Paulina postanowiła opowiedzieć o szczegółach historii w nagraniu opublikowanym na TikToku. Na początku zaznaczyła, że film nie ma na celu zniechęcenia turyst�w do azjatyckich podróży. Sama pokochała ten kontynent i ma nadzieję, że już niebawem uda jej się tam polecieć po raz piąty.
Po trzech tygodniach od rozpoczęcia wyprawy Polka dowiedziała się, że bliska jej osoba trafiła w ciężkim stanie na oddział intensywnej terapii. Był to jeden z najbardziej stresujących momentów w jej życiu, musiała przyjmować leki uspokajające, a sytuacja poważnie odbiła się na jej zdrowiu. Wtedy przekonała się, jak układ odpornościowy może być czuły na wielki i nagły stres.
Moja odporność spadła praktycznie do zera. Zaczęłam chorować, co tydzień na co innego - zapalenie gardła, gorączka, jelitówka, problem z uszami. Przestałam słyszeć na jedno ucho, przez co pojawił się problem z błędnikiem. Bardzo kręciło mi się w głowie, przez parę dni nie wstałam z łóżka
- wyliczała.
Paulina zaznaczyła, że miała przygotowane walizki i była gotowa w każdej chwili wrócić do Polski. Kiedy jednak stan bliskiej jej osoby się poprawił, postanowiła zostać w Azji przez trzy miesiące. Po powrocie do domu jej problemy zdrowotne wcale nie minęły, a wręcz przeciwnie.
W Polsce Paulina borykała się z wysoką, 40-stopniową gorączką i zaczęła odczuwać problemy z kolanem oraz stopą. Ból początkowo był odczuwalny jedynie przy chodzeniu, jednak sytuacja zaczęła się stopniowo pogarszać. Nie była w stanie wstawać, a do tego dochodził ból kręgosłupa i wysoka temperatura ciała.
Kobieta szukała pomocy w różnych szpitalach, ale była odprawiana z kwitkiem. W końcu pojechała na oddział chorób tropikalnych, gdzie spędziła trzy tygodnie. Okazało się, że było to zapalenie stawów wywołane bakterią z rodzaju Yersinia. Trafiła więc do placówki reumatologicznej. Ból był ogromny, a choroba ciągle postępowała.
W najgorszym momencie mogłam tylko leżeć i ruszać oczami
- mówiła.
Paulina zwraca uwagę, że bakterie z rodzaju Yersinia można spotkać nie tylko w krajach azjatyckich, ale i w Polsce - w zanieczyszczonej żywności czy wodzie.
- Mój układ odpornościowy był wtedy słaby, a ja mam genetyczną predyspozycję do chorób stawów [...] Przez osiem miesięcy po wyjściu ze szpitala nie mogłam nic koło siebie zrobić, wymagałam ciągłej opieki i pomocy. Minęło dużo czasu, zanim wróciłam do pełnego zdrowia - podsumowała.