Robert Lewandowski rozgrzał ostatnio hiszpańskie media do czerwoności. Wszystko przez brzydki gest wobec młodszego kolegi z drużyny, Lemine'a Yamala. W meczu przeciwko Deportivo Alaves 16-latek w pewnym momencie chciał przybić z Polakiem "piątkę". Ten jednak go zlekceważył. Odebrano to jako skandal i pokaz braku szacunku dla nastolatka. Lewandowski musiał tłumaczyć się z takiego zachowania na jednej z konferencji prasowych reprezentacji Polski.
Reakcja kapitana naszej drużyny na pytanie o tamto zdarzenie była bardzo wymowna. Lewandowski najpierw uśmiechnął się, po czym opuścił wzrok. W końcu odpowiedział. - Szczerze mówiąc, za bardzo nie ma czego komentować, bo to był totalny przypadek. Nie szukałbym tu już ukrytego podtekstu czy drugiego dna - wyjaśnił. Nie wszystkim jednak takie tłumaczenie się spodobało.
Wypowiedź Lewandowskiego skomentował były reprezentant Polski Radosław Kałużny w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". - Prawdę mówiąc, nie spodziewałem się po Robercie innej odpowiedzi. W każdej dyskusyjnej sprawie, a przede wszystkim takiej, która mogłaby się na nim położyć cieniem, on nic nie widział, nie wiedział i niczego nie słyszał. Premie za mistrzostwa świata? Nic nie słyszał. Nie podał ręki trenerowi Barcy po niedawnym meczu? Nie zauważył go. Teraz nie przybił piątki młodszemu koledze? Oczywiście nie dostrzegł go - podsumował, nawiązując do wcześniejszej sytuacji, kiedy to Lewandowski w podobny sposób zaraz po meczu nie podziękował Xaviemu.
- Po wtopie w meczu obecnych eliminacji w Mołdawii Robert przepadł. Wiadomo – koledzy przegrali, a nie on. I tak dalej… Raz nabrał odwagi, gdy w wywiadzie zbeształ Łukasza Skorupskiego za to, że ten zdradził kulisy afery premiowej. Wcale bym się nie zdziwił, że za jakiś czas Robert przyzna, że żartował z atakiem na Skorupskiego, że nie usłyszał, o co i o kogo go zapytano. Mamy wyrachowanego kapitana, który wychodzi w świetle reflektorów, wyłącznie jeśli dobrze się dzieje - kontynuował ostro Kałużny.
Ekspert przekonywał również, że 35-latek na tej samej zasadzie tłumaczy się z każdej wpadki, również z wyników reprezentacji Polski. Nie jest w stanie wziąć odpowiedzialności za zespół. Co do samego zachowania wobec Yamala nie był aż tak krytyczny. - Ta sprawa nie jest żadną aferą, ale komentarz do niej naszego kapitana - beznadziejny. Naprawdę nie lubię, jeżeli ktoś pragnie ze mnie robić durnia. Są rzeczy aż za bardzo czytelne. Przecież mógłby powiedzieć, że to sprawa jego i tego chłopaka, że później wyjaśnili sobie w szatni, że nie ma zamiaru się z tego tłumaczyć i tego komentować. A on jak zwykle: "nic nie widziałem, nic nie słyszałem". A gdy się pali w kadrze, kapitana nie ma - zakończył.
Radosław Kałużny w reprezentacji Polski występował w latach 1997-2005. W tym czasie rozegrał 41 spotkań i zdobył 11 bramek. Był także uczestnikiem mistrzostw świata w 2002 r. w Korei i Japonii.