Francuz za�artowa�, ale Iga �wi�tek wzi�a to na powa�nie. Miazga w finale Roland Garros

Kibice z Italii uformowali z samych siebie w�osk� flag� i �piewali dla Jasmine Paolini nawet gdy Iga �wi�tek wygrywa�a z ni� ju� 6:2, 4:0. Brawa dla nich, zachowywali si� pi�knie! Ale bardziej zapami�tamy g�os neutralnego kibica z Francji, kt�ry ju� po pierwszej akcji fina�u Roland Garros podsumowa� wszystko to, co �wi�tek robi w Pary�u. Po zwyci�stwie nad Paolini 6:2, 6:1 Iga zdoby�a mistrzostwo French Open trzeci raz z rz�du i czwarty raz w karierze!

"Jazda Jasmine, to jeszcze nie koniec!" - krzyknął jeden z francuskich kibic�w po pierwszym punkcie meczu. Tak, już przy wyniku 15:0 dla Igi. Trybuny Curt Philippe Chatrier śmiały się z tego żartu. Tylko że to wcale nie był żart!

Zobacz wideo Zaskakujące pytanie do Igi Świątek

Tak naprawdę finał Świątek - Paolini skończył się, zanim się zaczął. Sympatyczna, utalentowana Włoszka gra tenis życia i to piękne, że pierwszy raz w karierze zagrała w takim meczu. Ale wszyscy w Paryżu wiedzieli, że ona nie ma szans w starciu z królową tej ziemi. O ile tylko Świątek nie stanie się nic złego. Ale co miałoby się stać komuś, kto jest gotowy na wszystko, bo wspaniale zarządza sukcesem?

Świątek nie da się dopaść. Ona jest tu u siebie

Świątek wygrała Roland Garros w 2020, 2022 i 2023 roku. A w 2024 roku przyjechała tu po fantastycznych zwycięstwach w "tysięcznikach" w Madrycie i Rzymie, gdzie w finałach pokonywała Arynę Sabalenkę. Białorusinka odgrażała się Idze w Rzymie, że w Paryżu ją dopadnie. Ale odpadła tu w ćwierćfinale. Na tym samym etapie z turniejem pożegnała się druga z wielkich rywalek Igi - Jelena Rybakina. A Coco Gauff, którą eksperci zaliczają do wielkiej czwórki, przegrała ze Świątek w półfinale, ponosząc już 11. porażkę w 12. w historii starć z Polką.

Świątek jest tak zdecydowanym numerem jeden, jakiej świat tenisa nie miał od ponad dekady, gdy rządziła Serena Williams. A na paryskiej mączce jej dominację widać najwyraźniej, jak pod mikroskopem. Ona najlepiej się po tej nawierzchni porusza, ma taki forhend (podkręca piłkę niemal jak Rafael Nadal), który sieje tu spustoszenie, a przede wszystkim ona czuje się tu naprawdę u siebie.

Nadal przekazał pałeczkę Idze

Pod kortem centralnym stoi tu okazały, trzymetrowy, pomnik ze stali Rafaela Nadala, aż 14-krotnego mistrza Roland Garros. Na wejściu do biura prasowego dziennikarzy wita wielkie zdjęcie w ramie przedstawiające siedem stop klatek z Chris Evert w akcji. Amerykanka wygrała ten turniej siedem razy, to rekord w rywalizacji kobiet. Znamienne, że nikt tu się nie zastanawia czy Świątek dogoni ją. Tu wszyscy mówią, że ona może dogonić jego, swojego idola.

Nadal w wieku 23 lat miał cztery tytuły mistrza Roland Garros. Iga w drodze do czwartego tytułu świętowała tu 23. urodziny. A właściwie nie świętowała, tylko uczciła je skromnie po meczu, bo akurat tamtego dnia, 31 maja, grała w trzeciej rundzie z Marie Bouzkovą. Na pytanie Sport.pl po tamtym spotkaniu czy w ogóle przed wyjściem na kort odbierała jakieś życzenia i oglądała prezenty, odpowiedziała, że nie, że tym razem zadbała w pełni o to, żeby jej głowa była zajęta tylko tenisem.

