Zwyci�stwo Roberta Kubicy "punktem zwrotnym". Formu�a 1 nie jest mu potrzebna

Jakub Balcerski
Portal "The Race" okre�li� zwyci�stwo Roberta Kubicy w serii ELMS w Barcelonie jako "punkt zwrotny" w jego karierze i twierdzi, �e nadal mo�e je�dzi� w Formule 1. Tylko po co? Dlaczego Polak wci�� ma pozostawa� kierowc�, kt�rego postrzega si� przez pryzmat wypadku w 2011 roku i niespe�nionych marze� o tytule mistrza �wiata F1? Przecie� w�a�nie spe�nia si� w innych seriach i czerpie z tego rado��. Nie potrzebuje przewarto�ciowywania ka�dego ma�ego sukcesu ze wzgl�du na swoj� przesz�o��, bo ju� ni� nie �yje.

W jednej z relacji na Instagramie Robert Kubica opublikował zdjęcie swojego partnera z zespołu WRT, Louisa Deletraza i trochę śmiejąc się ze Szwajcara i tego, jak dobrze się dogadują, podpisał je: "A może to jest miłość, na którą czekałem?". To samo pytanie w prosty sposób można odnieść do startów Polaka w European Le Mans Series, której pierwszy wyścig w Barcelonie wygrało właśnie WRT z Kubicą na ostatniej zmianie i przekraczającym linię mety. Może Kubica odnalazł miejsce, w którym na dobre odnajdzie się w motorsporcie?

Zobacz wideo F1 może wprowadzić zmiany po wypadku Grosjeana. Nie wszystko zadziałało

Kubica szuka zachowania DNA i ekscytacji własną jazdą

Już w styczniu tego roku, gdy Kubica startował w 24-godzinnym wyścigu na torze Daytona, Polak mówił, że wyścigi długodystansowe pomogą mu podtrzymać sporą satysfakcję z własnej jazdy. - W Europie jest mało kategorii, w których możesz się ścigać, zachowując DNA zbliżone do tego, do którego ja jestem przyzwyczajony: autami z dociskiem, bardziej przypominającymi Formułę 1 niż samochody GT lub turystyczne. Bardzo dobre auta były w DTM, ale niestety, jak wszyscy wiemy ta seria poszła w kierunku aut GT3. Tak naprawdę w Europie możliwość ścigania się takimi pojazdami poza Formułą 1 dają prototypy LMP (oraz istniejąca od tego sezonu kategoria Hypercar). Oczywiście nie są to wyścigi sprinterskie, tylko długodystansowe - gdzie najważniejszym wyścigiem jest Le Mans - mówił wówczas w rozmowie z Mikołajem Sokołem na jego portalu sokolimokiem.com.

Na torze Daytona nie pojawił się jednak ani na chwilę ze względu na problemy jego zespołu, które zakończyły się wycofaniem samochodu z wyścigu. Później nie wyjechał też na tor w zaplanowanym na koniec marca wyścigu na legendarnym torze Nordschleife - północnej nitce toru Nurburgring znanego z Formu�y 1. Już tam wskazywał, że czuje ponowną ekscytację motorsportem - musiał zdawać egzaminy z jazdy samochodami, z którymi do tej pory nie miał do czynienia, a wrażenia były wyjątkowe. To samo ma mu zapewniać ELMS.

Zwycięstwo Kubicy "przełomowym momentem"? Piękne, choć utopijne słowa brytyjskiego dziennikarza

Teraz Kubica i WRT okazali się najlepsi podczas 4-godzinnej rundy otwierającej serię na torze Catalunya w Barcelonie. Jak pisaliśmy "wykonał tam najważniejsze zadanie", bo doprowadził samochód do mety, to na nim ciążyła spora presja. Ale nie można zapominać o roli jego kolegów - Louisa Deletraza i Yifeieo Ye, którzy wypracowali mu dużą przewagę nad rywalami.

Po sukcesie o Polaku przypomniał sobie cały świat sport�w motorowych. Długi tekst przypominający historię krakowianina opublikował portal "The Race". Dziennikarz Edd Straw nazywa w nim zwycięstwo WRT "punktem zwrotnym w walce o powrót po najczarniejszych dniach jego kariery". Na początku wspomina jednak jego powrót do Formuły 1 po fatalnym wypadku w rajdzie Ronde di Andora w 2011 roku. "Po GP Monako w 2014 roku spędziłem trochę czasu, rozmawiając z Kubicą. Mówił o chęci powrotu do tych bolidów, ale wtedy wydawało się to trochę nieistotne, patrząc na to, jak dochodził do zdrowia. Ale zawsze pojawia się czynnik Kubicy. Ma determinację i charakter, który mógł zrobić z niego mistrza świata, więc jeśli ktoś miał tego dokonać, to właśnie on" - napisał Straw. 

O obecnej sytuacji Polaka pisał tak: "W wieku 36 lat ma wciąż wiele czasu na odnoszenie sukcesów w motorsporcie i nie możemy wykluczyć jego powrotu do startów w wyścigach Formuły 1, zwłaszcza że musi być gotowy, jeśli Alfa Romeo będzie potrzebowała zmiany dla jednego ze swoich kierowców. Ale dla mnie to zwycięstwo w ELMS, konkurencyjnej i przynoszącej dużo rozrywki serii, jest przełomowym momentem. Nie był nim start w DTM, gdzie z ART udało mu się jedynie raz stanąć na podium. Okoliczności po wypadku Kubicy, połączone z umiejętnościami polskiego kierowcy sprawiają, że jego historia jest niezwykła. Dla niego wrócić na tor jako punktujący, a tym bardziej wygrywający zawodnik, nawet jeśli nie jest tak świetny jak kiedyś, to zwycięstwo tej miary co tytuł mistrzowski. Jest bohaterem nowoczesnego ścigania, który pokonał ból, przeciwności losu i wszystko, co mogło go powstrzymać przed dokonaniem niemożliwego. Miejmy nadzieję, że to nie ostatnie zwycięstwo tej wspaniałej postaci". 

Słowa Strawa są oczywiście pięknym hołdem dla Polaka, ale należałoby się zastanowić, czy wszystkie są realistyczne. Zwłaszcza te związane z nastawieniem Kubicy. Wygląda na to, że w rzeczywistości kierowca nie jest ani tak blisko F1, jak sugeruje Straw, ani tak bardzo przekonany do odbierania każdego swojego małego sukcesu jako kamienia milowego w karierze. 

Kubica już nie żyje przeszłością. Nie trzeba mu przypominać o wypadku, a docenić sukcesy wywalczone tu i teraz

Nie trzeba oceniać tak wygranej Kubicy i WRT w Barcelonie, żeby stwierdzić, że to ważne osiągnięcie dla Polaka. Ale jeśli spytać o to samego zawodnika, odpowie, że to dopiero pierwszy krok. Że pewnie uwierzył w to, że mają konkurencyjny samochód i mogą rywalizować o zwycięstwo w całej europejskiej serii Le Mans, a kto wie, czy nie i o czołowe pozycje w samej 24-godzinnej rywalizacji na legendarnym torze. To byłyby wielkie chwile dla Kubicy, ale i one raczej nie sprawią, że czołowe zespoły F1 zobaczą w nim kandydata do zatrudnienia na kolejny, tak trudny sezon, jak 2022 rok, gdy w serii zajdą zmiany, które mogą wywrócić stawkę do góry nogami. - Cieszę się, że pozostaje realistą. Nadal jest w Alfie w roli rozwojowego kierowcy, choć wiadomo, że już nie wróci nigdzie do roli podstawowego. Znalazł sobie miejsce na ujście ekscytacji i pasji, jaką wciąż ma do motorsportu. To piękne i bardzo ważne - mówił dla Sport.pl o sytuacji Roberta Kubicy autor książek o F1 i dziennikarz, Maurice Hamilton.

Celem Kubicy nie musi już być powrót do F1. Dokonał go w 2018 roku, siedem lat po wypadku. Teraz minęły już dwa lata, odkąd pozostaje w środowisku serii, będąc testowym i rozwojowym kierowcą Alfy Romeo. W przypadku zakażenia koronawirusem, kontuzji lub choroby jednego z podstawowych kierowców to on musiałby go zastąpić. I taka sytuacja mu odpowiada. Sam wie, jak skonstruowana jest Formuła 1 i, że takim kierowcom, jak on coraz trudniej odgrywać w niej kluczowe role.

Dlaczego nie może się zatem cieszyć innymi sukcesami i nie odnosić ich do swojej przeszłości? Przestać być niespełnionym "przyszłym mistrzem świata F1", a stać się kierowcą wykorzystującym swoje szanse w nowych seriach, odnoszącym tam sukcesy i czerpiącym z tego radość? Nie potrzebuje przypominania o własnej przeszłości, przeszedł nad nią do rzeczywistości i już nią nie żyje. Oczywiście bez tej rehabilitacji i ponownego wejścia do F1 zwycięstwo w Barcelonie pewnie nie byłoby możliwe, ale warto sobie uświadomić, że jednocześnie jest sukcesem odniesionym już nie dzięki powrotowi do ścigania po ciężkim wypadku. Tu najważniejszą rolę odgrywa przede wszystkim ciężka praca przed i na początku obecnego sezonu. Ciągłym przypominaniem jego historii wyrządza się Kubicy krzywdę. Zapominamy, że jest spełniającym się kierowcą w tym momencie. I to za to najlepiej byłoby trzymać kciuki. 

Wi�cej o: