W okresie świątecznym rzadko kiedy mam ochotę na „ciężkie” lektury. Wyciskające łzy obyczajówki, mrożące krew w żyłach kryminały pełne krwi, czy wybitW okresie świątecznym rzadko kiedy mam ochotę na „ciężkie” lektury. Wyciskające łzy obyczajówki, mrożące krew w żyłach kryminały pełne krwi, czy wybitna klasyka kompletnie mi wówczas nie podchodzą. Lubię wtedy – w przerwach między serniczkiem, a karpiem – poczytać coś lekkiego i raczej mało angażującego.
„Pierwszy grób po prawej” nie jest w żadnej mierze powieścią wybitną, błyskotliwą, czy trzymającą w napięciu. To typowe guilty pleasure, które czytamy mimo tego, że doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, jak słabych lotów jest to czytadło. Trochę zabawnych tekstów, tajemniczy i zabójczo przystojny facet, parę pieprznych scenek i kryminalna zagadka w tle. Czyta się łatwo, szybko i przyjemnie, choć tłumaczenie miejscami kuleje pod względem korekty (powtórzenia wyrazów, bezsensowne zlepki słów).
Główną bohaterką powieści jest Charley Davidson – prywatny detektyw oraz...kostucha. Młoda kobieta pomaga zmarłym, którzy mają jakiekolwiek nie pozałatwiane po „tej stronie” sprawy, przejść na tę „drugą stronę”. Do grona jej „pozawymiarowych” znajomych należy między innymi zmarły tragicznie trzynastoletni gangster oraz tajemniczy duch, pan Wong, który zagnieździł się w kącie mieszkania Charley. Co ciekawe, dziewczyna niespecjalnie ukrywa swoje zdolności. Pomaga policji rozwiązywać przypadki tajemniczych morderstw (jest to w miarę łatwe, kiedy możesz zapytać zamordowanego, kto go zabił!), a jej rodzina oraz przyjaciółka przestają się już dziwić jej dziwnym zachowaniom.
Wspominałam o tajemniczym przystojniaku. Kim on jest? Cóż, sama Charley tego nie wie. Prowadzi z nim bowiem bardzo bogate oraz intensywne życie seksualne, tyle że wszystko odbywa się nocą...w jej snach. Kim on jest? Ha! Nie będę Wam spoilować bowiem poznanie tożsamości Pana Ciacho jest chyba najbardziej interesującym momentem książki, przez który może lekko opaść Wam szczęka.
Co do zagadki kryminalnej, to ta jest raczej nudna. Nie stanowi osi całej fabuły, a bardziej jej tło, które pozwala nam lepiej poznać umiejętności Charley, jej pracę, rodzinę i znajomych. Zakończenie całej historii pozwala jednak przypuszczać, że w kolejnych tomach (jest ich ponad dziesięć, ale w Polsce – niestety – wydano dotychczas jedynie trzy pierwsze, a jak udało mi się dowiedzieć od wydawnictwa Papierowy Księżyc, to dzisiaj prawa do kolejnych części osiągnęły już spore sumy, a seria w naszym kraju na siebie nie zarabia) cała akcja się rozkręci, a Pan Ciacho będzie będzie grał pierwsze skrzypce.
Podsumowując, spodziewam się kolejnych miłych chwil spędzonych z kolejnymi częściami (i z Ciachem). Dobry odmóżdżacz pozwalający się zrelaksować po ciężkim dniu, czy tygodniu. Polecam, jeżeli chcecie dać głowie odpocząć i nie liczycie na wybitną fabułę pełną nieprawdopodobnych zwrotów akcji ;)...more
Jakże niesamowicie cieszyłam się na powrót do Gutowa! „Cukiernia Pod Amorem”, choć może niebędąca wyżyną literatury, całkowicie mnie zaczarowała. PokoJakże niesamowicie cieszyłam się na powrót do Gutowa! „Cukiernia Pod Amorem”, choć może niebędąca wyżyną literatury, całkowicie mnie zaczarowała. Pokochałam bohaterów sagi, tak tych z kresu arystokratycznego świata, jak i nowych, którzy pojawili się w okresie II wojny i już po niej.
Przeżywałam losy Ady, Kingi, Giny, Hrabiego, Pawlaka, Celiny, Igi… Każda z tych postaci zdawała się być żywa. Miała swój wyrazisty charakter, którym oddziaływała na wszystkich wokół. Każda kolejno pojawiają się epoka była „inna”, miała swoje problemy, marzenia, zobowiązania.
Byłam bardzo ciekawa, jak autorka przedstawi współczesny świat. Akcja „Ciastka z wróżbą” dzieje się bowiem w roku 2016, a flashbacki tym razem przenoszą nas głównie do lat 50. i 60., choć na początku przebywamy wraz z parą bohaterów trochę czasu w powojennej, zburzonej jeszcze Warszawie. Tym razem na pierwszym planie mamy poprowadzone dwa wątki – z jednej strony jest Zbigniew, syn Heleny oraz Waldemara (no, powiedzmy!), który właśnie zakochuje się po raz pierwszy, a z drugiej śledzimy świt i zmierzch przyjaźni Teresy vel Tessy oraz Moniki. Ta druga nosi nazwisko Grochowska-Adams i jest autorką książek. O Gutowie. Zatytułowanych „Cukiernia Pod Amorem”. I każdy kolejny tom nosi nazwisko jednej z rodzin. Tak, dobrze myślicie – autorka przeszmuglowała do swojej kolejnej powieści...autorkę poprzedniej serii, która nazywa się bardzo podobnie do niej. Nie muszę chyba mówić, że w „Ciasteczku...”, Monika jest szalenie w Gutowie popularna, a jej książki sprzedają się jak świeże bułeczki i w ogóle wstyd ich nie znać, czy przynajmniej nie trzymać na półce!
Tak naprawdę już tu pojawił się pierwszy zgrzyt. Tym jednym posunięciem autorka tak naprawdę wykreśliła wszystko to, co działo się w tomach poprzednich. Jej bohaterka sama w pewnym momencie mówi, że „wszystko zmyśliła”. Tylko, że Zbigniew jest na świecie, jego biologiczny ojciec się nie zmienił, a sama Helena zapytana o powieści z przekąsem mówi, że „jest Heleną – tą złą”,
Bohaterowie znani z poprzednich części tutaj są cieniami samych siebie. Absolutnie nikogo nie da się tu lubić, czy do niego przywiązać. Wątek miłosny – a w sumie wątki – będące tu zarysowane są koszmarne. Już poprzednio autorka nie popisała się próbą zbudowania relacji pomiędzy Igą, a Xavierem, ale tutaj to już w ogóle wszystko leży na łopatkach.
Przez całą książkę autorka buduję pewną aurę tajemniczości powiązaną z Teresą i Moniką. Po czym dochodzimy do końca książki i nadal nic nie wiemy. Żaden z rozpoczętych wątków nie jest tu poprowadzony choćby do środka (bo o zakończeniu to już nawet nie wspominam). Obstawiam, że ten tom mógłby być śmiało połączony z drugim i tworzyć jedną całość, bo w tej książce dosłownie nic się nie dzieje. To przedstawienie postaci (bardzo zresztą kulawe) i czasów, w których bohaterowie żyją.
Przeczytam drugi tom, bo chcę wiedzieć co konkretnie wydarzyło się w przeszłości i jaką rolę w tym wszystkim odegrał Grzegorz Hryć. Niemniej jednak czuję się lekko oszukana przez autorkę, że rozpisała w tomie pierwszym mnogość wątków, ale żadnego choćby nie uwypukliła, czy jakkolwiek rozbudowała.
Mam nadzieję, że dalej będzie już tylko lepiej. Zaryzykowałabym jeszcze stwierdzenie, że gorzej już przecież być nie może, ale wolę nie kusić losu......more
Mam pewien problem z tą książką. Jak to Puzyńska - jak zwykle zaskakuje z zakończeniem, przeplata wątki tak, że momentami człowiek już nie wie, jak tęMam pewien problem z tą książką. Jak to Puzyńska - jak zwykle zaskakuje z zakończeniem, przeplata wątki tak, że momentami człowiek już nie wie, jak tę opadającą szczękę podtrzymywać, niemniej jednak...
Kolejna już z powieści, która z Lipowem nie ma nic wspólnego. Klementyna Kopp gdzieś tam się przewija, jest Emilia, Weronika (obie w tym tomie są niesamowicie bezbarwne i tracą każdą ze swoich cech, która je do tej pory wyróżniała). I jest oczywiście Daniel Podgórski... Ten to już w ogóle staje się takim przeciwieństwem siebie z poprzednich części, że aż nieprzyjemnie się to czyta.
Poza tym były chłopak Emilii oraz Cebulski, który był absolutnie do polubienia, a w "Domu czwartym" zmienia się w jakiegoś typa spod ciemnej gwiazdy i aż strach sięgać po "Czarne narcyzy".
Do tego autorka w narrację sprowadza typowy slang charakterystyczny dla policjantów, co tak totalnie nie daje przyjemności z czytania. Bo okej - o ile "nowy" Daniel używa takiego języka, to Klementyna i Emilia, które zdążyły się już dać poznać i raczej żadna nagła agresja nagle w nie nie wstąpiła, brzmią z takim językiem po prostu kuriozalnie.
Sięgnę po kolejny tom, ale mam nadzieję, że autorka przestanie wreszcie iść w swoich książkach w tanią sensację tak charakterystyczną dla Mroza, bo absolutnie nie tędy droga......more
Jak pewnie wielu innych czytelników sięgając po tę książkę spodziewałam się szybkiej lektury. Bo niby jak można na niecałych dwustu stronach zarysowaćJak pewnie wielu innych czytelników sięgając po tę książkę spodziewałam się szybkiej lektury. Bo niby jak można na niecałych dwustu stronach zarysować historię, która wdziera się gdzieś w człowieka do środka i zostaje w nim na dłuższy czas?
Oates mnie zaskoczyła. Więcej - rozłożyła mnie na łopatki. Już pierwsze dwie strony są mocne. Bo scena gwałtu nie jest przedstawiona z perspektywy gwałconej, o nie. Przeżywamy ją w towarzystwie dwunastoletniej dziewczynki, która sama ledwo uchodzi przed zbrodnią, chowając się przed gwałcicielami.
Dalsza część historii boli jeszcze bardziej. Bo najbardziej oskarżaną osobą w społeczności i podczas procesu jest ofiara, a nie sami gwałciciele. I można sobie wówczas powiedzieć, że "na szczęście w prawdziwym życiu nigdy nie miałoby to miejsca!", ale czy aby na pewno? Ile jest sytuacji, gdy za zbrodnią stoją młodzi ludzie i zamiast ich potępiać, wszyscy wkoło mówią o tym, że zmarnowano im życie.
Czy sprawiedliwość wreszcie triumfuje? Czy ofiara znajduje ukojenie? Być może, nie chcę Wam spoilerować. Uważam jednak, że w tej książce chodzi o coś innego. To ukazanie tego, jak ludzie są w stanie tłumaczyć swoich bliskich z najgorszych nawet ich zbrodni. Pokazanie tego, jak bardzo piętnuje się kobiety w momencie, gdy ich jedyną winą jest to, że są kobietami, które znalazły się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie.
Ta książka boli, przestrzega i zdecydowanie zostaje w człowieku na długo....more
Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo nie mogłam się doczekać, aż wreszcie dorwę się do tej książki i w końcu ją przeczytam! Tyle się o niej nasłuchałam, napBardzo, bardzo, bardzo, bardzo nie mogłam się doczekać, aż wreszcie dorwę się do tej książki i w końcu ją przeczytam! Tyle się o niej nasłuchałam, napatrzyłam na nią w filmikach na YouTube... Planowałam ją kupić, ale w ostateczności skończyło się na tym, że w formie e-booka przeczytałam ją na Legimi. I to był dobry krok...
Książka jest słaba. Owszem - opowiada o kobietach, które dokonały mniejszych lub większych rewolucji. Biorąc pod uwagę, że autorki są Amerykanki około połowy bohaterek opowiadań pochodzi ze Stanów. Europejek jest jak na lekarstwo, choć przyjemnym dodatkiem jest fakt, że opisano pokrótce trzy nasze rodaczki (Sendlerową, Skłodowską-Curie i Łempicką. Ów "opowieści" to dosłownie kilka zdań, które o bohaterkach nie mówią nam nic. Wiem, że to książka kierowana do dzieci, ale jestem pewna, że nawet najmłodsze grono mojej rodzinnej dzieciarni - wychowywane na Kubusiach Puchatkach i księgach bajek - pogardziłoby takim brakiem treści. Wszystko jest skumulowane w wersji króciuteńkiej notki, krótszej od tych widzianych na Wikipedii.
Jedyne, czym ta pozycja się broni, to wydanie. Ilustracje faktycznie są fenomenalne. Ponieważ narysowane i namalowane przez różne kobiety, żadne nie jest podobne do innych i naprawdę cieszą one oczy.
Z bólem serca wystawiam tej książce tak niską ocenę. Niestety całkowicie nie spełniła ona moich oczekiwań nie tylko jako historia o Tadeuszu ZawadzkimZ bólem serca wystawiam tej książce tak niską ocenę. Niestety całkowicie nie spełniła ona moich oczekiwań nie tylko jako historia o Tadeuszu Zawadzkim i jego dziewczynie, ale jako książka biograficzna w ogóle.
Książka ma dwie autorki, gdzie jedna z nich jest polską aktorką, która gdzieś zagrała rolę epizodyczną w serialu, o czym mamy cały akapit wpleciony w przytaczaną wypowiedź Hali. Wydaje się jednak, jakby absolutnie nikt nie zajął się zredagowaniem tego, co Hala mówiła i wspominała. Przypominało mi to transkrypcje, które robię z socjologicznych wywiadów, gdzie cała praca polega tylko i wyłącznie na przepisaniu słowo w słowo wypowiedzi osoby przeprowadzającej wywiad i interlokutora. Powtórzeń jest masa, nie ma żadnej narracji przyczynowo-skutkowej - najpierw mamy wspomniane coś o tym, jakie włosy w dotyku miał Zośka, potem jest krótka historia rodziny męża Hali, a potem gdzieś jeszcze jakieś urywki z powstania. Nie dziwię się, że Hala nie pamiętała pewnych faktów i dat, ale zadaniem autorek było wszystkie te informacje sprawdzić i zrobić przypisy przy błędach.
Największą bolączką i rozczarowaniem w tej książce jest jednak to, że praktycznie nie ma w niej Zośki. Pojawia się on może na paru stronach i są to raczej krótkie wspominki pomiędzy jednym papierosem wypalanym przez Halę, a drugim.
Cała książka bardziej przypomina luźny monolog starszej kobiety, która u końca swojego życia (pani Hala niestety zmarła jeszcze przed oddaniem książki do druku) robi coś na kształt rachunku sumienia aniżeli opowieść o wojnie, czy o postaciach już przecież dla naszego pokolenia prawie że legendarnych. Ogromna część całej historii to wspominanie matki Hali, którą raz starsza pani wspomina z rozrzewnieniem i tęsknotą, a raz nazywa egoistką, przez którą miała trudne życie.
Jestem zawiedziona, bo postać Zośki od zawsze bardzo mnie fascynowała i liczyłam na to, że poznam w tej lekturze jego prawdziwy obraz. Zobacz go takim, jakim widziała kochająca go kobieta. Zobaczę jego zalety, ale i wady, poznam jakieś anegdotki. Niestety tego nie dostałam i bardzo nad tym ubolewam.
Na koniec dodam jeszcze może dygresję, że Hala momentami wydawała mi się koszmarną osobą. Nie będę tutaj dzielić się cytatami, ale gdybyście kiedyś wzięli tę książkę do ręki i zdecydowali się ją przeczytać (czego - niestety - nie mogę Wam polecić) to od razu wyłapiecie te fragmenty.
Kolejne spotkanie z Gutowem i jego mieszkańcami. Tym razem autorka prezentuje nam perypetie wojenne swoich bohaterów oraz - raptem w kilku rozdziałachKolejne spotkanie z Gutowem i jego mieszkańcami. Tym razem autorka prezentuje nam perypetie wojenne swoich bohaterów oraz - raptem w kilku rozdziałach - okres PRL-u i walkę Celiny o swoją wymarzoną cukiernię.
Dałam tej książce stosunkowo wysoką ocenę, choć nie jestem wciąż pewna, czy aby na pewno sobie ona na nią zasłużyła. Mam wrażenie, że tutaj autorka bardzo "po łebkach" przedstawia nam smutki i radości dobrze nam już znanych bohaterów. Brakowało mi jakiejś takiej uczuciowości i emocjonalności.
Związek Adama i Celiny jest potraktowany jako wydarzenie drugoplanowe, czy wręcz trzecioplanowe, a wydaje mi się, że to właśnie ta para miała w pierwotnym założeniu stanowić trzon całej historii (mniej więcej w takim stopniu, jak w poprzednich częściach miało to miejsce z hrabią i jego ukochaną). Czułam niedosyt. Spodziewałam się czegoś znacznie bardziej rozdzierającego serce (nie ukrywam, czasem lubię takie historie!).
"Hryciowie" to przeciętne zakończenie trylogii z raczej słabym zakończeniem. Książka sama w sobie jest poprawna, ale to tyle. Wiem, że niedawno pojawił się kolejny tom, którego akcja tym razem przenosi nas już do roku 2016. Ma to być podobno jakaś nowa, gutowka saga dziejąca się w tej samej cukierni, ze znajomymi nam bohaterami. Cóż - chętnie to sprawdzę!...more
Powieści Anety Jadowskiej moi znajomi polecali mi już od kilku lat. Z racji jednak tego, że na polską prozę patrzyłam bez zachwytu, to tytuły kolejnycPowieści Anety Jadowskiej moi znajomi polecali mi już od kilku lat. Z racji jednak tego, że na polską prozę patrzyłam bez zachwytu, to tytuły kolejnych jej książek jakoś przeciekały mi przez palce.
Ale w tym roku jakoś podałam polskim autorom rękę na zgodę i - w końcu! - sięgnęłam po tom pierwszy tak szalenie zachwalanej serii o Dorze. I po lekturze już wiem, że będzie to typowy love-hate relationship. Głównej bohaterki nie polubiłam od samego początku. Super, że autorka zdecydowała się z Dory zrobić kogoś więcej aniżeli biedną owieczkę czekającą na ratunek, ale według mnie przekombinowała. I tak Dora Wilk jest kobietą, z którą żadna dziewczyna nie mogłaby się zakumplować, bo najzwyczajniej się nie da! Antypatyczna, chamska, buzująca seksem, arogancka... Super klawo jeżeli się z nią identyfikujecie, ale ja nie jestem w stanie!
Fabuła z kosmosu. Nie dzieje się nic - chodzimy z bohaterami po pubach i patrzymy, jak Dora i Miron się do siebie dostawiają. A potem nagle bum-bum - dwie strony, zagadka rozwiązana i wszyscy wracamy do domu. Wątki poboczne nijak się mają do głównej osi powieści, połowę rzeczy można wyrzucić, bo nic totalnie nie wnosi do opowieści.
Czemu zatem gwiazdek jest więcej niż dwie? Cóż, bo jak zwykle w powieściach tego typu bywa - zakochałam się w męskich bohaterach. Nie wiem, kto przekonał mnie do siebie bardziej, czy ta mroczna strona, czy też ta anielska. Fakty są jednak takie, że ponownie sprawdza się odwieczna zasada wszystkich książek, że każda dziewczyna znajdzie w nawet najsłabszej powieści coś dla siebie. A tym czymś jest klawy facet!...more
Małgorzata Gutowska-Adamczyk posiada prawdziwy dar zaczarowania czytelnika swoją powieścią. Oto kolejne moje spotkanie z Gutowem i Zajezierzycami orazMałgorzata Gutowska-Adamczyk posiada prawdziwy dar zaczarowania czytelnika swoją powieścią. Oto kolejne moje spotkanie z Gutowem i Zajezierzycami oraz z ich mieszkańcami. Tym razem autorka zabiera nas też jednak do Warszawy, jeździmy po Europie i Bliskim Wschodzi, a nawet...odwiedzamy Amerykę.
Hrabia Tomasz i jego rodzina tym razem muszą poradzić sobie z trudnościami, jakie spotykają ich za przyczyną wybuchu Wielkiej Wojny. Mija raptem kilkanaście lat i Europa szykuje się na kolejną. Autorka fenomenalnie zarysowała całą historię, która stanowi tło dla wydarzeń, które targają życiem poszczególnych bohaterów. Tym razem nagłych zmian w rozwoju akcji jest jeszcze więcej, a do głosu dochodzi w pewnym momencie Adam, syn pewnej bardzo wyzwolonej kobiety z rodziny. Poznajemy również Cieślaków i zaznajamiamy się bliżej z młodością Celiny, czyli babki Igi.
Boicie się, że seria Pod Amorem to ckliwe romansidła? Absolutnie nie! To naprawdę świetna saga rodzinna, wielowątkowa, tocząca się na wielu płaszczyznach. Nic tylko polecać!...more
Każdy, kto choć trochę mnie zna wie, jak bardzo tej książki czytać nie chciałam. Szumny "ósmy" tom Pottera? Dziękuję, postoję. Zakończenie siódmego mnKażdy, kto choć trochę mnie zna wie, jak bardzo tej książki czytać nie chciałam. Szumny "ósmy" tom Pottera? Dziękuję, postoję. Zakończenie siódmego mnie usatysfakcjonowało i więcej nie potrzebuję. Do tego jeszcze scenariusz - a w życiu! Nie bez powodu nie czytałam dramatów w szkole.
Zmożona jednak chorobą nie miałam ochoty na zawiłe powieści. Wysłałam zatem tatę do biblioteki z zamówieniem na lekkie książki i między innymi skusiłam się na tę. Jak krytykować, to przynajmniej wiedzieć co!
Książkę czyta się raz-dwa. Lektura zajęła mi może jakieś dwie i pół, czy trzy godziny. I wiecie co? Wcale to nie było takie złe! Okej, okej - niczego mi ta książka nie urwała. Ale fabuła była całkiem ciekawa, bohaterowie sympatyczni (choć z Harry'ego się zrobił totalny patafian na stare lata!), Malfoy Senior i Malfoy Junior podbili moje serce. Oczywiście, chętniej zapoznałabym się z tą opowieścią w formie pełnoprawnej powieści, ale absolutnie nie było tak źle, jak spodziewałam się, że będzie!...more
Poza polską klasyką, książkami popularnonaukowymi, reportażami i kryminałami raczej nie sięgam po naszą rodzimą literaturę. Miałam do niej parę podejśPoza polską klasyką, książkami popularnonaukowymi, reportażami i kryminałami raczej nie sięgam po naszą rodzimą literaturę. Miałam do niej parę podejść i każdorazowo kończyło się poczuciem jakiejś żenady i wstydu. Powiedzmy sobie szczerze - nie miałam szczęścia! Ale kiedy ostatnio przechadzałam się po bibliotece szukając nowych lektur, ta jakoś sama wpadła mi w ręce.
Od momentu kiedy zaczęłam namiętnie czytać "Cukiernia pod Amorem" często rzucała mi się w oczy. Obyczajówki lubię, ale uznałam przezornie, że seria z takim tytułem nie ma prawa mi się podobać. I ponownie - nie mam pojęcia dlaczego wzięłam ją do ręki!
Los, przypadek, siła wyższa - nieistotne! Zaczęłam ją czytać któregoś poranka i...tak, przepadłam kompletnie. Autorka narysowała taką historię, że pochłaniałam absolutnie każde zdanie i chciałam wciąż wiedzieć więcej i więcej. Saga rodzinna oprószona delikatnie nienachalną magią, tak można ująć tę książkę. Słodko-gorzka, pełna charyzmatycznych bohaterów, której akcja dzieje się na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony mam XIX oraz początek XX wieku, a z drugiej - rok 1995 i pewną ciekawską córkę cukiernika.
Parę momentów w fabule było przesadzonych, jak choćby sytuacja w zakonie jednej z kobiet, ale liczę na to, że w kolejnych tomach autorka udowodni mi, że taki motyw był potrzebny i sprawdzi się w całej historii.
Gryzę palce ze zniecierpliwienia, by sięgnąć po kolejny tom!...more