Robert Kubica to jedyny Polak mogący pochwalić się startami w Formule 1. Jego największym sukcesem jest zwycięstwo w Grand Prix Kanady 2008. Mimo to tor w Montrealu może kojarzyć mu się nieco gorzej, gdyż rok przed wielkim triumfem miał tam bardzo groźny wypadek, mogący zakończyć się fatalnie.
Do niebezpiecznego zdarzenia z udziałem 39-latka wrócił Sobiesław Zasada, który w podkaście "WojewódzkiKędzierski" podsumował dokonania Kubicy. - Odnosił sukcesy na gokartach, a potem robił dobre wyniki. Był znakomitym kierowcą, ale moim zdaniem za bardzo ryzykował - powiedział.
- W Formule 1 myślałem, że jego czas się skończył i zginął, jak wtedy (w 2007 r. w Montrealu - red.) łupnął przy 160-170 km/h (według raportu FIA była to prędkość nawet 230 km/h - red.). Uderzył prosto w betonową ścianę i nic się nie stało - dodał. Siła uderzenia była tak duża, że z bolidu pozostał tylko kokpit. Natomiast polski kierowca wyszedł z tego niemal bez szwanku, miał skręconą kostkę i doznał wstrząśnienia mózgu.
Kubica znacznie mocniej odczuł skutki wypadku doznanego w lutym 2011 r. podczas rajdu Ronde di Andora. Odniesione wówczas obrażenia w zasadzie wykluczyły go z rywalizacji na najwyższym poziomie. Do F1 wrócił w sezonie 2019, lecz w barwach Williamsa nie miał znaczących sukcesów (jeden punkt w 19 wyścigach). Dwa lata później zaliczył jeszcze epizod w Alfa Romeo Racing (dwa wyścigi, oba zakończył bez punktów).
Zdaniem Zasady kolejny powrót 39-latka do Formuły 1 jest wykluczony. Ponadto według niego największe osiągnięcie w karierze Kubicy to efekt korzystnego zbiegu okoliczności. - Nie ma szansy powrotu do F1. To, że wygrał wtedy jeden wyścig, było też spowodowane faktem, że dwa inne czołowe samochody odpadły. Nie miał zbytnich sukcesów - podsumował.