Andrzej Rybiński to popularny kompozytor i wokalista. Karierę zaczynał w połowie lat 60., gdy dołączył do big bandu Kanon Rytm. Choć później współpracował z wieloma amatorskimi zespołami, to największą popularność przyniósł mu 2 plus 1, który współtworzył z Januszem Krukiem i Elżbietą Dmoch. W 1971 roku z żoną Elizą Grochowiecką i Zbigniewem Hołdysem powołał do życia grupę Andrzej i Eliza, z którą przed dekadę podbijał scenę.
Po rozpadzie zespołu Rybiński postanowił skupić się na solowej karierze. To okazało się strzałem w dziesiątkę, w tym czasie wypromował bowiem najwięcej ponadczasowych przebojów. Do najpopularniejszych utworów w jego repertuarze należą m.in. "Nie liczę godzin i lat", nagrodzony podczas 20. Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, "Pocieszanka", "Znajdę cię", "Mogłaś Małgoś", "Od jutra już" czy "Za każdą cenę", które mimo upływu lat wciąż cieszą się popularnością wśród słuchaczy. Wydał również trzy albumy studyjne, ale na koncie ma też kilkanaście udanych kompilacji i gościnnych występów na płytach innych artystów. Choć swego czasu nie mógł narzekać na brak pracy, regularnie koncertował, a jego piosenki królowały na listach przebojów, to dziś ledwo wiąże koniec z końcem.
Nie jest tajemnicą, że emerytury gwiazd nie należą do najwyższych, o czym wielokrotnie mówili już m.in. Maryla Rodowicz czy Krzysztof Cugowski. Teraz potwierdził to także Rybiński. W jednym z ostatnich wywiadów otworzył się na temat wysokości świadczeń przyznawanych przez ZUS. Przyznał wprost, że kwota, która co miesiąc wpływa na jego konto, nie jest wystarczająca na zapewnienie choćby podstawowych potrzeb. – Świadczeń nie starczyłoby nawet na wykarmienie moich pięciu kotów i suczki Rudzi, a co dopiero dla mnie – stwierdził gorzko.
Na całe szczęście ma jednak na kim polegać. Wokalista mieszka niedaleko Puszczy Kampinoskiej, a wolny czas spędza na łonie natury lub w przydomowej wędzarni, gdzie tworzy własne wyroby. Uprawia także warzywa i owoce, by jak najmniej korzystać z przetworzonych sklepowych produktów. Wsparciem są dla niego także bliscy, którzy okazują mu pomoc w trudnych chwilach. – Mam tutaj wszystko, co do szczęścia mi potrzebne: ukochaną żonę, syna z rodziną mieszkającego w pobliżu, a do tego świeże powietrze, ciszę i biegające wokół mnie ukochane zwierzaki – powiedział i dodał, że nie zamieniłby tego na nic innego. – Od 17 lat nie byliśmy z żoną na wczasach, bo nasz dom to najlepszy pięciogwiazdkowy hotel. To nasz mały raj, w którym możemy nacieszyć się sobą, korzystając z uroków wiejskiej przyrody – skwitował. Jeśli masz ochotę, to zagłosuj w naszej sondzie, która znajduje się poniżej.