Katar pokazuje prawdziw� twarz. Ujawnili, co si� dzieje w "schronisku"

Kacper Sosnowski
Katar przypudrowa� prawo, poprawi� przepisy dotycz�ce warunk�w pracy i ochrony robotnik�w, obieca� dba� o prawa cz�owieka. Ale rok po mundialu nie ma �ladu po zmianach. Pracownicy zn�w mieszkaj� w "schroniskach", kt�re w rzeczywisto�ci s� wi�zieniami. Nie mog� zmienia� pracy ani wr�ci� do domu. Sprawy nie odpuszcza norweska prezeska pi�karskiej federacji. Rok po mundialu odwiedzi�a stolic� Kataru i walczy tam o prawa cz�owieka. Niestety jako jedna z niewielu.

Przed mundialem w Katarze o łamanych prawach człowieka, tragediach na budowach i trudnej sytuacji pracowników, mówiło się więcej niż o piłce. Katar, który czuł presję i chciał zyskać w oczach wzywającej do reform części świata, wdrożył kilka istotnych zmian. Wprowadził płacę minimalną, system ochrony pensji, złagodził system kafala, tak, aby robotnicy mogli zmieniać pracę bez zgody dotychczasowego pracodawcy, rozszerzył także uprawnienia inspektorów pracy. Wiele wskazuje na to, że poprawa warunków minęła wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego.  

Zobacz wideo Zatrważające informacje z Kataru. Rok po mundialu. Splamione dziedzictwo

"Naszym obowiązkiem jest zgłaszać nieprawidłowości"

Mundial miał być bodźcem na lata. Rzecznik Kataru zapewniał, że mistrzostwa "przyspieszyły reformy prawa pracy w Katarze, tworząc znaczące i trwałe dziedzictwo turniejowe". O dziedzictwie i zmianach losu cywilizacji mówiła też FIFA. Gdy teraz oczy świata nie patrzą na Półwysep Arabski z taką uwagą, jak przed rokiem, dziedzictwo dojrzeć jest trudniej. Oprócz kilku organizacji (Amnesty International, Międzynarodowa Organizacja Pracy) mniejszą uwagę przywiązuje do tego choćby też świat sportu.  

Nawet FIFA, która na początku grudnia 2023 r. ogłosiła, że ma gotowy raport na temat dziedzictwa mundialu, do tej pory go nie opublikowała. Zamiast tego w uszach dźwięczą słowa szefa FIFA Gianniego Infantino, który mówił, że migrujący za pracą do Kataru ludzie są dumni ze swej ciężkiej pracy. 

W jednym Infantino się nie pomylił: ich praca jest ekstremalnie ciężka. Po mundialu nawet bardziej niż w jego trakcie, w dodatku gorzej opłacana, lub nieopłacana wcale. Katarskie firmy chętnie wracają do praktyk znanych tu i stosowanych od początku XX wieku, z drobną przerwą na mundial.  

Przekonała się ostatnio o tym Lise Klaveness, prezes Norweskiej Federacji Piłkarskiej, która niedawno wizytowała Dohę. Nie była tam na wycieczce turystycznej, a bardziej weryfikacji i kontroli.  

- Pewne obietnice zostały złożone. Jeżeli nie będą dotrzymywane, to naszym obowiązkiem jest mówić o tym głośno, wykorzystując wszelkie możliwości - tłumaczyła portalowi "The Athletic" jeszcze przed katarską wizytą. Klaveness władzom Kataru jest znana. To ona wystąpiła na kongresie FIFA w stolicy Kataru w 2022 roku i poddała w wątpliwość demokratyczny wybór tego państwa na gospodarza mundialu. Nalegała wtedy, aby "otoczyć opieką migrujących pracowników, którzy odnieśli w Katarze obrażenia lub rodziny tych osób, które zginęły tu w czasie przygotowań do mundialu". Po tym wstąpieniu Klaveness otrzymała jawne i bardziej zakamuflowane ostrzeżenia od środowiska, z sugestią, że tutaj w ten sposób się nie pracuje. Ale Norweżka robiła swoje. Choć jej kraj nie zakwalifikował się do katarskich mistrzostw świata, Klaveness wzięła udział w turnieju, bo była częścią grupy roboczej ds. praw człowieka i praw pracowniczych z ramienia UEFA. 

Teraz - już jako prezeska federacji - dalej interesuje się tym, co się dzieje w Katarze, właściwie jako jedna z nielicznych.  - Zainteresowanie tutejszymi realiami życia jest zróżnicowane. Byli tu Holendrzy, Norwegowie i Duńczycy. Telefon z prośbą o zrelacjonowanie sytuacji dostałem też od Niemieckiego Związku Piłki Nożnej - wyjaśniał Max Tunon, szef biura Międzynarodowej Organizacji Pracy (MOP) w Dosze, której Katar jest członkiem.   

Schronisko pracownicze. "Jest tylko ból i cierpienie"

Klaveness zdołała spotkać się z paroma robotnikami żyjącymi w Katarze od kilku lat. Choćby z 17-letnim Saikou Colleyem, Gambijczykiem pracującym podczas mistrzostw jako ochroniarz, i jego kolegą Jattem. Nastolatkowie mieszkają teraz w czymś, co Katarczycy nazywają schroniskiem pracowniczym, choć dla nich żadnym schroniskiem to nie jest. W oknach budynku są kraty, a wszędzie rozmieszczono kamery monitorujące. - Nazywają to schroniskiem, a my zwyczajnie przebywamy w więzieniu - relacjonował Saikou portalowi JossimarFootball. - To przygnębiające i depresyjne. Jesteśmy z dala od rodziny i przebywamy w zamknięciu. Mówią nam, że jesteśmy tutaj, bo chcą nam pomóc, ale w rzeczywistości trzymają nas w zamknięciu, dopóki nie zdecydują, co z nami dalej zrobić - dodał. 

Dwaj Gambijczycy tuż po mundialu, mimo ważnego kontraktu, zostali z pracy zwolnieni. Od roku nie dostają wypłaty, mają wstrzymany dostęp do posiłków, jednocześnie powiedziano im, że mają się wyprowadzić z dotychczasowego miejsca zakwaterowania. Od tego czasu są w sporze sądowym ze swymi pracodawcami firmą Stark Security, partnerem FIFA podczas mundialu. Chłopcom udało się zgłosić nieprawidłowości katarskiemu urzędowi pracy, ale na razie niewiele z tego wynika.

W sierpniu nastolatkowie wygrali swoje sprawy, a Colley otrzymał 21 tys. riali (5,3 tys. euro) na pokrycie niezapłaconych wynagrodzeń i kosztów lotu do domu. Jego pracodawca złożył jednak apelację. 17-latek jest w potrzasku. Z jednej strony chce wrócić do domu, z drugiej w tym momencie po długiej batalii nie chce rezygnować z odszkodowania. Dalej tkwi więc w Dosze i czeka.  

 - Winię za to FIFA i rząd Kataru. Gdyby dotrzymywali swoich obietnic i nakładali kary na tych, którzy łamią podstawowe prawa człowieka, nie mielibyśmy takiej sytuacji - mówi Colley, cytowany przez "The Guardian". W dodatku po tym, jak dwaj nastolatkowie spotkali się w Dosze z prezes norweskiej federacji piłkarskiej panią Klaveness i starali się szukać u niej wsparcia, ich sytuacja jeszcze się pogorszyła. Dwóm nastolatkom nie wolno już wychodzić na zewnątrz "schroniska". Mogą opuszczać je wyłącznie w celu wzięcia udziału w rozprawach. Tu jednak też nie ma dobrych informacji, są za to kolejne odroczenia decyzji sądu.  

- Gdybyśmy wiedzieli, jak długo to zajmie, nie zostalibyśmy tu. W Katarze nie ma przyszłości. Jest tylko ból i cierpienie - oznajmił Colley. 

Zabawa w kotka i myszkę, bez paszportu i kasy

Raczej trudno uznać to za przypadek, czy zrzucać przeciąganie sprawy na złożoność i skomplikowanie prowadzonego procesu. To, co się dzieje wokół nastolatków, można uznać za próbę zniechęcenia, by w podobnych przypadkach koledzy nie poszli w ich ślady. A takich przypadków jest więcej. To, że w Katarze pracodawcy nadal mają niekontrolowaną władzę nad pracownikiem i że system kafala działa, opisywał niedawno Forbes. Przedstawiał historię kilku pracowników, m.in. Mohammeda. Po mundialu bez uprzedzenia wszystkim obniżano pensję i dokładano pracy, nie przyjmując sprzeciwu. 

- Możesz się na to zgodzić lub powiedzieć nie, ale wtedy nie będziesz już miał pracy. Nie będziesz mógł zmienić pracodawcy. Moja firma liczy sobie za to 1,2 tys. dol. Władze twierdzą, że to nielegalne, ale tak to wygląda w praktyce - opisywał Mohammed, którego paszport trzymany jest w sejfie pracodawcy. Jego kolega, gdy zasugerował odejście w innej firmie, usłyszał o karze tysiąca dolarów.

Historie z Kataru przybliżał niedawno dziennikarz Sport.pl Dawid Szymczak. Im mundial był bliżej, tym niemal wszyscy pracownicy mieli lepsze warunki. Na trzy-cztery miesiące przed mistrzostwami robotników przenoszono do wybudowanego przez katarski rząd pracowniczego osiedla. Czystego, dużego, z pralkami na prywatny użytek i z dodatkowym jedzeniem oraz łącznikiem, który wsłuchiwał się ich prośby i sugestie.  

Tydzień po zakończeniu mistrzostw, robotników ponownie wysłano do starych kwater.  

"Znów spali po kilkunastu w jednym pokoju. Ale minął miesiąc, a oni znów wracali na osiedle, w którym mieszkali przed i w trakcie mistrzostw. Skąd to zamieszanie? Okazało się, że jedna z firm zastanawiała się nad podpisaniem kontraktu z katarskim rządem i chciała zobaczyć, jakie warunki mieszkaniowe Katar może zapewnić swoim pracownikom. - Mówiliśmy tym ludziom, że zostaliśmy tu przeniesieni raptem kilka dni przed ich przyjazdem i to wszystko, co widzą, jest sztuczne, bo gdy tylko stąd wyjadą, my wrócimy do starych mieszkań - opowiadał jeden z afrykańskich pracowników. - Tak się stało. Ci, którzy się skarżyli, zostali zwolnieni i repatriowani już po dwóch dniach. Nawet nie dostali swoich pensji i nie mieli czasu, żeby złożyć skargę".

Temat powróci z MŚ w Arabii Saudyjskiej. "FIFA jest dysfunkcyjna"

Są to potwierdzone sytuacje opisane w raportach międzynarodowych instytucji. "Kradzież płac (niewypłacanie wynagrodzeń lub świadczeń) jest w dalszym ciągu powszechne, a podjęte przez rząd rozwiązania są nieskuteczne i nieodpowiednie" - czytamy na stronie Migrant-rights.org, która monitoruje sytuacje pracowników w Zatoce Perskiej.

Opublikowany w listopadzie roczny raport Międzynarodowej Organizacji Pracy ujawnia, że w 2022 r. pracującym w Katarze robotnikom trzeba było wypłacić około 1,14 miliarda riali (288 milionów euro) za pomocą katarskiego funduszu rządowego utworzonego w celu pokrywania niewypłaconych wynagrodzeń pracowników i wspierania przedsiębiorstw mających trudności z wypłacaniem pensji. To pokazuje, jak duża jest skala problemu. Można być pewnym, że nie każdy z poszkodowanych miał okazję, by ze swoimi roszczeniami do odpowiednich instytucji się zgłosić. Swój "Fundusz Dziedzictwa", który miałby służyć też katarskim pracownikom, zapowiadała niegdyś FIFA, ale na razie nie przekazuje o tym projekcie żadnych informacji.

Raczej pewne jest to, że temat wykorzystywania pracowników w państwach arabskich będzie powracał. Za 10 lat mundial ma zorganizować Arabia Saudyjska. Ten kraj zdobył wielką imprezę, bo nie miał konkurenta. FIFA ograniczyła liczbę państw, które mogłyby ubiegać się o edycję mundialu w 2034 r., do Azji i Oceanii. Tłumaczyła, że w Europie, w Amerykach i po części w Afryce turniej będzie w latach wcześniejszych. W dodatku dała krajom tylko 25 dni na złożenie wstępnej mundialowej oferty. Wszystko wydawało się konstruowane pod Arabię Saudyjską. Ta złożyła akces o MŚ 2034 w pierwszym możliwym dniu. Wstępnie zainteresowana zawodami Australia ze swego pomysłu się wycofała. Procedury wcześniej zmieniono też tak, że wystarczał jeden kandydat. Jak sugerował "New York Times", kluczową rolę w tej operacji odegrał prezes FIFA Gianni Infantino.

- FIFA nie jest zainteresowana zmianami klimatycznymi, czy pozytywnymi bodźcami dla krajów, jakie może nieść futbol - podsumował to Nick McGeehan, dyrektor organizacji zajmującej się prawami człowieka Fair Square. - Pod wieloma względami ten organ jest dysfunkcyjny. Jego jedynym celem jest gromadzenie kapitału i pieniędzy oraz dystrybucja tych środków wśród sieci urzędników w zamian za ich ciągłe wsparcie tego modelu biznesowego. Wszystko ma na celu zapewnienie, że ci na szczycie zachowają kontrolę i możliwość do wyciągnięcia z piłki jak najwięcej pieniędzy - przekazał.

Wi�cej o: