Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 27 czerwca 2024, 13:36

Za mało mówi się o dobrych stronach Dragon Age 2 - czas to zmienić! Choć pomijana, ta gra zasługuje na więcej miłości

Dragon Age Origins miało niepowtarzalny klimat, Inkwizycja zachwycała grafiką – co w takim razie można powiedzieć o pomijanej przez większość fanów „dwójce”? Tym razem, dla odmiany, coś dobrego.

Społeczność fanów serii Dragon Age przez ostatnie lata funkcjonowała w trybie uśpienia. Owszem, graczy obeznanych z fantastyczną sagą BioWare dało się znaleźć wszędzie – dyskusje z nimi ograniczały się jednak do wspólnego narzekania na brak dalszych wieści o Dreadwolfie bądź wałkowania oklepanych tematów, takich jak „templariusze kontra magowie – kto ma rację”.

Teraz gracze nareszcie mogą wybudzić się z długiego snu – ostatnie zapowiedzi ożywiły fandom jak nigdy dotąd, przywracając jednocześnie dyskusje dotyczące poprzednich odsłon... w tym tej często wspominanej z niesmakiem. Ale czy słusznie?

Czarna owca BioWare

Wydany w 2011 roku Dragon Age 2 zyskał reputację czarnej owcy serii, wciśniętej między rewolucyjny i mroczny Początek a Inkwizycję, która została grą roku 2014. Ze świecą szukać natomiast osób oddanych „dwójce”, wspominanej zazwyczaj w kontekście błędów czy nietrafionych rozwiązań.

Szczerze mówiąc, trudno się dziwić komukolwiek. DA2 wkroczyło na rynek po zaledwie kilkunastu miesiącach pracy deweloperów, co niestety odbiło się na finalnym produkcie. Ograniczony w porównaniu z „jedynką” kreator postaci, ograniczone zarządzanie ekwipunkiem drużyny czy powtarzalne mapy pobocznych lokacji to tylko niektóre z wymienianych wad. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie narzeka�� na zwiedzanie bliźniaczo podobnych górskich jaskiń.

Zmiana projektu qunari – na plus.
Zmiana projektu qunari – na plus.

Trzy lata później BioWare wydało Inkwizycję, która – choć także miała irytujące mechaniki (z syndromem Zaziemia na czele), szybko zyskała wiernych fanów dzięki nowej, ładnej grafice, fabule oraz poszerzonym opcjom zarządzania drużyną. Po drugiej stronie barykady znajdowali się zwolennicy Origins, tęskniący za ponurym klimatem i osobistymi historiami naszych szarych strażników. To uplasowało DA2 w roli ignorowanego środkowego rodzeństwa, które ot tak sobie istnieje.

Teraz mamy jednak rok 2024. Premiera „czwórki” zbliża się wielkimi krokami, a w pierwszych materiałach promocyjnych internauci zwrócili uwagę na powrót mechanik z historii Hawke’a – włączając w to tamtejsze koło dialogowe, bardziej zamknięty świat czy panseksualnych towarzyszy. Dlatego to może być dobry moment na rozpatrzenie pozytywnych cech DA2, o których nie mówi się ani zbyt głośno, ani często.

Wesoła, purpurowa kompania

Wbrew temu, co mogą sądzić miłośnicy pierwszego Dragon Age’a z 2009 roku, jednym z najmilej wspominanych elementów „dwójki” jest koło dialogowe. BioWare porzuciło numerowaną listę kwestii na rzecz okręgu rodem z Mass Effecta, w teorii pozbawiając bohatera różnorodności w odgrywaniu roli – przynajmniej w porównaniu z szarym strażnikiem. Reakcje Hawke’a ograniczono do trzech opcji oznaczonych różnymi kolorami.

To wbrew pozorom nie czyniło go jednak mniej interesującym. Wspomniane wyżej opcje reprezentowały trzy potencjalne osobowości protagonisty: dyplomatyczną, sarkastyczną i bezpośrednią. Wybór konkretnych dialogów wpływał z czasem na wypowiedzi Czempiona Kirkwall, także podczas eksploracji bądź niezobowiązujących rozmów.

Warto przy okazji wspomnieć też wpływ, jaki „fioletowy” Hawke miał na fanów – albowiem to właśnie ten archetyp jest opisywany najmilej. Błyskotliwe odpowiedzi, sarkazm czy nawet niezręczne dowcipy w sytuacjach stresowych stanowiły przepis na zaskarbienie sobie miłości graczy, dlatego nic dziwnego, że przywrócenie koła dialogowego wraz z „fioletową opcją” rodem z DA2 zostało tak ciepło przyjęte. Wprowadzenie humorystycznej osobowości było jednocześnie ciekawym urozmaiceniem zaczerpniętych z Mass Effecta (czy może nawet z KotOR-a) ścieżek praworządnego błękitu i egoistycznej czerwieni; w końcu środkowe opcje zazwyczaj stanowiły neutralne (tudzież bezpieczne) wybory.

Kimże jednak byłby główny bohater RPG bez swoich oddanych towarzyszy? Gry przyzwyczaiły nas do tego, że najlepszą pozycję mamy wtedy, kiedy każdy członek drużyny nas lubi – DA2 nieco oddala się od tego myślenia, wprowadzając wskaźniki rywalizacji i przyjaźni. Podejmowane przez gracza decyzje wpływają na to, jak Hawke jest postrzegany przez daną postać – przy czym w gronie stróżów prawa, zbiegów i kryminalistów trudno zadowolić każdego.

Właśnie dlatego prosty wskaźnik poparcia z Origins został zastąpiony punktami rywalizacji, pozwalającymi utrzymać towarzysza u boku nawet wówczas, gdy ten nie zgadza się z naszymi poglądami. Takie rozwiązanie odblokowuje unikatowe kwestie dialogowe, różniące się od przyjaznej ścieżki – także w romansach. Żadne mosty nie zostają spalone, a niektóre relacje wypadają nawet ciekawiej, kiedy przy doborze kompanów do misji stawiamy na tych o kontrastujących światopoglądach. Nie ma tu także pola do exploitów w postaci prezentów zapewniających pełne poparcie postaci, z którą dopiero co mieliśmy konflikt interesów. Podarek wręczony rywalowi nie zostanie zbyt ciepło przyjęty, skutkując dodatkowymi czerwonymi punktami.

Czym byłoby Dragon Age bez Varrica? - Za mało mówi się o dobrych stronach Dragon Age 2 - czas to zmienić! Choć pomijana, ta gra zasługuje na więcej miłości - wiadomość - 2024-06-27
Czym byłoby Dragon Age bez Varrica?

Mówiąc o towarzyszach, nie sposób nie wspomnieć o Varricu: krasnoludzie bez brody słynącym z błyskotliwego poczucia humoru oraz kunsztu pisarskiego. Varrica spotykamy na samym początku aktu pierwszego; od tamtej pory staje się on nieodłącznym kompanem Hawke’a, a zarazem narratorem opowieści o naszym bohaterze. Jest kimś pokroju Jaskra z Wiedźmina, tyle że wiernym jednej kobiecie (Biance) – choć i jemu zdarzają się momenty przerysowywania historii. Idealny przykład stanowi tutaj misja „Sprawa rodzinna” z drugiego aktu; śmiem twierdzić, że Varric samodzielnie nie przebił się przez rezydencję skonfliktowanego z nim brata.

Historia od zera do bohatera

W przeciwieństwie do Origins i Inkwizycji druga część nie od razu stawia protagonistę w centrum wydarzeń politycznych. Przez większość czasu skupiamy się na dość przyziemnych perypetiach Hawke’a – uchodźcy z Lothering, którego rodzina ucieka do Kirkwall w nadziei na ułożenie sobie życia na nowo. Po dotarciu do miasta-państwa okazuje się, że rodzinny majątek został roztrwoniony przez wujaszka Gamlena, a jedyna możliwość pracy to zostanie najemnikiem od brudnej roboty.

Fabuła toczy się na przestrzeni dekady, podczas której Hawke wspina się po szczeblach społecznej hierarchii, najpierw odzyskując rodzinne bogactwa, a następnie zyskując przydomek „czempiona” i stając się rozpoznawalną figurą w Kirkwall. Dopiero wtedy zostaje wciągnięty w problemy natury politycznej, będące katalizatorem wydarzeń w Inkwizycji.

Konflikt między magami i templariuszami został zarysowany już w Origins, ale dopiero w „dwójce” poświęcono mu więcej uwagi. - Za mało mówi się o dobrych stronach Dragon Age 2 - czas to zmienić! Choć pomijana, ta gra zasługuje na więcej miłości - wiadomość - 2024-06-27
Konflikt między magami i templariuszami został zarysowany już w Origins, ale dopiero w „dwójce” poświęcono mu więcej uwagi.

Łatwo przy tym zapomnieć, że ścieżka ku sławie czempiona została zbrukana krwią naszych bliskich, zmieniając tę historię w swoistą tragedię. Już w prologu Hawke traci brata bądź siostrę – kolejne lata przynoszą odejście pozostałego przy życiu rodzeństwa, tragiczną śmierć matki, a nawet wyprowadzkę Bodahna i Sandala, sympatycznych krasnoludzkich handlarzy znanych z „jedynki”. Hawke odzyskuje rodzinną posiadłość, lecz nie ma jej z kim dzielić; dodajcie do tego fakt, że wiele romansów też kończy się smutno.

Idealnym domknięciem okazuje się tutaj dodatek Dziedzictwo, poruszający wątek Malcolma Hawke’a: ojca głównego bohatera, który uwięził niegdyś Koryfeusza (antagonistę Inkwizycji) w podziemiach Vimmarku. Co jak co, ale nic nie dopełnia lepiej fabuły „dwójki” niż końcowa rozmowa Hawke’a z duchem zmarłej matki w opustoszałym domu, z rodzinnym motywem muzycznym w tle.

Co nieco o drobnych usprawnieniach

Choć nie brakuje graczy lubiących aktywną pauzę, z perspektywy czasu uważam, że dynamiczniejszy system walki stanowi plus. Jakkolwiek drażniące nie byłoby powielanie tych samych assetów lokacji, sterowanie drużyną Hawke’a zostało usprawnione w porównaniu z poprzednią grą. Dlatego jeśli rozpoczęliście swoją przygodę z dziełami BioWare od Inkwizycji, nie powinniście odczuć dużego szoku mechanicznego, przechodząc do „dwójki”.

Dragon Age 2 jako kontynuacja Origins pozwala spotkać (przynajmniej w pierwszym akcie) znanych już NPC w nowej roli. Modele takich postaci jak Isabela czy wiedźma Flemeth zostały poprawione i zyskały własny charakter – nic dziwnego, że gracze do tej pory korzystają z modów przenoszących te stroje do „jedynki”. Dotyczy to także odświeżonych zbroi Szarej Straży oraz modeli qunari, niebędących już tylko przerośniętymi ludźmi.

Pod względem designu Flemeth dopiero w Dragon Age 2 nabrała charakteru. - Za mało mówi się o dobrych stronach Dragon Age 2 - czas to zmienić! Choć pomijana, ta gra zasługuje na więcej miłości - wiadomość - 2024-06-27
Pod względem designu Flemeth dopiero w Dragon Age 2 nabrała charakteru.

Zarówno zmiany projektów, jak i styl artystyczny „dwójki” przyjęły się na dłuższą metę w Inkwizycji. To właśnie DA2 zawdzięczamy przypominające freski ilustracje inspirowane tarotem, przyozdabiające ekrany wczytywania czy menu – BioWare kontynuowało tę stylistykę w Inkwizycji, obejmując nią między innymi portrety towarzyszy czy karty w glosariuszu. The Veilguard prawdopodobnie także wykorzysta podobne wizualia.

Dragon Age 2 ma swoje niedociągnięcia, słusznie wypominane przez graczy. Niektórzy do tej pory łatają nienaprawione błędy fanowskimi patchami, usuwając przy okazji nadmierne ilości pajęczych wrogów z jaskiń – podobne wady znajdziemy jednak w każdej części tego cyklu. W przypadku „dwójki” zdecydowanie zbyt mało mówi się natomiast o tych dobrych stronach, czyniących z niej wartościową odsłonę serii, do której warto wracać. Być może odświeżenie niektórych koncepcji w Straży Zasłony pomoże graczom pokochać opowieść o Hawke’u.

Aleksandra Sokół

Aleksandra Sokół

Do GRYOnline.pl trafiła latem 2023 roku i opowiada o grach oraz wydarzeniach z ich świata. Absolwentka filologii angielskiej, która potrafiła poświęcić całą pracę naukową postaci komandora Sheparda z serii Mass Effect. Ma doświadczenie w pracy przy tłumaczeniach audiowizualnych, a obecnie godzi pracę anglistki z pasją, jaką jest pisanie. Prywatnie książkara, matka dwóch kotów, a także zagorzała fanka Dragon Age'a i Cyberpunka 2077, która pół życia spędziła po fandomowej stronie Internetu.

więcej