Marianna Schreiber była zdecydowanie jedną z najgłośniejszych osób ogólnie przed walk�. Na konferencji prasowej kłóciła się chociażby z Tomaszem "Szalonym Reporterem" Matysiakiem. Potem na ważeniu z Lexy Chaplin. Oskarżyła ona współwłaścicielkę Clout MMA o poniżanie jej przy każdej okazji. Zażądała też z nią walki, na co ta jednak nie przystała. Schreiber wyszła po tym z hali i nie było w pełni wiadomo czy walka się odbędzie. Ale ta od razu rozwiała wątpliwości, pisząc, że "nie stać jej na płacenie kar za nieodbycie walki".
Koniec zamieszania? A skąd! Podczas face to face ze swoją rywalką, Wiktorią Jaroniewską, wymierzyła jej niebezpieczne kopnięcie. Jaroniewska zapowiedziała wniosek o karę dla Schreiber za ryzykowanie spowodowania kontuzji przed walką. Ta zaś na Twitterze stwierdziła, że była to kara za pisanie na nią kłamliwych komentarzy i wyzywanie w sieci, czego miała się dopuszczać "Wiki".
Wydawało się zatem, że Schreiber wymierzy jej karę w klatce. Natomiast ona od samego początku panicznie wręcz uciekała przed Jaroniewską. Łapała się klatki, trzymała ręce i palce wyciągnięte. Zaś gdy sędzia zatrzymał walkę, by ostrzec Schreiber, ta... zrezygnowała z dalszej walki.
Po wszystkim Marianna pokazała całej publice środkowy palec. W wywiadzie po walce stwierdziła, że ma kontuzję prawej nogi. Poza tym naubliżała rywalce i wyzwała do walki "Lalunę". Skończyła cały udział w Clout MMA 5 tak jak go zaczęła. Jedną, wielką awanturą.