�smy odcinek "The Last of Us" pobi� rekord. Widzowie zachwyceni ukrytym smaczkiem

Pierwszy sezon "The Last of Us" składa się z dziewięciu odcinków, a HBO pokazało już osiem z nich. Po premierze każdego z nich rozpoczyna się w sieci i mediach globalna debata na temat tego, co filmowcy pokazali i nie ulega wątpliwości, że serial przejdzie do historii jako jedna z najbardziej udanych i wychwalanych adaptacji gier komputerowych, a także jako jeden z najciekawszych i najlepiej zrealizowanych projektów o postapokaliptycznej tematyce. Oglądalność tylko wzrasta - HBO poinformowało, że ósmy odcinek miał o 74 proc. większą publiczność niż pilot serialu.

Ósmy odcinek "The Last of Us" pobił nowy rekord

Trudno się dziwić, że HBO zapowiedziało drugi sezon "The Last of Us" jeszcze zanim skończył się styczeń. Jak wynika z oficjalnych doniesień stacji, ósmy odcinek "The Last of Us" w niedzielny wieczór oglądało 8,1 mln widzów na różnych platformach. To kolejny już rekord, który pada w przypadku tej produkcji.

Dla porównania: premierę serii śledziło 4,7 mln ludzi (to druga najpopularniejsza pod względem oglądalności premiera w historii HBO), trzeci odcinek przyciągnął 6,4 mln widzów, a czwarty z kolei oglądało już 7,5 mln osób (co ciekawe, tej samej nocy transmitowano także galę rozdania nagród Grammy). "Collider" podaje, że pierwszych pięć odcinków miało na różnych platformach oglądalność sięgającą nawet 30 mln. Na podstawie tych danych można się tylko spodziewać, że finał serii obejrzy jeszcze więcej widzów i prawdopodobnie pobity zostanie kolejny rekord.

O czym jest ósmy odcinek "The Last of Us"? Widzowie zachwyceni ukrytym smaczkiem

W ósmym odcinku Ellie jest w naprawdę trudnym położeniu. Joel został poważnie ranny i wiele wskazuje na to, że najprawdopodobniej umrze. Ponieważ zdaje sobie sprawę z tego, jak ciężki jest jego stan, niemal wymusza na Ellie, by go porzuciła i wyruszyła sama w dalszą drogę. Uparta nastolatka odmawia i dogląda swojego opiekuna.

Udaje jej się nawet upolować sarnę, ale w trakcie polowania natyka się na Davida, przywódcę religijnego kultu, oraz Jamesa - jego pomocnika. Podczasy, gdy lider jest wyraźnie zaintrygowany nastolatką, jego towarzysz jej nie sprzyja i ma wyraźnie wrogie zamiary. Co ważne, w roli Jamesa wystąpił Troy Baker - aktor, który w oryginalnej serii grał Joela.

- Bella Ramsay pokazała już w "The Last of Us", że jest zdolna do różnych naprawdę trudnych rzeczy. Ale dopiero ten odcinek pokaże światu, na co naprawdę ją stać. Ellie jest tu sroga i nieustraszona - powiedział w wywiadzie z Gazeta.pl aktor, który nie ukrywa, że jest zachwycony swoim epizodem i pracą z Bellą:

Kręciliśmy sekwencję, w której James wchodzi i przerywa rozmowę pomiędzy Davidem a Ellie, a potem obaj wychodzą. Patrzyłem w jej stronę i spojrzenie, którym mnie obdarzała, było piorunujące. Zatrzymała się w tej chwili i to było coś niesamowitego, rozegrała bez słów całą scenę między nami. Za każdym razem, kiedy powtarzaliśmy ujęcie, dochodziło do bitwy pomiędzy dwójką bohaterów o to, kto ma tu przewagę. Wygrywała każde starcie, bo ja się wycofywałem z pokoju, a ona nie ruszała się nawet na milimetr.

Cały wywiad można przeczytać tutaj.

Tymczasem zachwytu nad rolą Bakera nie kryją także widzowie. "Obsadzenie Troya Bakera w gościnnej roli to było genialne posunięcie", "Obsadzenie Joela z gry, żeby zagrał Jamesa, było niesamowite", "Bardzo podobał mi się James w wykonaniu Troya Bakera - to dobrze, że był bohaterem z krwi i kości, a nie tylko gościnną migawką" - relacjonuje "Independent". Sam Troy Baker na Twitterze napisał po premierze odcinka:

Ten wieczór jest niesamowity. Kiedy czytam, jakie są reakcje na nasz odcinek, moje serce się raduje. Jestem bardziej niż wdzięczny. Wszyscy zagrali niesamowicie. Dziękuję twórcom za zaufanie i przyjaźń.