W liczącym 133 strony programie, zatytułowanym po prostu "Zmiana", nie ma żadnej istotnej zapowiedzi, o której laburzyści nie mówiliby już wcześniej. Jego rdzeniem będzie pięć misji, o których lider partii Keir Starmer mówił już w zeszłym roku. Są to pobudzenie wzrostu gospodarczego; uczynienie z Wielkiej Brytanii potęgi na polu czystej energii; poprawa bezpieczeństwa na ulicach i walka z przestępczością; usunięcie barier w edukacji, aby dać wszystkim dzieciom równe szanse; uzdrowienie publicznej służby zdrowia.

Jeśli chodzi o bardziej konkretne propozycje, laburzyści powtórzyli obietnice powołania państwowej spółki Great British Energy, która będzie inwestowała w czystą energię; zrenacjonalizowania w ciągu pięciu lat kolei; wybudowania 1,5 mln nowych domów i uproszczenia wydawania pozwoleń na budowę; powołania nowego zintegrowanego dowództwa do walki z nielegalną imigracją przez kanał La Manche; zwiększenia liczby funkcjonariuszy policji i nauczycieli oraz przekazanie większych kompetencji władzom lokalnym. Nową propozycją, choć mającą mniejszy wpływ na życie codzienne, jest to, by członkowie Izby Lordów musieli obowiązkowo ustępować po ukończeniu 80 lat.

Podczas prezentacji w Manchesterze programu wyborczego partii Starmer wyjaśniał, że nie zamierza składać obietnic bez pokrycia. "Pięć lat temu zrezygnowaliśmy z bycia partią protestu. Najważniejszym celem mojego przywództwa w Partii Pracy było odciągnięcie mojej partii od ślepego zaułka polityki gestów. Nie mamy magicznej różdżki. Ale to, co mamy, co reprezentuje ten manifest, to wiarygodny długoterminowy plan" - mówił Starmer.

"Nie zamierzam robić tego, co (premier) Rishi Sunak, czyli oferować rzeczy, których nie może zrealizować, ponieważ są one niemożliwe do sfinansowania. Ludzie mieli tego za dużo i mają tego dość. To poważny plan, starannie przemyślany. Nie chodzi o króliki z kapelusza, nie chodzi o pantomimę, mamy tego dość. Startuję jako kandydat na premiera, a nie kandydat do prowadzenia cyrku" - dodał.

Reklama

Przewaga sondażowa Partii Pracy

Jego ostrożność jest o tyle uzasadniona, że laburzyści mają tak dużą i stabilną przewagę w sondażach, że wystarczy, aby przez trzy tygodnie, które pozostały do wyborów, nie popełnili żadnych błędów. To rządząca od 14 lat Partia Konserwatywna, która ma ok. 20 punktów proc. straty, musi szukać sposobów na odwrócenie sytuacji.

Laburzyści twierdzą, że wszystkie propozycje zdołają sfinansować poprzez zwiększenie o 8,5 mld funtów rocznie wpływów z podatków i zaoszczędzenie 1,5 mld funtów rocznie dzięki ograniczeniu rządowego "marnotrawstwa i innym oszczędnościom". Proponowane podwyżki podatków obejmują wprowadzenie podatku VAT od czesnego w prywatnych szkołach, 1 proc. dopłaty do opłaty skarbowej od cudzoziemców kupujących nieruchomości oraz podniesienie podatków od premii dla menedżerów funduszy hedgingowych i firm private equity.

Uprzedzając ewentualne ataki konserwatystów, Starmer wykluczył natomiast podniesienie stawek podatku dochodowego, ubezpieczenia społecznego lub podatku VAT. Aby przekonać przedsiębiorców, że Partia Pracy jest przyjazna biznesowi, wykluczył także podniesienie podstawowej stawki podatku dochodowego od osób prawnych. Podatki są jedną z głównych linii ataku premiera Sunaka, który przekonuje, że realizacja programu laburzystów oznaczać będzie zwiększenie obciążeń podatkowych każdej rodziny o średnio 2000 funtów rocznie.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)