Na brak najwyższej koncentracji Iga narzekała po horrorze z Naomi Osaką w drugiej rundzie. Po meczu wygranym 7:6, 1:6, 7:5 (przy stanie 7:6, 1:6, 3:5 Świątek obroniła meczbola) przyznawała się grupie polskich dziennikarzy, że dopiero będąc w bardzo trudnej sytuacji, jej głowa zaczęła pracować tak, jak powinna.

Kilkanaście dni temu Iga miała na Roland Garros gorszy dzień, a jej rywalka - wybitna, bo przecież Osaka to czterokrotna mistrzyni wielkoszlemowa i była liderka światowego rankingu - miała dzień znakomity. A to się i tak nie złożyło w sensację, i tak Świątek wygrała.

W Paryżu naprawdę trzeba wyjątkowego splotu okoliczności, żeby ktoś zatrzymał dominatorkę. Już przed turniejem dziennikarze ESPN twierdzili, że oto oglądamy przekazanie pałeczki - że mistrz wszech czasów Nadal odchodzi, a jego miejsce zajmuje przyszła mistrzyni wszech czasów tego turnieju Świątek. Rafa faktycznie pożegnał się bardzo szybko, w pierwszej rundzie. A Iga faktycznie znów nie miała sobie równych.

Świątek już wybudowała sobie pomnik. A kiedyś może stanąć obok stalowego Rafy

My wszyscy oglądamy coś wyjątkowego. Na Roland Garros Iga ma serię 21 wygranych meczów. W całej - krótkiej jeszcze - karierze już wypracowała sobie na tutejszych kortach bilans 35:2. Trzeci tytuł z rzędu zdobyła tu jako pierwsza tenisistka od czasów Justin Henin, która zrobiła to w latach 2005-2007. I teraz razem z Belgijką i jeszcze trzema innymi tenisistkami (Kate Gillou, Jeanne Matthey i Helen Mills Moody) jest już na szóstym miejscu w klasyfikacji tych zawodniczek, które wygrały Roland Garros najwięcej razy w historii. Prowadząca Evert siedem swoich tytułów zdobyła startując w 13 edycjach. Świątek ma cztery puchary po sześciu startach.

"Podczas Roland Garros 2020 byłam w transie, oglądając jej grę. Zwłaszcza od zwycięstwa nad Simoną Halep. Iga pokonywała wszystkich na swojej drodze i każdy zastanawiał się, co to za młoda dama i skąd się wzięła. A ja myślałam, jak ona stała się aż tak dobra tak szybko! Od tego czasu śledzę ją już uważnie" - mówiła kiedyś Evert w rozmowie ze Sport.pl. Natomiast Henin teraz w "L'Equipe" nazywa Igę walcem.

Jeszcze ciekawiej i jeszcze bardziej adekwatnie o Świątek mówiła kilka dni temu Marketa Vondrousova, która przegrała z Igą 0:6, 2:6 w ćwierćfinale. "Ona wszystko szalenie szybko oddaje, serwuje, zamiata każdy zakątek kortu. To naprawdę tak, jakby się grało z jakimś szaleńcem. To atak na psychikę!" - opowiadała czeskim mediom aktualna mistrzyni Wimbledonu i finalistka Rolanda z 2019 roku.

Paolini pewnie będzie miała podobne refleksje. Przecież od momentu gdy niespodziewanie wyszła na prowadzenie 2:1, przełamując serwis Polki, Iga wskoczyła na obroty niedostępne żadnej innej tenisistce. W efekcie pierwszego seta skończyła wynikiem 6:2 w 34 minuty, a w drugim szła po swoje równie pewnie i szybko. Aż szkoda było kibiców z Italii, którzy w jednym z sektorów utworzyli z siebie (dzięki odpowiednim koszulkom) włoską flagę i dodawali otuchy swojej rodaczce nawet, gdy przegrywała już 2:6, 0:4.

Ale podkreślmy - Iga była nie do zatrzymania, bo po prostu szła tu po swoje. W trochę może nadmiernie patetycznym tonie, ale pozostając w klimacie pomników (tego Rafy i tego zdjęciowego Evert) zauważmy, że Świątek już dziś mogłaby powtórzyć za Horacym: "Wybudowałam sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu (...) Nie wszystek umrę".

A przecież przed Igą Świątek najpewniej jeszcze długie sportowe życie. Tak długie, że Iga naprawdę może zapolować na rekord Rafy. I doczekać się swojej statuy obok Nadala ze stali.

Wi�cej o: