowieść nie brzmi w jej ustach autentycznie. Do tego, choć jest to opowieść o dorastaniu, która toczy się przez kilka lat, w języku nie widać dojrzewania dziewczyny. Ula z podstawówki i Ula z liceum mówią tym samym głosem.
I w końcu - coś bardzo dziwnego dzieje się tu z osią czasu. Nie umiem umieścić tej historii w żadnych ramach czasowych, określić jaki okres minął pomiędzy poszczególnymi scenami. Wydaje mi się, że szczególnie pisząc krótką powieść warto tego bardzo pilnować, a u Barysa zabrakło mi konsekwencji. Pisze na przykład o tym, że Ula znalazła psa śpiewając piosenkę „Małomiasteczkowy”, która ukazała się w trzecim kwartale 2018r. Potem tego psa długo ma, dzieje się mnóstwo rzeczy jakby ktoś nadmuchała czas jak balon z gumy. Ula chodzi kilka lat do gimnazjum, choć w roku 2018/19 wyszedł z niego ostatni rocznik, potem trochę do liceum, zdąży jeszcze popracować, a książka została wydana w 2021 roku, czyli opisuje wydarzenia do 2020, raczej już nie później. Nie wiem ostatecznie ile dziewczynka miała lat na początku historii, w jakim wieku przeżywała kolejne doświadczenia i jak uporządkować wydarzenia w książce.

Pomimo tego uważam, że „Kości…” to całkiem udany debiut. Wyciąga na światło dzienne warstwy, o których wszyscy ważni i bogaci ludzie lubią udawać, że nie istnieją. Pokazuje brutalność świata i pozwala uświadomić sobie własny przywilej.
Profile Image for moony.
207 reviews62 followers
February 8, 2024
straszne i piękne. strasznie piękne. pięknie straszne.
Profile Image for Czytająca  Mewa.
1,022 reviews209 followers
September 13, 2021
Cmentarz konkubentów matki, a raczej rzeczy zostawionych przez nich, zalegał na tyłach podwórka. Stereotypy zamieszkały w myślach, a ilość toksycznych słów przelewała się z misy, w której każdy człowiek takie uwagi zbiera. Dzieci opiekowały się innymi dziećmi, matka pracowała i poznawała nowych partnerów, a babcia zajęta była umieraniem. Ula ledwo wyrosła z wieku dziecięcego, a już musiała opiekować się domem. Musiała na oku mieć babcię i młodsze rodzeństwo, a w nikim nie miała wsparcia. Dokuczała jej samotność i poczucie bycia niezrozumianą. Zamiast tenisa czy pianina, na które nie było ją stać, uwielbiała pabianicki cmentarz, a w szkole nie miała łatwo, bo jej rówieśnicy nie przeszli szkolenia z empatii. Dorastała bez miłości, w środowisku toksycznym i z brakiem perspektyw na przyszłość. W jej domu był bałagan, miejscami brud, ale przede wszystkim mieszkała w nim samotność, którą każdy odczuwał inaczej, ale każdy miał ją w sercu.

Powieść Łukasza Barysa ma zaledwie sto czterdzieści dwie strony, a jednak to, co na nich widzimy, przygniata. Tak krótki tekst wygląda niepozornie, ale przedstawia wiele twarzy ludzkiej zgnilizny. Nie znajdziemy tutaj okrutnej przemocy, a raczej powolne ranienie i obumieranie duszy. Autor z uwagą stara się kreślić sylwetki bohaterów, a czytanie tego dostarczyło mi wiele przyjemności. Barys wcześniej zasłynął jako poeta i sporo piękna słów wlał w swoją prozę, więc już sam jego styl sprawił, że pochłaniałam kolejne strony. Powieść jednak podobała mi się przede wszystkim dzięki jego wrażliwości. Dzięki temu, jak pisze o tym, co boli.

Z czasem rzeczywistość miesza się z fikcją, wkrada się omam, sen, nadprzyrodzone. Wprowadza to chaos, może budzić lęk. Jest oznaką choroby lub wyobraźni, która w tak niecodzienny sposób przedstawia uczucia. Każdy może odnaleźć w tym coś innego.

Tylko to zakończenie jakieś takie nijakie, ale tak to już jest w życiu. Że czasami nie nadchodzi ani lepsze, ani gorsze. Bohaterom przybywa lat i przybywa doświadczeń, a jednak wciąż zdają się tkwić w tym samym miejscu...
Profile Image for Dziewczyna Niepoważna.
229 reviews1,179 followers
February 11, 2024
Sama nie wiem, z jednej strony mam przeczucie, że będę często o niej myśleć, ale z drugiej - czy będą to przyjemne myśli?
Na pewno jest ciekawa, ale bieda w polskiej literaturze współczesnej przestała robić na mnie wrażenie.
No i na pewno nie czuję potrzeby posiadania jej na swojej półce, to jedna z książek, które chcę przeczytać, ale nie chcę ich mieć.
Profile Image for Klaudia.
104 reviews17 followers
January 30, 2022
2,5/5

Wiele jestem w stanie zrozumieć, ale zachwytów nad tą książką nie bardzo ¯\_(ツ)_/¯ Zresztą to nie pierwszy raz, kiedy polska krytyka (czy tam jakkolwiek to nazwać, nawet nie wiem już) postanowiła ze mnie zakpić (?) i sprzedać mi dobrą literaturę nazywając ją Arcydziełem, heh. Tak, mówię o Sally Rooney mówię.

„Kości, które nosisz w kieszeni” to moim zdaniem po prostu znacznie mniej, niż obietnice dawane przez gremia recenzentów, bookstagramerów i jury nagród. To nie jest literatura zła, ani literatura wybitna. Jest to literatura stojąca bardzo po środku.

Zanim zaczęłam się zastanawiać nad czymkolwiek innym, niż zupełnie niezrozumiały dla mnie gest prowadzenia tej opowieści z perspektywy dorastającej dziewczyny, to książka zdarzyła się skończyć.

W biegu opowieści nie zauważyłam żadnych zmian, które, wydawałoby się, powinny zajść w głównej bohaterce: opowiadana historia przedstawia kilka lat z jej życia, jednak w ogóle nie jest to zaznaczone w zmianie postrzegania świata i poruszania się w nim. Przez chwilę myślałam, że może to być opowieść właśnie o wiecznej adolescencji, nieumiejętności wejścia w dorosłość, przeobrażenia się, o niemożliwości zmiany – to by się nawet ładnie łączyło z tematyką biedy, komentarzem do zarysowanej sytuacji klasowej czy kontrastem z postacią wiecznie zmieniających kochanków matki.

Jednak główna bohaterka nie jest ani młodsza, ani starsza; ani mądrzejsza ani głupsza. Zawieszona przez autora w jakieś dziwnej językowej papce, wydaje mi się być zlepkiem wyobrażeń na temat kobiecego dojrzewania, które powiązane zostało z jakimiś nad-naturalnymi siłami łączącymi to, co żywe z tym, co umarłe; to, co śmiertelne z tym, co wieczne. Jak jeszcze raz usłyszę w swoim życiu „realizm magiczny”, to nie wiem, co zrobię.

Ale przynajmniej podróż pociągiem minęła szybko. I za to autorowi z całego serca dziękuję!

PS. Bardzo ciekawi mnie trend pisania książek o nastolatkach dla dorosłych, również w kontekście nowego tłumaczenia „Ani z zielonego wzgórza”. Jakbym jeszcze siedziała na polonistyce, to bym sobie taki temat wzięła na jakąś pracę roczną. Jeżeli czyta to jakaś osoba studiująca, to zapraszam do częstowania się.
Profile Image for olehandra.
48 reviews
July 11, 2023
bardzo dosadna i ciężka opowieść o życiu

„Cmentarze to kina dla biedaków”
Profile Image for alaaa.
30 reviews1 follower
May 10, 2024
z plusikiem, przyjemnie sie czytalo, ale dla mnie raczej nic specjalnego….
Profile Image for Magdalith.
372 reviews129 followers
July 23, 2022
3.5, prawie 4.

Przez pierwsze kilkanaście stron byłam pewna, że podzielę zdanie tych, którym się ta książka wybitnie nie podobała (a których tu jest całkiem sporo). Faktycznie, to się nie kleiło, czegoś było za dużo, a czegoś za mało, nie dało się kupić tej narracji niby-nastolatki, był zbyt duży chaos i przeszarżowanie. Ale potem wsiąkłam. Chciałam wiedzieć, co dalej. Wszystko zaczęło układać się we spójną całość, chaos okazał się pozorny, a zachwyt nad wyobraźnią autora i jego świeżym językiem wygrał z początkową niechęcią do tego dziwnie i pozornie po wariacku i niestabilnie wykreowanego świata.
To jest czułe i ironiczne jednocześnie. Niby mówi znów o tym samym biednym patologicznym dzieciństwie, o którym mówi dziś co drugi debiutant, ale zupełnie inaczej. Tu jest Schulz i realizm magiczny, jest brud i piękno. Mój smutek i mój rechot. I nie ma już dla mnie znaczenia, że bohaterka jest "nierealistyczna", bo nie o realistyczną fabułę tu chodzi.
Owszem, dopracowałabym to, zredagowała jeszcze raz, powycinała, nie wszystko jest tu fajne, nie wszystko jest dla mnie zrozumiałe, myślę, że autor jeszcze się rozkręci i rozpisze (oby), ale nie umiem ocenić tego nisko, bo o ile można wyćwiczyć warsztat, tak nie da się wyćwiczyć/kupić/zdobyć/wyuczyć wrażliwości i własnego, oryginalnego głosu. A to, według mnie, autor już ma.
Profile Image for Julian.
120 reviews
March 2, 2022
meh

Do około 70 strony nie rozumiałem, co czytam, potem zaczęło się rozjaśniać. Nierówno napisane, niejasny motyw kości, niezbyt mi się podobało.
Profile Image for ayinka.
221 reviews15 followers
August 12, 2022
3.6
nie do końca wiem co sądzić.
język - super. bardzo dobrze napisana, przekazująca emocje głównej bohaterki, pozwala się wczuć. samo zbudowanie klimatu, przedstawienie sytuacji rodzinnej bardzo na plus. natomiast nie do końca zrozumiałam przekaz. brak jakiegoś wyraźnie zaznaczonego zakończenia, puenty. rozumiem, ze autor chciał ukazać realia i uciążliwość zycia w tak skomplikowanej rodzinie, natomiast co więcej? brakowało mi jakiegoś głównego wątku który moglby być punktem zaczepienia dla całej historii (bo według mnie wątek ducha marii, pawła czy filipa takowym nie był)
czuje jakiś brak po skończeniu, te właśnie wątki mogły do tego doprowadzić, bo zapowiadały się na rozwiniecie czegoś głównego a okazywały się elementem pobocznym
nieoczywista
Profile Image for Natalia.
53 reviews3 followers
July 5, 2024
Podoba mi się zwalania świata na głowę i czuję tę biedę, te włókniarki, Pabianice i kości. Bohaterowie bardzo dobrze wykreowani, w szczególności Matka i Brat, tylko nie sama narratorka. Wiecie, głupio mi trochę się znęcać nas Barysem, to jest dobry debiut, ale widać, że debiut XD
Linia narracyjna jest przedziwna, narratorka zawieszona w jakiejs przestrzeni poza wydarzeniami, z perspektywy wszechwiedzącej (ale skąd ona ma wiedzieć co się np działo u mamy w pracy?), jednocześnie niesamowicie zdziecinniała. I ja rozumiem chęć wykorzystania jakiejs takiej mowy pozornie zależnej w mówieniu o samej sobie, no ale tu już nawet nie chodzi o sam język. Nie można raz wierzyć, że pies przemówi na wigilii, a potem obnażać problemy globalne. Realnie, która 14 latka z biednego domu, z tym całym światem na głowie, niezbyt wielkim dostępem do wiedzy, nagle popisuje się pojęciami typu KAPITALIZM GLOBALNE OCIEPLENIE?? Były motywy fajnie wplecione: że ktoś coś powiedział, że coś liznęła np. Lolitę, ale była nudna – no spoko. Ale jak mi się zaczęły robić takie niespójności, jak wam napisałam, to sobie wyobraziłam chuda laseczke z wielka głowa i żylastym czołem.
A na każde wspomnienie o papieżu Polaku się śmiałam.

I to chyba tyle, to nie hejt. Ja się znęcam, bo to nie moje, bo jakby było moje, to nawet bym nie zauważyła. Bo taka jestem, że drzazgę w Barysie zobaczę, a w sobie belki nie hehe i co mi zrobicie
Profile Image for Monika.
669 reviews70 followers
February 13, 2022
Niezwykła opowieść o biedzie, o ciężarze, który spada na dziecko dorastające w dysfunkcyjnej rodzinie.
Narratorką i główną bohaterką jest kilkunastoletnia dziewczynka, na którą spada opieka nad młodszym rodzeństwem - Danielem i Sonią, a także nad chorą na raka babcią. Mama całymi dniami pracuje w Biedronce lub chodzi na randki z tatusiami. Bo prawdziwego tatusia nie ma.
Poczucie obowiązku przytłacza dziewczynkę, chciałaby uciec. Czasem też odpływa w marzenia.
Brawa dla autora, który potrafił w czuły i wiarygodny sposób pokazać punkt widzenia dziecka, do tego dziewczynki.
Jedna rzecz mi nie do końca pasowała - te wizje bohaterki do niczego mam wrażenie nie prowadzą i nie jestem pewna czy tak powinno być, czy to był wynik ucieczki dziewczynki do świata wyobrażonego, czy coś jeszcze innego.
Profile Image for Kevin Elias.
66 reviews14 followers
January 31, 2024
Bardzo ładnie napisane, ciekawe wykorzystanie realizmu magicznego. Ale Barys momentami zamienia tę powieść w dość banalne poverty porn - z podobnych klimatów jednak „Niepokój przychodzi po zmroku” robił to lepiej i oryginalniej.
106 reviews5 followers
August 26, 2021
Opowieść dorastającej dziewczyny z Pabianic, w której pojawiają się elementy baśniowości. To życie codzienne, szare i beznadziejne. Smutny los, którego nie da się odmienić. Opuszczone fabryki włókiennicze są przyczyną biedy mieszkańców i zagęszczają atmosferę miasta.

Rodzina, w której matka nie zapewnia miłości i normalności trójce swoich dzieci. Małe miasteczko z cmentarzem - to tam przeszłość miesza się z teraźniejszością. Wyjątkowa spostrzegawczość dziewczyny pozwala jej widzieć więcej.

To książka o samotności i pragnieniu śmierci. O smutnej dziewczynie w ponurym miasteczku. A między słowami zwykła wielka historia. I ta baśniowość, która wyprowadza nas z realności. A jednocześnie prawdziwość, która działa jak uziemienie.

Bardzo miłe zaskoczenie - gdybym nie spojrzała na nazwisko autora, nie odgadłabym, że to napisał mężczyzna. Powieść napisana z perspektywy młodej dziewczyny bardzo delikatnie i z czułością. Język chwilami mocno poetycki - miałam wrażenie, że każde zdanie było dopracowane, by stać się perełką.

I jeszcze okładka - mocno przyciąga wzrok - brawo dla Mikity Rosolki.
Displaying 1 - 30 of 254 reviews

Can't find what you're looking for?

Get help and learn more about the design.