Od kiedy serialowa Wednesday zatańczyła minęło już sporo czasu. Trend ucichł, nikt już nie powtarza jej tańca na imprezach. I wtedy cała na czarno wchodzi Katarzyna Herman jako Zofia z "1670".
Netflix słynie z niestandardowych reklam własnych produkcji. W przypadku "1670" dział marketingu przeszedł jednak sam siebie. W mediach społecznościowych opublikowano całą serię krótkich nagrań nawiązujących do różnych istotnych dla popkultury sytuacji - Jan Paweł Adamczewski oprowadzał w stylu MTV po swojej chałupie, jego syn zapraszał do stodoły na sylwestrową potupaję, a ojciec Jakub uczył łaciny w cokolwiek sugestywny sposób. Przyszła pora na prawdziwą gwiazdę Adamczychy, czyli Zofię znaną z miłości do leżenia krzyżem i chłostania się nie tylko w celach pokuty.
Przed Katarzyną Herman postawiono niełatwe zadanie. Jako serialowa Zofia miała udowodnić, że jest w niej nieco więcej życia, niż tylko pragnienie życia wiecznego po śmierci. Aktorka zatańczyła jak Wednesday i, sądząc po komentarzach widzów, zrobiła to o niebo (!) lepiej. Spójrzcie sami:
Myślałem, że na końcu wejdzie Jakub i sprawdzi, czy nie ma monet - żeby chłopstwo nie rozkradło!
Świetność tego serialu nie zakończyła się na samych odcinkach. Promocja zasługuje na oddzielną nagrodę!
Polska środa!
Mów mi Łensdej.
Już bym nie chciała grać złych kobiet. Chętnie zagrałabym w "wariancie B", czyli na komediowo - mówiła Katarzyna Herman rok temu w rozmowie z TVN.
W "1670" Zofia, żona Jana, zła nie jest zdecydowanie. Jest... cokolwiek ekscentryczna i bardzo, bardzo pobożna. Katarzyna Herman jest w roli niemalże nie do poznania, przemieniła się w Zofię jak kameleon. Jako "ta poważna" miała przed sobą trudniejsze zadanie - musiała mówić z absolutną powagą o biczowaniu się i karach za grzechy do granego na okarynach "Dobry Jezu, a nasz panie". Zaraz po ojcu Jakubie i Bogdanie - szlachcicu (chwilowo) bez ziemi - jest jedną z ulubionych postaci z serialu.