Niemieccy kibice a� odwr�cili wzrok po upadku Kubackiego. "By� z mojej g�upoty"

Jakub Balcerski
Dawid Kubacki zn�w odpad� w kwalifikacjach do konkursu lot�w w Oberstdorfie, ale tym razem bardzo pechowo: po upadku i do awansu zabrak�o mu tylko jednej pozycji. - Pr�bowa�em walczy� o t� odleg�o�� do samego ko�ca i tym razem ta walka si� po prostu nie op�aci�a - wyja�ni� skoczek.

Kubacki startował jako pierwszy i długo nie mógł oddać swojego skoku. Kiedy w końcu został puszczony, to widać było, że warunki nie są łatwe. Według uśrednionego pomiaru wiatr wiał mu 0,6 metra na sekundę pod narty. W kilku miejscach wyraźnie widać było jednak podmuchy z tyłu skoczni.

Zobacz wideo Adam Małysz aż się zaśmiał, gdy zobaczył, co dla niego przygotowaliśmy

Polak musiał walczyć o odległość, żeby mieć szansę na awans, ale nie dość, że zmierzono mu tylko 176,5 metra, to jeszcze upadł. Niemieccy kibice, obok których stałem, patrząc na próbę Kubackiego, aż odwrócili wzrok. Jednak skoczkowi na szczęście nic się nie stało. Szkoda jedynie, że później po dyskwalifikacji Andrei Campreghera z Włoch, braku startu Szwajcara Remo Imhofa i kilku słabszych skokach pozostałych zawodników Kubacki skończył kwalifikacje na 41. miejscu - jako pierwszy skoczek bez awansu. Do startu w konkursie zabrakło mu 9,2 punktu.

Kubacki wytłumaczył upadek z Oberstdorfu: "Był z mojej głupoty"

Najważniejsze jednak, że Kubacki był cały. Jedynie zsunął się po zeskoku i dzień skończy z kilkoma siniakami, ale szybko wstał. - Nic wielkiego się nie stało, jakieś tam drobne obdrapania i tyłek pewnie będzie bolał jutro. Nic poważniejszego. W sprzęcie też strat nie ma, bo tylko jedno zapięcie się pogięło. Przy tym miałem jednak debiut: pierwszy upadek na mamucie - mówił później już z nieco lepszym humorem.

- Ten upadek, można to tak nazwać, był z mojej głupoty - wskazał Dawid Kubacki. - Jechałem z pierwszym numerem, belka siedemnasta, więc dość nisko i spodziewałem się, że wiaterek pod narty jednak gdzieś tam będzie. Nie było. Skok był trochę spóźniony na progu, ale poza tym całkiem okej. To szło płynnie w powietrzu, więc trzymałem z nadzieją, że będę mógł odlecieć tych kilkanaście metrów dalej. Wcześniej tyły nart zahaczyły o spad i odbiło narty. Musiałem się natychmiastowo, w trybie awaryjnym, składać do lądowania. To się nie udało, bo było krzywo trochę na jedną stronę. I był upadek - opisał Polak.

Kubacki upadł, ale wykonał zadanie od Thurnbichlera. Żal mu tylko, że tak niewiele zabrakło do awansu

Pomimo upadku według zawodnika, ale także trenera polskich skoczków, Thomasa Thurnbichlera, skok nie wyglądał źle. - Rozmawiałem z Thomasem przez krótkofalówkę po tym skoku i to zadanie, które miałem na dziś, było wykonane. Skupiliśmy się na jednej rzeczy i to wyszło lepiej. Przyznaję, było późno, ale to jest kwestia timingu. Też mogę to na różne rzeczy zwalać, bo usiedziałem się na górze zapięty we wkładach i wszystkim. Bo długo czekano, żeby mnie puścić, nie było wiadomo, czy jadę ja, czy przedskoczek i z której belki. Nogi się wtedy męczą i timing mógł z tego wynikać. Reszta elementów wyszła dobrze. Szło płynnie, ale walka o odległość na siłę skończyła się upadkiem - tłumaczył Kubacki.

- Cóż, widać, jakie mieliśmy te kwalifikacje: z niezbyt imponującą odległością i upadkiem tylko jednego mi zabrakło, żeby się dostać do konkursu. Nawet gdybym klapnął tam na dwie nogi ze złością to i tak bym był w konkursie. Dostałbym noty po piętnaście punktów, a nie po siedem. Wtedy nie mogłem o tym wiedzieć. Jechałem z pierwszym numerem, więc próbowałem walczyć o tę odległość do samego końca i tym razem ta walka się po prostu nie opłaciła - dodał skoczek.

"Trzeba to zaakceptować, przyjąć na klatę, przełknąć gorycz porażki i pracować dalej"

Kubacki wyjeżdża z Oberstdorfu z piątkiem skończonym bez występu w duetach, ostatnim miejscem w sobotnim konkursie i upadkiem w niedzielnych kwalifikacjach. - Weekend do zapomnienia? Nie do końca. Na pewno go nie uznam za dobry, bo nie ma tu zbyt wielu pozytywnych elementów. Pojedyncze skoki były okej, ale to za każdym razem nie chciało lecieć. Trzeba to zaakceptować, przyjąć na klatę, przełknąć gorycz porażki i pracować dalej - podsumował.

Od wyjazdu na konkursy Pucharu Świata w Willingen Kubacki był w domu jeden dzień. Pozostałe 24 spędził w podróży lub już na zawodach. Teraz pora na chwilę oddechu. - Na pewno przyda się trochę odpoczynku w domu. W końcu spotkam się z rodziną. W nocy dotrzemy do domu i będzie kilka dni spokoju. Pies Berni? Na pewno będzie głośne przywitanie. Jak mnie jeszcze nie zapomniał - śmiał się Kubacki.

Następne zawody PŚ odbędą się w Lahti. Polacy udadzą się do Finlandii zapewne w czwartek rano. Tam w kolejny weekend zaplanowano trzy konkursy - po jednym indywidualnym w piątek w zamian za odwołane zawody ze Szczyrku i w niedzielę, a w sobotę drużynowy. Relacje na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

Wi�cej o: