Dramat. Polscy skoczkowie pobili antyrekord. Blisko absolutnej katastrofy

Trondheim polskim fanom skok�w chyba zawsze b�dzie si� kojarzy�o z Apoloniuszem Tajnerem �api�cym si� za g�ow� po rekordowym locie Adama Ma�ysza na 138,5 metra. Niestety, teraz pewnie wielu kibic�w �apie si� za g�owy, widz�c wyniki Polak�w we wtorkowym konkursie na skoczni normalnej. Tak �le w tym nienormalnym roku 2024 jeszcze nie by�o.

Przez kawałek listopada, cały grudzień i cały styczeń czekaliśmy na Polaka w czołowej dziesiątce jakiegokolwiek konkursu Pucharu Świata i się nie doczekaliśmy. Wreszcie od początku lutego do top 10 zaczął wskakiwać Aleksander Zniszczoł, a w końcu nawet stanął na podium (trzecie miejsce w Lahti). Po razie rzadkiej w tym sezonie sztuki wskoczenia do top 10 dokonali w końcu też Piotr Żyła i Dawid Kubacki. Ale kto liczył, że to przełom i że końcówka zimy będzie dla polskich skok�w lepsza, ten się przeliczył.

Zobacz wideo Małysz wspomina odejście Michala Doleżala. "Miałem myśli, żeby odejść"

Dopiero 22. miejsce Aleksandra Zniszczoła, 24. Dawida Kubackiego i 26. Macieja Kota we wtorkowym konkursie w Trondheim daje Polsce tylko 21 punktów do Pucharu Narodów. I to jest najskromniejsza zdobycz w mizernym 2024 roku.

Po treningach pachniało powtórką klęski z 2014 roku

Brak choć jednego naszego skoczka już nawet nie w top 10, ale też w top 20 jest kolejnym rozczarowaniem. Coś takiego w 2024 roku zdarzyło się kadrze Thomasa Thurnbichlera dopiero po raz drugi. Po noworocznym konkursie w Garmisch-Partenkirchen, gdzie 21. był Zniszczoł, 22. Żyła, a 25. Kamil Stoch (razem uciułali wtedy 25 pkt do Pucharu Narodów) w 16 kolejnych konkursach mieliśmy zawsze chociaż jednego skoczka w top 20. Teraz nie mamy. I teraz znów zastanawiamy się, czy to przypadek, czy może raczej po zawalonych przedsezonowych przygotowaniach nasi skoczkowie mają już tak mało paliwa w bakach. Zresztą, oni od początku wyglądali, jakby jechali na rezerwie.

Wtorek w Trondheim był dla nas słaby od początku do końca. W konkursie mieliśmy Zniszczoła na miejscu 22., Kubackiego na 24., Kota na 26., Stocha na 33. i Żyłę na 40., a w treningach Zniszczoł był zaledwie 31. i 48., Kubacki 38. i 32., Kot 19. i 35., Stoch 37. i 34., a Żyła 20. i 30.

Gdy w drugim treningu najlepszy wówczas z Polaków Żyła zajął 30. miejsce, to pewnie byli tacy kibice, którzy zaczęli przeglądać archiwa w poszukiwaniu ostatniego konkursu Pucharu Świata, w którym nasza kadra nie zapunktowała. Na szczęście wyniku zespołu Łukasza Kruczka z 14 grudnia 2014 roku z Niżnego Tagiłu ekipa Thurnbichlera teraz nie powtórzyła. Ale naprawdę trudno być zadowolonym.

Zniszczoła warto zrozumieć, a Kota docenić

- Skocznia mi nie zagrała. Ale punkty są, więc w porządku - mówił Zniszczoł w pokonkursowej rozmowie z Eurosportem. I w porządku, on już i tak swoje w tym sezonie zrobił. A pewnie nawet więcej, bo z ręką na sercu: kto z nas wierzył w jego podium w listopadzie, gdy ruszał Puchar Świata? Wtedy pewnie tylko najbliżsi i trener Jan Szturc, który chyba zresztą jest w gronie bliskich Olkowi ludzi. Uznajmy więc, że Zniszczoł miał prawo do słabszego dnia i występu poniżej swoich możliwości. - Z miejsca jestem zły, ale jestem zadowolony, że z katastrofy przeszedłem na w miarę dobre skoki - dodawał jeszcze nasz najlepszy obecnie zawodnik, podkreślając, że w treningach naprawdę wyglądał dramatycznie. I to fakt: warto docenić, że szybko potrafił wdrożyć plan naprawczy.

Docenić trzeba też Kota. Bo najrówniej, po prostu najlepiej, z Polaków na skoczni HS 105 m w Trondheim wyglądał - o dziwo - właśnie on. Kot zapunktował w trzecim konkursie z rzędu. Coś takiego zrobił w Pucharze Świata pierwszy raz od ponad czterech lat. Miejsca 30. i 21. w Oslo a teraz miejsce 26. w Trondheim na pewno nie wprawią w szaloną radość człowieka, który kiedyś wygrywał konkursy Pucharu Świata i z kolegami zdobywał medale MŚ i igrzysk olimpijskich. Ale może dadzą mu nadzieję na to, że jeszcze wyjdzie z potężnego kryzysu, w jaki wpadł w ostatnich latach?

Weterani wciąż się męczą. Jeszcze 12 dni

Natomiast nam wszystkim do myślenia musi dawać fakt, że Kot skakaniem tylko na końcówkę trzeciej dziesiątki jest dziś zdecydowanie najlepszym z Polaków w klasyfikacji generalnej Raw Air. Tuż za półmetkiem turnieju jest 19. i ma o 30,5 punktu więcej od Zniszczoła (jest 21.), o 62 pkt więcej od Żyły (24.), aż o 185,6 pkt więcej od Kubackiego (jest 34.) i aż o 198,5 pkt więcej od najniżej notowanego z naszych Stocha (35. miejsce).

Patrząc na trójkę naszych weteranów (Żyła ma 37 lat, Stoch będzie miał tyle w maju, a Kubacki właśnie we wtorek kończy 34 lata) trudno wierzyć, że któryś z nich zdoła jeszcze błysnąć albo w środę na dużej skoczni w Trondheim, albo na lotach w Vikersund lub lotach w Planicy, które skończą sezon. W ich przypadku chyba trzeba już tylko cieszyć się, że do końca tej nieudanej zimy zostało zaledwie 12 dni. A jeśli chcemy wierzyć, że czeka nas jeszcze coś dobrego ze strony polskich skoczków, to patrzmy z nadzieją, że może Kot utrzyma tę stabilizację do końca i że może Zniszczoł jeszcze zawalczy z czołówką w pojedynczych startach. - Ta większa skocznia jest ładniejsza, nie mogę się doczekać jutra - mówił po zawodach na mniejszym obiekcie w Trondheim. I dodawał, że chce sobie znowu polatać. Okazji jeszcze kilka będzie miał. Miło byłoby, gdyby którąś wykorzystał i dał nam się jeszcze trochę pocieszyć na koniec sezonu, w którym prawie zapomnieliśmy, jak to jest z przyjemnością śledzić skoki Polaków.

Wi�cej o: