Dla Polki występ w Holandii był pierwszym po rywalizacji w wielkoszlemowym Roland Garros (1:6, 1:6 w pierwszej rundzie z Liudmiłą Samsonową), a jednocześnie otwarciem sezonu na kortach trawiastych. Linette nigdy nie prezentowała się na trawie szczególnie dobrze, chociaż wiele gorzej niż na innych też nie. W Wimbledonie trzykrotnie dochodziła do trzeciej rundy. Ten sezon jest dla niej dość przeciętny, ale akurat w s'Hertogenbosch mogła mieć nadzieję na dobry rezultat. Rozstawiona była w końcu z numerem ósmym.
Jednak w starciu z kwalifikantką, 19-letnią Robin Montgomery, od początku nie miała łatwo i to nie tylko z rywalką. Po trzech gemach przyszła bowiem ulewa, która na ponad godzinę wstrzymała grę. Gdy pogoda postanowiła jednak wyluzować i tenisistki mogły wrócić do gry, ich rywalizacja była bardzo wyrównana. Pierwszego seta rozstrzygnął tie-break, wygrany przez Linette 7:4.
W drugiej partii już tak kolorowo nie było. Polka przegrała ją 3:6 i potrzebny był decydujący set. Jednak przy stanie 5:5 pojawiła się kolejna przeszkoda. Była nią zapadająca ciemność. Kort nie miał sztucznego oświetlenia, a do takiej sytuacji doszło przez długość meczu oraz wspomnianą przerwę deszczową. Zawodniczki musiały poczekać więc do następnego dnia, by rozstrzygnąć, kto przejdzie do 1/8 finału.
Gdy dziś po południu powróciły na kort, sprawy potoczyły się niestety nieprzyjemnie dla Linette. Polka szybciutko dała się przełamać i nie była w stanie odrobić straty, Mimo aż czterech breakpointów przy stanie 5:6. Tym samym to sklasyfikowana prawie 130 miejsc niżej w rankingu WTA Amerykanka, wygrała trzecią partię 7:5 i awansowała do kolejnej rundy.