Smażenie ryb w wynajętych kwaterach stało się ostatnio zmorą właścicieli, którzy wprowadzają nowe zasady i przewidują wysokie kary. W zależności od miejsca, za nieprzyjemny zapach trzeba będzie zapłacić od kilkuset do nawet dwóch tysięcy złotych. Jak zatem walczyć z wszechobecną drożyzną nad Bałtykiem?
W wynajmowanych kwaterach często mamy dostęp do aneksu kuchennego. Nie ma nic złego w gotowaniu na własną rękę, póki nie zaczyna nieprzyjemnie pachnieć. Aby uniknąć "paragonów grozy" wielu wczasowiczów kupuje świeżo wyłowione ryby, które są o niebo tańsze od tych w restauracjach. Niestety smażenie ich w apartamentach, to w ostatnim czasie największa zmora gospodarzy.
W wielu regulaminach obiektów noclegowych zaczęły pojawiać się wzmianki o zakazie przyrządzania tego przysmaku. Jak podaje portal Wirtualna Polska, "zakazy smażenia ryb są obwarowane karami finansowymi". Na taki krok zdecydował się m.in. jeden z właścicieli apartamentów w Mielnie. Za złamanie zasad grozi tam kara w wysokości 2000 zł.
Nieprzyjemny zapach, który pozostaje po smażeniu to jeden z powodów, dla którego wprowadzane są zakazy.
Ten smród wchodzi w ściany, tynki, a kafelki są popryskane olejem. Tego się nie da doczyścić i wywietrzyć w ciągu kilku godzin. Tyle mamy czasu na sprzątanie, bo przy zmianie turnusów w weekendy następni goście już czekają
- wyjaśnia gospodarz z Mielna w rozmowie z WP.
Niejednokrotnie po jednym turnusie, właściciele zmuszeni są do malowania kuchni czy odtłuszczania ścian. Tłumaczą, że właśnie dlatego kary są potrzebne.
W celu uniknięcia nieprzyjemności dobrze zapytać właściciela, czy ma do dyspozycji grill zewnętrzny. W taki sposób nie przysporzymy problemów w apartamencie, a dodatkowo zjemy dużo zdrowiej. Niestety ceny w lokalnych restauracjach już na początku sezonu mogą zaskoczyć. Świeże ryby prosto od rybaka kupimy już od kilku złotych za porcję, natomiast wyjście rodzinne do restauracji może być liczone w setkach złotych.