"To szok i dramat nie do opisania. Po całej drodze, którą przeszedł w swojej karierze w motorsporcie, Robert Kubica był jedno okrążenie od osiągnięcia jednego ze swoich największych sukcesów. Takiego, o którym wielu kierowców tylko marzy - wygrania klasyfikacji LMP2 w legendarnym wyścigu w Le Mans. Wtedy jednak samochód numer 41 Orlen Team WRT zatrzymał się na torze, a Kubica zrozumiał, że jego zła passa trwa - nie ukończył jeszcze żadnej 24-godzinnej rywalizacji w karierze" - tak opisywaliśmy sytuację Roberta Kubicy po tym, jak jego samochód uległ awarii na ostatnim okrążeniu tegorocznego Le Mans 24h.
W pierwszych godzinach po zdarzeniu pojawiło się oficjalne oświadczenie zespołu, w którym ten poinformował, że przyczyną zatrzymania auta z numerem 41, które prowadzili Yifei Ye, Louis Deletraz i Robert Kubica, była awaria czujnika przepustnicy.
W poniedziałek ku zaskoczeniu całego zespołu samochód jednak odpalił, a w kolejnych dniach wykluczono, że awaria miała związek z silnikiem i jego osprzętem. "Były w perfekcyjnym stanie, podobnie jak cały układ paliwowy z więcej niż dwudziestoma litrami paliwa wciąż w zbiorniku" - czytamy w oficjalnym oświadczeniu zespołu WRT.
To tam władze zdradzają też oficjalną przyczynę dramatu. "Doszło do spięcia elektrycznego, które wywołało chwilową awarię jednostki sterującej (ECU)" - napisano w oświadczeniu.
- Przegrać to w taki sposób, jaki przytrafił się nam, nie jest miło, ale musimy to przyjąć. Gratulujemy zespołowi i załodze naszego siostrzanego samochodu. Cały wyścig mieliśmy pod górkę, zmagaliśmy się z problemami i choć objęliśmy prowadzenie, przyszła ta awaria na koniec. Przeżyliśmy chyba wszystko, co może się zdarzyć na Le Mans - ocenia Robert Kubica. Polak nie zna jeszcze swojej przyszłości w WRT i European Le Mans Series. Ma dokończyć ten sezon rywalizacji w serii, ale jak sam mówił, nie wie, czy wróci na tor Le Mans i czy dalej będzie jeździł dla belgijskiego zespołu. Polak mówił, że "dał sobie deadline do września". Na pytania o przyszłość zadane przez Sport.pl na razie nie odpowiedział szef ekipy, Vincent Vosse.