Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 11 czerwca 2024, 17:00

Gameplay z Dragon Age The Veilguard na powrót obudził we mnie nadzieję po fatalnym trailerze

BioWare zmieniło ostatnio tytuł nadchodzącego Dragon Age’a na Straż Zasłony i zaprezentowało naprawdę okropny trailer. Na szczęście po godzinnym pokazie gameplayu całkowicie zmieniłem zdanie na temat ex-Dreadwolfa.

Lubię produkcje BioWare. Wielokrotnie zaliczyłem wszystkie odsłony serii Dragon Age, nie zliczę, ile razy przeszedłem Mass Effecta, i nadal podtrzymuję, że Andromeda jest porządną grą, która wiele nauczyła się na błędach Inkwizycji. Mówię Wam o tym od razu, żeby dać pewien kontekst mojego nastawienia do dzieł twórców z Kanady.

Kiedy zobaczyłem w niedzielę trailer nowej odsłony „Smoczej ery”, coś we mnie pękło. Nie do końca rozumiałem, dlaczego po latach teaserów prezentowanych przy różnych okazjach dostajemy coś, co wygląda jak cinematic z zapowiedzią tematycznego eventu w Overwatchu. No ale nie będę przecież oceniał całej gry po jednym trailerze, więc następnego dnia wybrałem się na prowadzony przez twórców godzinny pokaz gameplayu z trochę tylko negatywnym nastawieniem. Wyszedłem za to z ulgą w sercu i lekkim uśmiechem na twarzy. To nie będzie Baldur’s Gate 3, to nie będzie kamień milowy w grach RPG; wygląda jednak na to, że będzie to „erpeg” godny studia BioWare.

Dragon Age: The Veilguard, Electronic Arts, 2024.

Dragon Age: The Veilguard jest bezpośrednim sequelem Inkwizycji. Dla przypomnienia: znaleźliśmy się pod koniec gry w sytuacji, w której Solas, jeden z naszych towarzyszy, okazał się strasznym bucem z własnymi celami, metaforycznie wbijając nam nóż w plecy. No dobra, jeśli miałbym to opisać w trochę bardziej konkretny sposób, to Solas, znany w legendach jak Fen’Harel, jest potężną istotą, która w przeszłości stworzyła Zasłonę, oddzielając krainę Thedas od magicznej Pustki zamieszkiwanej przez demony. Tworząc jednak Zasłonę, Fen’Harel odebrał elfom ich siłę, ich magię, a nawet ich nieśmiertelność. Do Solasa dotarło, że może nie był to najlepszy pomysł i teraz jego celem jest zniszczenie Zasłony, co grozi znanej nam krainie ogromem niebezpieczeństw, w tym powrotem starych elfich bóstw, które Fen’Harel uwięził.

Plastikowym włosom z Inkwizycji mówimy stanowcze „nie”

Opisuję Wam to ze szczegółami, bo właśnie w ten sposób zaczyna się Veilguard. Varric opowiada historię Solasa, po czym trafiamy do kreatora postaci. Nie da się ukryć, że jest to najbardziej zaawansowany kreator w historii BioWare, choć oczywiście nie dorasta do pięt chociażby temu z gry Black Desert. Poza fizjonomią i fryzurą jesteśmy w stanie wymodelować całe ciało naszego bohatera lub bohaterki, albo w dość zaawansowany sposób, albo korzystając z typowego trójkąta skrajności. Twórcy wielokrotnie podkreślali w trakcie pokazywania kreatora, jak bardzo zadowoleni są z technologii włosów postaci – każdy włos generowany jest indywidualnie, dzięki czemu fryzury prezentuje się dobrze i oddziałuje na nie fizyka silnika. Dlaczego tyle o tym mówią? Pewnie pamiętacie Inkwizycję i plastikowe czepki zamiast włosów, które wyglądały, jakby ktoś ukradł je ludzikom LEGO.

Dragon Age: The Veilguard, Electronic Arts, 2024.

Z rzeczy wartych wymienienia dodam, że podczas kreacji postaci wybierzemy jedną z czterech ras: człowieka, elfa, krasnoluda lub qunari. Wybierzemy również frakcję, z której wywodzi się nasz bohater – jeśli więc tęsknicie za Origins, możecie zdecydować się na przynależność do Szarych Strażników, a jeśli interesują Was nowe elementy w tym świecie, możecie postawić np. na Smoki Cienia, czyli nową frakcję z Tevinteru, gdzie rozpoczyna się nasza przygoda. Nie brakuje również wyboru klasy – i tu tradycyjnie wskazujemy wojownika, maga lub łotrzyka, z których każdy ma trzy dostępne specjalizacje.

Spotkanie z kreatorem było pierwszym momentem ulgi – wszystko wyglądało bardzo znajomo i przypomniałem sobie Dragon Age’a: Początek, gdzie pochodzenie naszego bohatera miało wpływ na start rozgrywki oraz konwersacje. Tutaj co prawda otwarcie wygląda w taki sam sposób, ale mogliśmy zauważyć już sytuacje w dialogach, kiedy pochodzenie okazało się istotne.

Dragon Age: The Veilguard, Electronic Arts, 2024.

A skoro o rozmowach mowa, potwierdzę, że nie zabraknie oczywiście dwóch najważniejszych elementów w grach BioWare: wyborów oraz kółka dialogowego. W przypadku tego drugiego mamy rozwiązanie absolutnie klasyczne dla tej serii, w którym opcje po prawej stronie określają ton naszej odpowiedzi. Właściwe wybory będą za to małe i duże – czasem wpłynie to na bieg całej historii, innym razem na losy poszczególnych postaci. Co ważne, nasi towarzysze będą mieli własne zdanie na temat naszych wyborów, więc uważajcie, co mówicie, szczególnie gdy planujecie romansować z kompanami.

W tej grze liczą się (nie)ludzie

Jeśli graliście kiedykolwiek w produkcje BioWare, wiecie doskonale, że kluczem do sukcesu RPG tego studia są świetnie wymyśleni towarzysze. W topkach najlepiej wspominanych postaci pobocznych wielokrotnie pojawiały się wzmianki chociażby o Garrusie czy Morrigan. Twórcy zdają sobie z tego sprawę, więc kluczowe przy przygotowywaniu tej gry było stworzenie grupy, z którą chcemy się trzymać. Póki co widziałem tylko rozmowy z Varrikiem, zwiadowczynią Harding i nową w świecie gry Neve – ta ostatnia jak na razie wypadła całkiem sensownie i z charakterem, nawet jeśli jej stylówa wskazuje na to, że świeżo urwała się z absolutorium.

Dragon Age: The Veilguard, Electronic Arts, 2024.

Nie będę wchodził we wszystkie detale fabularne tego, co wydarzyło się w trakcie pokazu, ale zwrócę Waszą uwagę na dwie rzeczy. Początek Veilguarda rzuca nas w sam środek akcji i jeśli ktoś pomyślał, że poszukiwania Solasa będą główną osią gry, to bardzo szybko okaże się, iż cel jest bliżej, niż się nam wydawało. Oznacza to też, że akcja nabiera tempa absolutnie od pierwszych minut po stworzeniu bohatera.

Druga rzecz to sama waga wydarzeń. Dużo dzieje się na początku, zarówno z punktu widzenia naszych postaci, jak i samego świata gry, nie brakuje też zwrotów akcji i klasycznej dla RPG tego studia epickości przy akompaniamencie bardzo dobrej muzyki. Pocięty gameplay, jaki zaprezentowano w internecie, nie oddaje całości pokazu za zamkniętymi drzwiami, więc też tempo tych materiałów nie jest takie, jakie ujrzycie w grze. A tutaj z minuty na minutę czuliśmy narastającą powagę sytuacji, niebezpieczeństwo i znaczenie tego, co właśnie oglądamy na ekranie. No, nie będę ukrywał – strasznie jestem ciekaw, co nastąpi dalej. A to chyba znaczy, że napisano całkiem dobry scenariusz prologu, prawda?

Dynamicznie, ale z pauzą

Pewnie ciekawi Was też, jak wygląda w grze walka. Otóż wyglądać może na dwa sposoby. Bazowym rozprawianiem się z przeciwnikami jest manualne wykonywanie wszystkich ruchów. Mówimy tu o podstawowych atakach, parowaniu, unikach czy korzystaniu ze specjalnych umiejętności postaci. Rzeczone umiejętności możemy albo aktywować bezpośrednio w trakcie potyczki, albo otworzyć specjalne koło, które jednocześnie pauzuje grę, i wybrać z niego skilla, którego chcemy użyć. Jednocześnie dostępne są trzy takie „umiejki”.

Koło umiejętności to jednak znacznie więcej niż tylko opcja wyboru ataku z jednoczesnym spauzowaniem rozgrywki. Tutaj możemy przełączać się między celami, wybierać specjalne zdolności naszych towarzyszy, a także wydawać im po prostu polecenia. Dodatkowo, wraz z rozwojem bohatera, kółko ma oferować informacje na temat przeciwników, wskazując między innymi ich słabości i odporności. O ile nie znajdziemy tu raczej złożonych strategii działania, jakie mogliśmy przygotowywać dla naszych postaci w Origins, tak jednak gra stara się zaoferować opcje taktyczne tym, dla których płynna i dynamiczna walka nie jest preferowaną formą zabawy. Nie wydaje mi się jednak, że Veilguard umożliwi starcia w stu procentach z poziomu dynamicznej pauzy. Twórcy podkreślili za to w trakcie prezentacji, że walka to nie tylko rzucanie na prawo i lewo umiejętnościami, bo mądre dobranie towarzyszy wraz z ich skillami pozwoli na wykonywanie naprawdę interesujących i taktycznie skutecznych combosów.

Dragon Age: The Veilguard, Electronic Arts, 2024.

A to może się czasem przydać, gdyż poza oczywiście masą randomów, których będziemy eliminować dla punktów doświadczenia, natrafimy po drodze także na mniejszych i większych bossów – mogliśmy zobaczyć choćby potyczkę z demonem dumy. W grze napotkamy nie tylko znanych wrogów, takich jak pomioty czy venatori, ale także zupełnie nowe istoty.

W przerwie od zwiedzania świata mamy mieć możliwość wybrania się do Latarni (ang. Lighthouse), będącej naszym centralnym punktem odpoczynku i konwersacji z naszym towarzyszami. Nie ukrywam, że chciałbym, by była to rozbudowana forma tego, co oferowała Podniebna Twierdza, bo bardzo lubię takie rozwiązania w grach. Znane nam za to już Rozdroża mają pozwolić na poruszanie się pomiędzy różnymi rejonami świata, gdzie spędzimy dużo czasu – i będzie to na przykład Minrathous w Tevinterze, forteca Weisshaupt, czyli siedziba Szarych Strażników, lub Głębokie Ścieżki, za którymi akurat wcale nie tęsknię.

Nie wiem, jak Wy, ale ja czekam na więcej

Inkwizycja nie była moją ulubioną częścią serii i zawsze największym sentymentem darzył będę Początek. Straż Zasłony na ten moment prezentuje się jednak naprawdę bardzo dobrze. Widać ogromny postęp graficzny, twórcy musieli chyba wycisnąć wszystko, co się dało, z silnika Frostbite. Magiczne oświetlenie w stolicy Tevinteru nadaje niesamowity klimat w nocy, fizyka włosów i ubrań wypada naprawdę dobrze, a animacje w walce prezentują się bardzo solidnie. Gra co prawda nie wydaje się już tak mroczna i surowa w swoim artstyle’u, bo jest teraz bardziej kolorowo i trochę bardziej fantazyjnie. Kompletnie nie jest jednak tak, jak wyglądało to na trailerze – i całe szczęście.

Dragon Age: The Veilguard, Electronic Arts, 2024.

Po raz kolejny mówimy o nadchodzącej produkcji BioWare jako być albo nie być dla tego studia. Inkwizycja zebrała pochwały i nagrody GOTY, ale gracze zachwyceni nie byli. Andromeda nie okazała się wcale złą pozycją, ale nie była dla wielu trylogią Sheparda. Potem wyszedł Anthem, lecz o nim może po prostu nie wspominajmy. A teraz czeka nas w końcu Veilguard, bez sukcesu którego nie ma co raczej liczyć na porządnego Mass Effecta. A ja bardzo wiele bym dał za kolejnego Mass Effecta.

Jeśli nie oglądaliście jeszcze pokazu rozgrywki, koniecznie na nań spojrzyjcie. To może nadal nie być Wasz klimat, to na pewno nie jest Baldur’s Gate 3, ale nie wyrabiajcie sobie opinii jedynie po niedzielnym trailerze, bo jest to jedna z najbardziej nietrafionych i niereprezentatywnych rzeczy, jakie ostatnio widziałem.

Michał Mańka

Michał Mańka

Przygodę z GRYOnline.pl rozpoczął w kwietniu 2015 roku od odpowiadania na maile i przygotowywania raportów w Excelu. Później zajmował się serwisem Gameplay.pl, działem publicystyki na Gamepressure.com i jego kanałem na YouTube, w międzyczasie rozwijając swoje umiejętności w tvgry.pl. Od 2019 roku odpowiadał za stworzenie i rozwijanie kanału tvfilmy, a od 2022 roku jest redaktorem prowadzącym dział wideo, w którego skład w tym momencie wchodzi tvgry, tvgry+, tvfilmy oraz tvtech. Zatrudnienie w GRYOnline.pl po części zawdzięcza filologii angielskiej. Mimo że obecnie pracuje na wielu frontach, najbliższy jego sercu nadal pozostaje gaming. W wolnych chwilach czyta książki, ogląda seriale i gra na kilku instrumentach. Nieprzerwanie od lat marzy o posiadaniu Mustanga.

więcej