Bez wielkiego rozgłosu otrzymaliście w zeszłym miesiącu decyzję zasadniczą ministra klimatu i środowiska – rządowe zielone światło dla swoich planów budowy elektrowni jądrowej. Tylko czy dla kolejnego takiego projektu – trzeciego w dziedzinie SMR i piątego w ogóle – naprawdę jest miejsce?

Kolejność formalna nie jest tu najważniejsza. Planowanych inwestycji jest wiele, ale przypuszczam, że nasza może być jedną z pierwszych, o ile nie pierwszą, które zostaną doprowadzone do końca. Przynajmniej jeśli chodzi o mały atom.

W jaki sposób miałoby się to wydarzyć?

Mamy jasność co do przychylności administracji dla naszego projektu. Chcielibyśmy w ciągu czterech lat uzyskać decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach dla realizacji projektu. Potem w ciągu kolejnych dwóch–trzech lat przebrnąć przez pozostałe procedury, aż do ostatecznych zgód wojewody i Państwowej Agencji Atomistyki. Jeśli tak zdefiniowane cele uda się osiągnąć, około roku 2035 możliwe byłoby ukończenie budowy, a po załadunku paliwa, podpięciu do sieci, testach i rozruchu rozpoczęcie komercyjnej działalności byłoby możliwe w roku 2037.

Reklama

CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