Pi�kny obrazek dla Polak�w i brutalna weryfikacja. A teraz Zniszczo� rozpali� grilla

Jakub Balcerski
Sobotni jednoseryjny konkurs w Planicy by� dla Polak�w, jak ca�y ten sezon - skakali zbyt niestabilnie, �eby na koniec si� cieszy�. Zaj�li w nim pi�te miejsce, cho� po dalekich lotach Piotra �y�y i Kamila Stocha przez chwil� tracili tylko 1,8 punktu do pierwszych Austriak�w. Niestety, po s�abszym skoku Dawida Kubackiego Polacy spadli jednak w stawce i sko�czyli zawody na pi�tej pozycji, a Austriacy je wygrali. Teraz czas na jeden z najprzyjemniejszych moment�w ca�ej zimy: imprez� dla wszystkich dru�yn. Aleksander Zniszczo� ju� dzia�a przy grillu.

W sobotni poranek w Planicy trudno było oczekiwać wyrównanej rywalizacji polskich skoczków ze światową czołówką. Konkurs drużynowy wymaga, żeby mieć mocny, ale przede wszystkim stabilny zespół. Trzech zawodników w trakcie weekendu pokazywało, że stać ich na dalekie loty. Niestety, niemal od początku rywalizacji na mamutach w tym sezonie nic zbliżonego do poziomu Kamila Stocha, Piotra Żyły, czy Aleksandra Zniszczoła nie pokazywał Dawid Kubacki.

Po dwóch grupach rywalizacji w pierwszej serii i lotach Żyły na 216,5 metra, a także Stocha na 222 metry, Polacy byli na drugim miejscu, tylko 1,8 punktu za Austriakami. W trzeciej skakał Kubacki i jego 189,5 metra odebrało zespołowi trenera Thomasa Thurnbichlera szanse na walkę o podium. Startujący jako ostatni Aleksander Zniszczoł uzyskał 224,5 metra i był najlepszym z Polaków, ale uzbierane 735,5 punktu starczyło do zajęcia piątego miejsca po pierwszej serii. Drugą odwołano ze względu na silny wiatr.

Zobacz wideo Anze Lanisek otrzymał od Dudy odznaczenie państwowe. Prezydent pojawił się pod skocznią w Planicy

Piękny obrazek po dwóch dalekich lotach Polaków. I nagle brutalna weryfikacja po tym, jak skoczył Kubacki

Klasyfikacja konkursu pokazana w transmisji telewizyjnej po dwóch grupach pierwszej serii była pięknym, ale niestety bardzo mylącym obrazkiem. Polacy przekonali się o tym w brutalny sposób. Szkoda, bo do podium zabrakło im 35,1 punktu - czyli nieco ponad 29 metrów. Do podium wystarczyłby skok Kubackiego w okolice 220 metrów. Do tego potrzeba byłoby jednak jakiejkolwiek stabilności w lotach u najlepszego Polaka zeszłego sezonu PŚ. Tej jednak nie da się zyskać ot tak, więc takiego jego wyniku można było się spodziewać.

- Zawodnicy poza Dawidem byli stabilni, on nie. I tyle. Żeby walczyć o podium, potrzebowalibyśmy czterech zawodników z naprawdę świetnymi wynikami. Dawid walczy o nie bardzo, ale myślę, że to może być też jego problemem. Zbyt duża kontrola nad tym, co robi, powoduje, że później nie ma efektywności, brakuje energii w powietrzu. Stara się, ale nie idzie - mówi trener Thomas Thurnbichler.

Thurnbichler chwali Polaków. Zniszczoł wprowadził małą korektę i od razu "mógł atakować"

- Bardzo pozytywne jest dla mnie to, co robi tu Kamil Stoch, dobrze sobie radzi. Piotrek Żyła jest gdzieś pośrodku swojej dyspozycji w ten weekend: skacze słabiej niż w czwartek, gdy latał najdalej, ale lepiej od tego, co prezentował w piątek, gdy był po prostu solidny. Dobry skok oddał też Olek - opisuje skoki reszty swoich zawodników szkoleniowiec Polaków.

- Dzisiaj te skoki były fajne. Wprowadziłem małą korektę na najeździe i czułem, że z tego mogę atakować - wskazuje Aleksander Zniszczoł, który gdyby liczyły się wyniki indywidualne sobotnich zawodów, zająłby piąte miejsce. - Szkoda, że nie byliśmy w grze o podium, ale każdy z nas włożył sporo w te skoki. Była walka i to było najważniejsze. Sezon mamy, jaki mamy i to piąte miejsce w takich okolicznościach chyba możemy przyjąć - twierdzi skoczek.

- Starałem się mniej kontrolować, praktycznie w ogóle, tak, żeby ten skok wyszedł od serca. To nie był może idealny skok, ale był na tyle solidny, dobry i miałem tyle prędkości w locie, że dało się odlecieć trochę - ocenia Kamil Stoch. - To miejsce sprawia, że człowiek czuje się inaczej. Sama skocznia, atmosfera, która tu panuje i może taki piknikowy weekend, nie mówiąc o podejściu, a klimacie, sprawia, że nakładamy na siebie mniej presji, a jest więcej chęci polatania - dodaje skoczek. I śmieje się, że w drugiej, odwołanej serii "to by dopiero odleciał".

Czas na imprezę. Grill Zniszczoła rozpalony

Teraz przed polskimi skoczkami jedna z najprzyjemniejszych chwil sezonu: tzw. Team Area Party. To impreza przy budkach, w których zawodnicy przebierają się i trzymają sprzęt, na której poszczególne drużyny wystawiają swoje stoiska i mogą wspólnie świętować koniec sezonu. U Polaków stoiskiem w dużej mierze zajmie się Aleksander Zniszczoł, którego pasją jest grillowanie. - Grill rozgrzany do czerwoności, jedzenie się szykuje i idę robić. Czy coś specjalnego? Jak w zeszłym roku: dużo dobrego mięsa, bigos i pyszne ciasta - zdradza.

- Dzisiaj jest dzień dla tego zespołu. Pracujemy cały sezon z zaangażowaniem i poświęcamy wiele energii. Dlatego teraz chodzi głównie o zebranie się z całą rodziną świata skoków i trochę luzu, świętowania. Jasne, że nie mamy czego, znamy wyniki i to nie była udana zima, ale każdy ją przepracował i po tak wymagającym okresie należy się trochę czasu na relaks, spotkanie ze znajomymi i wspólnych celebracji. To plan na dziś. Potem szybko położymy się do łóżek i wyśpimy, żeby być gotowym na ostatni konkurs sezonu w niedzielę - zapewnia Thomas Thurnbichler.

Ostatnie zawody indywidualne sezonu zaplanowano na niedzielę o godzinie 9:30. Zostaną poprzedzone serią próbną rozgrywaną godzinę wcześniej. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

Wi�cej o: