Jakiś czas temu Netflix - tak jak co tydzień - przygotował nowe statystyki oglądalności. Okazuje się, że mimo sporek krytyki recenzentów, serial "Forst" z Borysem Szycem radzi sobie świetnie pod względem oglądalności. W chwili pisania tego tekstu produkcja już drugi tydzień utrzymywała się w globalnej topce serwisu i zajmowała drugą pozycję. Wyprzedzał ją jedynie pierwszy sezon "Berlina".
W samych Stanach Zjednoczonych "Forst" znalazł się w środku stawki topowej listy tygodnia. Z kolei w Polsce w okresie od 15 do 21 stycznia adaptacja powie�ci Remigiusza Mroza uplasowała się na szczycie oglądalności. Jednak Polacy upodobali sobie szczególnie jeszcze jeden serial.
"Amerykański koszmar" zadebiutował w zestawieniu na drugim miejscu. Produkcja oparta na prawdziwej historii podbiła serca nie tylko naszych rodzimych widzów, serial pojawił się w topkach aż 88 krajów. Nic dziwnego, trzyodcinkowy serial przedstawia bowiem opowieść, w którą nie chciała uwierzyć nawet policja.
"Relacja młodej pary z napadu na ich dom i porwania jest zbyt naciągana, aby policja mogła w nią uwierzyć. Dlaczego ofiary były takie spokojne? Czy to wszystko było mistyfikacją? Trzyczęściowy dokument twórców serialu 'Oszust z Tindera' przedstawia konsekwencje typowego dla naszej kultury pośpiechu w wydawaniu osądów oraz nieodwracalne szkody wyrządzane, gdy organy ścigania uznają, że prawda nie może być prawdą" - czytamy w opisie serialu.
W 2015 roku Denise Huskins została porwana w środku nocy i przetrzymywana wbrew woli przez 48 godzin. Zakładniczka zeznała potem, że ją zgwałcono. Policja jednak nie tylko nie uwierzyła bohaterce dokumentu, ale również oskarżyła ją o mistyfikację i samodzielne zorganizowanie całej akcji.
Media powiązały wówczas wątpliwości policji z thrillerem "Zaginiona dziewczyna" z 2014 roku, w którym David Fincher przedstawił historię opisaną w bestsellerze Gillian Flynn. W produkcji żona głównego bohatera upozorowała własne porwanie.