Nowy thriller Netfliksa obejrza�am dwa razy z rz�du. Wcale nie dlatego, �e to najlepszy serial roku

30 maja na Netfliksa trafi� nowy serial z fenomenalnym Benedictem Cumberbatchem w roli g��wnej. "Eric" to nieszablonowy thriller, kt�rego paradoksalnie najwi�ksz� wad� jest element wzbudzaj�cy najwi�ksze zamieszanie wok� produkcji.

Abi Morgan, showrunnerka "Erica", podeszła do swojego zadania bardzo ambitnie. Wraz z resztą twórczyń serialu (kluczowe stanowiska przy produkcji zajmowały kobiety) udało jej się skomponować niespodziewany miks mrocznego thrillera psychologicznego, wciągającego kina policyjnego i poruszającego rodzinnego dramatu. Również dzięki szeroko zarysowanemu tłu wydarzeń, z pozoru mało oryginalna opowieść o zaginionym dziewięciolatku, nabrała społecznego kontekstu, a postacie namacalnej autentyczności. To tematycznie i konstrukcyjnie odważne dzieło, jakich na Netfliksie brakowało w ostatnich latach, a które ("Reniferek" doskonałym przykładem!) mają szansę przywrócić świetność platformie.

Zobacz wideo "Eric" [ZWIASTUN]

"Eric" to nowy thriller od Netfliksa [RECENZJA]

Głównym bohaterem "Erica" jest Vincent. Uzależniony od alkoholu i posiadania ostatniego słowa lalkarz, twórca popularnego programu dla dzieci "Good morning, sunshine". Facet z nieprzepracowaną traumą, którą projektuje na dziewięcioletniego syna Edgara. Po kolejnej domowej awanturze chłopak znika, a Vincent po kolei traci wszystko, łącznie ze zdrowymi zmysłami, a jego jedyną misją pozostaje odnaleźć syna.

Gdyby w tym miejscu postawić kropkę, w fabule nie byłoby nic oryginalnego, jednak to wcale nie wątek poszukiwania Edgara jest w serialu najciekawszy. Złożona historia "Erica" wciąga dlatego, że niemal każdy jej bohater skrywa tajemnice, a jednocześnie stanowi element większej układanki. Nieważne czy mówimy o policjancie Ledroit (McKinley Belcher III) prowadzącym śledztwo, przyjacielu Vincenta - Lenniem (Dan Fogler), czy żonie głównego bohatera - Cassie (Gaby Hoffmann). Pobocznych wątków mamy tutaj aż nadto. Akcja serialu toczy się w Nowym Jorku w latach 80., gdzie codziennością jest korupcja ratusza i policji, gentryfikacja miasta i związany z nią kryzys bezdomności, wszechobecny rasizm i homofobia, a nawet dziecięca prostytucja. Gdzieś między tymi wszystkimi dramatami pojawiają się kolejne. Widzimy, jak dużym problemem w serialowej rzeczywistości jest demonizowanie chorych na AIDS, a sam główny bohater zmaga się z lękami, halucynacjami, jest wysokofunkcjonującym alkoholikiem i ofiarą psychicznej przemocy ze strony ojca. Jak na sześć 50-minutowych odcinków to dość sporo.

Prawdziwe potwory nie mieszkają pod łóżkiem

Jednak Abi Morgan udało się niemożliwe. Mimo zawiłości i rozwiązania głównej zagadki w połowie serialu pozostał on do końca wciągający, logiczny i przystępny, ale też wymagający dużego skupienia od widza. Twórczynie zgrabnie mylą w produkcji tropy, umieszczają po drodze wiele wskazówek, żonglują symboliką, kontrastują emocjonalne punche celnym poczuciem humoru, a w idealnych momentach odkrywają kolejne karty. Konstrukcja produkcji jest doskonale przemyślana zarówno pod względem rozwoju fabuły, jak i budowania postaci. A emocjonalnie roztrzaskuje serce na niemal każdym zakręcie.

Eric - kadr z serialuEric - kadr z serialu Fot. Ludovic Robert/ materiały promocyjne Netflix

Jednak przy tej ilości nadgryzionych problemów, większość z nich nie wybrzmiała tak, jak mogłaby, gdyby poświęcono im osobny serial. Mimo to trudno doszukiwać się w tym zaniedbania czy niedopatrzenia. Szczególnie po satysfakcjonującym, choć bardzo naiwnym, finale, w którym każdy wątek i postać dostaje swoje wyczekiwane zamknięcie. Dzięki rozległym wątkom serial zyskuje głębię, bardziej angażuje w główną historię i ją uwiarygadnia. Siatka zdarzeń pokazuje, że nasze osobiste tragedie są często częścią wielkiego zawiłego, nierzadko okrutnego świata i spraw, o których istnieniu nawet nie wiemy. Produkcja nie obiecuje, że da nam na te wszystkie problemy gotowe rozwiązania, bo tak naprawdę nikt w realnym świecie też ich jeszcze nie znalazł.

Paradoksalnie najsłabszym elementem serialu jest ten, który budzi największe zainteresowanie, a mianowicie tytułowa postać potwora rodem z Ulicy Sezamkowej. Eric to personifikacja najgorszych cech i strachów Vincenta, jego alter ego, które towarzyszy mu podczas poszukiwań syna. Wątek postaci Benedicta Cumberbatcha w dużej mierze opiera się na jego wewnętrznej walce, przeżyciach i przemianie. Stworzenie Erica, aby obrazowo pokazać rozterki głównego bohatera było dobrym pomysłem, jednak sama postać średnio wypada w swojej roli. Włochaty potwór jest mało wyrazisty, powtarza się i na dłuższą metę męczy. A co najgorsze - stoi w rozkroku między tworem, z którym powinniśmy walczyć, a takim, z którym można się zakumplować.

Eric - kadr z serialuEric - kadr z serialu Fot. Materiały promocyjne Netflix

Na sporą pochwałę zasługują za to osoby odpowiedzialne w "Ericu" za jego estetykę. Widz może mieć wrażenie, że ogląda sceny przez brązowy filtr, który przywołuje klimat zdjęć i nagrań z minionej epoki. W serialu zadbano także o każdy element scenografii i kostiumów, które przez popkulturowe skojarzenia z latami 80. łatwo było przejaskrawić i zafundować oglądającym kiczowaty teledysk.

Dobry scenariusz w "Ericu" uzupełnia bezbłędny casting

Jednak te wszystkie elementy byłyby niczym, gdyby nie uzupełniał ich bezbłędny casting i fenomenalne wyczucie swoich bohaterów, którego nie brakowało zarówno pierwszo-, jak i drugoplanowym aktorom. Gwiazdą jest tutaj niewątpliwie Benedict Cumberbatch w roli Vincenta. Twórcy serialu odrobili pracę domową i zwerbowali do roli idealnego kandydata. Brytyjczyk nie raz udowodnił już, że potrafi zagrać najbardziej odrażających egocentryków tak, że widzowie nadal będą mieli do nich słabość. Vincent ma tupet, cięty język i arogancję Stephena Strage'a, jednak najbliżej mu do Patricka Melrose'a, którego historia z serialu z 2018 roku złamała niejedno serce. Warto dodać również, że Cumberbatch to mistrz dubbingu. W "Ericu" musiał grać trzema głosami (Vincenta, Buga - lalki z "Good morning, sunshine" i Erika), jednak i w tym zadaniu aktor miał już doświadczenie. We wspomnianym filmie "Doctor Strange" Cumberbatch prowadził dialog z samym sobą, gdy wcielał się poza tytułową rolą także w Dormammu, Pożeracza Światów.

Profesjonalizm i nietuzinkowe umiejętności serialowego Vincenta sprawiają, że chcemy dla niego jak najlepiej. Scena, w której ojciec Edgara staje naprzeciwko boiska do koszykówki, obserwuje dzieci, które niedługo wrócą do swoich domów, rozrywa serce. Cumberbatch nie używając żadnych słów, ani przesadnych gestów oddaje tęsknotę, bezsilność i niechęć do samego siebie, którą niewątpliwie czuł w tamtym momencie Vincent. Patrząc na łzy spływające po policzkach aroganckiego lalkarza, trudno pozbyć się myśli, że to jedna z najlepszych scen w "Ericu" i w karierze aktorskiej Cumberbatcha.

Eric - kadr z serialuEric - kadr z serialu Fot. Ludovic Robert / materiały promocyjne Netflix

Dużo oszczędniejszy w swojej grze jest McKinley Belcher, wcielający się w inspektora Ledroita. Ten urzeka niuansami. Większość czasu widzimy policjanta na służbie, gdzie profesjonalizm oraz tajemnica, której strzeże, zmuszają go do oszczędnych gestów i posągowej twarzy. Wszystko zmienia się, gdy Ledroit przekracza próg domu. Rzeczowy, pedantyczny wręcz służbista, zamienia się w czułego opiekuna schorowanego partnera. Bardzo wiarygodnie wypada też Dan Fogler w roli Lenniego, a Gaby Hoffmann, serialowa Cassie, bezbłędnie dźwiga zadanie zagrania zrozpaczonej matki zawieszonej między strachem przed utratą dziecka, a poczuciem winy wobec zdradzanego męża.

"Eric" nie będzie najlepszym serialem roku, ale bez wątpienia to warta uwagi produkcja, która wciąga, wzrusza i pokazuje nam nowe spojrzenie na dobrze znane problemy. Nie brakuje jej naiwności, ale nadrabia wielkim sercem, wrażliwością, społecznym zaangażowaniem i wyrozumiałością nawet wobec tych, którzy według wielu nie zasługują na odkupienie. I chociaż serial zostawia widza z garścią dowodów na to, że faktycznie prawdziwe potwory nie mieszkają pod naszymi łóżkami, cześć z nich zasługuje na drugą szansę. 

Wi�cej o: