Przez ostatni tydzień zarówno Amerykanów, jak i Europejczyków ogarnęła panika z powodu nierównego i rozczarowującego występu prezydenta USA Joe Bidena w telewizyjnej debaciee. Pojawiają się pytania, czy 81-letni kandydat jest w stanie służyć przez kolejne cztery lata.
Choć to zmartwienie nie bierze się znikąd, nie powinno ono przesłaniać znacznie bardziej niepokojących słów, które były prezydent Donald Trump miał do powiedzenia na temat roli Ameryki na świecie — zwłaszcza jeśli chodzi o bezpieczeństwo Europy.
Trump wzrusza ramionami
Trump powtarzał, że gdyby był u władzy, prezydent Rosji Władimir Putin — który przyznał, że jego "marzeniem" jest zdobycie całej Ukrainy — nie rozpocząłby wojny. Twierdził również, że po wyborze na urząd prezydenta "zakończyłby tę wojnę" jeszcze przed swoją inauguracją. Jak na Trumpa przystało, nie sprecyzował, jak zamierza to zrobić. Można się jednak tego domyślić.
Trump zwrócił uwagę, że w przeciwieństwie do Europy, Stany Zjednoczone są oddzielone od Ukrainy oceanem i że nadszedł czas, aby Europejczycy zapłacili rachunek za swojego sąsiada. To stwierdzenie sugeruje, że w przyszłości może ograniczyć pomoc na wsparcie ukraińskich działań wojskowych itp.
Pomimo oburzenia wywołanego jego wcześniejszą deklaracją, że Rosja "może robić, co chce" z krajami NATO, które zalegają z wydatkami na obronę, Trump powtórzył to twierdzenie jeszcze raz. Zasugerował, że zaangażowanie USA w sojusz nie jest niezachwiane. Zapytany przez Bidena, czy wycofałby się z NATO, były prezydent tylko wzruszył ramionami.
Dla przyjaciół Ameryki — jak również dla wielu Amerykanów, którzy wierzą w sojusze i znaczenie NATO — są to głęboko niepokojące stwierdzenia. Zwłaszcza gdy 32 przywódców państw NATO zbiera się w przyszłym tygodniu w Waszyngtonie, aby świętować 75. rocznicę powstania najbardziej udanego sojuszu wojskowego w historii.
Wyraźna większość po stronie NATO
Rodzi to również ważne pytanie — co przeciętni Amerykanie faktycznie myślą o NATO i sojuszach? Na szczęście na tym froncie wiadomości są bardziej optymistyczne. Badania opinii publicznej przeprowadzone przez Chicago Council w ostatnich latach wykazały, że Amerykanie cenią sobie sojusze, a 9 na 10 z nich twierdzi, że są one skutecznym narzędziem do osiągania celów polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych i że przynoszą one korzyści zarówno USA, jak i zaprzyjaźnionym państwom.
Nowe badanie Chicago Council przeprowadzone przez Ipsos pokazuje, że prawie 8 na 10 Amerykanów chce albo wzmocnić obecne sojusze USA (34 proc.), albo je rozszerzyć (44 proc.) — nawet jeśli oznacza to dodatkowe zobowiązania w zakresie bezpieczeństwa. Mniej niż 2 na 10 Amerykanów twierdzi, że Stany Zjednoczone powinny ograniczyć lub wycofać się z sojuszy z innymi krajami.
Nowy sondaż jest równie zbawienny, jeżeli chodzi konkretnie o NATO. Dwie trzecie wszystkich Amerykanów twierdzi, że NATO "nadal ma zasadnicze znaczenie dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych" — praktycznie tak samo, jak w 2002 r., kiedy Chicago Council po raz pierwszy zadało to pytanie. Badania pokazują również, że jeszcze większa część amerykańskiego społeczeństwa (78 proc.) twierdzi, że Stany Zjednoczone powinny utrzymać lub zwiększyć swoje zaangażowanie w NATO. Także w tym przypadku wyniki niemal nie zmieniły się od ponad 20 lat.
Jeśli chodzi o oświadczenie Trumpa, że nie będzie bronił sojuszników, którzy nie wydają wystarczająco dużo, większość Amerykanów uważa, że takie groźby są bezproduktywne. Zapytani o to, czy Stany Zjednoczone powinny stosować perswazję i dyplomację przy jednoczesnym utrzymaniu swoich zobowiązań obronnych, jak robiła to większość prezydentów — czy też wstrzymać to zobowiązanie, dopóki sojusznicy nie wydadzą więcej — jak proponuje Trump — Amerykanie opowiadają się za tym pierwszym rozwiązaniem prawie dwa do jednego.
Wreszcie większość Amerykanów (52 proc.) uważa, że współpraca w ramach NATO pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Europą czyni USA bezpieczniejszymi. Pięć razy mnie ma przeciwne stanowisko, a ponad jedna trzecia (35 proc.) uważa, że nie ma to żadnego znaczenia.
Wyznawcy Trumpa na bakier z mainstreamem
Wszystkie te wyniki sondaży powinny dać amerykańskim sojusznikom pewien komfort. Pomimo głębokiej polaryzacji, wydaje się, że amerykanie społeczeństwo jako całość pozostaje zaangażowane we wzmacnianie sojuszy i wspieranie wkładu USA w zbiorowe bezpieczeństwo.
Dane wskazują jednak na niepokojący trend wśród wyborców Partii Republikańskiej, zwłaszcza tej części amerykańskiej opinii publicznej, która ma "bardzo przychylny" pogląd na Trumpa — 15 proc. ogółu populacji, ale 54 proc. wszystkich, którzy deklarują się jako republikanów. W tych kwestiach są oni coraz bardziej na bakier z opinią głównego nurtu.
Obecnie tylko 52 proc. republikańskich zwolenników Trumpa — w porównaniu do 71 proc. republikanów z innych frakcji i aż 83 proc. wyborców Demokratów — uważa, że NATO jest "niezbędne" dla bezpieczeństwa USA. Zamiast korzystać z dyplomacji, republikanie Trumpa wolą wstrzymać zaangażowanie USA w obronę sojuszników w celu wymuszenia zwiększenia ich wydatków na obronę.
Co więcej, tylko jedna trzecia "trumpowskich" republikanów uważa, że współpraca w ramach NATO zwiększa bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych.
Są więc powody do obaw. Podobnie jak stan samej amerykańskiej polityki, poparcie dla NATO — i ogólnie dla sojuszy — choć ogólnie solidne, staje się coraz bardziej spolaryzowane. Trend ten z pewnością będzie niepokojący dla sojuszników, którzy od dawna postrzegają swoje bezpieczeństwo jako powiązane z bezpieczeństwem Stanów Zjednoczonych.