10 lat Publio i polskiego rynku e-book�w

9 maja 2012 roku ruszy�a ksi�garnia Publio. To jeden z najwi�kszych sklep�w, w kt�rych kupimy e-booki, audiobooki i pras� elektroniczn�. Znajdziemy w nim dziesi�tki tysi�cy tytu��w. Jak przez ten czas zmieni� si� polski rynek e-book�w?

Gdy poczytamy pierwsze wzmianki o książkach elektronicznych w polskiej prasie, ciężko uwierzyć, że wydawnictwa mogły chwalić się sprzedażą bestsellera na poziomie 100 egzemplarzy. Jeszcze w latach 2010-2012 e-booki były trudno dostępne, drogie i do tego zabezpieczone w mało przyjazny sposób. Dziś rynek książki elektronicznej jest w zasadzie odpowiednikiem rynku książki papierowej. Wybór jest ogromny, wiele księgarń, dobre ceny i sporo promocji.

<<Reklama>> Zobacz promocje urodzinowe w Publio.pl >>

Od czytników do aplikacji

Obecny kształt polskiego rynku e-booków to konsekwencja jednej rzeczy. Chodzi o popularność czytników e-booków, które Polacy zaczęli kupować około 2010 roku. Pierwsze modele takich marek jak Kindle, PocketBook czy Onyx Boox nie były może demonami prędkości, nie wszystko działało tam perfekcyjnie. Jedna rzecz była jednak rewolucyjna – papier elektroniczny, który imituje wygląd zwykłego papieru. To właśnie czytniki e-booków sprawiły, że miłośnicy ksi��ek zainteresowali się patrzeniem na ekran, o którym się po chwili zapomina, bo po prostu pochłaniamy tekst.

Większość czytników ma jednak niewielki ekran – w Polsce wciąż najpopularniejsze są te o wielkości sześciu cali. Pierwsze e-booki na ogół wydawane były w formacie PDF, który odpowiada często wersji papierowej i jako taki wymaga dużego ekranu. Dopiero czytniki skłoniły wydawców do przygotowywania tzw. wersji mobilnych – w formatach EPUB i MOBI.

Jednocześnie rosła popularność smartfonów, dlatego każda szanująca się księgarnia chciała mieć aplikację ułatwiającą lekturę książek w niej zakupionych. Ponieważ są już czytniki z systemem Android (takie jak inkBOOK), istnieją też aplikacje księgarń przeznaczone na czytniki.

Najważniejsze dziś jest to, że jeśli mamy książkę elektroniczną, może ona być przeczytana na dowolnym urządzeniu, które mamy pod ręką.

Co ciekawe, rozwój rynku audiobooków poszedł w innym kierunku. Początkowo księgarnie udostępniały pliki MP3 do pobrania, robią to zresztą i teraz, ale większość słuchaczy korzysta jednak z aplikacji na telefony.

Audiobook 'Biały Ląd' w aplikacji Publio.Audiobook 'Biały Ląd' w aplikacji Publio. Publio.pl

Jak przechytrzyć pirata?

Wydawcy, którzy rozważali wydawanie e-booków, mieli jedną i podstawową obawę: że nikt ich nie kupi, ale wszyscy będą ściągać – nielegalnie. Teoretycznie wystarczy jedna udostępniona kopia, aby książka pojawiła się we wszystkich pirackich serwisach.

Sposobem na piratów są zabezpieczenia e-booków. No i polski rynek wygląda tu zupełnie inaczej niż w większości krajów świata. Niemal wszędzie poza Polską królują zabezpieczenia DRM. Książka powiązana jest z jakąś platformą technologiczną i tylko na niej może zostać otwarta. Swoje platformy mają na przykład Amazon, Google czy Apple. Polscy wydawcy wybrali początkowo platformę Adobe Digital Editions. Zabezpieczała ona książki tak skutecznie, że wielu czytelników z Polski nie umiało ich otworzyć. Do tego najpopularniejsze u nas czytniki Kindle nie obsługiwały zabezpieczeń Adobe. Efektem była często niewielka sprzedaż książek tak zabezpieczonych. A niektórzy, by móc spokojnie z pliku korzystać, od razu sobie takie ograniczenia zdejmowali.

Publio startowało już w momencie, gdy kiełkować zaczęła inna koncepcja zabezpieczeń. Zrezygnowano z DRM na rzecz podpisywania plików – czy to nazwiskiem kupującego, czy też niewidocznym znakiem wodnym. Jest to taka „psychologiczna" forma zabezpieczenia. Najważniejsze, że takie e-booki dało się otworzyć na większości urządzeń, sprzedawane też były w kilku formatach. Czy od tego piractwo wzrosło? Z moich rozmów z wydawcami wynika, że nie, choć zmienił się jego charakter. Mało kto już dziś korzysta z torrentów, raczej z grup w mediach społecznościowych. Ale często łatwiej jest kupić e-booka legalnie niż szukać go gdzieś po sieci.

DRM wrócił na polski rynek dopiero parę lat temu, gdy pojawiły się abonamenty na e-booki i audiobooki. Tutaj zastosowanie restrykcyjnych zabezpieczeń jest zrozumiałe, bo pobierając książkę w abonamencie nie jesteśmy jej właścicielem. Dostawca e-booka musi zatem mieć możliwość usunięcia do niego dostępu.

W marcu 2021 r. pojawił się wreszcie w Polsce Amazon, którego już od wielu lat obawiali się polscy wydawcy. Jednak w branży książkowej firma zza oceanu furory nie zrobiła. Jeśli zaś chodzi o e-booki – tych w polskim Amazonie wciąż nie ma. Możemy wreszcie kupić czytniki Kindle, te nadal jednak mają anglojęzyczne menu i łączą się z amerykańskim sklepem. Jeśli w końcu Amazon zdecyduje się wprowadzić u nas również e-booki, to zapewne przypomnimy sobie o DRM.

Walka o klienta

Rezygnacja z zabezpieczeń DRM zwiększyła konkurencję na polskim rynku e-booków. Jeśli czytelnicy nie są przywiązani do jednej platformy, można o nich walczyć na poziomie każdego, pojedynczego zakupu. W latach 2012-2016 powstawało w Polsce sporo nowych księgarń z e-bookami. Nie wszystkie przetrwały, ale musiały w jakiś sposób zdobywać klienta. Najprostszym, choć najbardziej wyniszczającym sposobem jest obniżanie cen. Promocje są do dziś stałym elementem w każdej księgarni. Stąd też popularność porównywarek i serwisów śledzących ceny. W ostatnich latach nowych księgarń przybywa już mniej – za to wielu wydawców zaczęło samodzielnie oferować e-booki.

Z czasem jednak obok cen zaczęła się liczyć wygoda korzystania z e-booków. Jak odróżnić czołowe księgarnie od tych, które książki elektroniczne traktują jako dodatek do swojej działalności? W tych najlepszych plik po zakupie będzie od razu wysłany na nasz czytnik albo na chmurę w rodzaju Dropboxa. W tych mniej poważnych musimy po zakupie wejść na konto i pobrać pliki ręcznie.

Innym miejscem, gdzie ma znaczenie wygoda użytkownika jest płatność za książkę. Proces zakupu e-booka za 20 złotych nie powinien być tak skomplikowany jak telewizora za 4000 zł. Tutaj, podobnie jak w wielu sklepach internetowych, mamy możliwość wykonania szybkiego przelewu z naszego banku, płatności kartą, a od kilku lat przez system BLIK. Z czasem część sklepów (w tym i Publio) wprowadziła płatności jednym kliknięciem – w których zapisujemy w sklepie dane naszej karty, a potem już nie trzeba ich podawać przy zakupie.

W praktyce taki szybki zakup wymaga jednak… kilku kliknięć. Musimy się zgodzić na natychmiastową realizację usługi dostarczenia e-booka. Od końca 2014 roku obowiązuje w Polsce nowa ustawa o prawach konsumenta, która wymusza dopytywanie o różne rzeczy, tak aby klient nie był na przykład wprowadzony w błąd. To jednak utrudnia życie tym, którzy chcą po prostu dokonać transakcji.

Przez ostatnie dziesięć lat zmieniły się też urządzenia na których kupujemy e-booki. Dawniej robiło się to zwykle na komputerze osobistym przez wejście na stronę księgarni. Dzisiaj coraz częściej – na stronie mobilnej czy też w aplikacji księgarni. To sprawia, że wygoda zakupu staje się jeszcze ważniejsza.

Prasa na czytniki i nie tylko

Pierwsze polskie pisma na czytniki pojawiły się dość szybko. Już na początku 2012 roku w amerykańskim Kindle Store zadebiutowały m.in. „Gazeta Wyborcza", „Polityka" i „Tygodnik Powszechny". Lista polskich czasopism dostępnych na czytnikach liczy dziś kilkadziesiąt pozycji. Większość z nich znajdziemy w polskich księgarniach takich jak Publio czy Nexto, część sprzedają sami wydawcy.

W kilku przypadkach można zakupić prenumeratę cyfrową danego tytułu, która daje nam nie tylko wersję na czytniki, ale też dostęp do treści przez stronę www oraz aplikację mobilną. W 2014 r. ruszyła prenumerata „Gazety Wyborczej" i w jej ramach możemy czytać kolejne numery, dostarczane przez Publio.

W przypadku prasy ważne jest to, aby kolejny numer trafił na nasz czytnik automatycznie, bo nikt nie ma czasu rano ściągać pliku z księgarni i wgrywać go na urządzenie. Publio wysyła automatycznie nowe wydania na czytniki Kindle oraz PocketBook, z kolei w przypadku czytników inkBOOK istnieje aplikacja Publio, w której możemy je sobie pobierać.

Czytnik PocketBook Aqua 2Czytnik PocketBook Aqua 2 Publio.pl

Co dalej?

Gdy rozmawiamy o polskim rynku e-booków, można zauważyć dwie narracje.

Jedna – że to sukces, bo jak widzimy - niemal wszyscy wydawcy wydają już książki elektroniczne, dobrze sobie radzą księgarnie z e-bookami i audiobookami, a także usługi abonamentowe. Szczególnie w pandemicznym roku 2020 okazało się, jak dobrze mieć dostęp do książek bez potrzeby posiadania ich w fizycznej postaci.

Druga – że to przecież wciąż nisza. Bo z corocznych badań czytelnictwa przedstawianych przez Bibliotekę Narodową wychodzi, że zaledwie kilka procent Polaków regularnie czyta e-booki. I rzeczywiście – również w innych krajach po chwili zachłyśnięcia się e-bookami, głównie w Stanach, nikt nie wieści końca książki papierowej.

Ale jedno drugiemu nie szkodzi. Co więcej – widać dziś, że obie formy książki wspierają się nawzajem. Po corocznych targach książki (papierowej) wzrasta zainteresowanie wersjami elektronicznymi. Byle tylko… chciało nam się czytać. W roku 2022 dobrze widzimy, że czytanie konkuruje z wieloma aktywnościami, które możemy robić w wolnym czasie. Film, serial, gra czy książka? O nowych lekturach dowiemy się już nie tylko ze stron internetowych czy Facebooka, do tego dochodzi Instagram, YouTube czy ostatnio TikTok. Dla księgarń z e-bookami oznacza to kolejne wyzwania.

<<Reklama>> Zobacz promocje urodzinowe w Publio.pl >>

Wi�cej o: