Wyst�pili w serialu "Na dobre i na z�e". Bartosz Opania unika jednak wsp�lnej pracy z ojcem

Marian Opania jest jednym z najpopularniejszych aktor�w polskiego teatru. Szerszej publiczno�ci da� si� pozna� w roli lekarza w serialu "Na dobre i na z�e", w kt�rym tak�e wyst�powa� jego syn. Cho� Bartosz Opania jest z ojcem blisko, to panowie unikaj� wsp�lnej pracy i rzadko pojawiaj� si� razem na ekranie.

Już od najmłodszych lat Bartosz Opania marzył o tym, by zostać muzykiem. Z czasem okazało się jednak, że zamiłowanie do sceny jest silniejsze niż gra na instrumentach. Marian Opania próbował odwieść syna od tego pomysłu, lecz na próżno. Dziś obaj są w czołówce najlepszych aktorów w Polsce, lecz w pracy nie lubią się spotykać

Zobacz wideo Czy wielu polskich aktorów śpiewa? "Weź nie pytaj!". Oczywiście, że tak! [MUSIMY O TYM POGADAĆ]

Widzowie chcieli zobaczyć ich razem na ekranie. Marian i Bartosz Opania nie chcą razem pracować

Bartosz Opania debiutował na ekranie w 1992 roku w filmie politycznym "1968. Szczęśliwego Nowego Roku" Jacka Bromskiego i już wtedy ujawnił swoje predyspozycje i talent. Widzowie od razu go pokochali i wielu nie mogło doczekać się, aż zagra u boku sławnego taty, który w tym czasie mógł poszczycić się trwającą prawie 30 lat karierą. Choć w kolejnych latach w jego filmografii przybywało tytułów, to takich, które łączyły go z ojcem, nie było za wiele. Jak się okazuje, Marian Opania nie chciał, by syn poszedł w jego ślady i sprzeciwiał się temu, by zdawał do PWST. Nie chciał bowiem, by był ocieniany przez pryzmat jego osiągnięć. — Mój syn, właśnie z powodu wspólnego zawodu, od zarania miał przechlapane w szkole. Ewidentnie był zdolny, ale koledzy i tak mu dokuczali — mówił w wywiadzie dla Gazeta.pl. A zatem kto, jeśli nie ojciec, zaszczepił w Bartoszu pasję do sceny? Okazuje się, że miała w tym udział jego babcia, również aktorka. — Pierwszym mistrzem aktorstwa była moja babcia, także aktorka. To właśnie ona zaraziła mnie pasją — opowiadał aktor w wywiadzie dla Interii. 

Łączy ich nie tylko aktorstwo. Kolejne pokolenie idzie w ślady Mariana Opanii 

Mimo takiej niechęci do wspólnej pracy, panowie kilkukrotnie wystąpili razem w serialu "Na dobre i na złe", w którym młodszy Opania grał Witolda Latoszka, zaś senior uwielbianego profesora Zyberta. Na swoim koncie mają również wspólne występy na scenie. — Raz graliśmy w Teatrze Telewizji ojca i syna, bardzo fajnie to wyszło. W Ateneum wystąpiliśmy razem w dwóch sztukach — mówił Marian Opania. Choć ceni syna za pracowitość, to uważa, że za niechęcią Bartosza do wspólnej pracy kryją się również inne motywy. — On unika wspólnej pracy, bo wie, jakim jestem wymagającym artystą. I boi się, że najwięcej będę wymagał od niego — twierdzi. 

Aktorstwo to nie jedyna pasja, która łączy Mariana Opanię z synem. W wywiadzie dla "Vivy" opowiadał o zamiłowaniu do podróży i rzeźbieniu w drewnie. Mają także podobne poczucie humoru, spojrzenie na świat i podejście do życia. — Ma tę samą wrażliwość, wyobraźnię, brak odporności na stresy i niekoniecznie umie twardo stąpać po ziemi. Czyli w rodzinie mamy dwóch wariatów — mówił senior. Wydawać by się mogło, że w rodzinie Opaniów miłość do sceny jest przekazywana w genach. Wnuk aktora, Filip, także poszedł w jego ślady. Po ukończeniu Warszawskiej Szkoły Filmowej zagrał w kilku produkcjach telewizyjnych, w tym w "Klanie" czy "Ojcu Mateuszu".

Wi�cej o: