W Lipowie lato w pełni. Na polach rozpoczynają się żniwa, a w sadach dojrzewają jabłka. Młodszy aspirant Daniel Podgórski czuje, że znalazł się w najlepszym momencie swojego życia. Tymczasem w okolicach sennego zazwyczaj Lipowa zostają zabite dwie młode kobiety. Sprawca okaleczył brutalnie ich ciała. Policja kryminalna z Brodnicy podejrzewa, że oba zabójstwa mogą być dziełem seryjnego mordercy. Podgórski dołącza do ekipy śledczej prowadzonej przez kontrowersyjną komisarz Klementynę Kopp. Policja stara się znaleźć punkty wspólne pomiędzy obiema ofiarami i stworzyć profil zabójcy. Brak postępów w śledztwie zbiega się z kłopotami w życiu prywatnym policjanta. Czy Podgórski odkryje, jaki jest prawdziwy cel mordercy? Czy uda się w porę zapobiec śmierci kolejnej kobiety?
Historia naprawdę wciąga, niestety osoby bardzo wrażliwe na powtórzenia wyrazowe mogą nie wytrzymać nerwowo. Użycie imienia, nazwiska, miejsca zamieszkania i zawodu każdej postaci za każdym razem, gdy się ona pojawia, zakrawa na paranoję i naprawdę utrudnia odbiór.
4/5 Czytałam ją trzy tygodnie, ale to nie zmienia faktu, że naprawdę świetnie się bawiłam. Jedyne, co mocno rzuca mi się w oczy to ciągłe łączenie imion z naswiskami, serio, czasami samo imię/nazwisko wystarczy. Trochę muszę narzekać, dla zasady ✨️
Zdecydowanie najsłabsza część serii z tych, które dotychczas przeczytałam. Intryga kryminalna nieprzekonująca. Postać mordercy też pozostawia wiele do życzenia. Na domiar złego wątek "zauroczenia" komisarz Kopp, który sprowadzał się do wypowiadanego jak mantra zdania: "Jesteś komiczną, starą babą, Kopp!". Zaczyna mi przeszkadzać schematyczność powieści Puzyńskiej i pewne powtarzające się elementy. Zobaczymy, jak będzie z następną częścią sagi o Lipowie.
2.3 pani klementyno, niech pani się już nie odzywa🙏
tak infantylnej 60 letniej postaci jeszcze nie poznałam niby pracuje w zawodzie x lat (nie było to chyba nigdzie uściślone, ale wnioskuję to po opiniach postaci uważających, iż jest "niezawodna" jak zawsze) a jest kompletnie nieprofesjonalna, nie wiem jak ktokolwiek mógł chcieć z nią pracować
dużo bardziej podoba mi się w tej książce strona obyczajowa aniżeli kryminalna, więc jeżeli sięgnę po kolejny tom, to z tego właśnie powodu
4.25 wciagajaca i zaskakujaca. do przeczytania na 2/3 posiedzenia, bo od tej ksiazki nie da sie oderwac. mamy tu caly kalejdoskop bohaterow, ktorzy sa roznorodni , ciekawi i charakterni. zdecydowanie polecam dla fanow kryminalu z elementami obyczaju. moim zdaniem lepsza od poprzedniej czesci(!)
Miało być warsztatowo lepiej i może odrobinę jest, ale co z tego jak jest kilka nowiuśkich minusów, na które przy pierwszej części nie zwróciłam uwagi... Zacznę od tego, że jeśli chodzi o same pomysły na "morderce i zbrodnie" autorka niewątpliwie ma całkiem niezłe. Zarówno w tej jak i pierwszej części sama historia była ciekawa. Ponownie jednak zabrakło pomysłu na rozwiązanie zagadki - tak jak w pierwszej części rozwiązanie wyskoczyło jak z kapelusza, tak tutaj po sposobie w jaki bohaterowie doszli do rozwiązania zagadki można sądzić, że autorka dostała nagłego olśnienia, że musi w tej chwili, NATYCHMIAST, zakończyć książkę i szybko coś wymyślić :P Ale to jest pikuś. Niestety przełożenie dobrego pomysłu na papier mocno kuleje pod względem warsztatu autorki. Nie było już tak topornie jak w "Motylku", ale za to autorka zrobiła sobie używanie z powtórzeń. Już pomijając szczegółowe opisy głównych bohaterów, którzy są DOSKONALE znani czytelnikowi, to ciągłe przepisywanie na przestrzeni kilku stron tych samych wydarzeń (jakieś takie podsumowania czy co?) sprawiało u mnie wrażenie, że autorka pisze dla kogoś ze sklerozą lub pamięcią krótkotrwałą. Tym sposobem odkryłam dlaczego te książki są tak długie.. Robienie momentami z bohaterów mało rozumnych ludzi, którzy nie są w stanie dojść do prostych wniosków i potrzebują do tego dobrych kilku stron też nie napawało optymizmem i powodowało przewrót oczami. Myślicie, że to już koniec tych minusów? O nie, najlepsze zostawiam na koniec. Przez całą książkę (miejmy na uwadze, że to drugi tom serii) autorka do znudzenia, na każdej stronie, w każdym dialogu od nowa przedstawia nam każdego z bohaterów... Główny bohater nie może być "Danielem" przez 95% książki, musi być za każdym razem "młodszym aspirantem Danielem Podgórskim" - nawet w najprostszym, dwu osobowym dialogu, pod koniec książki, autorka PODEJRZEWA, jak mniemam, że czytelnik nadal nie wie kim jest główny bohater - jak ma na nazwisko, jakie stanowisko zajmuje. Jest też w książce jedno zdanie, które pojawia się w niej jakieś 30(sic!)razy, w tym połowa na przestrzeni 20-30 stron...Ta nadpobudliwa "troska" autorki o czytelnika jest tak irytująca, że ciężko mi to ubrać w słowa(jakby wykreślić to zbędne tytułowanie każdego bohatera oraz te zbędne retrospekcje książka schudła by o dobre 150 stron). Wisienką na torcie jest dla mnie powtarzanie, że artykuły kodeksu karnego w ramach paragrafu posiadają PODPUNKTY, a nie ustępy. Aż mi się dr prawa Remigiusz Mróz przypomniał :P Ocena wysoka, bo autorka daje rade z pomysłami, choć mam nadzieję, że przestanie stosować ten sam schemat opisywania aktualnych i przeszłych wydarzeń... Pewnie sięgnę po kolejną część, oby nie tylko po to żeby się zirytować i odnaleźć nowe wady tej serii.
W drugim tomie obyczajowa część powieści została zredukowana do minimum. Plus za świetną intrygę. Trup ściele się gęsto i do końca trudno być pewnym kto stoi za morderstwami. Jeden minus, który niemiłosiernie mnie męczyl to powtórzenia. Niekiedy zaczynając nowy rozdział czytelnik zderza się z krótkim streszczeniem poprzedniego. Po co? Rozumiem taki zabieg na początku nowego tomu, ale nie rozdziału. I nazywanie postaci np. ratownik Kamil Mazur. Raz, drugi - ok, ale przez cała książkę? Przecież wiemy, że to ratownik. Tak, czepiam się. ;) ale skoro czepiam się takich szczegółów, to znaczy, że książka była świetna i nie było się czego uczepić. ;)
Po pierwszym tomie miałam duże nadzieje, stwierdziłam, że jest to nowy powiew na polskiej scenie kryminału, ALE… to co cenię sobie w dobrych powieściach kryminalnych, to wiara w możliwości logicznego myślenia i kojarzenia faktów przez czytelnika. Tutaj niestety znajdziemy ciągłe powtórzenia, a wisienką na torcie jest rozpiska wydarzeń związanych z morderstwem a’la plan zdarzeń 🥶 No ewidentnie daleko nam jeszcze do skandynawskich klimatów, a szkoda, bo potencjał był spory.
PS naprawdę po dwóch razach zrozumiałam, że pani komisarz jest „komiczną starą babą”, a dowiadywałam się o tym conajmniej kilkanaście razy w ciagu jednego rozdziału 🫠
Pani Puzyńska jest chyba jedną autorką kryminałów, która jest w stanie zmrozić mi krew w żyłach i dzięki której siedzę do późna w nocy, by dowiedzieć się, kto jest tajemniczym mordercą. Do tego fenomenalny zarys obyczajowy i interesujący bohaterowie. Do polecenia!
edit 2023: po prawie roku nie potrafię powiedzieć, co się tam działo, a nie zamierzam zaczynać serii od nowa, by móc ją kontynuować z pewnością, że o niczym nie zapomniałam.
2022: głupie strasznie to zakończenie. w sensie... wtf. tak czy inaczej jestem ciekawa co dalej.
Boże, gdzie jest redaktor tej książki, bo naprawdę... Co to za ilość powtórzeń, masakra. Beznajdziejny był wątek zauroczenia Klementyny, taki z kosmosu. Duży plus za intrygę, podobała mi się.
W Lipowie znowu sporo się dzieje. Tym razem zostają zabite dwie 23-letnie kobiety. Jednej zostały obcięte uszy, a drugiej wyłupione oczy. Policja ma pełne ręce roboty, bo muszą znaleźć punkty wspólne dla obu zabójstw i dojść do sprawcy, zanim pojawi się trzecia ofiara.
Powrót do Lipowa uważam za udany. Przypomniałam sobie, że w sumie to podoba mi się styl pisania Puzyńskiej i odnajduję w jej książkach sporo frajdy. Otrzymujemy kolejną zagadkę do rozwiązania, gdzie podejrzanym w zasadzie staje się każdy, bo można wszystkim podejrzanym spokojnie przypisać chociaż jeden solidny motyw. Kiedy zaczynamy usuwać brudną warstwę i myślimy, że dochodzimy do sedna to odsłania się kolejna i to jeszcze gorsza. Czułam przez całą książkę, że autorka wodzi mnie za nos, kilka razy zmieniałam zdanie oraz tworzyłam swoje teorie, a na końcu i tak dałam się zwieść. Potem pomyślałam sobie, że autorka dała nam jedną sugestię wskazującą kto to mógł być i zauważyłam ją po czasie. Także jeśli chodzi o budowanie sprawy kryminalnej to tutaj Pani Katarzyna wskakuje na dobry poziom. Nie mogło zabraknąć również tej warstwy obyczajowej czyli tego co dzieje się w życiu prywatnym między innymi Weroniki Nowakowskiej oraz Daniela Podgórskiego. Natomiast mam wrażenie, że w tym tomie autorka mniej postawiła na zagadnienia natury obyczajowej, a bardziej skupiła się na sprawie i podsuwaniu czytelnikowi tropów. Teraz czuję, że jest to bardziej wyważone. Pozostali bohaterowie, tak samo jak przy "Motylku", dostawali swoje pięć minut i to również było świetne, bo sprawia, że bardziej przywiązujemy się z miejscem oraz postaciami.
Nie wiem czy to było w pierwszym tomie bo nie zwróciłam na to uwagi, ale raczej nie było, bo rzuca się coś takiego w oczy - w tej części autorka bardzo często powtarza funkcje, bądź stanowiska różnych postaci np: "Grzegorz Mazur z komisariatu w kolonii Żabie Doły", "dyrektor szkoły w kolonii Żabie Doły Eryk Żukowski". Za pierwszym razem jest to jak najbardziej zrozumiałe, żeby przybliżyć nam kim jest ta postać. Za drugim również w porządku, bo to jest w ramach usystematyzowania, ale jeśli to powtarza się już czwarty, piąty, dziesiąty raz to już jest za dużo tego dobra. W "Motylku" raczej nadmiernie wykorzystywane było słowo "komisarz" i "młodszy aspirant", ale to jeszcze broni się w trakcie lektury. Podejrzewam, że te powtórzenia pojawiły się dlatego, że autorka dopiero w tej książce wprowadziła dosyć sporo postaci, które mogły czytelnikowi faktycznie zacząć się mylić. Drugim zabiegiem jest stosowanie dziwnych przymiotników np. policjanci omawiają z prokuratorem pierwsze wnioski z przesłuchań i pada: "powiedział wysoki Daniel Podgórski". Nie wiem co ten "wysoki" miał wnieść.
Póki co zostawiam taką samą ocenę jak przy "Motylku".
Długo zastanawiałam się nad oceną. Jeśli chodzi o zagadkę to nie mam żadnych zastrzeżeń, bo jest dobrze prowadzona. Bardzo mnie wciągnęła i nie mogłam się pod tym względem od książki oderwać. Zakończenie mnie zaskoczyło, bo nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Bardzo podobało mi się to, że o tożsamości mordercy dowiadujemy się dopiero w ostatnich rozdziałach.
Niestety, w tej historii nie mogłam znieść bohaterów. W tej części, oprócz trójki postaci, reszta jest nowa i wcześniej się nie pojawiali. I niestety ci nowi mnie niesamowicie irytowali. Najgorzej wypadli policjanci, przez których miałam ochotę odłożyć książkę. Cybulski musiał każdemu powtarzać, że nie jest spokrewniony ze Zbyszkiem Cybulskim, podniecał się żółtym serem i camembertem, a dodatkowo nie było rozdziału, aby nie cytował jakiegoś pisarza czy filozofa. A no tak, i jeszcze w ogóle mu nie przeszkadza, że żona go zdradza, a jeszcze cieszy się, że kupuje jej lepsze prezenty niż jej kochanek. Lepszy nie był policjant Mazur, dla których mięśnie i siła są najważniejsze, więc bez przerwy kłócił się głupkowato z Cybulskim.
Niestety, zaczęła irytować mnie także Klementyna, która została wplątana w idiotyczny wątek miłosny. I to jej powtarzanie w kółko, że jest "kosmiczną, starą babą" mnie po prostu wykańczało psychicznie, bo mówiła o tym co parę stron!
Zagadka kryminalna jest dobra, bohaterowie to debile. Tyle w temacie.
3'5 ⭐ creo que sino tuviera tantos problemas con los nombres mi valoración sería superior. Igual los llaman por el nombre que por el apellido o ambas cosas juntas y en ocasiones por apodos cariñosos.
Jaka to była droga przez mękę... Ilość stron w tych książkach zwiększa się tylko przez łopatologiczne tłumaczenie czytelnikowi podstawowych informacji 10 razy na stronę
Mimo jakiejś tam akcji, momentami lepszej bądź gorszej, NO NIE BYLAM W STANIE przeżyć stylu pisania. DO MNIE WYSTARCZY DWA RAZY POWIEDZIEC JAK KTOS SIE NAZYWA. ZAPAMIETAM. Co drugi rozdział zaczynał się zdaniem "Imię, Nazwisko, Wykonywany zawod (..) zeobil coś tam coś tam" KOCHANI MOI ILE MOZNA.
No dostawałam nerwicy. NIE POTRAFILAM TEGO CZYTAC. To nawet było w dialogach 😭
Jestem ogromnie wyczulona na powtórzenia. OGROMNIE.
Ja miałam taki problem z odbiorem tej historii w dobry sposób.... Zaangażowałam się gdzieś 3 rozdziały przed końcem.
I nienawidzę niespodziewanych zakonczen (niech nikt mnie nie zrozumie źle, ale w momencie jak jakiegoś bohatera cała ksiazke kurwa nie ma, a okazuje się być winnym całego zamieszania, to to serio nie jest fajne z perspektywy czytelnika). I autorka już w drugiej książce tak zrobiła (pewnie w reszcie też).
Finalizada. Edición en audiolibro. Segunda entrega de la saga Lipowo. Me ha ocurrido lo mismo que en la primera. La novela está muy bien, la trama es entretenida, pero tengo un problema grave con los nombres de los protagonistas. Son nombres polacos. En ocasiones les llama por el nombre, otras por el apellido, otras por ambos y, para rizar el rizo, algunas veces añade el lugar en el que ejercen su profesión. Un auténtico caos. Si consigues no perderte, es interesante. Nota 3/5. FIN.
Bardzo ciekawa fabuła, jednak pierwsza część podobała mi się bardziej. Było w niej więcej takiego klimatu, że wszyscy są ze sobą połączeni. Poza tym Klementyna niesamowicie irytująca a Daniel jest zbyt ciapowaty. Weronika super i chce jej więcej.
3.5/5 Książka mi się dość dłużyła, ale zakończenie było naprawdę świetne! Moje próby wytypowania zabójcy okazały się totalną klapą, nie byłam nawet blisko xD
Po przeczytaniu „Motylka” nie byłam w stanie długo czekać, aby chwycić po kontynuacje, czyli „Więcej czerwieni”🩸.
Z Lipowa, gdzie panowała sroga zima, przenosimy się do dotkniętym upalnym latem kolonii Żabie Doły oraz Brodnicy, omijając Lipowo i bohaterów poznanych w poprzedniej części. Na ich miejsce wkraczają świetnie wykreowane postacie, co nie zmienia faktu że brakowało mi przewijających się mieszkańców wsi z „Motylka”. Jednak Daniel, Klementyna, czy Weronika również w kontynuacji prowadzili zagadkę, szukając powiązań pomiędzy ofiarami licznych morderstw i ten wątek okazał się mocnym elementem powieści oraz tym co ją uratowało .
Klementyna Kopp, która w moim odczuciu jest irytującą i męczącą postacią, w tym tomie również uszczupliła swój słownik do „jesteś komiczna starą babą”, „spoko” czy dodawania „co?” przy każdej możliwej okazji. Natomiast to nie koniec powtórzeń jakich mogliśmy doznać. Przy pojawieniu się postaci już dobrze nam znanej autorka nie mogła pominąć również jej zawodu, stopnia, powiązań rodzinnych i pełnego nazwiska. Feliks, zawsze był synem dyrektora w koloni Żabie Doły, a Daniel młodszym aspirantem Danielem Podgórskim. Gdyby tak zostać przy samych imionach, jestem pewna że książka skróciła by się o dobre 100 stron. A powielające się stereotypy również nie opuściły nas po pierwszym tomie.
Wracając natomiast do samej zagadki, została ona dobrze poprowadzona, notatki z przeszłości dostarczały nowych tropów, a coraz to nowi podejrzani pozostawiali dużo miejsca do namysłu. Bardzo podobały mi się, poboczne postacie oraz to jak ich wątki okazały się ostatecznie tymi kluczowymi - mam na myśli tutaj np. ośrodek wypoczynkowy Słoneczną Dolinę, klinikę Magnolię i sekrety kryjące się za ich drzwiami. Rozwiązanie ukazało się bardzo złożone, równocześnie spójne i bardzo przypadło mi do gustu- mimo tego, że udało mi się rozgryźć tożsamość mordercy kilkadziesiąt stron przed💇♀️☠️.
Z pewnością sięgnę po kolejny tom z sagi Katarzyny Puzyńskiej❤️🔥. Trzymajcie kciuki, aby nie wprawił mnie w lekki zastój czytelniczy, jak „Więcej czerwieni”.
Więcej czerwieni to kolejna świetna książki tej autorki. Po skończeniu Motylka miałem przerwę, jakoś nie miałem ochoty czytać kolejnej części. Jednak gdy już zacząłem ją czytać, nie dało się od niej oderwać. Wydarzenia przedstawione w tej części są lepsze niż u poprzedniej. Może dla tego że jest więcej morderstw i więcej tak jakby tropów i dużej ilość powiązań między bohaterami i ich przeżyć w przeszłości. Zagadka była dość skomplikowana, ciężko było mi przewidzieć mordercę.(wydaję mi się że jest to nie możliwe).Podobał mi się motyw obrazu (dzieła).Możemy również jeszcze lepiej poznać Klementynę ( jedna z średnio lubianych postaci, ale w tej części jakoś bardziej ją polubiłem). Wątek romantyczny z policjantką na minus, nie był on potrzeby. Wiktor był trochę irytujący tak samo jak Grzegorz ale zawsze musi być ktoś taki. Ogólnie bardzo polecam.