Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin
Forum

kryfionka ostatnie wypowiedzi na forum i w komentarzach

16.11.2014 19:08
odpowiedz
kryfionka
11
Image

Ilustracja do końca opowiadania.

08.11.2014 10:55
odpowiedz
kryfionka
11
Image

Ilustracja do drugiej częsci opowiadania.

04.11.2014 19:06
odpowiedz
kryfionka
11

-No to masz naprawdę popaprany gust -rzucił Oghren stając pomiędzy krasnoludką, a stworem.
-Oddajcie mi ją, a nie stanie wam się krzywda -do ich uszu dobiegł niski głos, który zjeżył krasnoludowi włosy na karku.
-Nigdy! -Bella jednym skokiem znalazła się tuż przy monstrum i zatopiła miecz w jednej z jego powykręcanych nóg.
Jego oczy zabłysły z wściekłości. Jednym machnięciem, zakończonej potężnymi pazurami ręki, posłał kobietę na ścianę. Odbiła się od niej jak szmaciana lalka i nieprzytomna opadła na podłogę.
Przerażony Oghren chciał pobiec do szlachcianki, wiedział jednak, że jakikolwiek ratunek będzie musiał poczekać, jeśli w ogóle uda im się przeżyć. Widział, że Maren walczy ze sobą by nie rzucić się na pomoc, lecz strach wziął nad nim górę, gdy rozsierdzona bestia pomknęła w jego stronę. Rzucił zaklęcie, lodowe języki ześlizgnęły się jednak po kościanym pancerzu, cholerstwo było najprawdopodobniej odporne na magię. Czarodziej stał więc na linii ciosu i rozumiał że nie ma dokąd uciec, w akcie desperacji po prostu rzucił się przed siebie. W pierwszym momencie Oghren był pewny, że przyparty do muru chłopak postanowił wykonać ostatni heroiczny wyczyn i zaatakował napastnika pięściami. On jednak wykonał całkiem efektywny obrót, jak na faceta w kiecce, i przeturlał się pomiędzy jego nogami. Krasnolud nie czekał dłużej, nawet jeśli musiał za wszelką cenę uchronić Gadę, to pozostawienie całkiem bezbronnego towarzysza samemu sobie, nie leżało w jego naturze. Nim stwór się odwrócił, dopadł do jego pleców i toporem oderwał jedną z kościanych płyt, która z hukiem upadła tuż obok jego stóp. Bestia ryknęła, a korytarz zatrząsł się tak mocno, że Oghren stracił równowagę i upadł na pośladki, z sufitu posypały się kawałki skał. Jeden z większych głazów przytrzasnął Marenowi szatę i teraz rozpaczliwie starał się ją rozerwać.
-Nie zdąży -ta myśl zmroziła szarego strażnika kiedy dźwigał się na nogi.
Bestia było zaledwie o cal od maga, gdy do ich uszu dobiegł cichy głos.
-Przestań -Gada leżała na podłodze spory kawałek od noszy, ścieżkę, którą się czołgała, znaczyła smuga krwi.
Nie była w stanie wstać, więc ostatkiem sił podźwignęła się na rękach.
-Pójdę z tobą, tylko ich nie krzywdź. Nie chce by jeszcze ktoś zginął z mojego powodu.
-Moja... Ukochana... -uspokojony potwór zbliżył się do niej, wyciągając niezgrabnie szponiaste dłonie. Z czubków palców uwolnił srebrne światło, które otoczyło kranoludkę i natychmiast zasklepiło jej rany.
-Będziemy... Rządzić razem.
Oghren nie miał jednak zamiaru poddać się tak łatwo, miał zadanie, przyprowadzić Gadę, i miał zamiar je wykonać. Zajęta bestia przestała zwracać na niego uwagę, stała teraz odwrócona plecami. Pozbawione w jednym punkcie ochrony, stanowiły idealny cel. Nie zastanawiał się dwa razy, krew w nim zawrzała, poczuł przypływ nieposkromionej siły. Zaszarżował i zamachnął się. Z rany trysnęła czarna krew, zalepiła mu oczy i paliła żywym ogniem. Ryk, który doszedł do niego przez ból, był potężniejszy niż cokolwiek co do tej pory słyszał. Ziemia znów się trzęsła, ale tym razem silniej. Oghren nie należał do sentymentalnych mężczyzn, ale w tamtym momencie naprawdę pożałował, że tak rzadko odwiedzał Felsi i ich synka.

28.10.2014 16:04
odpowiedz
kryfionka
11
Image

Zgłoszenie do konkursu graficznego

28.10.2014 00:00
odpowiedz
kryfionka
11

Uff, zdążyłam:) Ale widzę, że nie tylko ja pisałam do ostatniej chwili.

27.10.2014 23:58
odpowiedz
kryfionka
11

Niestety miała rację, co wprawiło Oghrena w paskudny nastrój, choć do tej pory Arlena wydawała mu się świetną kompanką, to nawet na nią spoglądał teraz z nieufnością. Mógł być nigdy nie trzeźwiejącym opijusem, bez zasad moralnych, ale do cholery, raczej nie trudno rozpoznać, gdy ktoś próbuje zabić drugą osobę. To taki błysk w oczach, charakterystyczny ruch, tego nie ujrzysz podczas walki ze zwykłymi pomiotami. Krasnolud zdawał sobie jednak sprawę z tego, że brak mu wystarczających dowodów, więc pozostała mu tylko obserwacja i nadzieja, że Gada jakoś przetrzyma drogę powrotną bez uzdrowiciela, o ile w ogóle uda im się stąd wyjść.
-Myślę, że nie pozostaje nam nic innego jak ruszyć dalej i mieć nadzieje, że trafimy na jakąś ścieżkę, którą będziemy mogli wrócić, a jeśli nie, no cóż, mam nadzieję że macie twarde zęby, bo naszą jedyną szansą będzie przegryzienie się przez skałę.
Elfka cicho zachichotała, ale szybko ucichła czując na sobie lodowaty wzrok Belli, miała rację, ich sytuacja była zbyt beznadziejna na głupie żarty.
-Nie potrafię bardziej jej pomóc -Maren wstał otrzepując swoja szatę. -Na razie to musi wystarczyć.
Dla Oghrena jednak krasnoludka nie wyglądała wcale lepiej, powiedziałby nawet że gorzej, bo jej skóra przybrała zielonkawy odcień.
-Widzicie tu coś co nadaje się na nosze?
-Sprawdzę czy przed nami nie ma nic interesującego, nie ruszajcie się stąd póki nie wrócę.
Krasnoluda znudziło już stanie w jednym miejscu, więc zarzucił topór na ramię i ruszył przed siebie pragnąc choć na chwilę oddalić się od towarzyszy, wobec których z każdą chwilą narastała jego nieufność.
-Tylko nie odchodź za daleko, musimy pamiętać że porywacze Gady wciąż mogą gdzieś tutaj być -zza pleców doszedł go antiviański akcent.
-Oczywiście mamusiu, będę ostrożny i nie będę rozmawiał z nieznajomymi-pomachał ręką nawet się nie odwracając.
Kilka kroków dalej ujrzał coś majaczącego w oddali, małe błękitne światełko otoczone przez niewyraźne, nieruchome kształty i choć wiedział że to nie pomioty, i raczej nic żywego, chwycił swój wierny oręż w obie ręce i ostrożnie ruszył do światła.
-Na tyłki przodków...
Blask wydobywał się z niewielkiego kamienia leżącego na środku hallu, wokół niego leżało kilkadziesiąt szkieletów, krasnoludzkich, zapewne tak starych jak same ścieżki.

18.10.2014 23:51
odpowiedz
kryfionka
11

NA GŁĘBOKICH ŚCIEŻKACH ŚMIERĆ KRYŁA SIĘ NIE WŚRÓD CIENI, ALE W OŚLEPIAJĄCYM BLASKU LAWY.
Nie sądziłam, że tak prędko przyjdzie mi tu wrócić, nie minęło wiele czasu, od momentu, w którym wyszłam na powierzchnię obiecując sobie, że już nigdy więcej nie powrócę do miejsca, gdzie straciłam ojca, honor i własne życie. Jednak los bywa przewrotny, a pusty żołądek nie pozwala zignorować sakiewki pełnej złota. Sądziłam, że sprawię się świetnie jako najemnik, ludzie w Denerim nie mieli jednak zaufania do krasnoludzkiej kobiety, zwłaszcza takiej, która potrafiła okraść ich z bielizny, w czasie gdy mrugali. Zjawiła się jednak ona, czarodziejka, zamachała mi przed oczami mieszkiem wypełnionym błyszczącymi suwerenami i poprosiła bym została jej przewodnikiem na Głębokich Ścieżkach. Początkowo nie zgodziłam się, ale ona roztaczała przede mną wizję skarbów i artefaktów, jakie mogą się znajdować w miejscu, które pragnie odnaleźć.
Tak więc znalazłam się znów tutaj, tak blisko kamienia, który porzuciłam z własnej woli. Nie znałam tych konkretnych korytarzy, Lirette, która mnie wynajęła, nie zdradziła mi żadnych szczegółów na temat tej wyprawy, miałam ją prowadzić, a nawet nie wiedziałam dokąd zmierza. Dziwne, że nic mi nie powiedziała, zwłaszcza, że usta jej się nie zamykały, była głośna, nadpobudliwa, całkowicie nieostrożna i nie mogła nawet chwili usiedzieć w jednym miejscu. Członek Legionu, który by się tak zachowywał, zginąłby pierwszego dnia po wstąpieniu, i to pewnie z ręki dowódcy, aby nie narażał niepotrzebnie całej reszty i by oszczędzić mu śmierci z rąk jakiegoś pomiota. Za to jej towarzysz był jej absolutnym przeciwieństwem, ponury elf nie mówił prawie nic, odpowiadał krótko i szorstko, cały czas był czujny, nie spuszczał oka z otoczenia i reagował nawet na najcichszy szmer.
Ja spędziłam na Ścieżkach tak wiele czasu, że umiałam odróżnić wycie wiatru od odległego głosu hurloka, któż by jednak narzekał na dodatkowy miecz do ochrony, zwłaszcza tak uważny?
-To jest to, nareszcie! -niespodziewanie czarodziejka klasnęła z zachwytu i pognała do przodu, w stronę posągu majaczącego w oddali, który ja ledwo dostrzegłam.
Przeraziłam się, na swoich długich nogach, nieograniczona ciężkim bagażem, była znacznie szybsza ode mnie. Ruszyłam praktycznie chwilę po niej, jednak prędko się ode mnie oddalała, całe szczęście dla niej, że jej kompan potrafił dotrzymać jej kroku. I wtedy za nami rozległ się potężny ryk, ostatni raz słyszałam go w dniu, kiedy zginął mój ojciec i cały oddział wojowników. Okazało się, że jednak potrafię biec szybciej niż sądziłam, już raz przeżyłam spotkanie z tą bestią, nie miałam jednak zamiaru sprawdzać czy uda mi się to po raz kolejny.

18.10.2014 21:29
odpowiedz
kryfionka
11
Image

Zgłoszenie ilustracji dokońca opowiadania. Inspirowane malowidłami na ścianach Kirkwall.
"I pewnie dlatego nie zauważyliśmy, kiedy krąg Morrigan został zerwany. Dopiero krzyk wiedźmy przykuł moją uwagę. Odwróciłem się z palcem na spuście Bianki. Siedziała, gapiąc się niewidzącymi oczami w Pustkę, a z jej gardła wydobywał się przeraźliwy wrzask."

10.10.2014 17:20
odpowiedz
kryfionka
11
Image

Moje zgłoszenie do konkursu graficznego:)

Jakby były wątpliwości: to Hurlok, z twarzą dziewczynki. Właściwie wrzucam to tylko dlatego, że jak już namalowałam to wrzucę;)

06.10.2014 21:57
odpowiedz
kryfionka
11

-Nic więcej nie wiem -wycharczał Blackwall z trudem łapiąc oddech. -Błagam, zabij mnie teraz, zanim całkiem zawładną moim umysłem.
Skaza pomiotów nie może być wyleczona, wszyscy to wiedzieliśmy. Choć myśl o jego śmierci napawała mnie smutkiem, rozumiałem że najlepsze co możemy dla niego zrobić, to uwolnić go od bólu i cierpienia. Byk zdawał się nie mieć żadnych wątpliwości, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, po prostu podniósł swój ciężki miecz, który zawisł nad drżącym Blackwallem. Morrigan odwróciła wzrok, ale ja patrzyłem. Bo widzicie moi drodzy, czasem choć bardzo chcemy, nie jesteśmy w stanie odwrócić się od tego co nas przeraża. Dopiero gdy rozpędzone ostrze było zaledwie o cal od piersi mężczyzny, zamknąłem oczy. Na pewno nie spodziewałem się usłyszeć trzeszczenia, więc natychmiast podniosłem powieki. Ujrzałem Szarego Strażnika, całego i zdrowego, jeśli można tak powiedzieć o kimś, kto cierpi z powodu zarazy pomiotów, który wciąż zwijając się z bólu, wpatrywał się w postać nad sobą. Byk zastygł, a jego skóra przypominała kamień.
-Potrzebujemy go! -znałem ten głos, choć nie słyszałem go już od jakiegoś czasu.
Inkwizytorka, to ona rzuciła skamienienie by powstrzymać egzekucję. Stała oparta o jedno z drzew z trudem utrzymując równowagę, była blada jak ściana, ale jej błękitne, elfie oczy błyszczały z determinacją.
-Zabierzcie Blackwalla, czar zaraz minie.
W jej głosie było coś takiego, co kazało mi jej posłuchać, ruszyłem więc do strażnika i mimo jego protestów odciągnąłem go kilka kroków dalej, co uwierzcie, łatwe nie było, bo jakby nie patrzeć był znacznie wyższy i cięższy ode mnie. Dosłownie po chwili, usłyszałem chlupot i przekleństwo qunari, którego z grzeczności przytaczać wam nie będę, gdy jego wierny miecz wbił się do połowy klingi w błoto.
-Wytłumacz się, co robiłaś w Pustce? -Morrigan, kilkoma susami doskoczyła do elfki i wycelowała w nią kostur. -A może nie jesteś inkwizytorką, tylko kolejną iluzją, mająca nas zwieść.
-Rozmawiałam z Nią, próbowała mną zawładnąć, ale ja walczyłam, przez cały ten czas -wyszeptała tak cicho, ze ledwo ja dosłyszeliśmy. -Byłam w Czarnym Mieście. Ona pochodzi z tego miejsca, pragnie się z niego wydostać, w naszym świecie jest tylko jej część. By osiągnąć pełnię sił potrzebuje najsilniejszego maga. Myślała że dzięki mnie zbliży się do ciebie Morrigan, ale nie doceniła mojej siły.
-Jaka Ona, czym jest? -czarodziejka nie rozumiała, dokładnie tak jak ja, o czym dziewczyna bredzi.
-Nie znasz jej, nikt nie zna, wszyscy o niej zapomnieli. Barak'ahn, prorokini Dawnych Bogów, niczym nasza Andrasta wyruszyła swego czasu by nieść ich pieśń, ale nie chciała być tylko ich marionetką, zapragnęła stać się bogiem. Została uwięziona w Czarnym mieście, na wieczność miało być jej więzieniem, ale apostatka którą spotkaliśmy, dostała się do niej i pomogła jej uciec. Jeśli Ona całkowicie opuści Pustkę, na świat spadnie plaga gorsza od wszystkich, które do tej pory splamiły nasz świat.

30.09.2014 23:09
odpowiedz
kryfionka
11
Image

Moje zgłoszenie na konkurs graficzny.
Nie będę oryginalna:) Varric z bagnem i Morrigan w tle.

30.09.2014 14:46
odpowiedz
kryfionka
11

A ja fragemnty o Blackwallu i Inkwizytorce wycięłam żeby zmieścić sie w limice, ech. Nie oszukujmy sie, w tak krótkim fragemencie ciężko zawrzeć wszystko. No cóż trzeba się będzie postarać przy kolejnej części.

28.09.2014 13:35
odpowiedz
kryfionka
11

Zacisnąłem dłonie na Biance, czułem jak każdy mój mięsień napina się przygotowując się do walki. Żelazny Byk powoli podniósł się na nogi, wpatrując się uważnie w mgłę.. Czułem to, powietrze wręcz wibrowało, nawet bez ostrzeżenia Morrigan, wyczułbym że coś się zbliża. Po raz kolejny tego dnia, żałowałem, że tu jestem. Zacząłem się zastanawiać, czy to spotkanie będzie mi jeszcze dane opisać w jednej z moich opowieści. Czekaliśmy, nie wiem ile czasu minęło, wtedy wydawało mi się że całe godziny. Mgła zrobiła się tak gęsta, że widziadłem już tylko niewyraźne sylwetki swych towarzyszy. Czułem, że to nieroztropne, że powinienem raczej trzymać się blisko nich, ale jakaś siła sprawiała, że nie mogłem poruszyć się nawet o cal. Napięcie zjeżyło mi włosy na karku, w tej śmiertelnej ciszy słyszałem tylko jak szybko bije moje serce. Wtedy ujrzałem cień, powykrzywianą postać, która powoli zbliżała się w naszą stronę. Z początku wydawała mi się olbrzymia, wycelowałem w nią, gotowy w każdej chwili oddać strzał. Jednak im bliżej nas była, tym stawała się mniejsza, wydawała z siebie przytłumiony szloch. Palce zadrżały mi na spuście, jeszcze chwila, kawałek. Z czym przyjdzie nam się zmierzyć? Jak obrzydliwa i niebezpieczna kreatura czaiła się na Bagnach Nahashinu?
Mgła ustąpiła, nagle, jakby jej tam nigdy nie było. Nie byłem przygotowany na to co zobaczę, przerażająca prezencja, potwór, okazał się być małą dziewczynką, okropnie umorusaną błotem, w podartej lnianej sukience, która zanosiła się straszliwych szlochem. Opuściłem Biankę,znów mogłem się poruszać, Stalowy Byk i dwaj szarżownicy wciąż jednak stali w pozycji bojowej, z wyciągniętymi mieczami, czarodziejka również podejrzliwie kierowała kostur w stronę dziecka. Ja nie czułem już zagrożenia, złowroga cisza ustąpiła normalnym nocnym odgłosom, sądziłem że to po prostu bagno tak na nas wpłynęło, mgła zmąciła nam umysły, a karmione strachem serca zaczęły panikować bez powodu.
-Mamusiu! Wiecie gdzie jest moja mamusia? -dziewczynka spytała piskliwym głosikiem i spojrzała na nas smutno, wielkimi, brązowymi oczami.
-Wszystko w porządku, zabierzemy cię do domu -odparłem wesoło i uśmiechnąłem się by pokazać że nie musi się nas bać.
Zrobiłem kilka kroków w jej stronę, była samotna i przerażona, kto wie ile czasu spędziła błądząc bo zdradzieckich trzęsawiskach, to cud że udało jej się przeżyć.
-Stój, nie podchodź do niej idioto! -Morrigan krzyknęła, a w jej głosie dało się wyczuć strach pomieszany z irytacją. -Nie widzisz, że to to wszystko jest zbyt podejrzane?
-Zgadzam się -odezwał się milczący dotąd Byk.
Nie bardzo rozumiałem o co im chodzi, to było tylko nieszczęśliwe dziecko, które chciało wrócić do domu. I wtedy właśnie popełniłem najgorszy błąd, którego konsekwencje będą prześladować mnie do końca mego życia. Może byłem zbyt miękki zapomniałem, że to są Bagna Nahashinu, że czai się w nich coś co ciężko pojąć rozumem. A przecież moje podróże powinny były mnie nauczyć, że rzeczy mogą nie być tym czym się nam wydają na pierwszy rzut oka, a zło potrafi przybierać najróżniejsze formy.
Mimo zakazu Czarodziejki poszedłem do drobnej trzęsącej się figurki i objąłem ja ramionami nim ktokolwiek zdążył mnie powstrzymać.

19.09.2014 11:27
odpowiedz
kryfionka
11

Tamtego lata przyjmowaliśmy obelgi i błogosławieństwa z tą samą obojętnością. Maszerowaliśmy na północ, a wokół nas kraina obracała się w popiół. Choć siły wroga były zatrważające to nie baliśmy się. Każdy napotkany oddział pokonywaliśmy z równą łatwością, doskonałą współpracą dyscypliną. Wydawało się nam, że jesteśmy niepokonani, jak bardzo się myliliśmy.
Ta noc była inna, czułam to w kościach odkąd tylko rozbiliśmy obóz na skraju lasu. Wędrowaliśmy bez przerwy od trzech dni, byliśmy zmęczeni i głodni, musieliśmy odpocząć. Siedziałam na ziemi i ogrzewałam dłonie nad sporym ogniskiem i choć pieczony nad ogniem prosiak pachniał naprawdę wspaniale, nie potrafiłam jeść. Ilość ciał jaką widziałam przez ostatnie tygodnie, skutecznie odbierał mi apetyt.
-Powinnaś spróbować, potrzeba siły do trzymania miecza -odezwał się Bernard wyciągając w moją stronę nadgryziony kawałek mięsa.
Jego poorana bliznami twarz wykrzywiła się w uśmiechu, jego jedyne oko łypało na mnie wesoło.
Pokręciłam tylko głową, a on wzruszył ramionami i wrócił do przerwanego posiłku. Moją uwagę przykuła kobieta o rudych włosach, która przechadzała się kawałek dalej pomiędzy żołnierzami, wyraźnie czegoś szukała. Ludzie powiadają, że to ta sama kobieta, która pomogła Szarej Strażniczce pokonać Arcydemona, Leliana. Nawet jeśli była prawą ręką naszego dowódcy, nie potrafiłam jej zaufać, jak dla mnie zachowywała się zbyt podejrzanie, była zbyt tajemnicza.
Huk przerwał moje rozmyślania, przed oczami zrobiło mi się biało, a do płuc dostał się jakiś gryzący dym. Ktoś nas oślepił! Zrobiło się głośno, ludzie wkoło zaczęli się przekrzykiwać, świst strzał, bojowe okrzyki, zapanował chaos. Sięgnęłam po swój dwuręczny miecz i starałam skupić się na otoczeniu, skutki oślepienia zaczęły mijać i rozróżniałam już sylwetki biegające wkoło mnie. Nasza doskonale zorganizowana amia, zawsze idealnie zgrana, teraz wyglądała jak kurczęta uciekające przed rzezią. W ostatniej chwili umknęłam przed płonącą strzałą, która minęła mnie dosłownie o cal. Rzuciłam okiem w stronę, z której nadleciała i ujrzałam armię, naprawdę potężną, większa niż jakakolwiek z tych spotkanych przez nas wcześniej. Byłam pewna, że w blasku ich podpalonych strzał widziałam zaledwie jej ułamek. Przyjęłam bojowa postawę i próbowałam dorwać jak najwięcej wrogów, którzy właśnie dotarli na teren obozu. Byli dobrze wyszkoleni, ale nie mogli się ze mną równać, kilka obrotów i dokładnych ciosów później, co najmniej ośmiu leżało u mych stóp martwych. Widziałam Bernarda jak swoim toporem, jednym zamachem, ściął głowy trzem najeźdźcom. Ale to były zaledwie krople w morzu, ci z naszych, którzy nie uciekli, walczyli bez wytchnienia, ale widziałam jak wielu z nich pada pod naporem nieprzyjacielskich ostrzy. Wtedy znów usłyszałam huk, ale tym razem nie był spowodowany żadną bombą, ognista kula uderzyła w dalszą cześć obozowiska i ta stanęła w ogniu. Prawie w tej samej chwili ziemia tuż obok mnie po prostu zamarzła, Bernard zastygł w półobrocie niczym lodowa figura, to samo stało się ze wszystkimi, nawet przeciwnikami, którzy znaleźli się w polu rażenia zaklęcia. Magowie, mieli magów, byliśmy straceni, nie było szans by w tym przypadku wygrać. Walka z czarodziejami była trudna nawet przy dobrym przygotowaniu, przy ataku z zaskoczenia czekała nas tylko zagłada. Korzystając z okazji, że akurat nikt mnie nie atakował, wycofałam się w pobliże lasu. Spod zbroi wyciągnęłam swój amulet, srebro błyszczało w świetle masakry, wyryty w nim wizerunek gryfa dodał mi odwagi.
-Przepraszam matko, obiecałam że nigdy tego nie zrobię, ale w tej sytuacji, nie ma to już chyba znaczenia i tak wszyscy umrzemy -wyszeptałam zamykając oczy i przyciskając usta do ciepłego metalu.
Skupiłam się, wiedziałam że mam tylko jedną szansę, choć przegramy, upewnię się chociaż, że zabierzemy ze sobą jak najwięcej wrogiej armii. Wypuściłam energię zgromadzoną w sobie, uformowałam w najpotężniejsze zaklęcie jakie znam, ściana ognia pomknęła w kierunku adwersarzy zostawiając za sobą pas spalonej ziemi, widziałam jak uciekają, widziałam jak próbują ją zatrzymać, ale nie mogli, każda komórką ciała czułam ich strach, słyszałam ich krzyki choć byli tak daleko. Czułam dziwną satysfakcję, jakby ich ból mnie wzmacniał, mój histeryczny śmiech rozbrzmiał echem po lesie za moimi plecami. Ostatni zryw mojego wykończonego ciała, reakcja na zbliżającą się śmierć, śmiech urwał się w połowie jakby moje gardło przeszyła strzała, osunęłam się na kolana, a potem była tylko ciemność.
-No, no to było naprawdę imponujące, nigdy czegoś takiego nie widziałam.
Z początku nie byłam pewna co się stało, moje całe ciało bolało, a powieki były tak ciężkie, że kilka dobrych chwil zajęło mi podniesienie ich. Leżałam na trawie, promienie słońca przenikały przez liście, wspomnienia były mgliste, a pulsujący ból w czaszce uniemożliwiał myślenie. Usiadłam nagle, w momencie, w którym przypomniałam sobie nocne wydarzenia, ale zawirowało mi przed oczami i musiałam zaprzeć się rękoma o ziemię by nie opaść znów na plecy. Dopiero wtedy dostrzegłam dziwną kobietę oparta o pień drzewa, miała upięte czarne włosy i złote oczy, a na plecach zaczepiony kostur.
-Kim jesteś? Co się stało? Jakim cudem żyję? -pytania zaczęły wypływać z moich ust nim zdążyłam się zorientować.
-Żyjesz dzięki mnie, musiałam zużyć nie mało energii by doprowadzić cię do użytku -odparła posyłając mi dość przerażający uśmiech.
-Dlaczego mnie ocaliłaś? -spytałam spoglądając na nią podejrzliwie.
-Jak mogłabym zostawić tam kogoś kto ma taką moc, nie jesteś zwykłą apostatką, potrzebuje kogoś takiego jak ty -podeszła bliżej i wyciągnęła dłoń by pomóc mi wstać.
-Potrzebujesz, jak to? Co z moimi towarzyszami, tamta armią? -wciąż starałam się poukładać wszystko co się stało.
-Spaliłaś ich wszystkich, niewielu ocalało -zaśmiała się jakby właśnie opowiedziała dobry żart.
-Zabiłam ich, wszystkich? Nawet moich przyjaciół? -przerażona cofnęłam się o kilka kroków od tej tajemniczej wiedźmy. -To niemożliwe.
-Już tak nie rozpaczaj, co się stało to się nie odstanie, i tak by zginęli -wzruszyła ramionami. -Nie mamy teraz czasu na roztrząsanie przeszłości, musimy ruszać, ten las nie jest zbyt bezpieczny.
Przeanalizowałam swoją sytuację, mogłam uciec, ale nie było szans bym w tym stanie daleko umknęła. Zresztą było w tej kobiecie coś dziwnego, coś co sprawiało że jej ufałam, mój instynkt podpowiadał mi, że powinnam z nią iść. Tym razem postanowiłam go posłuchać.
-Dobrze, chodźmy -odparłam chłodno. -Jestem Katrina -wyciągnęłam dłoń w jej stronę, ale ona wciąż stała z rękoma założonymi na piersiach.
-Morrigan -odpowiedziała i ruszyła przed siebie.

06.07.2011 19:36
odpowiedz
kryfionka
11

Szkoda, szczególnie, że pierwsza część gry jest naprawdę świetna.

08.01.2011 10:19
odpowiedz
kryfionka
11

Według mnie najlepsze premiery szykują się marzec-kwiecień-maj.

02.01.2009 00:46
odpowiedz
kryfionka
11

Ciekawe, ze sami mężczyźni:)

31.12.2008 16:29
odpowiedz
kryfionka
11

Gra wszechczasów, najlepsza jaka wyszła, nigdy żadna jej nie przebije.

31.12.2008 16:27
odpowiedz
kryfionka
11

Podoba mi się pomysł, ze można na dwa sposoby ulepszać jednostki no i mały niepozorny guziczek, który kupuje wszystkie wojska (tak bardzo brakowało go w mojej kochanej trójce)

31.12.2008 16:26
odpowiedz
kryfionka
11

CHętnie bym zagrała, gra wydaje się fajna.

31.12.2008 16:24
odpowiedz
kryfionka
11

Ja postanowiłam sobie, że w 2008 roku więcej ruchu, mniej kompa i słodyczy. Niestety nie wyszło, może 2009 rok będzie udany.

31.12.2008 16:20
odpowiedz
kryfionka
11

Według mnie Heroes lepszy, ta gra mnie nie zachwyciła.

20.06.2008 17:14
odpowiedz
kryfionka
11
Image

Skoro muszą być tak wklejone no to wklejam. To jest Pinky.

20.06.2008 13:30
20.03.2008 12:38
odpowiedz
kryfionka
11

A ja sceptycznie podchodze do tej gry, kocham the sims 2, ale the sims 3 wprowadza wiele obaw, no bo kurcze tylko 3 paski potrzeb? Człowiek potrzebuje wielu rzeczy, a nie tylko trzy i to ogromny minus bo rozgrywka straci na realności. Zresztą jesli otoczenie starzeje sie razem z twoim simem to co będzie jesli ja mam jedna rodzinę, a moje siostry inne? Jak ja bedę grac to ich simy będą sie starzec i umierać? Beznadzieja, tylko jedn aosoba może w to grać? Osobiście te zapowiedzi nie podobają mi się wcale i sądzę, że trójka nie wypali.

18.07.2007 14:41
😜
odpowiedz
kryfionka
11

A ja mam tą gre i uważam, że ci co mówią, że to szmelc wcale w nią nie grali. Fajna gra, i nie mówcie jak nie wiecie. Zreszta to gra dla dzieci więc sie nie czepiajcie że łatwa itp. Jest niezła.

20.02.2007 20:04
👍
odpowiedz
kryfionka
11

Ja wygrałam tę grę w konkursie. Jest fajna, bardzo mi się podoba, ale denerwuje mnie, że czasem nie dokońca jest się pewnym co zrobić. Ogólnie jest jednak ok