"Miłośnicy 'Fallouta' jako gier powinni być zachwyceni. Są tu, oczywiście, pewne niedociągnięcia, ale pod względem pokazania świata, jaki znamy z gier, jest obezwładniająco. Czy "Fallout" przemówi do ludzi, którzy w gry nie grali? Powinien. Jest tu wiele punktów zaczepienia, na które można złapać osoby niezaznajomione z tym uniwersum" - zachwyca się nowym serialem Amazon Prime Magda Walma w recenzji na Kultura Gazeta.pl.
Jednak żeby stworzyć produkcję, która od chwili premiery zbiera niemal same pozytywne recenzje, trzeba było wielu godzin ciężkiej pracy i nierzadkich poświęceń. Aktorzy w wywiadach podkreślają, że kręcenie serialu często było bardzo wymagające i wyczerpujące fizycznie.
Serialowa Lucy, czyli Ella Purnell, oraz Aaron Moten wcielający się w Maximusa rozmawiali o swoich nowych rolach z serwisem Comicbook. Oboje jednogłośnie stwierdzili, że kręcenie wielu scen wymagało dużego wysiłku, co było najtrudniejszym elementem pracy nad produkcją. - Żeby zagrać w czymś takim, potrzebujesz dużo wytrzymałości - mówiła Purnell.
- Były dni, że nie mogłem chodzić, nie mogłem się wyprostować. Budziłem się rano i czułem ból. Bolało mnie dosłownie wszystko. Efekty, które widać w serialu, to też efekt pracy naszych wspaniałych kaskaderów, którzy przygotowali nas do tej pracy. Zapewnili nam tyle prób, ile potrzebowaliśmy, żeby naprawdę wszystko dopracować - opowiadał Moten. - Uwielbiam pracować z kaskaderami, zwłaszcza podczas scen akcji - dodał aktor.
Sporo problemów Aaronowi Motenowi dostarczyła jego wspomagana zbroja. - To najcięższa rzecz, jaką możesz sobie wyobrazić. Na początku jest naprawdę fajnie, ale od drugiego dnia zdjęciowego zaczyna się walka z samym sobą, tak bardzo czuje się to obciązżenie - opowiadał w rozmowie z TheWrap.