Jego �yciorys robi wra�enie. Ksi��ki te�. Przeczytaj fragment nowej powie�ci Jakuba Szama�ka

Zacytujmy kr�tk� notk� na temat Jakuba Szama�ka, kt�r� mo�na znale�� w Wikipedii: "Uko�czy� archeologi� na Uniwersytecie Oxfordzkim, doktoryzowa� si� w Cambridge. Jego debiutancka powie�� 'Kiedy Atena odwraca wzrok' otrzyma�a Nagrod� Czytelnik�w Wielkiego Kalibru za 2011. Za 'Czytanie z ko�ci' otrzyma� Nagrod� Wielkiego Kalibru dla najlepszej polskiej powie�ci kryminalnej wydanej w 2015. Od 2012 jest zwi�zany ze studiem CD Projekt. By� wsp�scenarzyst� gry 'Wied�min 3'. Jest stypendyst� fundacji Billa i Melindy Gates�w". Robi wra�enie. A teraz Szama�ek wyda� kosmiczny thriller. W dniu premiery "Stacji" publikujemy fragment ksi��ki.

Tuż nad głową Lucy dyndał pluszowy piesek. Miał czarny nos, różową sierść i wielkie oczy. Ważył równo dwadzieścia trzy gramy i był ważnym elementem wyposażenia sojuza. Przypominał jej pamiątkę, którą Nate przywiózł kiedyś z konferencji w Edynburgu. Był to oprawiony w ramkę kamień opatrzony napisem "szkocka stacja meteorologiczna". Jeśli kamień jest ciepły – świeci słońce. Jeśli mokry – pada. Jeśli go nie widać – mgła. Dla pieska instrukcja obsługi wyglądałaby następująco. Jeśli piesek się nie rusza – jeszcze nie wystartowaliście. Jeśli zaczyna drgać – włączono silniki. Jeśli podskakuje – oderwaliście się od ziemi. Jeśli unosi się w powietrzu – dotarliście na orbitę. Jeśli płonie – coś poszło bardzo nie tak.

Zobacz wideo Co nowego w popkulturze?

Pluszak zaczął się trząść. Podobnie jak jej ręce, nogi, żołądek, język, oczy, mózg – wibracje rozchodziły się po całej kapsule. Lucy siedziała, a właściwie leżała, z lewej strony, skulona i z kolanami dociśniętymi pod samą brodę, wepchnięta we wnękę zrobioną na podstawie gipsowego odlewu jej ciała; żeby wytrzymać kilka godzin w tej pozycji, wszyscy prewencyjnie łykali końską dawkę leków przeciwbólowych.

W ciasnym wnętrzu kabiny sojuza trzeba było wykorzystać każdy centymetr sześcienny, dlatego nad jej głową, schronioną w bańce pleksiglasu, pęczniały wypchane po brzegi luki bagażowe. Za ich spakowanie odpowiadał dowódca kapsuły, Anton. Gdyby ciężar rozłożony był nierównomiernie, gdyby z jednej strony było choćby pół kilograma więcej niż z drugiej, pojazd zboczyłby z kursu. A to, kiedy podróżuje się po bezkresie kosmosu, nigdy nie było dobrą wiadomością.

– Odczyty z rakiet nośnych nominalne – rozległ się głos w słuchawkach.

Lucy czuła, jak ogromna siła wgniata ją w fotel, wyciska powietrze z płuc. Płonęło pod nią czterdzieści tysięcy kilogramów paliwa rakietowego. Spojrzała na ekran: przeciążenie wynosiło dwa g, dwa i pół, trzy, trzy i pół… Chciało jej się śmiać, płakać, krzyczeć z radości – wreszcie, po ośmiu latach czekania, pracy, wyrzeczeń, poświęceń swoich i cudzych, znowu odrywa się od Ziemi. Ale zdusiła to w sobie, równie sprawnie i beznamiętnie, jakby przerzucała jakąś wajchę na panelu kontrolnym czy wciskała guzik. Ta umiejętność była dla astronautki tak samo ważna jak znajomość mechaniki orbitalnej bądź technik pierwszej pomocy. Lucy była ciągle obserwowana, oceniana i ewaluowana, nawet teraz, w tej chwili, miała przed twarzą kamerę, która transmitowała obraz do centrów kontroli lot�w w Houston, Moskwie, Tuluzie i Tsukubie. Wiedziała, że chociaż w tym locie odgrywała właściwie rolę pasażerki (kontrolę nad lotem sprawowali Anton i Lew, a i oni nie mieli na razie zbyt wiele do roboty, bo w większości zadań wyręczał ich komputer pokładowy), musi wyglądać na poważną i skupioną – inaczej znajdzie się na radarze psychologów sprawujących pieczę nad załogą. Śledziła więc odczyty na ekranach, sprawdzała kolejne pozycje na liście kontrolnej.

– Separacja pierwszego stopnia – powiedział Anton.

Poczuła, jakby nagle ktoś zdjął nogę z pedału gazu. Rakieta odrzuciła ogon, łącznie z pustymi bakami i czterema w atmosferze, niczym ofiary złożone grawitacji.

– Separacja modułu ewakuacyjnego.

Huknęło. Odskoczyła iglica skrywająca silniki, które w razie wypadku błyskawicznie oderwałyby kapsułę od reszty rakiety. Najbardziej niebezpieczna faza lotu była już za nimi. Mogli odetchnąć.

– Odrzucenie osłon.

Kapsułę zalało światło. Do tej pory okna były zakryte panelami z blachy. Lucy wyjrzała na zewnątrz. Połowę okna wypełniała bezkresna czerń, pośród której lśniły gwiazdy, niby te same, które oglądała na nocnym niebie, ale jednak inne: bez przesłaniającego całunu atmosfery ich światło było dużo ostrzejsze, wyrazistsze. Czuła się, jakby dobierała szkła u okulistki i wreszcie znalazła te właściwe, które pokazują świat takim, jaki jest naprawdę. Niżej przesuwała się Ziemia. Nad Azją była noc, płonęły światła miast. Tęskniła za tym widokiem. Każdego dnia. Każdej chwili.

– Wciąż robi wrażenie, co? – zagadnął Anton.

– Robi.

– Odrzucenie drugiego stopnia – odczytał komunikat podany przez komputer Lew. Ze strzelistej wieży, która wystartowała z Bajkonuru, została już jedynie kapsuła. –

Zapłon trzeciego stopnia… Zainicjowany…

– Widok jak wtedy w Cupoli – ciągnął Anton. W jego głosie pobrzmiewała drwina. Wyzwanie.

– Prędkość trzynaście tysięcy siedemset dwie mile na godzinę – powiedziała Lucy, ignorując zaczepkę.

– Też lecieliśmy wtedy nad Turkmenistanem.

– Rozwinięcie paneli fotowoltaicznych… – Astronautka pstryknęła odpowiedni przełącznik. – Zainicjowane…

– Te światła tam to Aszchabad… A tam Biszkek…

<<Reklama>> Ebook "Stacja" Jakuba Szamałka jest dostępny na Publio.pl >>

– Uwaga – zabrzmiało w słuchawkach. Kontrolerzy lotu z Moskwy. – Utrata sygnału za trzydzieści sekund. Powrót łączności za mniej więcej dwadzieścia minut. Rozpocznijcie przygotowania do pierwszego manewru delta-v.

– Potwierdzam.

W kabinie zapanowała cisza. Na równo pół minuty. Cierpkich słów, które padły potem, nie odnotowano w oficjalnych protokołach.

Stacja - okładkaStacja - okładka materiały promocyjne W.A.B.

Wi�cej o: