Choć 96. ceremonia rozdania Oscarów odbyła się w nocy z 10 na 11 marca 2024 roku, to temat wciąż jest gorący i wzbudza wiele emocji. O nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej w pięciu kategoriach walczyła m.in. "Strefa Interesów" w reżyserii Jonathana Glazera, która finalnie została uhonorowana dwoma statuetkami, co jest sporym sukcesem również dla Polski. Dlaczego?
Nagroda Amerykańskiej Akademii Filmowej to nie jedyne osiągnięcie, jakie ma na swoim koncie "Strefa Interes�w". Wcześniej wojenny dramat zdobył m.in. Grand Prix podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes, a także trzy statuetki BAFTA. Na uwagę zasługuje fakt, że jest to koprodukcja brytyjsko-polsko-amerykańska, a więc nasi rodacy mieli ogromny wkład w jego realizację.
Za produkcję odpowiedzialna jest bowiem Ewa Puszyńska, współpracująca wcześniej m.in. przy "Idzie" czy "Zimnej wojnie", która tym razem połączyła siły z Magdaleną Malisz i Bartkiem Rainskim. Za kamerą stanął Łukasz Żal, kostiumy przygotowywała Małgorzata Karpiuk, a charakteryzację Waldemar Pokromski. Z kolei scenografia to ogromna zasługa Joanny Marii Kuś oraz Katarzyny Sikory. Ponadto znaczna część zdjęć powstała w Polsce, a konkretnie na terenie obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu.
Z uwagi na tak wiele polskich akcentów sukces "Strefy Interesów" wpada również na konto naszej rodzimej kinematografii, o czym reżyser Jonathan Glazer wspomniał podczas ceremonii, odbierając statuetkę. Podziękował wówczas Polskiemu Instytutowi Sztuki Filmowej, który wspierał projekt, częściowo go finansując, a także Muzeum Auschwitz, z którym konsultowany był m.in. scenariusz. To nie umknęło uwadze Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które postanowiło poświęcić tej kwestii osobny post na Facebooku. Nie obyło się jednak bez poważnej wpadki.
Jak podaje portal WP, w opisie fabuły, który zamieszczono we wpisie, znalazł się bowiem fragment, sugerujący, że "film porusza temat konfliktów, okupacji, w których giną niewinni ludzie". Ci, którzy mają już seans za sobą, wiedzą, że nie jest to prawdą, bo scenariusz został zainspirowany książką autorstwa Martina Amisa o tym samym tytule i choć istotnie akcja rozgrywa się w czasach wojny, to nie ona jest tematem przewodnim. Fabuła skupia się na komendancie obozu, Rudolfie Hössie i jego żonie Hedwidze (w tych rolach Christian Friedel i Sandra Huller), których dom od miejsca zagłady dzieli zaledwie mur. Wspomniany fragment został już jednak zmodyfikowany, a nieadekwatne do treści filmu sformułowanie usunięto.