Rodlauer w zeszłym sezonie doprowadził austriackie skoczkinie do zdobycia Pucharu Narodów, a Evę Pinkelnig do Kryształowej Kuli za wygranie klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Z mistrzostw świata przywiózł jeszcze dwa srebrne medale i można go uznać za jednego z najlepszych, jeśli nie najlepszego obecnie trenera w świecie skok�w kobiet.
57-letni szkoleniowiec sam zrezygnował z dalszego prowadzenia Austriaczek po sezonie. To skutek nieporozumień z tamtejszym związkiem, a przede wszystkim dyrektorem skoków, Mario Stecherem. - Nasza współpraca w zespole była daleka od odpowiedniej wydajności i satysfakcji. Było wiele głębokich rozbieżności i niezgoda pomiędzy mną i Mario. Miałem wrażenie, że jedynym, co się liczyło, były błędy, a nie sukces sportowy, który osiągnęliśmy. Straciliśmy wspólną wizję przyszłości - mówił Rodlauer w rozmowie ze Sport.pl. - Mam nadzieję, że znajdę kadrę, która doceni moją pracę i zaangażowanie - dodał na koniec.
I w tym samym wywiadzie przyznał, że rozmawiał z prezesem Polskiego Związku Narciarskiego, Adamem Małyszem o możliwości przejęcia polskich skoczkiń. - Odbyliśmy kilka naprawdę konstruktywnych rozmów. Polska oferta jest bardzo atrakcyjna, a zresztą każdy wie, że wasz kraj to niesamowite miejsce na światowej mapie skoków. Współpraca z polskim zespołem może otworzyć mi wiele drzwi do nowych możliwości wzbogacających moje doświadczenie - przekazał wówczas Rodlauer.
Zaznaczał jednak, że nie wie jeszcze, czy zdecyduje się na pracę w Polsce. - Jest jeszcze kilka innych, także atrakcyjnych ofert. Będę w ich sprawie negocjował i je rozważał. Bardzo ostrożnie podejdę do wszystkich możliwości przed podjęciem ostatecznej decyzji. Wezmę pod uwagę także sprawy osobiste - tłumaczył Austriak w połowie kwietnia. Według naszych informacji Rodlauer poza propozycją z Polski ma jeszcze dwie oferty, nad którymi się zastanawia: z W�och i Japonii.
Która z trzech propozycji ma u Austriaka największe szanse? Naszym zdaniem trzeba skupić się na słowa trenera o "sprawach osobistych". Zaznaczył, że w Polsce ma przyjaciół w postaci Thomasa Thurnbichlera i Mathiasa Hafele. Słyszymy jednak, że w tej kwestii najwięcej do powiedzenia mają Włosi. To u nich pracuje były asystent w kadrze austriackich skoczkiń u Rodlauera, Romed Moroder. Do Austrii przychodził w 2019 roku, właśnie z włoskiej reprezentacji, ale w końcówce 2021 roku wrócił do Włoch. Austriacki Związek Narciarski nie pozwolił mu pozostać w kadrze ze względu na brak szczepienia przeciwko koronawirusowi, przez co Moroder nie mógłby np. pojawić się na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Teraz Rodlauer chętnie wróci do współpracy z Moroderem. W dodatku z Włoch najbliżej do jego rodziny w Austrii. Na razie to prawdopodobnie najlepsza propozycja w oczach Austriaka. Nikt z Włoskiego Związku Narciarskiego nie potwierdził nam do tej pory, na jakim etapie są ich rozmowy z Rodlauerem.
Oferta z Japonii to z kolei ta o największym potencjale wynikowym - w zeszłym sezonie zawodniczki tej kadry były piątą siłą Pucharu Narodów, uzbierały siedem miejsc na podium, w tym dwa zwycięstwa. W dodatku w konkursie w Willingen Yuki Ito, Nozomi Maruyama i Sara Takanashi zajęły wszystkie trzy miejsca na podium. To stosunkowo młoda kadra i dodatek w postaci tak doświadczonego, czołowego trenera jak Rodlauer mógłby sprawić, że jeszcze skuteczniej walczyłyby z Austriaczkami, Niemkami, Norweżkami i Słowenkami.
Za to w Polsce Rodlauer musiałby budować nie tylko kadrę narodową, ale i całą dyscyplinę skoków kobiet od podstaw. Pracowałby, albo co najmniej koordynował pracę także z młodymi zawodniczkami i musiałby wprowadzić dobrze funkcjonującą współpracę z klubami. Inna sprawa, że to właśnie tutaj ma pole do odniesienia największego sukcesu - wprowadzenie kadry na wyższy poziom i stworzenie z Polski miejsca liczącego się w kobiecych skokach na pewno zostałoby szeroko docenione. To także inny rodzaj trenerskiego doświadczenia, a jak mówi sam Rodlauer, zależy mu na "odkryciu radości z tej pracy na nowo i sprawieniu, że urośnie i rozwinie się kolejny zespół" w tej dyscyplinie.
Praca we Włoszech byłaby zatem prawdopodobnie najbardziej komfortowa, w Japonii najbardziej profesjonalna i bliska temu, czego zaznał w austriackiej kadrze, a w Polsce najtrudniejsza i stawiająca przed nim największe wyzwanie w karierze. Rodlauer przekazuje nam, że jeszcze nie wybrał jednak tej oferty na kolejny sezon, którą ostatecznie zaakceptuje. - O swojej przyszłości zdecyduję w ciągu kilku najbliższych dni - mówi Sport.pl szkoleniowiec.
Dla Polski decyzja Rodlauera będzie ważna, być może kluczowa dla przyszłości kadry skoczkiń. Nie ma wielu innych kandydatów do zatrudnienia w roli jej trenera, a już na pewno nie tak doświadczonych i klasowych jak Austriak.
Zoran Zupancić ze S�owenii, z którym Adam Małysz negocjował w sprawie pracy w Polsce już rok temu, dostał zgodę na dalszą pracę w tamtejszej kadrze pomimo słabszych wyników w tym sezonie. PZN miał także rozmawiać z niemieckimi trenerami, ale o szczegółach tych negocjacji wiadomo niewiele. Podobnie jak w sprawie Czecha Jaroslava Sakali, wychowawcy mistrzyni olimpijskiej z Pekinu, Słowenki Ursy Bogataj, który był bardzo blisko posady w Polsce po zeszłym sezonie.
- Opcji jest niewiele - przyznają polscy działacze i sami czekają na decyzję Rodlauera. Po rozmowach z trenerem są dobrej myśli, choć wiedzą, że konkurencyjne oferty mają sporą szansę przebić tę z Polski.