Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin
Forum

ShadyYo ostatnie wypowiedzi na forum i w komentarzach

01.12.2023 23:54
1
odpowiedz
ShadyYo
20
8.5

Icewind Dale… miałem chrapkę na ten tytuł już od dawna i w końcu zagrałem i ukończyłem. Powiem tak: nie jest to ta sama klasa satysfakcji z wygrywanych walk co w Baldur’s Gate, nie jest to ten wielopoziomowy świat ze spektakularną fabułą, co w Planescape Torment. Ale gra broni się świetnie będąc po prostu porządnym RPG na każdej z tych płaszczyzn.

Nawet jeśli ID wydaje się fabularnie mocno uproszczony, to jest to na tyle przyjemna konfrontacja dobra ze złem w klasycznym wydaniu, że można jej wybaczyć pewne niedociągnięcia. Nie to żebym dostrzegał takich w tym tytule wiele, ale na pewno od jakiegoś momentu schemat fabularny robi się wtórny – scenariusz polega na tym, że zabijamy coraz potężniejszych wrogów, aż do pokonania finalnego bossa (to akurat norma dla takich gier), ale jest to trochę pretensjonalne, gdy wydaje nam się, że pokonujemy głównego wroga, a później okazuje się, że był on sterowany przez kogoś potężniejszego. Zabijamy tego potężniejszego, a później robimy wszystko, by odnaleźć i zabić tego jeszcze potężniejszego, i tak dalej.

Na szczęście gra oferuje nam całe multum różnego rodzaju przedmiotów w naszym ekwipunku, że walkę, której akurat w tej grze jest naprawdę dużo (w przeciwieństwie do takiego Planescape Torment, walka w Icewind Dale jest priorytetem) możemy sobie rozgrywać na wiele różnych sposobów. Oczywiście, co również mega ważne w RFP, musimy czuć satysfakcję z rozwoju naszych postaci – nie inaczej jest tutaj. Drobny zarzut z mojej strony jest jedynie taki, że stosunkowo rzadko przy awansie postaci na kolejny level, mamy do wykorzystania punkty do rozwoju umiejętności w walce daną bronią lub w stylu walki.

Jest to stary dobry RPG zrobiony w klasycznym wydaniu, dlatego nie zdziwcie się, że czekać was tu będzie dobrych kilkadziesiąt godzin rozgrywki. Na pewno warto wyposażyć się w Icewind Dale w wersji Enhanced Edition, która zawiera również oficjalne dodatki: Heart of Winter i Trials of the Luremaster, który to jest nomen omen dodatkiem do tego pierwszego.

19.11.2023 22:04
odpowiedz
ShadyYo
20
7.0

S.T.A.L.K.E.R. to gra z ogromnym potencjałym, który to przez pewne niedociągnięcia został częściowo zmarnowany. Od nich właśnie zacznę. Przede wszystkim ilość bugów, wszelkich technicznych niedoskonałości przeraża jak na oficjalny produkt. Gra sprawiała mi w pewnych momentach ogromne problemy przez crashowanie co kilkanaście sekund. Czasem crash zdarzał się też w zupełnie losowych momentach, a czasem... przy próbie zapisu gry. Niekiedy musiałem cofać się do poprzednich save’ów, żeby rozwiązać problem. Do podobnych środków musiałem uciekać się, gdy lider jednej z frakcji (Powinności) dostawał kulkę w czasie gdy ja zdejmowałem snajpera, którego kazał mi usunąć. Po wykonaniu zadania, już nieżyjący dowódca prosił mnie o powrót w celu odebrania nagrody... Z kolei pozostali stalkerzy podczas przemierzania Prypeci (końcowe fragmenty gry) wszędzie chodzili tyłem i musiałem się nieźle natrudzić żeby zrozumieć, o co im chodzi i żeby doprowadzili mnie na miejsce.

Niestety fabuła tej gry przedstawiona jest w bardzo chaotyczny sposób. Rozumiem, że to część konwencji, ale zarówno narracyjny jak i graficzny sposób przedstawiania historii jest bardzo toporny, ociężały (przestrzały dziennik w celu poszukiwania notatek, bardzo pobieżne opisy zadań, nie zachęcają żeby do niego w ogóle zaglądać). Krótkie cutscenki mają klimat i wprowadzają tajemnicę, ale gameplay trochę jakby za nią nie nadążał. Koniec końców S.T.A.L.K.E.R. jest krótką grą – wątek główny niejednemu zajmie ledwie kilkanaście godzin. A zakończenie – nie każdemu przypadnie do gustu. Zacznijmy od tego, że różnych zakończeń w tej grze jest aż 7. Ale jeśli przyjrzeć się temu kanonowemu (do którego dojścia potrzebne jest jakieś 2h dodatkowego gameplayu – tak, można sporo stracić, jeśli wybierze się inną ścieżkę), to wyjaśnienie całej tej historii jest... hmm... okej, jest tajemnicze i w jakiś sposób pasuje do całej gry, ale i tak mam wrażenie, że twórcy za bardzo odpłynęli i poniosła ich wyobraźnia. Poza głównym questem jest jednak szereg misji pobocznych. Jednak, mówiąc szczerze, nie należą one do najciekawszych, poza tym są powtarzalne i po zrobieniu kilku, odechciewa się reszty. Zmuszanie nas do pokonywania ogromnych połaci terenu, by zabić kilku chłopa i wrócić tą samą drogą po odbiór nagrody nie wydaje się na dłuższą metę zachęcające. Tym bardziej, że te nagrody też wrażenia nie robią.

Na szczęście, ta gra ma też kilka oczywistych, ogromnych zalet. Przede wszystkim – klimat. To on wznosi ten tytuł na wyższy poziom. To chyba jedna z najbardziej klimatycznych rzeczy, w jakie grałem, a już na pewno jeśli chodzi o taki postapokaliptyczny nastrój. Gra świetnie się sprawdza jako survival horror. Zmieniająca się pora dnia, pogoda, te noce z wyjącymi zmutowanymi psami, te zombiaki, a w tle tego wszystkiego dziwaczne anomalie... coś pięknego! Nawet po kilkunastu godzinach spędzonych w tej grze, każda nieoczekiwana konfrontacja z mutantami potrafi zjeżyć włosy na głowie. A już szczególnie wtedy, gdy nie mamy za bardzo jak się bronić, bo na przykład brakuje nam amunicji czy też jesteśmy wyczerpani. I to jest prawdziwa definicja survivalu. Twórcy wiedzieli co robili.

Na uznanie zasługuje oprawa audiowizualna. Grafika wygląda, jak na swoje lata, świetnie – to niebo! Dźwięki są realistyczne, a muzyka, choć rzadko przygrywa, tworzy świetny nastrój. Mamy tu ogromne tereny, po których możemy się poruszać i zwiedzać ten świat na własną rękę. Ten postapokaliptyczny świat robi wrażenie. Wszędzie walają się porzucone pojazdy, ruiny budynków z poodklejaną farbą. Mamy to poczucie izolacji od świata zewnętrznego, momentami poczucie beznadziei. Eksploracja świata należy tu to bardzo przyjemnych, nawet jeśli szwendamy się bez celu i nie znajdujemy nic konkretnego na swojej drodze. Za to fajny pomysł z tymi poukrywanymi schowkami, które wynagradzają nas swoją zawartością. Oczywiście, co bardzo istotne, w FPS, to fakt, że strzelanie daje dużo frajdy. Mamy całkiem pokaźny arsenał broni z jakiego można skorzystać (wątpię żebym przetestował chociaż 50% broni). Gra łatwa nie jest, więc musimy sprawnie planować swoje działania (znów, survivalowy aspekt tej gry wymiata). Amunicja dość szybko się kończy, więc czasem może nie warto strzelać? Na plus oczywiście też to, że możemy wchodzić w interakcję z różnymi postaciami i handlować z nimi.

My��lę, że S.T.A.L.K.E.R. pozbawiony wad, o których wspomniałem w pierwszych dwóch akapitach mógłby być spokojnie jednym z najlepszych FPS’ów ever. Tkwił w nim ogromny potencjał, bo mimo oczywistych niedoskonałości to dalej bardzo grywalny tytuł. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach, które zamierzam ukończyć, bardziej dopracowano pewne aspekty i już nie będę miał na co narzekać.

21.10.2023 21:33
odpowiedz
ShadyYo
20
10

Są takie gry, które powalają swoją grywalnością i klimatem, nawet jeśli zdarzają im się drobne... wpadki. Gothic II nie wyrzekł się wszystkich błędów z jedynki. Historia, choć piekielnie wciągająca, chcąc nie chcąc przypomina kino co najmniej klasy B z oczywistymi zwrotami akcji. Ostatni rozdział jest mimo wszystko fabularną wpadką. Nie dzieje się tam za wiele, wszystko podąża w oczywistym kierunku a szybka walka końcowa i króciutki filmik kończący grę chyba nie do końca rekompensują kilkadziesiąt godzin gry, jakie należy przejść, aby do tego zakończenia dotrzeć (u mnie było to ponad 50h).

A jednak dycha... rzadko mi się zdarza żeby dawać dychę grze, w której widzę jakieś niedociągnięcia. Po prostu klimat i ten gameplay, który tak bardzo wciąga są wręcz niepowtarzalne. Piranha Bytes stworzyła dzieło iście epickie. Poza tym, może miałem farta, ale przez te ponad 50 godzin gry chyba nie zdarzył mi się żaden bug, który utrudniałby rozgrywkę (co w jedynce zdarzyło się nie raz). Gothic II robi wszystko to, co poprzednik, ale na jeszcze większą skalę, poza tym odrobinę rozbodowując możliwości dla gracza. Mapy są rozleglejsze, więcej jest zadań, przeciwników, i tak dalej i tak dalej. Natomiast to, co się nie zmieniło, to to, jak przyjemny jest rozwój postaci. W mało której grze tak dobrze oddano progresję swojej postaci. Na początku na prawdę nie jest łatwo i trzeba się trochę natrudzić żeby zgromadzić odpowiedni ekwipunek, żeby trochę zarobić lub zainwestować w rozwijanie swoich umiejętności. To od nas zależy w jakim kierunku pójdzie rozwój postaci. Czy będziemy woleli walczyć w zwarciu czy z dystansu, czy zostaniemy wojownikiem, czy może magiem. Niezależnie od wyboru, wydaje się, że każda z tych ścieżek wydaje się ekscytująca. Zadań jest naprawdę sporo i co najważniejsze, są ciekawe, nie wyglądają jakby wypluł je jakiś generator.

Niezależnie jednak od tego wszystkiego, to co jest największą siłą Gothica jest klimat. Ten świat naprawdę żyje. Oglądamy jak NPC poruszają się, rozmawiają i wykonują swoje czynności życiowe. Zmieniają się pory dnia, a to wszystko w towarzystwie malowniczych widoków. Oczywiście, dziś można powiedzieć, że grafika jest kanciasta, ale wbrew pozorom to udało się tu wykreować świat, który praktycznie się nie zestarzał. Mam wrażenie, że taka gra jak Gothic II nigdy się nie zestarzeje. Ah.. koniecznie jeszcze muszę wspomnieć, jak piękna jest muzyka, która doskonale komponuje się z tym światem.

08.07.2023 18:45
odpowiedz
ShadyYo
20
8.5

Trudno mi posortować 3 części Dirt od najlepszej do najsłabszej, bo wydaje mi się, że wszystkie trzy stoją na bardzo zbliżonym poziomie i są po prostu do siebie podobne. No okej, gdybym jednak musiał, to stwierdziłbym, że gra stawała się ciut lepsza wraz z każdą kolejną częścią, więc myślę, że dwójka jest niewielkim, ale jednak krokiem na przód w porównaniu do jedynki.

Oczywiście Dirt 2 dla kogoś, kto grał w pierwszą część nie będzie żadnym zaskoczeniem. Powiedziałbym, że jest to odtworzenie jedynki w jeszcze lepszej szacie graficznej, z nowymi trasami i... zasadniczo to tyle. Antyaliasing, który w jedynce był bardzo przesadzony tutaj już tak nie irytuje. Wizualnie wszystko jest cacy. Wszystkie trasy wyglądają naprawdę pięknie i gra się zupełnie nie zestarzała. Wciąż imponują system zniszczeń aut i bardzo płynne animacje. Aut jest do wyboru niemało, choć fanatykom czterech kółek akurat ten element może się wydać niedopracowany. Są pewne istotne różnice w modelach jazdy w zależności od klasy auta czy modelu w obrębie tej samej klasy. Powoduje to, że każde auto trzeba na swój sposób wyczuć. Zresztą sam model jazdy, przynajmniej jak dla mnie, był bardzo przyjemny i... to co lubię najbardziej, wymagający. Miałem wrażenie, że dwójka była znacznie trudniejsza od jedynki, a nawet nie dobierałem się do najwyższego poziomu trudności. Kariera z kolei ma pewne nowe elementy, ale zasadniczo opiera się mniej więcej na tym samym - wygrywaniu kolejnych eventów i zdobywaniu punktów doświadczenia.

Jest jednak pewien szczegół, który powoduje, że nie mogę przyznać wyższej oceny: wtórność tras. Gdy rozpoczyna się karierę ma się wrażenie, że ilość miejsc na mapie jakie mamy do wyboru jest niemała, ale im dłużej trwa kariera tym szybciej przekonujemy się, że wcale ich tak dużo nie jest. Tak naprawdę w każdym z państw czekają na nas maksymalnie trzy różne trasy, a wielu miejscach zaledwie dwie. Co gorsza, niekiedy eventy poukładane są jakoś zupełnie bez wyobraźni, bo opierają się na przykład na tym, że drugi wyścig odbywa się trasie pierwszego zamieniając start z metą, a trzeci wyścig, który kończy event to po raz kolejny trasa z pierwszego wyścigu. Później ten sam proces trzeba pokonać ścigając się jakąś inną klasą pojazdów. To wszystko sprawia, że kariera robi się w pewnym momencie nużąca, a muszę przyznać, że aby ukończyć ją w 100% trzeba spędzić wiele godzin. Ostatecznie to zrobiłem, ale mówiąc szczerze osiągnięcie 100% kariery to spore rozczarowanie... nie dostajemy nawet w związku z tym żadnego komunikatu, czy nawet choćby jakiegoś krótkiego filmu...

Mimo tego mankamentu, Dirt 2 to dalej bardzo grywalny tytuł, nawet jeśli po jakimś czasie zaczyna nudzić.

12.06.2023 23:54
odpowiedz
ShadyYo
20
8.0

Zaskakujące jak sprawnie ten dodatek został wpleciony w historię znaną z podstawowej części. Ja miałem okazje zagrać w The Missing Link grając w pełną wersję historii dzięki Director's Cut. I nawet jeśli na początku byłem trochę nieswój po utraceniu większości zdobytych wcześniej punktów praxis, to fajnie było zobaczyć co to znaczy wrócić do "normalniejszego" ciała pozbawionego większości usprawnień i wypróbować nowej ścieżki rozwoju postaci. Fabuła bez problemu zgrywa się z resztą gry podstawowej. I wcale nie jest taka krótka, to ładnych kilka godzin przyjemnej rozgrywki.

12.06.2023 23:52
1
odpowiedz
ShadyYo
20
9.5

Gra jest rewelacyjna, godna tytułu Deus Ex. Po mistrzowskiej jedynce i kiepskiej dwójce, seria powróciła na właściwe tory. Human Revolution jest świetne właściwie na każdej płaszczyźnie, ale przed wystawieniem maksymalnej możliwej oceny powstrzymują mnie tylko drobne mankamenty. Może od nich właśnie zacznę.

Co prawda cała ta korespondencja mailowa jaką czytamy (choć na ogół nie musimy tego robić) po jakimś czasie może nieco znużyć. Dawka konspiracji jaka się tam przewija jest z jednej strony, szczególnie na początku, bardzo pożądana, a z drugiej, po jakimś czasie nieco męcząca. Poza tym niekiedy zastanawiał mnie poziom trudności. Niektóre etapy na początku gry wydawały mi się trudniejsze niż te gdzieś w środku. Ogólnie to wydaje mi się, że najlepsze części gry to rozdziały początkowe i końcowe. Walki z bossami zaś wydawały się z kolei nieco nie pasujące do reszty rozgrywki.

Poza tym jednak gra z jednej strony zachowuje większość aspektów, które tak rozsławiły (i słusznie) część pierwszą, a z drugiej dodaje dużo nowoczesnego spojrzenia na gameplay. Ale co najważniejsze, robi to wszystko w bardzo wyważony sposób. Tak więc znów możemy pokonywać kolejne misje na wiele sposobów. Oczywiście najbardziej "premiowanym" jest skradanka i ciche pokonywanie wrogów i kolejnych lokacji. Świetnie wypada system chowania się za przeszkodami, który działa bardzo naturalnie i praktycznie bezproblemowo. Ale możliwości destrukcji jest tak wiele, a liczba broni jaką możemy siać postrach jest na tyle duża, że gra również w 100% wspiera i taki styl gry. To wszystko do tego stopnia, że bez wątpienia warto przejść ją dwa razy, gdyż grając tylko jednym z tych stylów sporo tracimy z możliwości jakie ta gra otwiera. Co również ważne, mimo, że gra ma być głównie skradankowa to i strzelanie należy do przyjemnych. Każda broń ma swoje plusy i minusy, a rozwój naszego bohatera ma faktyczny wpływ na umiejętności strzelania.

A skoro mowa o rozwoju postaci, to tak jak to w Deus Ex zawsze bywało, w bardzo przejrzysty i wygodny sposób możemy dokonywać ulepszeń naszego ciała i zdobywać nowe zdolności zdobywając kolejne pakiety praxis. To od nas zależy w jakim kierunku będziemy chcieć rozwinąć naszą postać i na jaki styl gry postawimy. Zbieramy również gotówkę za którą możemy kupować broń, amunicję, leki i różnego rodzaju przydatne gadżety choć liczba postaci, od których można je kupić jest mocno ograniczona. Świat gry jest ciekawy, znów zainspirowany pierwszą częścią. Ma swoje brudne, mroczne zaułki. Przemieszczamy się po różnych lokacjach z całego świata, ale fakt, że większość czasu spędzamy jednak wewnątrz budynków, w różnego rodzaju biurach. Zaś pomysł umiejscowienia głównej lokacji w Detroit to strzał w dziesiątkę. Cieszy również możliwość wyszukiwania całej masy "znajdziek" rozsianych po tym świecie. Graficznie Deus Ex prezentuje się ładnie, zdecydowanie ma swój unikalny styl, animacje są płynne.

Pod kątem historii gra wciąga od pierwszych minut. Niby wraz z upływem kolejnych godzin i im bliżej zakończenia, fani serii na pewno doskonale zdawali sobie sprawę, w jakim kierunku to zmierza. Ale przyznać trzeba, że przedstawienie takiej wizji świata niedalekiej przyszłości jest tu całkiem epickie, szczególnie jeśli spojrzymy na ilość szczegółów z jaką opisywane są chociażby postępy w augmentacji. Zgodnie z kanonem serii, wdajemy się tu bardzo często w dyskusje z napotkanymi po drodze postaciami i możemy z nich wyjść na kilka sposobów. To od nas zależy jak poprowadzimy daną rozmowę i co chcemy w niej wskórać. Wszystkie te wspominane przeze mnie aspekty powodują, że gra na pierwszy rzut oka wygląda na bardzo kompleksową i właśnie o to tutaj chodziło. Staranność w dopracowaniu gameplayu jest natomiast na tyle wysoka, że gracz nie będzie miał żadnych problemów z przyswojeniem zasad rządzących światem Human Revolution.

Tak jak wspomniałem, gra stoi na wysokim poziomie i w swoim gatunku prawdopodobnie pewnie nie ma sobie równych. Jest to wspaniały hołd dla części początkującej serię w 2000 roku i jednocześnie pod wieloma względami wizjonerski popis twórców.

06.05.2023 13:33
odpowiedz
ShadyYo
20
9.0

Świetny dodatek do kultowego FPS'a. Nie tak przełomowy jak część podstawowa, ale przede wszystkim, dalej dający mnóstwo funu.

Podobnie jak podstawka, "Return to Na Pali" to bardzo klimatyczna rzecz. Choć trzeba tu przyznać, że ten klimat jest tym razem nieco inny. Przechodzimy tu znacznie częściej przez ogromne, otwarte przestrzenie. Otwartość tego świata momentami zaskakuje. Do tej samej lokacji często można dojść na kilka sposobów i podobnie jak w głównej części nie brakuje tu sekretnych miejscówek, w których możemy znaleźć przydatny ekwipunek.

Tak jak wspomniałem, lokacje są otwarte, co sprawia, że walka znacznie częściej odbywa się na dalsze odległości. To wprowadza nawet pewne elementy myślenia taktycznego przed walką i innego wykorzystania broni. Dodano też kilka nowych broni i itemów. Co ciekawe, gra liczy sobie kilkanaście poziomów, ale są one przeważnie krótsze niż w podstawowej wersji. Niektóre można przejść nawet w kilka minut. Dlatego ta rozgrywka wcale nie jest tak długa, jak mogłoby się wydawać.

Fabularnie rzecz jasna nie jest to nic odkrywczego, ale fajnie, że jest to dalej pociągnięta historia z oryginału. Zresztą, w Unrealu zawsze chodziło głównie o najzwyklejszą przyjemność ze strzelania i pokonywania wrogów i to się tutaj nie zmieniło.

P.S. Jeszcze dodam, że moim osobistym guilty pleasure były wszystkie wstawki po każdym zakończonym poziomie z tym jakże klimatycznym połączeniem narracji głównej bohaterki i specyficznej muzyki w tle.

27.04.2023 17:24
odpowiedz
ShadyYo
20

Ależ oczywiście, że Syberia, my bad! :D

27.04.2023 17:20
4
odpowiedz
1 odpowiedź
ShadyYo
20
10

W końcu nadrobiłem. W grę wchodziło mi się o dziwo dość topornie. Głównie dlatego, że miałem duży problem z przesadzoną ciemnością. Z tego co widziałem w różnych walkthrough na YouTubie, normalnie ta gra powinna być znacznie jaśniejsza niż to, co ja miałem w swojej wersji. Nie znalazłem ostatecznie rozwiązania na ten problem. A jednak przyzwyczaiłem się do ciemności. To mnie nauczyło jeszcze bardziej oszczędzać latarkę i flary.

Niemniej, im dalej w las, tym gra coraz bardziej wciąga. Trzeba przyznać, że jest to naprawdę długi FPS zapewniający rozgrywkę nawet na kilkadziesiąt godzin. Tym bardziej, że gra oferuje wyjątkowo wielki, otwarty świat z mnóstwem różnych zakamarków i sekretnych lokacji. Dużo satysfakcji sprawia odkrywanie tych mniej oczywistych, tajemnych przejść. Patrząc pod tym tylko kątem, Unreal bardzo mnie zaskoczył. Właśnie tym, jak rozbudowany jest ten świat jak na grę z 1998 roku.

Samą fabułę poznajemy dość nietypowo, bo niemal wyłącznie za pośrednictwem zbieranych elektronicznych dzienników lub książek. Nie ma tu praktycznie w ogóle „cut scenek”. Mimo prostej fabuły, sprawdza się ona idealnie w tej, jakby nie patrzeć, prostej rozgrywce. Pokonywanie wrogów sprawia dużą przyjemność, a niemałą zasługę ma w tym unikalny zestaw broni, gdzie każda ma swoje plusy i minusy. Trzeba też przyznać, że gra nie należy do najprostszych. Bez odpowiedniego refleksu czy też szeroko pojętych umiejętności survivalowych, daleko nie zajdziemy. Mimo upływu lat, ta gra dalej jest w stanie niekiedy przestraszyć. Same charczące odgłosy potworów, które przebywają gdzieś w pobliżu, robią swoje. Kapitalny, mroczny klimat podkręcany jest również bogatą ścieżką dźwiękową.

Unreal to jeden z tych „starych, dobrych FPS’ów”, który nie bez powodu zapisał się w gronie klasyki gier komputerowych. Dla mnie to jedna z najlepszych gier w tym gatunku, w jakie grałem.

02.04.2023 20:30
1
odpowiedz
2 odpowiedzi
ShadyYo
20
9.0

Niby gra wydana głównie w zamyśle multiplayerowym, ale ja tam się świetnie bawiłem w single playerze. Nigdy nie gram sieciowo więc trochę się obawiałem, że dosłownie nie będę miał tu w co pograć, ale miło się zaskoczyłem. 5 trybów rozgrywki i całkiem sporo poziomów do ukończenia. Większość z nich jest wciągająca, ale co do jednego mam pewne zastrzeżenia: Domination. Rozgrywka w single playerze w tym trybie jest trochę za bardzo zależna od poczynań komputerowych botów i przez to za bardzo losowa. Z pozostałych trybów chyba najbardziej podobało mi się Capture the Flag.

Unreal Tournament to przede wszystkim dynamiczna rozgrywka, świetny klimat i wymagający poziom. Podejrzewam, że pobiłem w niej jakiś swój osobisty rekord zgonów jeśli chodzi o FPS''y, mimo, że nie grałem nawet na żadnym z tych najwyższych poziomów trudności. Ostatni poziom czyli solowa walka z Xanem Kriegorem każe graczowi wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności i liczyć na łut szczęścia. W Unreal Tournament do rozwałki mamy dostępny całkiem spory arsenał broni. Każda jest bardzo specyficzna i niepowtarzalna i nie wątpię, że każdy gracz ma swoją ulubioną zabawkę.

Co tu dużo mówić, Unreal Tournament... nie wypada nie znać.

05.03.2023 15:26
1
odpowiedz
ShadyYo
20
9.0

Co ja mogę więcej powiedzieć, o tej grze chyba wszyscy już dostatecznie napisali. Dla mnie na początku gra była niemałym kłopotem pod kątem sterowania... jakoś trudno mi się było przyzwyczaić i nieco mnie to odrzucało od Gothica... ale nie potrzeba było jakoś dużo czasu żeby ten klimat mnie pochłonął. Bo klimat to chyba najlepsza cecha tego dzieła.

Klimatyczne, piękne scenerie, spory świat, zmieniające się pory dnia, pogoda, świetna muzyka. To wszystko niewątpliwe plusy Gothica. Do systemu walki idzie się przyzwyczaić do tego stopnia, że później nawet sprawia przyjemność. Sama historia jest wciągająca, a po zakończeniu aż prosi się o więcej. Świat gry może nie jest jakiś bardzo rozwinięty, nie ma tu zbyt wielu książek do poczytania, z których można by dowiedzieć się czegoś więcej, a bohaterzy, z którymi możemy porozmawiać, też nie zasypują nas garściami informacji i dialogi są na ogół krótkie i dynamiczne. Dlatego też wydaje mi się, że ta część w bardzo skuteczny sposób zostawiła sobie furtkę do sequela, w którym cała ta otoczka zostanie znacznie bardziej rozwinięta.

Na początku nie jest łatwo. Nie ukrywam, że początek gry to głównie podróżowanie po mapie i szukanie doświadczenie, o które nie łatwo. Bez odpowiedniego poziomu doświadczenia, które w przyjemny sposób można zamieniać na różne umiejętności, nie mamy praktycznie startu w walkach z jakimiś nawet niepozornymi przeciwnikami tudzież stworami. Ale frajdę daje to, że przy odpowiednio rozwiniętych skillach, odpowiedniej broni i silnym pancerzu jesteśmy nagle w stanie poradzić sobie z wrogami, których wcześniej omijaliśmy szerokim łukiem. Gra przez to jest na pewno znacznie trudniejsza od dzisiejszych Oblivionów czy Skyrimów. Sam system handlu z kolei na początku wydawał mi się trudny w obsłudze i trochę archaiczny, ostatecznie mi się spodobał. Fajnie było wymieniać na rudę skóry, pazury czy kły różnych stworzeń.

Właściwie jedyna rzecz, która nie pozwala mi przyznać tej grze perfekcyjnej oceny to bugi... a raczej cała masa różnego rodzaju bugów. Zresztą, co ja się będę rozpisywał, na YouTubie można obejrzeć całe kompilacje ciekawych bugów z Gothica, a mi się zdarzył nawet taki, którego nigdzie w sieci opisanego nie znalazłem. A był on z gatunku tych, które nie pozwalały mi gry dokończyć. Na szczęście jakoś się ostatecznie uporałem.

Mam nadzieję, że dwójka dołożyła większych starań do kwestii technicznych, a testerzy lepiej wywiązali się ze swojej roboty, bo ja już zacieram ręce na sequel.

05.03.2023 12:13
odpowiedz
ShadyYo
20
7.0

Nie taka zła odsłona jak to niektórzy mówią. Okej, ma swoje niezaprzeczalne wady, ale Red Faction: Armageddon, to wciąż całkiem solidny FPS. Tak się składa, że ukończyłem wszystkie części serii. Zdecydowanie najsłabszą była dwójka. Armageddon postawiłbym nieco niżej niż Guerilla. Co ciekawe, każda odsłona serii różni się od siebie.

Tym razem twórcy zerwali z otwartym światem znanym z Guerilla na rzecz liniowej historii, pozbawionej wątków pobocznych. Tym razem nie mamy już do czynienia z „marsjańskim GTA”. Fabuła od samego początku w jasny sposób zmierza ku oczywistemu zakończeniu. Niestety, historia znów nie należy do najciekawszych i to mówiąc bardzo delikatnie. Zresztą, ta seria nigdy z angażującej fabuły nie słynęła. Czy nadrabia to gameplayem?
I tak i nie. Mi osobiście rozwałka bardzo się podobała, to dalej największa zaleta serii Red Faction. Możemy tutaj zniszczyć niemal wszystko (choć poza samym ukształtowaniem terenu, skałami, powierzchnią). Wydaje się, że destrukcja wygląda jeszcze bardziej epicko niż w Guerilla i ciężko mi wpaść na jakiś inny tytuł, który by tej grze pod tym kątem dorównał. Konstrukcje upadają w zaskakująco realistyczny sposób. A możliwości do niszczenia jest tu naprawdę dużo. Mamy bogatą kolekcję przeróżnych broni, których możemy użyć. Dodatkowo, mamy możliwość korzystanie z pewnych mocy, które daje nam znana z poprzednika nanokuźnia. To jeszcze bardziej podkręca możliwości rozwałki. Moim zdaniem, pokonywanie wrogów w tej grze to sama przyjemność. Świetnie wyglądają zresztą wszelkie animacje, nie tylko niszczonych budowli, ale właśnie przemieszczających się czy rozbryzgujących po zabiciu wrogów. A ci wrogowie to już nie ludzie, a przeważnie różnego rodzaju potwory. Armageddon przypomina często swego rodzaju survival horror i muszę przyznać, że nie trudno tu o moment wysokiego napięcia, gdy wiesz, że te paskudne poczwary czyhają na ciebie ze wszystkich stron, a tobie kończy się amunicja. Armageddon to często walka o przetrwanie.

Ale teraz… żeby nie było tak miło. Bardzo kiepska fabuła i schematycznie rozwijająca się historia to nie jedyne mankamenty. O ile rozgrywka może się podobać w początkowych etapach, tak (nomen omen podobnie jak w Guerilla) po jakimś czasie się nudzi. Jest tu trochę tej wtórności i powtarzalności. Co nawet gorsze, przez całe 12h (tak, gra jest krótka, dokładnie tyle zajęło mi ukończenie całości) nie ma tu ani chwili na oddech. Można powiedzieć, że jest to kilkanaście godzin nieustannej walki. Autorzy nie pokusili się choćby o próbę jakiegoś zwolnienia historii, jakiegoś zwrotu akcji, zmiany tempa. Nieustanna sieczka powoduje, że można odczuć zmęczenie materiału. A szczególnie, że praktycznie cała gra rozgrywa się w bardzo podobnie wyglądających lokalizacjach. Po prostu podążamy z bohaterem przez podobnie prezentujące się systemy jaskiń, czasem tu i tam zmienia się nieco kolorystyka. Sporą różnicą jest też to, że podczas gdy Guerilla rozgrywała się w rozległym, (choć nieco sztucznie) otwartym świecie, tak Armageddon wydaje się mocno klaustrofobiczny i raczej nie daje możliwości wybierania ścieżek, którymi możemy się poruszać, by posunąć się do przodu.

Podsumowując, RF: Armageddon to trochę niesprawiedliwie pomijany i zapomniany FPS, choć nie należy zapominać o jego mankamentach: przede wszystkim fabule i postaciach, których nie zapamiętamy, wtórnej i po czasie trochę męczącej rozgrywce i problemach z różnicowaniem tempa akcji.

05.03.2023 11:42
odpowiedz
1 odpowiedź
ShadyYo
20
9.0

Dla mnie dwójka jest jeszcze lepsza. Prawdę mówiąc, to dosłownie ciut zabrakło w moim odczuciu to gry perfekcyjnej. Gdyby nie jeden mankament, to dałbym dychę.

A chodzi o respawn wrogów. Wielu się na to skarży, ja wyjątkiem nie będę. Z jednej strony ten element powoduje, że niemal bez przerwy czuć oddech wroga na karku, ale z drugiej, szczególnie w poziomach na Alasce, pozbawia to satysfakcji z pokonywania wrogów, bo gdy chwilę później wracamy do tej samej lokacji, którą wcześniej „oczyściliśmy” okazuje się, że musimy pokonać przeciwników na nowo. Potrafi to nieźle wnerwić, a szkoda, bo poza tym gra sprawia dużo przyjemności.

NOLF2 wyciągnął z jedynki to, co było w niej najlepsze i wzniósł to na jeszcze wyższy poziom. Dla mnie obie części NOLF to przede wszystkim humor i duży dystans ze strony twórców. NOLF2 wręcz kipi humorem i parodią. Gra jest znów zróżnicowana, zarówno jeśli chodzi o lokacje, jakie odwiedzamy jak i wrogów, których musimy na swej drodze pokonywać. Podobać się może arsenał broni i gadżetów specjalnych. Poza tym widać duży przeskok między obiema częściami jeśli chodzi o warstwę wizualną. Grafika jest naprawdę ładna i wydaje się, że trochę wyprzedzała swoje czasy i wyglądała nie gorzej od wielu, wielu nowszych tytułów. Zachwyca dbałość o detale i bardzo ładna animacja, ta gra jest po prostu dużo płynniejsza.

Szkoda, że tytuł dziś nie jest zbyt łatwo dostępny, nie ma go ani na Steamie ani na GOG’u. Niemniej, jeśli tylko będziecie mieli okazje dorwać tę perełkę, to róbcie to bez zastanowienia!

11.02.2023 12:09
odpowiedz
ShadyYo
20
8.0

Wiele lat po kultowej jedynce i nieudanym sequelu nadeszła trzecia część serii Red Faction. I znów daje dużo frajdy.

No nie da się ukryć, że fabularnie ta gra do arcydzieł nie należy. Fabuła jest tu tylko tłem do rozwałki, w której Alec Mason jest prawdziwym mistrzem. To niewątpliwie największy plus całej gry - system zniszczeń. Coś, z czego ta seria znana była już od pierwszej części, czyli rewolucyjny silnik GeoMod. Autorzy gry doskonale zdawali sobie sprawę czym dysponują, dlatego gra, nie porywając fabułą, jednocześnie przyciąga możliwościami destrukcji... niemal wszystkiego co staje nam na drodze. Kolejne misje skupiają się bardzo często na tym, że trzeba rozwalić ten czy inny budynek. Często wchodzimy w jakiegoś wielkiego mecha i niszczymy wszystko, co staje nam na drodze. Podobać się może ten faktycznie realistyczny model zniszczeń i płynne animacje. Wielkie budowle zamienione w kupę złomu robią wrażenie. A możliwości do czynienia takiej destrukcji mamy tu wiele...

... bo arsenał broni jest bogaty i unikalny. Mamy tu parę tradycyjnych broni, ale do nich dochodzi jeszcze długa lista tych bardziej nowoczesnych, marsjańskich wytworów (akcja gry toczy się na Marsie). Nie ze wszystkimi się zaprzyjaźniłem, ale na pewno warto każdą przetestować. To z kolei jest w pewien sposób limitowane przez nasze wybory. To od nas zależy jaki ekwipunek będziemy chcieli rozwijać i na co nas będzie stać (broń i wszelkie ulepszenia kupujemy za złom, który możemy zbierać na przykład wysadzając budowle). Liczba miejsc w ekwipunku jest też mocno ograniczono, bo w tym samym czasie możemy przechowywać zaledwie 4 różne bronie. Amunicja też dość szybko się kończy więc broń później możemy sobie co najwyżej podkradać zabitym przeciwnikom. Bądź też szukając skrzynek partyzanckich, naszych kolegów, którzy zostawiają tam zasoby na "czarną godzinę". Zasoby takich skrzynek ale też ilość partyzantów dołączających do nas gdy stajemy w środku walki zależy z kolei od poziomu morale. Te możemy budować wykonując kolejne misje poboczne od partyzantów. Wszystko to sprawia, że wyjeżdżając ze swojej bezpiecznej bazy gdzieś daleko, eksplorując nowe tereny i wykonując zadania partyzanckie, praktycznie nigdy nie czujemy się bezpiecznie.

I na tym chciałem się na chwilę zatrzymać. "Red Faction: Guerilla" to tytuł w pewnym sensie dla osób o mocnych nerwach. Jesteśmy zmuszeni poruszać się po świecie rządzonym przez wrogą korporację. Przeciwnik czyha na każdym kroku i nigdy nie wiadomo kiedy zaatakuje. Poza tym walka nie jest łatwa i nie można tu być bardzo rozrzutnym. Jest to w pewnym sensie survival i trzeba umieć się bronić. W walce trzeba szukać schronienia, nie można tak od tak wyjść z bronią na kilku przeciwników. To wszystko powoduje, że gra potrafi stresować. Nieustanne poczucie zagrożenia jest tu świetnie odwzorowane.

Ogólnie "Guerilla" to takie marsjańskie GTA. Jeździmy po naprawdę sporym świecie (mapa jest podzielona na kilka sektorów, które musimy wyzwalać spod jarzma korporacji jeśli chcemy osiągnąć finalny sukces). Możemy w tym celu zabierać wszelkie pojazdy, na jakie się natrafimy. Eksplorując teren możemy nie tylko otrzymywać zlecenia od rozsianych po całej mapie zleceniodawców, ale także opcjonalnie niszczyć wrogie konstrukcje, które poprawią morale oraz zbliżą nas w kierunku wyzwolenia danego sektora. Poza tym jak to w tego typu grach poukrywano po całej mapie wiele różnych znajdziek.

Moje jedyne zastrzeżenia do tej gry to: (tak jak wspomniałem) bardzo uproszczona fabuła i schematyczny scenariusz, ale też wtórność misji. O ile na początku wszystko wydaje się bardzo świeże, po jakimś czasie możemy już odczuwać pewne znużenie, bo większość misji skupia się tak naprawdę na tym samym: kogoś trzeba zabić lub coś trzeba rozwalić. Dziwne wydawało mi się też to, że o ile czasem możemy natrafić się na jakiś obiekt o średnim lub wysokim znaczeniu dla wrogiej korporacji, który możemy zniszczyć, to jednak po jego zniszczeniu, ten często wraca błyskawicznie odbudowany. Fakt, znika już z mapy jako coś co "przyniesie nam punkty", ale przykro patrzeć jak konstrukcja stoi na nowo po tym jak włożyło się sporo wysiłku, by ją zniszczyć (mam tu na myśli ten długi most EDF na jednym z kolejnych sektorów).

Poza tymi mankamentami jednak "Red Faction: Guerilla" to niewątpliwie tytuł warty zainteresowania. Ja na pewno niebawem zapoznam się z sequelem czyli "Armageddon".

8/10

07.01.2023 15:15
odpowiedz
ShadyYo
20
8.0

Nigdy nie grałem w No One Lives Forever, wiec stwierdziłem, że w końcu najwyższa pora... i nie żałuję.

Po pierwsze gra jest naprawdę długa! Dzisiejsze FPS'y nie mają pod kątem do niej startu. Misje, podzielone tutaj na sceny, pochłaniają na długi czas. A podzielone są na sceny bo, rzecz jasna, gra w pewnym sensie imituje wszystkie te filmy o Jamesie Bondzie będąc jednocześnie ich parodią. Nie brakuje jej specyficznego luzu i fajnego poczucia humoru. Cutscenki są na ogół długie i wyczerpujące temat. Widać, że twórcom po prostu podobało się pisanie scenariusza i bystrych dialogów. Niektóre briefingi przed misjami trwają nawet około 10 minut! Ale ten czas się nie dłuży, można cieszyć się błyskotliwością rozmów między agentami. Humor pojawia się też w licznych rozmowach między wrogami już podczas samej rozgrywki, które możemy podsłuchać. No właśnie, możemy czy musimy? Jeśli odczekamy do końca rozmowy, jeden z rozmówców usuwa się zawsze w inne miejsce przez co łatwiej nam pokonać dany etap nie wywołując zbędnego zamieszania. Ale po jakimś czasie było już nieco męczące gdy raz po raz trzeba odsłuchiwać tych, na ogół nie wnoszących nic do samej fabuły rozmów, a które, podobnie jak wszystko inne w tej grze, bywają długie.

Prawdopodobnie moim największym zastrzeżeniem w stronę tej gry (i jednym z niewielu) jest to, że... jest ona stosunkowo łatwa i jakoś specjalnie nie nagradza gracza, gdy ten wybiera "ścieżkę stealth" zamiast otwartego pokonywania wszystkich wrogów, którzy się mu napatoczą po drodze. Niemal bez przerwy miałem to uczucie z tyłu głowy, że w każdej chwili mogę wyciągnąć jakąś większą giwerę i wszystkich bez trudu wybić zamiast bawić się w skradankę. I parę razy tak rzeczywiście zrobiłem. A szkoda... bo zawsze lubiłem ten cichy sposób pokonywania wrogów. Na dodatek rzecz w tym, że łatwo jest tych przeciwników załatwić. Tak na dobrą sprawę wystarczy najzwyklejszy pistolet i strzał w głowę, który w tej grze jest wyjątkowo łatwy. Tutaj właśnie twórcy nie najlepiej się popisali, bo takim zwykłym pistoletem można bez problemu pokonać przeciwnika, który jest w bardzo dalekim dystansie od ciebie. Dokładnie z takim samym efektem co przy użyciu karabinu snajperskiego. I właśnie dlatego tak rzadko odczuwałem potrzebę dodawania do swojego ekwipunku jakichś mocniejszych broni niż mój ulubiony pistolet z tłumikiem. Ale za to, skoro już o tym wspomniałem, bardzo fajna jest możliwość ustalania swojego ekwipunku (który jest ograniczony) przed każdą misją. Trzeba pomyśleć, co się przyda, a co może niekoniecznie. I czasem są to też trochę ślepe wybory wiec trzeba liczyć na łut szczęścia.

Gdzieś w połowie gry zacząłem odczuwać pewne... znużenie? Bo wydawało mi się, że gra, mimo poziomu Hard jest bardzo łatwa. Wrogów nie ma za wiele, a nawet jeśli już są, to łatwo jest ich pokonać w schematyczny sposób. A nie chciałem też ustawiać rozgrywki na najwyższym poziomie trudności, bo wydaje mi się, że nie tędy droga. Ale później wchłonąłem w tę grę na nowo i z misji na misję robiło się coraz ciekawiej i coraz bardziej wymagająco, aż do samego zakończenia. Nie ukrywam, że najlepsze misje to właśnie te umieszczone na końcu. Więc jeśli ktoś miał podobne odczucia, to naprawdę radzę nie odpuszczać i ukończyć grę. Poza tym fabularnie jest to naprawdę dobrze napisana gra. Tak jak wspomniałem, pełna świetnych dialogów i fajnego humoru, a także zwrotów akcji. Oczywiście te zwroty akcji to świetna parodia filmów detektywistycznych i filmów akcji. W końcówce wręcz wyniesiona na jeszcze wyższy poziom. Po napisach końcowych zaskoczył mnie z kolei bonusowy poziom na wyspie (zdaje się dostępny tylko w edycji "Game of the year"). Świetnie wkomponował się w całą grę i po prostu pasuje do niej jako nieodłączna część.

Z drobnych minusików to dorzuciłbym jednak małe zróżnicowanie muzyczne. Dopiero ostatni, bonusowy level po napisach końcowych to zmienił :) Na szczęście poza mankamentami, które wymieniłem, "The Operative: No One Lives Forever" to dalej bardzo dobry i grywalny tytuł. Potwierdzam to ja, przechodzący tę grę po raz pierwszy w 2022 roku :) Czuć, że ma w sobie coś, co wyróżnia go na tle całej masy innych FPS'ów, które w tamtych latach powstały. Wnosi powiew świeżości do gatunku. Ja już niebawem biorę się za przejście drugiej części, mam nadzieję, że będzie ona przynajmniej tak dobra jak jedynka.

8/10

27.12.2022 12:31
3
odpowiedz
ShadyYo
20
9.0

Dziwną sytuację miałem przy okazji przechodzenia tej gry. Oczywiście na początku wciągnęła mnie bez reszty. To chyba najlepiej napisana gra w jaką miałem okazję kiedykolwiek zagrać. Cała ta historia i ten świat to prawdziwe arcydzieło wykraczające poza to, co z reguły gry mają do zaoferowania. Tutaj dialogi nie są na odwal się. Są pełne inteligentnej, błyskotliwej rozmowy i pełne treści, z których każdy może coś wyciągnąć. Do tej pory jestem pod wrażeniem, jak ogromny świat udało się w Planescape: Torment wykreować. Nie mówię tu w tym momencie o samym fizycznym świecie, po jakim się poruszamy, bo ten w sumie aż tak ogromny nie jest. Mówię bardziej o tym, jak ten świat kreują właśnie rozmowy z napotkanymi przez nas postaciami. Jest tak wiele różnych frakcji, tak wiele filozofii i przekonań różnych bohaterów... wspaniale to ukazano.

Ale wracając do dziwnej sytuacji... po kilku miesiącach nieco się znużyłem. Oczywiście, świat gry jest niesamowity, ale... po jakimś czasie też (nie jestem pewien czy to na pewno dobre słowo) męczący. Poczułem przesyt. Przesyt tą atmosferą beznadziei, tym brudem wszędzie wokół, tym ponurym, czasem wręcz depresyjnym światem pozbawionym większych światełek w tunelu. Zmęczył mnie też nieco fakt, że gra opiera się przede wszystkim na tych bardzo rozbudowanych dialogach, na rozmowach z innymi tymczasem nie ma już aż tak dużo do zaoferowania w kwestii walki. Po prostu wydaje mi się, że można by częściej grę zdynamizować i zwyczajnie częściej dać możliwości sprawdzenia swoich możliwości bojowych. Mam wrażenie, że to jedna z tych gier, które dają po prostu ogrom możliwości walki przez samą liczbę przedmiotów, jakie można użyć, ale nie dają już tak dużej możliwości, by je wszystkie wykorzystać. Ja lubię przedmioty chomikować w ekwipunku tak, by móc je wykorzystać na dalszych, trudniejszych etapach gry. Tymczasem tutaj okazało się to raczej zbędne i nie wykorzystałem w grze tak wielu różnych, ciekawych itemów, że aż mi było pod koniec tego żal (SPOILER) gdy moje postaci zostały uśmiercone. A więc po jakimś czasie gra mnie już nieco zmęczyła i odłożyłem dalszą rozgrywkę (choć jak się okazało byłem już naprawdę blisko jej ukończenia...) na kilka długich miesięcy. Ale wróciłem do niej i wtedy ukończyłem grę w dwa dni :) I cieszę się, że to zrobiłem. Bo na nowo wsiąknąłem do tego fascynującego świata, by zostać porażony niesamowitym zakończeniem tej długiej historii.

post wyedytowany przez ShadyYo 2022-12-27 12:31:50
14.12.2022 17:00
odpowiedz
ShadyYo
20
5.5

Dziwny sequel. Druga część Red Faction graficznie prezentuje się gorzej od wydanej dwa lata wcześniej jedynki. Widać, że ta część powstała z myślą o konsolach, a wydana została na peceta tylko przy okazji. Niestety odbija się to na warstwie wizualnej. Kanciaste, rozpikselowane scenerie nie przystają grze wydanej (na PC) w 2003 roku... Równie brzydko wyglądają cutscenki i niektóre animacje.

I tak właśnie się w Red Faction II gra - jakby był stworzony pod konsolę. Rozgrywka jest bardzo szybka, dynamiczna i skupia się praktycznie tylko na pokonywaniu kolejnych przeciwników i wybieraniu właściwej broni do tego celu. Fajnie, że tak jak w pierwszej części, tak i tutaj często zasiadamy za sterami jakiegoś pojazdu (czy też robota), bo są to momenty gdy gra nabiera w końcu trochę zróżnicowania. Jak wspomniałem, poza tymi epizodami bez zastanowienia brniemy przed siebie i eliminujemy kolejnych rywali. Okej, może ma to taki klasyczny charakter FPS'ów, ale znów, jak na 2003 roku, to można by chyba oczekiwać nieco większej kreatywności.

Muszę jednak przyznać, że tak jak gra trochę przeraża swoją szatą graficzną i prostotą na samym początku, tak z upływem kolejnych rozdziałów jest coraz lepiej. Tak, ta gra jest coraz lepsza wraz z upływem kolejnych godzin. Szkoda, że tych godzin jest tak mało...

Na plus oddaję autorom arsenał broni, który jest naprawdę bogaty i który to fajnie się użytkuje. Mówiąc w skrócie: jest czym strzelać i każda broń ma swój odrębny charakter, który lepiej sprawdza się przy okazji konkretnego rodzaju przeciwnika. Niektóre z broni mają dwa tryby strzału. Dodatkowo oczywiście mamy do dyspozycji granaty oraz miny, ale o używaniu tych drugich szczerze mówiąc całkowicie zapomniałem, a i nie okazały się niezbędne.

Doskonałym uświadomieniem tego, że ta gra ma być po prostu frajdą płynącą z rozwałki i niczym więcej jest to, że już od początku po epicko krótkim intro przystępujemy do naparzanki. Nie ma czasu na oswojenie się ze sterowaniem czy też HUD'em. Gdy pogramy kilkanaście minut dłużej okaże się, że można (a raczej trzeba) się z tym wszystkim oswoić błyskawicznie. Okaże się również, że kolejne levele i rozdziały mkną bardzo szybko, a niewiele później, że gra się kończy. Tak, to jedna z krótszych gier w jakie miałem okazję zagrać. Wprawni gracze poradzą sobie w 3 godziny. Ja potrzebowałem raczej 4, może 5. Po drodze zaskoczyć może nas przeniesiony rodem z konsoli system zapisu gry... polega to na tym, że gdy zginiemy musimy zaczynać cały poziom od nowa. Całe szczęście, jak wspomniałem, nie należą one do najdłuższych. Mimo to i tak do dziś nie wiem w jaki sposób działa opcja "Save progress" w menu podczas rozgrywki skoro i tak musimy powtórzyć level od początku. Ten mankament okazał się najbardziej denerwujący przed ostatnią w grze walką z bossem. Tuż przed nią należy obejrzeć krótką cutscenkę, której nie da się w żaden sposób przeskoczyć. A że walka nie należy do najłatwiejszych, to przy każdym jej powtórzeniu trzeba oglądać od nowa ten sam filmik...

Wspominając bossów... trzeba przyznać, że w tej grze są oni dosyć wymagający. Ale te levele były moim zdaniem najlepsze w całej grze. Nawet jeśli tylko w niewielkim stopniu, to wprowadzały one jakiś element taktycznego myślenia do walki. I tak, czasem musiałem podchodzić do walki z nimi po kilka razy, naprawdę odporne skurczybyki!

Oczywiście nie sposób wspomnieć o kontynuacji tzw. geomod, który zarówno w jedynce jak i w dwójce pozwala nam niszczyć chociażby ściany, dzięki czemu jesteśmy w stanie przedrzeć się do jakiegoś pomieszczenia tym czy innym sposobem. Niemniej, mam wrażenie, że w jedynce jakoś bardziej miało to ręce i nogi. Tutaj naprawdę niewiele jest takich miejsc, gdzie trzeba tego użyć, a już najgorsze jest to, że niektóre ściany z łatwością poddają się rozwałce, a inne, wydawałoby się znacznie delikatniejsze, stoją niewzruszone. Brak jest tu konsekwencji w wykorzystaniu takiego "moda" i przez to wydaje się to mocno oskryptowane. Możemy użyć geomoda, ale tylko tam, gdzie chcą tego autorzy, czyli prawdę mówiąc w bardzo ograniczonej przestrzeni.

Fabuła w tej grze jest banalna i opiera się na motywie zemsty. Jedynkę w tym względzie śledziło się z dużo większą przyjemnością. Tutaj fabuła (mimo twistu mniej więcej w środku) jest tylko pretekstem do masakrowania kolejnych wrogów. Co ciekawe, gra może zakończyć się na jeden z czterech sposobów. Albo inaczej, w zależności od tego jak dobrze się spiszemy, na końcu gry włączy nam się jeden z czterech filmików. Również ciekawe jest to, że gdy otworzymy z poziomu menu "Extras" to okaże się, że jest tam dosłownie kilkaset różnych elementów do odblokowania grając na różnych poziomach trudności. Jednak nie ukrywam, że jakoś nie chce mi się bawić w tę grę po raz drugi.

Podsumowując, Red Faction II jest dziwnym tworem, który jakby się trochę odkleił od rzeczywistości i nie pasował do swojego rocznika. Jednak jeśli przebrnięcie przez początki, to jest szansa, że kolejne rozdziały was wciągną, a wy jeszcze tego samego wieczora ukończycie grę wychodząc z tego, o dziwu, bez wielkiego bólu.

5/10.

03.12.2022 22:46
1
odpowiedz
ShadyYo
20
6.5

Druga część Deus Exa to wciąż grywalny tytuł, ale przez parę mankamentów nie dorównuje jedynce. Poza tym wydaje się w stosunku do niej mocno uproszczona, "wypłaszczona".

To co się wyróżnia to na pewno grafika. Deus Ex 2 wygląda po prostu ładnie i nawet dziś nie powinien jakoś specjalnie odstraszać. Podobały mi się praktycznie wszystkie lokacje - na każdym kroku czuć ten brud i atmosferę spisku. Również muzycznie gra stoi na dobrym poziomie. Soundtrack jest charakterystyczny, podobnie jak było to w pierwszej części. Motywy muzyczne jeszcze bardziej podkręcają ten brudny, futurystyczny klimat. To, co zostało z pierwszej części i dalej budzi uznanie to możliwość przechodzenia tej gry "po swojemu". To od nas zależy czy będziemy chcieli się skradać i nawet nie wyjmować broni czy też pójdziemy na rzeź. W grze przeplata się wiele frakcji i różnych wątków. Niektóre są opcjonalne. I ponownie, to od nas zależy której frakcji będziemy sprzyjać, dla której z nich będziemy wykonywać kolejne cele. I na końcu w zależności od naszych wyborów obejrzymy jedno z czterech dostępnych zakończeń.

Przechodząc jednak do mankamentów... wspomniałem o zakończeniu. Niby fajnie, że mamy różne możliwości zakończenia gry, ale nie ukrywam, że ten krótki filmik ją kończący jest totalnym rozczarowaniem. Gra żegna się z graczem po prostu bez pardonu, w mgnieniu oka. Chciałoby się wiedzieć nieco więcej jak nasze, często mocno przemyślane decyzje, wpłynęły na ostateczny rezultat. Wspomniałem też, że w grze można się skradać lub walczyć i właściwie zawsze jest możliwość takiego wyboru. A jednak wydaje się, że jeden albo drugi jest częściej bardziej premiowany. Ba, często można coś wykraść NPC spod nosa a ci nawet nie zareagują. Można włamywać się do ich sejfów i zabierać im cenne przedmioty. Z drugiej strony, zabicie takiej osoby jest... łatwe i często nie pociąga za sobą żadnych konsekwencji więc po co w ogóle mieć skrupuły i utrudniać sobie sprawę skoro gra tego nie wynagradza? Niestety jest to dość poważny mankament.

Lokacje wyglądają na starannie zaprojektowane, z odzwierciedleniem szczegółów. Ale to co denerwuje to fakt, że są one... małe, a tymczasem długi loading podczas przechodzenia z jednej do drugiej potrafi irytować. Sama jest gra jest znacznie krótsza od poprzednika. I myślę, że w tym przypadku jest to minus. Dlaczego? Otóż w grze można zdobyć naprawdę pokaźną liczbę przedmiotów. Pomijając różne rodzaje broni mamy też sporo różnych ulepszeń do nich czy bardziej unikalnych itemów. Ale w czym jest problem? A no w tym, że gra najczęściej nie zmusza gracza do stosowania większości z nich. Ja ukończyłem "Invisible War" korzystając prawdopodobnie z nie więcej niż 10 standardowych itemów. A jeśli już użyłem jakichś innych, to raczej jednorazowo. Gra jest za krótka, by spróbować wszystkiego i na koniec pozostaje niedosyt, że wszystkie te przedmioty, które się tak skrzętnie zbierało, okazują się bezużyteczne, bo... tak naprawdę wystarczy pistolet. Dziwi też fakt, że do wszystkich broni używamy tego samego rodzaju amunicji. Rozgrywka traci przez to na czytelności. No bo jak rozumieć to, że używając pistoletu i wyrzutni rakiet używa się tej samej, uniwersalnej amunicji, a jednak ta broń zużywa jej tyle, podczas gdy inna dużo więcej, a gra nam nie komunikuje tego, ile dokładnie.

Fabuła wciąga, ale od pewnego momentu. Na początku miałem wrażenie, że trudno się w tym świecie odnaleźć. Trochę za duży mętlik informacji, zbyt wiele wątków, frakcji, które starają się o twoje względy. Druga połowa gry podobała mi się bardziej, bo historia zaczynała się w końcu nieco klarować. Dziwnym posunięciem jest dla mnie to, że brak w tej grze jakiegokolwiek dziennika, w którym przechowywane byłyby wszelkie zapisy poprzednich rozmów naszego bohatera. Jeśli je przegapisz nie masz szans ich nigdzie nadrobić.

Mimo całkiem sporej liczby niedociągnięć, Deus Ex 2 dalej daje całkiem niezłą rozgrywkę. Nie jest to poziom jedynki, która była przełomowa, dwójka jest mniej więcej kontynuacją tego samego, ale w uproszczonej wersji. Ale i tak ten obskurny, brudny klimat jest prawdopodobnie najlepszym, co można o tej grze powiedzieć. A jeśli przymkniemy oko na pewnie niedopracowania, to jest całkiem spore prawdopodobieństwo, że będziemy się przy tej grze nawet nieźle bawić.

6/10

09.11.2022 21:01
odpowiedz
1 odpowiedź
ShadyYo
20
8.0

Mówią, że klasyk. Myślę, że będę wspominał lepiej od "Syberii", w którą miałem okazję grać niedawno, mimo iż gra mi się niekiedy... dłużyła. Chyba po prostu nie jestem największym fanem przygodówek na świecie. Ale z racji tego, że grałem w nie za dzieciaka, to czuję do nich spory sentyment.

Trzeba przyznać, że fabularnie gra jest epicka. Historia wciąga, budują ją kolejne i kolejne tajemnice. Możliwość penetracji zarówno futurystycznego świata nauki Stark jak i świata magii, Arkadii jest strzałem w dziesiątkę. Zakończenie było nawet w stanie mnie nieźle zaskoczyć. Moim zdaniem tej epickości samej historii nie zawsze dorównywał rozmach zagadek. Czasem bywały zbyt proste, czasem zaś nieco absurdalne, trochę na siłę. Jednak żeby być sprawiedliwym, niektóre z nich rozwiązywało się bardzo przyjemnie i nie brakowało im kreatywności. Poza tym, w przeciwieństwie do "Syberii", w tym tytule raczej nie miałem takich sytuacji, że nie potrafiłem rozwiązać zagadki czy popchnąć gry do przodu tylko dlatego, że przegapiłem jakiś słabo widoczny obiekt na ekranie, w który powinienem kliknąć.

Na plus prosty interfejs - wszystko jest czytelne: sterowanie ekwipunkiem jest wygodne, a dziennik prowadzony przez bohaterkę ułatwia przypomnienie sobie historii czy kolejnych kroków, jakie powinniśmy podjąć. Na uwagę zasługuje też przyjemny polski voice acting.

Poczucie humoru nie do końca mi leżało, choć gra ma pod tym kątem swoje momenty. Czasem ten humor był czerstwy, ale wiadomo, kwestia gustu. Miałem też wrażenie, że końcowe rozdziały gry miały w sobie za mało samej gry, a za dużo dialogów niezależnych od decyzji gracza.

Koniec końców, rozumiem zachwyty nad grą, ale z drugiej strony rozumiem, że niektórzy tego tytułu po prostu nie kupią. Ja ogrywałem "The Longest Journey" przez długi czas, bo starałem się przejść tę grę bez żadnych podpowiedzi czy solucji. Bywały momenty, w których za cholerę nie mogłem posunąć się do przodu. Ale gdy już się udawało, gra się odpłacała i wciągała na nowo.

8/10.

25.09.2022 23:46
ShadyYo
20

Cordite

Miło słyszeć. Jednocześnie witamy na gry-online.pl i zapraszamy do polubienia naszego profilu na Facebooku.

żarcik ;)

25.09.2022 23:38
ShadyYo
20

kyniaczek

Aj kurczę, nie pamiętam :/ Wydaje mi się, że nie obyło się bez dgVoodoo i być może się mylę, ale ważną sprawą było prawidłowe ustawienie vsync i tripple buffering, tak jak opisują tutaj:

https://www.gog.com/forum/i_g_i_2_covert_strike/fps_issues_micro_stuttering

25.09.2022 23:26
👍
odpowiedz
ShadyYo
20
8.0

Solidna gra i odświeżenie serii. Nie trudno było już wtedy czuć znużenie formułą serii Colin McRae Rally dlatego decyzja jest jak najbardziej uzasadniona. Tym razem przyjdzie nam się zmierzyć w kilku różnych "dyscyplinach". To już nie tylko klasyczne rajdy. W Dirt rywalizujemy również w zawodach offroadowych: w CORR, crossoverach, podjazdach pod góry, by wymienić tylko kilka. Daje to poczucie odświeżenia i czegoś nowego i wprowadza przyjemne urozmaicenie do rozgrywki.

Aut jest tu całkiem sporo, a sposób ich prowadzenia jest niekiedy przyjemnie wymagający. Szczególnie gdy rywalizujemy na najtrudniejszym poziomie trudności, gdzie nie ma zbyt wielu miejsc na błędy. I to jest spory w plus w porównaniu do niektórych z poprzednich części Colin McRae Rally - trzeba się naprawdę postarać o dobre wyniki i nic łatwo nie przychodzi.

Sama kariera jest całkiem sprawnie "rozrysowana". Starano się ewidentnie o nie zanudzenie gracza na kolejnych jej szczeblach. Stąd spore urozmaicenie w kategoriach i trasach wyścigów. Nie udało się jednak uniknąć powtarzania tras na dalszych etapach, a niektóre znamy już wtedy na pamięć. Trasy są też niekiedy dość krótkie. Niby nieźle się to sprawdza w takiej formule kariery jaką zaimplementowano w Dirt, ale odcinając się od kariery, gdybym chciał pojeździć dla samej przyjemności, to tak krótkie rajdy nie przynosiłyby wystarczającej frajdy. Ilość państw, po których jeździmy i liczba etapów też nie robi wrażenia. Z drugiej strony na plus jest możliwość ustalenia oddzielnego poziomu trudności dla każdych z zawodów w jakich weźmiemy udział w karierze i swoboda w wybieraniu tychże zawodów.

Świetnie wypada też realistyczny model zniszczeń na najwyższym poziomie trudności. Gdy mocno w coś uderzymy, nasza jazda zwyczajnie się kończy i musimy spróbować przejechać cały etap raz jeszcze. Daje to fajny dreszczyk emocji podczas nabierania większych prędkości. System napraw auta podobny do poprzednich części. Natomiast nie ukrywam, ��e praktycznie ani razu nie skorzystałem z, jak podejrzałem, bogatego systemu konfiguracji auta przed wyścigiem, znacznie rozwiniętego w stosunku do poprzednich części. Zaskoczyło mnie, że nawet na najwyższym poziomie nie byłem zmuszony tego robić, bo jeździło mi się i tak dobrze na ustawieniach domyślnych.

Niestety grę ukończyłem w 96%, bo dziwne bugi spowodowały, że gra crashowała przy próbie uruchomienia dwóch imprez.

Podsumowując, Dirt wprowadza oczekiwaną świeżość. Być może nie robi tego jeszcze najlepiej, wizualnie wygląda trochę dziwnie (mocno przesadzony efekt antyaliasingu), ale już w swojej pierwszej odsłonie potrafi dać niezłą frajdę.

8/10.

06.07.2022 19:33
odpowiedz
ShadyYo
20
Image
10

Legends to kolejna, kapitalna część słynnej części platformówek o Raymanie. W poprzedniku, Origins dość nieoczekiwanie wrzucono Raymana w 2D, ale jak widać ten zabieg się opłacił - gra stała się jeszcze bardziej grywalna od poprzedników i z miejsca znalazła fanów na całym świecie. Dlatego więc kolejna część nie rezygnuje z konceptu i udoskonala to, co wprowadziła 2 lata wcześniej.

Co tu dużo mówić, ja uwielbiałem Origins i nie sądziłem, że można to zrobić jeszcze lepiej. A jednak! Powiedziałbym, że Legends to więcej tego samego... mniej więcej. Z naciskiem na mniej więcej :) Bo jednak są różnice. Gra wygląda jeszcze ładniej, aspekt wizualny to zdecydowanie jedna z najmocniejszych stron. Design poziomów jest po prostu świetny. Nie chcę rozprawiać za długo nad grafiką, ale chodzi bardziej o to, jak cały ten świat w tle żyje. Tutaj mało co jest tylko zwykłym nieinteraktywnym obiektem. Animacje są przepięknie płynne i praktycznie wykluczone jest żebyśmy narzekali na jakieś przycięcia, bugi czy słynne "zawieszenie się" w nieoczekiwanym miejscu.

Skoro jest to Rayman, to oczywiście dalej istotną rolę odgrywa poczucie humoru. Mam wrażenie, że teraz zrealizowane z jeszcze większą pompą i świadomością ze strony autorów, że pracują nad prawdziwym hitem. Jeśli szukasz czegoś na poważnie, to nawet nie odpalaj Raymana. Tutaj humor kipi na każdym kroku rozgrywki.

Gra jest wydłużona w stosunku do poprzednika. Jest po prostu więcej poziomów, więcej różnego rodzaju tajemnych przejść, więcej światów i różnorodności. Gra wydaje się czerpać z najlepszych elementów Origins. Co ciekawe, mamy możliwość powrotu do świata Origins i przejścia poziomów znanych z tamtej gry na nowo zaaranżowanych (może to za duże słowo, ale zaszło sporo różnic). To pokazuje nam też jednak o ile krótsze było Origins w porównaniu do Legends.

Nie chcę się rozpisywać na temat samej rozgrywki. Kto grał choć raz w Raymana Origins, ten wie, co go czeka. Kreatywność twórców nie zna tutaj granic. Cieszą zarówno klasyczne poziomy jak i próby czasowe (stresujące jak diabli poziomy, które trzeba ukończyć w 40 sekund aby zdobyć złoty puchar), tutaj nazwane "najazdami". Fantastyczną robotę robią też te poziomy, które musimy przejść bez potknięcia od początku do końca i zgrywać się z rytmem muzyki. Nawet jeśli wszystkie te poziomy są wymagające, to jednak ostateczne ich przejście daje całą masę satysfakcji.

A poziomy faktycznie bywają bardzo wymagające. Zresztą fajnie jest ten poziom trudności wyważony - zaczynamy jeszcze z w miarę łatwymi wyzwaniami, by wraz z postępem gry faktycznie przechodzić do coraz trudniejszych. A ostatnich kilka to już istna jazda bez trzymanki. Legends posiada też wyśmienity system pokazujący twój postęp. Wszystko jest czytelne. Wiesz dokładnie co i gdzie zdobyłeś, czego ci w każdym poziomie zabrakło czy co jest potrzebne do odblokowania ukrytych poziomów czy innych dodatków. Nie ukrywam, że ja musiałem niekiedy robić po kilkanaście, kilkadziesiąt prób w pojedynczym poziomie, by na przykład ukończyć go na czas i zdobyć wszystkie możliwe odznaczenia. Ale ostatecznie udało się :) Uratowałem wszystkie możliwe 700 małaków, odblokowałem wszystkie stworzenia i zdobyłem wszystkie złote medale i puchary. Całkiem nieźle! :)

27.04.2022 00:00
odpowiedz
ShadyYo
20

Oj, mógłbym rozpisać się naprawdę długo, ale zamiast tego podam szybkie 3 tytuły, niektóre zdecydowanie mniej znane, ale na pewno coś, co mnie na swój sposób przeraziło i powaliło klimatem:

https://www.filmweb.pl/film/Wahad%C5%82o,+studnia+i+nadzieja-1984-114094
(krótkometrażówka!)
https://www.filmweb.pl/film/Mroczny+instynkt-1979-127977
https://www.filmweb.pl/film/Opowie%C5%9B%C4%87+o+dw%C3%B3ch+siostrach-2003-132767

Poza tym, jeśli podobało Ci się VVitch, to koniecznie sprawdź ten film, od tego samego reżysera:
https://www.filmweb.pl/film/Lighthouse-2019-803179

22.04.2022 18:48
odpowiedz
ShadyYo
20
10

Nie oczekujcie od tej opinii czegoś więcej niż dołączenie do zachwytów nad tą grą. Co tu dużo mówić, Portal 2 to jedna z najlepszych gier, w jakie kiedykolwiek grałem.

Już pierwsza część była w pewnym stopniu rewolucyjna i na pewno była powiewem świeżości w mainstreamowym graniu. Jednak brakowało jej warstwy fabularnej, ciekawego scenariusza. Całość opierała się właściwie na pokonywaniu kolejnych pomieszczeń testowych (poza krótkim odejściem od tego w trakcie zakończenia). Tutaj wyciągnięto wnioski. Portal 2 obudowano w niezwykle wciągającą historię. Z upływem czasu dowiadujemy się o niej coraz więcej, ale nigdy nie jest ona zdradzona w całości, co moim zdaniem jest dużym plusem. Niedopowiedzenie i tajemnica w przeważającej części przypadków wygrywają z podaniem całej historii na talerzu (wybaczcie, David Lynch style).

Tutaj penetrujemy ten naukowy kompleks wraz z naszym nieodłącznym towarzyszem podróży, Wheatleyem, który raz po raz rozśmiesza nas swoimi humorystycznymi wstawkami. Ale nie tylko on, bo znów cała gra przesiąknięta jest tym czarnym humorem znanym z poprzednika. I znów gra sprawia dzięki temu jeszcze więcej frajdy. Później przychodzi pora na ciekawe zwroty akcji (z udziałem Wheatleya chociażby), a samo zakończenie to istna epickość!

Niby dalej robimy wszystko to, co znamy z jedynki, ale jak to czasem sequele mają w naturze: to ta sama rozgrywka z tym drobnym wyjątkiem, że wszystkiego jest WIĘCEJ. DUŻO WIĘCEJ. Więcej możliwości, bardziej rozbudowane zagadki (chociażby pojawienie się różnych rodzajów żelów, przenoszenie przez portale laserowych ścieżek czy ścian, itd), dużo większe, wręcz ogromne przestrzenie, które robią wrażenie (ta dbałość o szczegóły w designie lokacji), zdecydowanie dłuższa rozgrywka, bardziej dopracowana fabuła... wszystko to przekłada się na to, że to po prostu wyraźnie lepsza gra od jedynki. Sequel idealny.

20.04.2022 19:48
odpowiedz
3 odpowiedzi
ShadyYo
20
8.0

Być może nie wszyscy odnajdą się w tym dziś już, przynajmniej na pierwszy rzut oka, archaicznym tytule, ale fani pierwszej części bez wątpienia pokochają tego godnego uwagi następcę.

Choć na początku myślałem, że się poddam już na wstępie, gdyż wcale niełatwo było mi tę grę włączyć na Win 10 bez irytującego przycinania. Ostatecznie znalazłem sposób i mogłem przypomnieć sobie jak fajnie było grać w Project IGI. Ta gra swoim podejściem niewiele różni się od poprzednika i nie mam ku temu większych zastrzeżeń. Wypracowane standardy z pierwszej części, które znalazły tak wielu fanów na całym świecie, dalej cieszą i przyjemnie angażują gracza.

Oczywiście, podobnie jak w pierwszej części, do sposobu poruszania się, strzelania i ogólnie mechaniki gry trzeba się przyzwyczaić. Ale gdy się to wszystko załapie, gra odpłaca się z nawiązką. Co nie oznacza wcale, że będzie łatwo, o nie. Miałem wrażenie, że było jeszcze trudniej niż w jedynce, nawet mimo tego, że wprowadzono możliwość 3 zapisów w trakcie każdej z misji (tutaj pochwała za prosty i fajny pomysł z rozładowującą się baterią przy każdym z zapisów – wymusza to na graczu odpowiednie planowanie swoich działań i brak nierozsądnych save’ów na lewo i prawo). Do niektórych z misji podchodziłem kilkanaście razy, jak nie więcej. Ale gdy już udawało się taką misję przejść, poczucie satysfakcji było ogromne. I mam wrażenie, że właśnie to tak często różni te łatwe, nowe tytuły od tych starych, które naprawdę potrafiły stawiać wysoko poprzeczkę nawet dla kumatego gracza.

Misji jest tu naprawdę sporo i tym razem są jeszcze bardziej zróżnicowane niż w poprzedniku (Rosja, Libia, Chiny…) Oczywiście mamy też nowy arsenał broni, ale nie ukrywam, że zdecydowaną większość misji starałem się ukończyć bez ich użycia. Fakt, że nie wszystkie z nich się dało, co potwierdza szczególnie ostatnia, epicka, trzymająca w napięciu misja. Postarano się również o zróżnicowanie misji pod kątem konieczności użycia takiej czy innej strategii. Chociaż „konieczności” to może złe w tym przypadku słowo. Misje można pokonywać na wiele sposobów. Ale na pewno niektóre z nich są bardziej sugerowane, czy też raczej lepiej „premiowane” przez twórców.

Z pewnych minusów, to pewnie można by wymienić fabułę, która… no cóż, do odkrywczych nie należy i choć jest prawdziwą kontynuacją jedynki, to zawiera na ogół bardzo oklepane motywy i raczej wszystko to, co z poprzednika już znaliśmy. Poza tym są tu pewne techniczne niedociągnięcia. Czasem, niezależnie jak cicho nie podejdziesz do wroga zza jego pleców, to przy pewnych ruchach, ten się odwróci, a czasem nie. Niby wprowadza to pewną nieprzewidywalność, ale mając na uwadze to, jak trudna jest to gra, to prędzej irytuje, bo tutaj dosłownie jeden centymetr ruchu w lewo czy w prawo bądź też jeden drobniutki błąd powoduje, że misję trzeba powtarzać.

Mimo wszystko, dwójka to zdecydowanie godny sequel tego bardzo dobrego taktycznego FPS’a. I pomyśleć, że wciąż tak wielu nie zna ani jednej, ani drugiej części historii Davida Jonesa. A jeśli zna tylko pierwszą, to ja zdecydowanie zachęcam to zapoznania się z „Covert Strike”.

16.01.2022 00:59
odpowiedz
ShadyYo
20
9.0

Znakomita gra, która bawi i daje mnóstwo frajdy. Ciekawy jest sam pomysł na tę grę. Nie mówię o samym tworzeniu portali, ale o tym jak podzielono poziomy i w jaki sposób robimy progres w grze. Przypomina to te bardziej old-schoolowe gry. Przechodzimy po prostu planszę za planszą, czekając na to, co przyniesie nam kolejny poziom. Brzmi znajomo, ale to wszystko oglądamy w widoku FPS. To fajny zabieg, bo można czuć zdecydowanie większą interakcję z otoczeniem. Gdyby to wszystko działo się w 2D bądź wciąż w 3D, ale jednak z widokiem TPS, to wydaje się, że gra nie osiągnęłaby już takiego sukcesu. Samo to, że widzimy wszystko z oczu bohaterki tak jakby nam przyszło grać w rasowego FPS, robi tu robotę.

Na początku oswajamy się z fizyką gry. Ale nie potrzeba na to szczególnie dużo czasu, bo w przyjemny i płynny sposób jesteśmy zmuszani do coraz to śmielszego kombinowania w szukaniu rozwiązań zagadek. Tu faktycznie czuje się, że poziom trudności rośnie. Niektóre poziomy są zaprojektowane tak, że po prostu trzeba wykorzystywać zasadę prób i błędów, ale satysfakcja z tego, że w końcu nam się udaje jest bardzo duża.

To, co pokochałem w tej grze niemal od razu to poczucie humoru i duuuuża dawka ironii. GLaDOS czyli system (sztuczna inteligencja) sterujący obiektami Aperture i jego (a raczej jej) narracja pomiędzy i w trakcie poziomów jest kapitalna. Idealnie trafia w moje poczucie humoru więc z wielka frajdą słuchałem tych monologów.

O ile można się do czegoś przyczepić, to może do bardzo prostej, prostolinijnej fabuły i mimo wszystko prostej konstrukcji scenariusza, pozbawionego większych zwrotów akcji czy choćby cutscenek. Natomiast samo zakończenie jest świetne, przezabawne (napisy końcowe) i bardzo dobrze podsumowujące luźny charakter tej gry. Właśnie, luźny to słowo klucz. Tej grze na pewno tego nie brakuje.

Liczyłem trochę dłużej zabawić na mapach zaawansowanych (czyli przejście wybranych poziomów w najkrótszym czasie, z najmniejszą ilością stworzonych portali lub z najmniejszą ilością kroków), ale już pierwszy poziom ukończyłem z największymi możliwymi trudnościami i wiedziałem, że te kolejne, trudniejsze będą dla mnie nie do przeskoczenia. Więc ostatecznie zadowoliłem się główną fabułą nie osiągając wszystkich achievementów.

Moja ocena: 9/10.

15.12.2021 23:06
odpowiedz
ShadyYo
20
Image
8.5

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony piątą częścią serii Colin McRae. Myślałem, że czwórka zostanie moją ulubioną, a jednak piątka nawet podwyższyła poziom.

Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się być podobne, do czwórki, ale moim zdaniem Codemasters (poza nieudaną trójką) fajnie wyłapywało braki z poprzednich części i nadrabiało je lub usprawniało w kolejnych.

W czwórce nie widziałem zbyt wielu rzeczy, które wymagały poprawek, ale faktem był dość nudny tryb kariery. Mieliśmy kilka rodzajów mistrzostw do wyboru i w każdych z nich wiedzieliśmy jakie trasy nas czekają. Poza tym poziom trudności był naprawdę łatwy (z drobnymi wyjątkami). Tutaj natomiast postawiono na zróżnicowanie. Każde mistrzostwa mają swoją unikalną "rozpiskę" tras. Oczywiście, odcinki będą się powtarzać, w końcu nie ma ich nieograniczonej liczby. Ale już samo to nie pozwala się tym za szybko znudzić. Ponadto, miałem wrażenie, że gdzieś w połowie kariery, niektóre mistrzostwa na najwyższym poziomie trudności w końcu faktycznie zaczęły stawiać jakieś trudności... gra wciąż jest zbyt łatwa i stąd nie mogę jej przyznać lepszej oceny, ale samo zróżnicowanie rajdów powoduje, że nieco trudniej o proste zwycięstwa.

Co do sterowania, osobiście nie mogę się przyczepić. Prawdę mówiąc, sterowało mi się nawet lepiej niż w poprzedniku mimo, że różnice nie są zbyt wielkie. Dalej podobać może się to, że tak naprawdę każde auto prowadzi się nieco inaczej. No i rzecz jasna, każda nawierzchnia wymaga innego podejścia do sterowania, a to już wymaga pewnej wprawy.

Kariera tym razem jest najdłuższa ze wszystkich, ale udało mi się ją dokończyć bez większego znużenia, a poza tym wygrać również tryb mistrzostw z Colinem McRae (tutaj trochę mnie tylko zaskoczyło, że nie było nam dane ścigać się we wszystkich krajach, a tylko w sześciu).

Fajnie, że dodano Niemcy, bo tamtejsze odcinki wnoszą pewien powiew świeżości. Niemniej, choć reszta tras jest bardzo często odświeżoną wersją tych z poprzedniej części, to i tak na nudę nie można narzekać - udoskonalenia faktycznie widać. Miałem wrażenie, że wszystko jest jeszcze bardziej realistyczne niż w czwórce.

Ogółem rzecz biorąc, to moim jedynym mankamentem jest chyba zbyt łatwy poziom trudności, mimo tego, że uważam, że i tak jest nieco trudniej niż w czwartej części. Gdyby nie to, oceniłbym tę grę jeszcze wyżej.

05.11.2021 00:54
odpowiedz
ShadyYo
20

Fakt, że trójka była łatwiejsza, czwórka chyba jeszcze łatwiejsza. W ogóle to po opanowaniu dwójki, wszystkie części od trzeciej do piątej to już łatwizna :)

Co do drugiego akapitu, to nie mam jak się odnieść choć sam osobiście nie jestem wielkim fanem modów do starych gier.

01.11.2021 00:34
ShadyYo
20
Image

P.S. 2

01.11.2021 00:32
ShadyYo
20
Image

P.S.

post wyedytowany przez ShadyYo 2021-11-01 00:33:17
01.11.2021 00:30
ShadyYo
20
Image

P.S.

01.11.2021 00:22
odpowiedz
1 odpowiedź
ShadyYo
20
Image

P.S. Zapomniałem dorzucać swojego podsumowania kariery :)

09.10.2021 16:42
odpowiedz
2 odpowiedzi
ShadyYo
20

Nie mam żadnych kontrargumentów, masz rację. Nie siedzę tak głęboko w grach, w nic starszego niż 96' nie grałem. Z gier przez Ciebie rekomendowanych przeszedłem: serię Tomb Raider, Thief I-II, Half Life i Deus Ex. Wszystkie mi się podobały. Pamiętam, że kiedyś, bardzo dawno temu grywałem trochę w Shadow Mana.

Ogólnie masz rację z tym, że trend jest taki, że gry stają się coraz łatwiejsze. Innym przykładem może być właśnie klasyczna seria Tomb Raider versus ta najnowsza nowa rozpoczęta w 2013 roku, gdzie wszystko jest mocno szablonowe.

09.10.2021 16:31
odpowiedz
ShadyYo
20
10

Dla mnie nic dodać nic ująć! Ukończona na 100% ze wszystkimi "znajdźkami". Widzę, że Legends jeszcze lepiej oceniana, aż ciekaw jestem, co można zrobić lepiej!

09.10.2021 16:28
odpowiedz
ShadyYo
20
7.0

Dla mnie trochę rozczarowanie jednak. Tak, gra ma swój specyficzny klimat, ale dla mnie jest jednak aż za bardzo... przesłodzona. Dialogi i sama główna bohaterka i jej czerstwe poczucie humoru - to jednak nie mój klimat. Poza tym gra była po prostu zbyt łatwa. Naprawdę nie licząc może jednej, dwóch pauz, wszystko szło jak po sznurku. A pauzy i tak bardziej wynikały z tego, że czasem po prostu pewne obiekty, z którymi można było wejść w interakcję - były zwyczajnie zlane z tłem lub mało widoczne. Uwierzcie, to nic przyjemnego. Może jedna lub dwie zagadki, nad którymi bardziej trzeba było pomyśleć. Na ogół jednak ma się zawsze w swoim ekwipunku maksymalnie kilka przedmiotów, więc nie trzeba nawet się wysilać i często nawet metoda prób i błędów wystarczy żeby czegoś użyć. Nie lubię czegoś takiego w przygodówkach.

Ale żeby nie było, że za bardzo narzekam - powtórzę, gra ma swój specyficzny urok. Historia jest totalnie unikatowa i wciąga. Gracz stara się zbliżyć do tej tytułowej Syberii jak najszybciej, mimo wielu przeszkód na swej drodze. Świat jaki tutaj jest wykreowany jest mimo wszystko trudny do wyrzucenia z pamięci. Czas upływa przy tym tytule przyjemnie, a to też ważne w grach przygodowych - żeby nie męczyły, a zachęcały do spędzania z nimi kolejnych godzin. Żeby wciągały w tę intrygę, a myślę, że z tym tytułem tak jest. Powtórzę jednak raz jeszcze. Gra mogła być dużo bardziej urozmaicona pod kątem interfejsu i wymyślności zagadek. Dla mnie nie umywa się do tych najlepszych gier z tego gatunku.

09.10.2021 16:12
1
odpowiedz
ShadyYo
20
9.0

Świetna gra, klasyk. Mimo, że jest stara to i tak ma dziś dobrą grywalność. Świetna fabuła, zadania, charaktery i znakomite dialogi. Ponadto jest długa i wcale nie taka łatwa. Pochwalić należy także bardzo dobrą muzykę. Naprawdę duży świat i trudno ją szybko ukończyć. Zawsze można wykonywać również zadania poboczne. Każdy fan cRPG powinien zagrać w tą grę.

09.10.2021 16:08
4
odpowiedz
1 odpowiedź
ShadyYo
20
10

Jeśli o jedynce mówiłem, że jest świetna, to jej kontynuacja jest jeszcze lepsza, absolutnie klasyk gatunku. Niesamowita, wciągająca fabuła z mnóstwem ciekawie ułożonych zadań głównych jak i pobocznych. Dodano też kilka dobrych usprawnień w stosunku do części pierwszej i minimalnie ulepszyła się także grafika. Bardzo dobrze ucharakteryzowano postaci, podobnie zresztą jak w jedynce. Dialogi są znakomite, pojawiają się także dialogi między postaciami drużyny, gdzie sami możemy decydować o ich rezultacie. Ponownie pochwalić należy muzykę i klimat. Jestem fanem serii.

09.10.2021 14:16
1
odpowiedz
ShadyYo
20
9.0

Nie wyobrażam sobie, że moglibyście nie lubić dwójki jeśli jaraliście się pierwszą częścią. Max Payne 2 to niemal ten sam gameplay i oprawa graficzna - w tej kwestii niewiele się zmienia. Pod względem klimatu też niewiele się różni - choć jedynka była chyba nieco mroczniejsza. Znów mamy wplecione różne mroczne wizje Maxa. I znów jest ten sam styl, który zachwycał w jedynce.

To jedna z tych gier, które po prostu dalej sprawiają niesamowitą frajdę pomimo prostego systemu rozgrywki (o samej walce nie wspominając). Jak się już wciągniesz, to trudno się oderwać. To również zasługa świetnego scenariusza - historii, która naprawdę wciąga i niecierpliwie oczekuje się tego, jak to się wszystko potoczy. Zachowany jest oczywiście ten komiksowy charakter cutscenek. I choć zmienił się głos Maxa, to myślę, że dalej robi on świetną robotę. Świat jaki jest w tej grze przedstawiony, jest zimny, bezlitosny, pełen zepsucia, ale też zakręcony i z charakterystycznym czarnym humorem.

Jedyna rzecz, do której mogłem się doczepić, to ilość wstawek (cutscenek) w stosunku do rzeczywistej gry. Gra ogólnie jest krótka, a przez to, że tak często przerywana jest cutscenami, to jeszcze bardziej potęguje to wrażenie.

Niemniej, dla mnie i tak jest to prawdopodobnie jeden z najlepszych sequelów w historii.

09.10.2021 14:11
3
odpowiedz
ShadyYo
20
9.5

Po prostu świetny TPS. Każdy fan gatunku powinien sprawdzić tą grę. Minęło od jej premiery już 9 lat a nadal ma bardzo wysoką grywalność. Do plusów należy zaliczyć m.in. ciekawą fabułę, zwolnienie tempa, świetną muzykę, dialogi i niektóre powiedzonka Max Payne'a. Bardzo dobrym posunięciem było przedstawianie historii przez komiksy. Szkoda tylko, że gra jest dosyć krótka (przeszedłem w pięć wieczorów), choć po jej ukończeniu odblokowujemy nowe poziomy trudności. Tak więc zdecydowanie polecam. Obok tej gry nie powinno się przejść obojętnie.

09.10.2021 14:10
1
odpowiedz
ShadyYo
20
10

Dla mnie gra po prostu genialna. Jestem pod wrażeniem, że autorzy GTA z każdą kolejną częścią podwyższają sobie znacznie poprzeczkę i za każdym razem sprostają wyzwaniu. Po zagraniu w GTA 3 i Vice City wydawało mi się, że nie można tych gier jeszcze jakoś znacznie ulepszyć. A jednak, myliłem się.

Dostajemy dużo innowacji, lecz przede wszystkim ogromny świat, dużo większy od całego Vice City. Miasta znowu są świetnie zaprojektowane, ale dochodzą do tego także wsie i bezdroża. Razem wszystkie tworzą znakomity klimat, dla mnie najlepszy z całej serii.

Innowacji jest mnóstwo, wymienię choćby: możliwość pływania, ukończenia szkół jazdy autem i motorem, latania i pływania, mnóstwo dodatkowych, pomysłowych wyścigów o stawkę, chodzenie po sklepach, na siłownię, do fryzjera, możliwość zawierania kontaktów z dziewczynami i zabieranie ich na randki, wojny gangów (podbijanie terytoriów) i jeszcze wiele innych...

Wszystko to świetnie się ze sobą komponuje. Jeśli chodzi o misje to niektóre są naprawdę ciekawe, a ogółem bardzo urozmaicone. Podobają mi się także humorystyczne scenki, których jest naprawdę dużo. Krajobraz również jest świetny, możemy wdrapać się na najwyższą górę i zwyczajnie robić zdjęcia pięknym widokom, by na koniec polecieć spadochronem.

Fabuła oryginalna nie jest, jednak wraz z humorem i bardzo dobrze wykreowanym głównym bohaterem (którego nie trudno polubić) łączy się w jedną spójną całość. Oczywiście świetnie łączy linie czasowe poprzednich gier z serii i zawiera wiele nawiązań. To wszystko powoduje, że gra zapewni rozgrywkę na naprawdę wiele, wiele godzin! Zdecydowanie moja ulubiona, jak do tej pory, część GTA.

09.10.2021 14:08
odpowiedz
ShadyYo
20
10

Genialna kontynuacja gry z 2002 roku, która zrobiła furorę na rynku komputerowym. Kolejna część to kolejny sukces. Gra podoba mi się jeszcze bardziej niż III.

Wspaniały klimat lat 80-tych, a co za tym idzie świetnie dopasowane radio podczas przejażdżki z muzyką dla każdego. Nowością jest pojawienie się motocyklów, przejażdżka ścigaczem podczas nocy i oświetlonych ulic sprawia wiele przyjemności. Możemy również przelecieć się helikopterem i popływać różnymi rodzajami łodzi. Fabuła skomplikowana nie jest jednak misje są naprawdę ciekawe i pomysłowe. Dodatkowo, tak jak w poprzedniej części mamy także wiele misji pobocznych.

Sam bohater gry również wydaje się ciekawszy, mamy tu już znacznie ciekawsze dialogi podczas scenek niż w trójce, a bohater nie jest już niemową. Z nowości można także kupić własne posiadłości, wykonywać tam misje i później czerpać z nich zyski. Fajnie przedstawiono zróżnicowanie społeczne i konflikt Kubańczyków z Haitańczykami.

09.10.2021 14:06
1
odpowiedz
3 odpowiedzi
ShadyYo
20
9.0

Nic dodać, nic ująć. Świetna, przełomowa gra tamtej dekady i zapewne jedna z najlepszych w historii gier komputerowych. Poza misjami głównymi, wiele ciekawych misji pobocznych, w tym zbieranie aut do garażu, wykonanie niezwykłych skoków czy rozwałek. Przejście tego wszystkiego zajmuje sporo czasu, ale gra się nie nudzi, ze względu na swoją wszechstronność, wielkość miast, zmieniające się pory dnia.

Poza możliwością prowadzenia auta można także latać samolotem, pływać łodzią, przejechać się koleją czy też metrem. Miasta są bardzo starannie, szczegółowo dopracowane. Niektóre misje są naprawdę pomysłowe, niektóre z przymrużeniem oka, a jeszcze inne zupełnie poważne. Nie można nie wspomnieć o świetnym radiu podczas jazdy oraz możliwości stworzenia własnej stacji.

09.10.2021 14:03
odpowiedz
ShadyYo
20
9.0

Świetny RPG. Ogromny świat gry, w którym można przemieszczać się pieszo bądź też konno to jedna z jego największych zalet. Ponadto ukrytych zostało mnóstwo jaskiń, kopalń, itp. do przeszukania. Niestety w pewnym momencie jaskinie, które wyglądają niemal identycznie stają się nudne podczas ich badania.

Sama fabuła jest bardzo ciekawa i zachęca do dalszego grania. Największe wrażenie robią chyba wyjście z jaskini na początku gry i samo zakończenie. Zadań jest mnóstwo bo poza wątkiem głównym mamy także zadania w gildiach: magów, wojowników, złodziei czy też w różnych innych frakcjach. Można również awansować walcząc na arenie. Wszystko to pozwala na długie godziny gry, nawet po przejściu wątku głównego. Ja zakończyłem grę przechodząc wątek główny i awansując na najwyższe rangi w szeregach gildii wojowników, magów i na arenie.

System gry jest rozbudowany. Sami możemy tworzyć eliksiry (znajdując różne rośliny), przedmioty czy bronie magiczne. Nasze rozmowy z ludźmi i decyzje mają związek z dalszym przebiegiem gry. Grafika jak na ten rok może się jak najbardziej podobać. Podobała mi się bardzo architektura miast, każde ma swój odrębny styl i własną historię. Z kolei muzyka jest bardzo dobra, lecz niestety mało zróżnicowana i po krótkim upływie czasu zaczyna nudzić.

System walki pozwala na przybieranie różnorodnych taktyk na przeciwnika. Dodatkowo dochodzi bardzo duży wybór czarów.

Śmiało mogę polecić tą grę, nie tylko fanom gatunku ale każdemu graczowi!

09.10.2021 14:01
1
odpowiedz
ShadyYo
20
10

Po prostu genialny FPS! Wrażenie robi już sam początek kiedy to nasz bohater przeżywa w katastrofie lotniczej i ratuje się przed utonięciem. Grafika stoi na najwyższym poziomie, a wymagania sprzętowe nie są wygórowane. Przede wszystkim gra ma znakomity, charakterystyczny klimat. Fabuła jest bardzo ciekawa i nie pozwala oderwać się przez pierwsze godziny gry.

Podejmując odpowiednie decyzje sami wpływamy na zakończenie gry. Rozgrywka jest bardzo dynamiczna, a przebieg akcji nieprzewidywalny. Podczas walki do wyboru mamy sporo świetnych broni. Ponadto możemy radzić sobie z wrogami nawet nie mając amunicji, a korzystając z plazmidów typu: Błyskawica, Spopielenie czy Telekineza. Wrogowie posiadają dość wysokie IP, lecz przydała by się ich większa różnorodność. Świetny był pomysł z Adamem, Siostrzyczkami i ich Tatusiami. Postaci Andrew Ryana i Fontaine'a - naszych głównych wrogów, są bardzo dobrze wykreowane.

Klimat stworzony jest także przez świetną muzykę. Lokacje są ciekawie zaprojektowane, jest wiele ukrytych pomieszczeń, przejść i bonusowych przedmiotów. Same nazewnictwo w grze może się podobać, ukrywające wiele symboli. Zresztą gra to jeden wielki kontrast. Utopia, jaką miało być podwodne miasto Rapture, po którym się poruszamy to jedna wielka fikcja. I właśnie na tych sprzecznościach - na dążeniu do własnych, chorych celów bez zahamowań, uciekając się do zabójstw i eksperymentów na ludziach - bazuje fabuła gry. Sami zdecydujemy czy wpasowujemy się w to środowisko czy jednak będziemy inni niż całe to chore otoczenie. Po prostu jedna z najlepszych gier w jakie grałem!

09.10.2021 13:58
odpowiedz
ShadyYo
20
7.5

Kto nigdy nie grał w tą grę? Wielu z nas ma do niej jakiś sentyment, ja nie inaczej. Zapewnia niewyobrażalnie dużą porcję rozrywki i to chyba jej największa zaleta. A najwięcej frajdy sprawia gra ze znajomymi. Robale eliminują się nawzajem korzystając z naprawdę dużego arsenału broni. Niektóre z broni są naprawdę wymyślne i podkreślają tylko humorystyczny charakter gry. Jest jednak jedna rzecz, przez którą ta gra cierpi, a jest nią brak jakichkolwiek misji.

09.10.2021 13:57
odpowiedz
ShadyYo
20
8.5

A tak naprawdę Worms 2 urozmaicony o sporo nowych opcji, nowe bronie i przede wszystkim rozgrywkę single player.

Mamy tutaj naprawdę dużą dawkę misji, co nie pozwala na długo odciąć się od tej gry, tym bardziej, że nie są one bardzo łatwe i poziom trudności jest świetnie wyważony. Obok misji mamy też deathmatche, w których po prostu musimy pokonać wroga. Zapewnia to nam rozrywkę na dłuższy czas niż poprzednik.

Podobać się może także nowy arsenał broni i ciekawe funkcje starych narzędzi jak choćby łączenie skoku z liną. Jeśli masz wybierać między dwójką i Armageddonem, to polecam ten drugi tytuł.

09.10.2021 13:55
odpowiedz
ShadyYo
20
9.0

Dla mnie najlepsza część serii (choć nie grałem we wszystkie) i pierwsza w trójwymiarowej grafice. Trójwymiar daje olbrzymi zestaw możliwości i niesamowicie skutecznie urozmaica i tak już ciekawą rozgrywkę z poprzednich części.

Grafika jest świetna, niezwykle kolorowa i atrakcyjna dla oka. Pochwalić należy bardzo urozmaiconą i pomysłową kampanię - misje są znacznie bardziej ciekawe niż te w Armageddonie. Co ważne, utrzymany został ten humorystyczny charakter gry, śmieszne powiedzonka robali jak i same ich zachowania.

Kolejnym plusem w odniesieniu do poprzednich części jest bardzo przyjemna, dobrze współgrająca z tym co dzieje się na ekranie muzyka. Dodano także ciekawą sesję prób jak np. próby spadochronu, plecaka rakietowego itp. Arsenał broni został zachowany i oczywiście dodano także kilka nowych akcentów. Grywalność jest z kolei naprawdę duża, a w grę może grać prawie każdy bez ograniczeń wiekowych.

09.10.2021 12:36
4
odpowiedz
ShadyYo
20
10

Świetny FPS, w sumie to już klasyk. Innowacyjna jak na ten rok gra z wciągającą fabułą i świetnym klimatem. Już na samym początku wybuch w laboratorium i walka o przetrwanie, zabijając dziwne stwory, zwiększa napięcie. Mimo 12 lat w niektórych momentach gra potrafi nawet przestraszyć. Od samego początku czujemy atmosferę jakiejś zdrady, jakiegoś spisku. Xen również wygląda interesująco, samo zakończenie (z dwiema możliwościami) może się podobać. Arsenał broni jest całkiem przyzwoity, a niektóre bronie są naprawdę pomysłowe. Dodać należy fajne rozdziały, gdy trzeba jeździć wózkiem oraz ogólnie pomysłowe rozwalanie "bossów" w kolejnych rozdziałach. Myślę, że grę można śmiało polecić każdemu.

09.10.2021 12:34
3
odpowiedz
1 odpowiedź
ShadyYo
20
10

Genialny survival horror i jedna z najlepszych gier, w jakie dotychczas grałem. Może zacznę od wad ponieważ jest ich tak mało: długość gry (jest zdecydowanie za krótka) i dokuczająca szczególnie podczas walk automatyczna zmiana kamery i dosyć kłopotliwe sterowanie.

To by było na tyle z minusów. Wielką zaletą jest niesamowity, niepowtarzalny, mroczny, iście horrorowy, niekiedy wręcz hipnotyzujący klimat gry. Podobnie jak uwielbiam azjatycką szkołę straszenie w filmach, podobnie sprawdza się to i w grach, czego Silent Hill 2 jest idealnym przykładem. Świetnie prezentują się mroczne lokacje, jak choćby okryte mgłą tytułowe miasteczko, szpital czy więzienie. Są niezwykle obskurne i genialnie wpisują się w kryteria horroru. Następnie mamy również świetnie stworzone potwory, choć moim skromnym zdaniem mogły być one bardziej zróżnicowane. Jednak nagłe ich pojawienie się naprawdę może czasem przerazić. Niesamowity efekt daje również muzyka Akiry Yamaoki, prawdopodobnie najlepsza jakiej póki co mogłem w grach komputerowych doświadczyć. Dlatego też polecam przesłuchanie samego soundtracku do tej gry i poznać się na geniuszu tego kompozytora. Muzyka oddaje tutaj wszelkie emocje i wspaniale identyfikuje się z tym co dzieje się na ekranie.

Nie wspomniałem także o fabule, a przecież ona jest jedną z największych zalet gry. Niezwykle wciągająca historia ze świetnym zakończeniem. Podobać się mogą także dobrze zrealizowane cut-scenki. To wszystko sprawia, że gra mimo 11 lat od premiery wciąż świetnie sprawdza się jako "straszak", ale przede wszystkim to niesamowita historia, którą trzeba przeżyć.

09.10.2021 12:32
1
odpowiedz
ShadyYo
20
8.5

Bardzo dobry FPS, do którego mam duży sentyment. Pamiętam jak świetną zabawą była dawniej ta gra, choć z małym rozczarowaniem muszę przyznać, że teraz to już nie to samo. Początek oczywiście zachęca do dalszej gry ale w pewnym jej punkcie gra i kolejne godziny zabijania coraz to większej ilości przeciwników zaczynają nudzić.

Choć fabuła jest ciekawa, a misje ciekawe to jednak w pewnym momencie zaczynamy odczuwać powtarzalność zadań, jakie są nam przydzielone. Mamy jednak dobrą grafikę i świetnie zaprojektowane mapy. Warto zwrócić uwagę chociażby na świetną misję na plaży Omaha czy snajperskie pojedynki we Francji. Gra ma specyficzny, ciekawy klimat. W dużej mierze tworzy go także świetna, iście epicka muzyka (Michael Giacchino).

W grze jest bardzo dużo akcji, choć mam wrażenie, że dużą ilość przeciwników można było zastąpić mniejszą ich ilością lecz, trudniejszą do pokonania. Podobać się może realistyczny arsenał broni, choć nie jest ich za wiele. Zdecydowanie ciekawiej prezentują się misje, w których uczestniczymy wraz z innymi żołnierzami. Choć są misje, w której nie jest wskazane (przynajmniej do pewnego momentu) użycie broni to mogłoby być ich nieco więcej, dla zróżnicowania rozgrywki, która jest nieco zbyt jednostajna. Zakończenie według mnie jest najtrudniejszym etapem gry, ale jest rozczarowujące, jakoś zbyt szybko ta gra się urywa - kończy. Wydaje się jednak, że jest to gra dająca wiele w aspekcie wojennych FPS'ów i dobrze oddziałuje na przyszłe tytuły.

09.10.2021 12:30
2
odpowiedz
1 odpowiedź
ShadyYo
20
10

Być może najlepsza gra, w jaką dotychczas grałem. Jest w niej wszystko co wystarcza do nazwania jej "klasykiem" i jedną z najlepszych gier ever.

Żadna gra RPG mnie jeszcze tak nie wciągnęła - a to za sprawą świetnej, intrygującej fabuły. Wielką zaletą jest duża ilość zwrotów akcji na przestrzeni całego scenariusza. Ale chyba największą jest możliwość poprowadzenia historii na różne sposoby - poprzez własne wybory, a będzie można ich podjąć w trakcie gry naprawdę wiele. To my wpływamy na to, co dzieje się na ekranie.

Niesamowitą frajdę na wyższych poziomach trudności sprawia "skradanka" z której warto korzystać dosłownie w każdej następnej misji. Powiedziałbym nawet, że ściśle tajne misje mają sporą dawkę napięcia. Korzystanie z paralizatora, kuszy czy noża może okazać się dobrą zabawą, a jeśli znudzisz się tym, zawsze możesz skorzystać z "mocniejszej" broni. Znakomicie sprawdza się rewolucyjny system zabezpieczeń, ochrony, czy to zwykłych drzwi (niektóre wymagają nanoklucza), kamer, robotów itp. Praktycznie nie ma niczego, do czego można by się nie włamać (co zależy oczywiście od umiejętności bohatera). Ponadto niemal każda misja jest możliwa do ukończenia na kilka różnych sposobów, wybierając kompletnie inne drogi, co jest wręcz ekscytujące, gdy to odkrywamy. W trakcie gry zdobywamy punkty doświadczenia, dzięki którym możemy rozwijać postać. Dodatkowo świetnym pomysłem są "wszczepy", które można znaleźć w sekretnych miejscach i które dają nam nowe możliwości i ułatwienia.

Fabuła jest świetna, ale to świat opisywany w grze (nie tylko przez ludzi, ale także chociażby przez gazety, książki, które możemy znaleźć na biurkach...) jest ogromny. Historia nam opowiedziana jest iście filmowa, choć napisana chyba z jeszcze większym rozmachem. Postaci są wyraziste i świetnie scharakteryzowane.

Mamy możliwość zmierzenia się z dużą liczbą wrogów, a w tym robotów. Poziomy są znakomicie zaprojektowane. Ogromnym plusem tej gry jest także muzyka. Głównie ona tworzy ten niezapomniany, charakterystyczny klimat nie do podrobienia z jakiego słynie ta gra. Do tego klimatu aż chce się wracać. Ponadto wszystko zmierza ku świetnemu zakończeniu. Tu znowu mamy możliwość wyboru z bodajże pięciu różnych ścieżek do ukończenia gry, dlatego końcówka daje nam sporo do myślenia. Cóż, w tą grę po prostu trzeba zagrać.

09.10.2021 12:27
2
odpowiedz
1 odpowiedź
ShadyYo
20
9.5

Na wstępie zaznaczę, że do serii TR mam wielki sentyment, pamiętam tą grę jeszcze z dzieciństwa. Teraz, po latach wciąż grało mi się w nią świetnie. Niektóre poziomy są porywające, mają swój niesamowity klimat.

Mówię tu m.in. o kultowych wśród fanów serii (ale chyba nie tylko): Chińskim Murze, Wenecji czy też Tybetańskich Katakumbach i Świątyni Xian. Niektóre znam już chyba na pamięć... Poziomy są świetnie zaprojektowane, jest mnóstwo pułapek, dużo przeciwników a czasem zdarzają się fajne zagadki (oparte na prostych schematach, ale sprawiające sporo frajdy). Dużym plusem gry jest jej długość. Poziomy są rozległe i bardzo różnorodne ale co ważne, nie odczuwa się wrażenia, że gra jest na siłę wydłużona - o nie, to na pewno.

Na koniec czeka nas klasyczna walka z bossem, tutaj jest nim smok. Lara potrafi korzystać z różnych rodzajów broni, m.in. granatnik czy harpun, odpalać flary, używać kluczy, kart itp. oraz rzecz jasna robić efektowne akrobacje, dzięki którym pokonujemy różnego rodzaju przepaści i przeszkody. Sama fabuła to nic szczególnego, ale nie to w TR jest najważniejsze, tutaj liczy się dobra zabawa i duża frajda z przechodzenia kolejnych, bardzo wciągających i klimatycznych poziomów.

09.10.2021 12:26
odpowiedz
ShadyYo
20
6.0

Dodatek do dwójki nie jest już tak efektowny. Poziomy wydają się być zdecydowanie mniej ciekawie, a po zagraniu w dwójkę nie doświadczymy tu raczej żadnej "nowości" i możemy odczuć lekkie znużenie. Zimowe poziomy były trochę nudne, późniejsze już nieco lepsze, ale i tak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wszystkie te levele to tylko 'leftover' po świetnej dwójce.

09.10.2021 12:24
1
odpowiedz
1 odpowiedź
ShadyYo
20
10

Trójka pozostaje moją ulubioną częścią serii TR. Dodam jeszcze, że mam do niej ogromny sentyment, podobnie zresztą, jak do dwójki, czy czwórki.

W porównaniu do dwójki mamy tu sporo nowości - nowe umiejętności Lary, która teraz może już chodzić na kolanach i przeszukiwać wąskie szczeliny, wspinać się po poziomych drabinkach czy też biegać sprintem. Pojawiają się tu także nowe pojazdy oraz bronie (ekwipunek akurat najmniej się zmienił).

A teraz to co w TR najważniejsze: projekcja poziomów jest znakomita. Stworzone zostały z głową, świetnie zrównoważono ilość akcji - pokonywania wrogów i pułapek - do ilości zagadek i... podziwiania krajobrazów! Tak, mimo, że jest to gra stara i fabuła dzisiaj może odpychać to jednak te krajobrazy mają coś w sobie... tutaj szczególnie muszę pochwalić poziomy w Indiach i na południowym Pacyfiku.

Pustynia w Nevadzie też ma ten swój "upalny" klimat, Londyn ma swoje mroczne tajemnice a Antarktyda świetnie zwieńcza trzecią część Tomb Raidera. Zakończenie podobało mi się dużo bardziej niż w dwójce - powiedziałbym nawet, że było bardziej epickie i stworzone z całkiem niezłym rozmachem.

Mówiąc o Tomb Raiderze, a szczególnie o trzeciej części muszę podkreślić jeszcze jedną rzecz. Muzyka jest po prostu znakomita - różnorodna ścieżka dźwiękowa nadaje kolejnym poziomom jeszcze więcej tego klimatu, dodaje smaczku. Czasem jest to muzyka tajemnicza, niekiedy przyspiesza akcję a czasem nawet powoduje, że człowiek aż chce się zatrzymać, żeby uważniej jej posłuchać. Trójka to moja ulubiona część TR i po jej trzecim ukończeniu nie zmieniam tego zdania.

09.10.2021 12:23
odpowiedz
ShadyYo
20
8.0

Naprawdę świetny dodatek i jeżeli ktoś zastanawia się po ukończeniu trójki czy warto sięgnąć po dodatek, ja bym powiedział, żeby brał bez zastanowienia.

Nie byłem zbyt pozytywnie nastawiony przed grą w "The Lost Artifacts" jako, że dodatek do dwójki odbiegał od podstawowej części dość znacznie. Poziomy były dużo mniej kreatywne i już zupełnie nie zapadające tak w pamięć. Miało się wrażenie, że to tylko resztki, poziomy, które nie "załapały się" do podstawowej wersji.

Tutaj z kolei trudno to odczuć, bo poziomy stoją na zbliżonym poziomie co w "Adventures Of Lara Croft". Już na samym wstępie zostajemy przywitani znakomitym, klimatycznym i pomysłowym w Szkocji (zresztą drugi jest równie dobry, jeśli nie lepszy). Następne dwa levele są nieco słabsze, ale nie jakoś drastycznie. Poziomy we Francji świetnie podsumowują ten dodatek, który śmiało polecić mogę każdemu, nawet nie będącemu fanem TR.

09.10.2021 12:19
3
odpowiedz
1 odpowiedź
ShadyYo
20
10

Genialna. Mam do tej gry duży sentyment, ale podejrzewam, że nawet nie mając go, spokojnie dałbym tej grze najwyższą możliwą ocenę.

Powala klimatem - grafika jest bardzo fajna, wszystkie miejsca wyglądają bardzo posępnie i mrocznie. To jeden z niewątpliwie największych plusów Thiefa. Dlatego też powinna być gratką dla fanów horrorów - niektóre poziomy faktycznie potrafią przestraszyć (pojawiają się tu zombiaki i liczne inne upiorne kreatury). Gra sprawdza się znakomicie jako skradanka i jest jedną z najlepszych w tym fachu. Często to od nas zależy, czy będziemy chcieli pozostać niezauważeni przez całą misję i wszystko robić po cichu, czy też przypuścimy atak od samego początku, ale ta pierwsza opcja przynosi jednak dużo więcej przyjemności. Bardzo dużą rolę odgrywa w tej grze światło i cień, co pozwala nam na różne możliwości obmyślenia naszego ataku. Zresztą gra posiada kilka możliwości ukończenia misji, co oczywiście jest następnym plusem.

Imponują zarówno poziomy wewnątrz budynków (szczególnie Nawiedzona Katedra), jak i te, których rozgrywka dzieje się na zewnątrz (choć tych jest niewiele). Gra jest odpowiednio trudna, momentami nawet bardzo, ale podsumowując - poziom trudności jest świetnie wyważony. Na plus należy też zaliczyć wszystkie sekretne miejsca, w których możemy znaleźć dużo dodatkowego złota i licznych skarbów (takich miejsc w tej grze jest naprawdę dużo a odkrycie ich wszystkich stanowi nie lada osiągnięcie). Kolejna zaleta to bogaty arsenał broni - szczególnie różne rodzaje strzał do łuku, które stają się naszym nieodłącznym elementem.

Sama fabuła gry jest bardzo dobra, podobnie jak jej zakończenie, ale największe wrażenie robią chyba filmiki zapowiadające misje - z bardzo ciężkim, mrocznym klimatem (zresztą cała gra jest taka) i znakomitym lektorem... Minusów nie znalazłem. Klasyk.

09.10.2021 12:18
1
odpowiedz
ShadyYo
20
9.0

Klasyka gry przygodowej. Już samo intro zwiastuje wyjątkową i jedyną w swoim rodzaju historię. Tak też się stanie.

Znakomity główny bohater, ale także wszystkie inne postaci, które pojawiają się w grze. Bardzo oryginalna i intrygująca fabuła oraz świetny, charakterystyczny wyłącznie dla tej gry klimat. Klimat, który tworzą lokacje i przerywniki, świetne poczucie humoru (zarówno bohaterów jak i autorów gry) i genialna muzyka (różnorodna i długa ścieżka dźwiękowa, która jest idealnym tłem pod wydarzenia na ekranie).

Jedyną rzeczą, którą niekiedy za bardzo daje się odczuć jest to, że momentami gra bardziej niż grę przypomina film. Poza tym niektóre zagadki są chyba trochę za trudne i przesadzone. Ogólnie jednak wysoki poziom trudności gwarantuje nam wiele godzin główkowania. Momentami męczy interfejs (najbardziej wkurzające jest chyba przeglądanie ekwipunku).

Są to jednak niewielkie minusy, mając na uwadze całą masę zalet. Dlatego grę należy polecić każdemu fanowi gier przygodowych i nie tylko. Po prostu włącz grę i pozwól sobie odpłynąć w ten niesamowity świat!

09.10.2021 12:15
odpowiedz
1 odpowiedź
ShadyYo
20
9.0

Jak dla mnie bardzo fajna i trochę niedoceniania gra. Nie ukrywam też, że mam do niej sentyment, bo za dzieciaka trochę w nią grałem. Ale po odświeżeniu sobie tego tytułu po długim czasie wciąż uważam, że to naprawdę przyjemny shooter. Descent 3 to całkiem spory powiew świeżości w tamtych latach.

Jak na rok powstania to grafika jest naprawdę dobra. Poza tym odczuwa się naprawdę dużą przyjemność z nabywania umiejętności coraz lepszego poruszania się statkiem podczas walki i nie tylko. Dodajmy do tego jeszcze większą przyjemność z eksploracji tego naprawdę niemałego świata, w którym bardzo dużo jest różnych dziur i tajemniczych zakątków, przejść. No i nie zapominajmy o imponującym arsenale broni z mnóstwem różnych rodzajów amunicji i ulepszeń.

Poza tym fabuła również cieszy. Polski dubbing posiada należytą staranność (choć niekiedy za cicho słychać głosy, szczególnie w filmikach). Gra jest niekrótka i wcale nie taka łatwa. Właściwie to ciężko mi tu znaleźć jakieś minusy. Zakończenie również dobre, zaskakująco epickie, fajnie wieńczy całą tą historię. 10 nie ma raczej tylko ze względu na to, że niektóre tytuły cenię sobie jeszcze wyżej.

09.10.2021 12:11
1
odpowiedz
ShadyYo
20
7.0

Gdybym miał to tak obiektywnie ocenić, to na pewno było by mniej. Jednak jest to jeden z pierwszych FPS'ów w jakie kiedykolwiek grałem, więc nie mogłem ocenić inaczej. Słabą częścią tej gry jest na pewno fabuła. Niewiele się tu pod tym kątem dzieje, a wszystkie misje mają mniej więcej te same zadania do wypełnienia.

Gameplay jest całkiem przyjemny. Na pewno cieszy system obrażeń, w latach wydania gry budzący jeszcze kontrowersje. Bronie spisują się całkiem nieźle, choć trochę brak w nich dbałości o szczegóły i ich różnorodność nie powala. Mimo wszystko jakoś jest ta frajda z grania i grę szybko można ukończyć, choć w pewnym momencie zaczyna nużyć, a zakończenie do najlepszych nie należy.

09.10.2021 12:09
1
odpowiedz
ShadyYo
20
10

Teraz po trzecim, może czwartym przejściu czwórki utwierdzam się w przekonaniu, że to zdecydowanie jedna z najlepszych części i obok trójki moja ulubiona. Egipt, grobowce... to środowisko, które Tomb Raiderowi jak najbardziej sprzyja. Klimat jest po prostu świetny. Raczej brak tu słabszych poziomów (choć był taki poziom w Kairze, który mnie nieźle wymęczył). Tym razem struktura poziomów jest nieco inna. Na jedną dużą lokację przypada tak jakby kilka leveli, pomiędzy którymi można płynnie przechodzić (można się też do nich cofać). Pomysł ten się sprawdził. Poziomy zostały zresztą fajnie i pomysłowo zaprojektowane.

Gra jest również długa, chyba najdłuższa ze wszystkich klasycznych TR'ów. Tym razem pojawiło się znacznie więcej zagadek (zwykle prostych, ale mimo wszystko sprawiających sporą frajdę) w porównaniu do poprzedników.

Są też spore zmiany w arsenale bo o ile nie pojawiło się zbyt dużo nowych broni, a niektóre usunięto, o tyle pojawiła się opcja wybierania różnych rodzajów amunicji do tej samej broni. Poza tym niektóre przedmioty można łączyć z innymi (na przykład do rewolwera możemy zamontować celownik laserowy), podobnie jest z artefaktami.

Fabuła jest oczywiście prosta, ale i tak wciągająca. Sam motyw potężnych sił i walki dobra ze złem bardzo sprawnie poprowadzony. Cut scenki standardowo stoją na dobrym poziomie.

Tak więc, TRIV to na pewno odsłona warta uwagi, trudno mi powiedzieć czy to najlepszy ze starych TR'ów, być może, dla mnie to podobny poziom do ukochanej trójeczki.

09.10.2021 12:06
odpowiedz
ShadyYo
20
8.0

Bardzo porządny FPS, którego darzę sporym sentymentem. Niedawno grę przeszedłem po raz drugi, ale nie za dużo z niej pamiętałem po pierwszym ukończeniu z dobrych kilka lat temu. I wrażenia są jak najbardziej pozytywne.

Fabuła jest dosyć klasyczna jak na strzelankę - nie należy do najbłyskotliwszych, ale z drugiej strony historia całkiem wciąga. Z kolei umiejscowienie akcji na Marsie to strzał w dziesiątkę. Dzięki temu gra nabiera charakterystycznego klimatu i świeżości na tle wielu innych FPS'ów z tamtych lat. Same lokacje wyglądają świetnie - szczególnie kiedy eksplorujemy liczne kopalnie, ale na zewnątrz wszelkich budynków. Choć wnętrza pomieszczeń czasem nie są zbyt dopracowane co do szczegółów i wyglądają zbyt jednolicie.

Red Faction na wysokim poziomie trudności to wcale nie taki łatwy orzech do zgryzienia. Gra jest przyjemnie trudna i co najważniejsze poziom trudności z minuty na minutę rośnie. Rzeczywiście ostatnie etapy dają popalić, ale też nie jest to jakiś przesadzony poziom trudności, którego nie da się obejść. W końcowych etapach gry uzbrojeni po zęby przeciwnicy dysponują potężną bronią i trzeba niekiedy popisywać się sporym refleksem, ale także planem na rozpracowanie przeciwnika. Dla mnie to wszystko można zaliczyć na spory plus.

Wielką zaletą tej gry jest eksploracja świata za pomocą różnych pojazdów - czasem musimy walczyć jadąc jakimś truckiem, czasem lecąc myśliwcem, a niekiedy nawet siedząc za sterem podwodnej łodzi. Cieszy więc to, że autorzy poszli na różnorodność, dzięki której gra nie jest tak jednostajna i na pewno nie nudzi.

Olbrzymim plusem jest także szeroki, naprawdę zaskakująco szeroki arsenał broni. Mamy tu spore pole do manewru i rozwałki możemy dokonać na wiele różnych sposobów. Poza klasycznymi (jeśli można je tak w ogóle nazwać) broniami, mamy także potężne bronie laserowe i rakietowe. Sam sposób ich działania powoduje wiele frajdy. Natomiast możliwość rozwalania terenu wyrzutnią w celu chociażby znalezienia obejścia jakiejś drogi, albo jej skrócenia to fajny i całkiem świeży pomysł, ale w praktyce użyłem go może z raz albo dwa. Sam koncept był pewnie dobry, ale w rzeczywistości nie ma tu za wiele miejsca na jego wykorzystanie.

Ach, i podobało mi się jeszcze zakończenie gry i to, jak trzeba było rozbroić tę bombę. To również na tle innych FPS'ów coś świeżego, a ja zawsze cenię wszelkiego rodzaju inwencję w grach. Muzyka też idealnie pasuje do klimatu gry, zupełnie jakby była wyjęta z tej czerwonej planety. Szczególnie pięknie brzmi główny motyw.

Dla mnie Red Faction to jeden z tych trochę niedocenianych FPS'ów, który ma naprawdę wiele zalet i przebija (przynajmniej moim zdaniem) wiele bardziej znanych strzelanek, jak choćby "Soldier of Fortune".

09.10.2021 12:05
4
odpowiedz
ShadyYo
20
9.0

Świetna gra. Całkowicie wpasowuje się w moje klimaty i w sumie moje wymagania odnośnie survival horrorów. Jedynie fabuła mogła być odrobinkę ciekawsza i sposób jej przedstawienia jest nieco chaotyczny - zdarzyło mi się nie znaleźć raz albo dwa dziennika i już zacząłem się gubić w fabule. Co chwilę pojawiające się wspomnienia głównego bohatera w pewnym momencie też zaczynały trochę denerwować. Ale koniec końców, trzy alternatywne zakończenia to bardzo dobre posunięcie ze strony autorów. Mi, rzecz jasna, nie udało się wyjść cało z tego szaleńczego zamczyska.

Gra niesamowicie wciąga od pierwszych minut - fabuła wyraźnie intryguje. Podobały mi się wszystkie te akcenty horrorowe, wszystkie te akcenty powodujące strach i wzrost napięcia. Na czele stoi oczywiście ten potwór z podtopionych korytarzy, który natychmiast podbiegał do ciebie jak tylko spadłeś z jakiejś beczki do wody. Na drugim w moim rankingu stoi duch, który przechadza się korytarzami zamku już od początku aż do końca gry i którego lepiej unikać jak ognia. Samo jego pojawienie powoduje spory dreszczyk, ale kiedy zaczyna cię gonić a ty w pośpiechu zamykasz za sobą wszystkie drzwi, co może być lepszego dla fana horroru?! Dodajmy do tego jeszcze znakomity, mroczny klimat, który ani przez chwilę nie traci na swej intensywności i tak oto mamy doskonały dreszczowiec.

Bardzo podobały mi się też wszystkie zagadki, jakie musieliśmy na swej drodze rozwiązać. Nie są one ani łatwe, ani trudne i czasem trzeba nieco pogłówkować (tak, tak, czasem główkując musisz ciągle zerkać czy przypadkiem nie powinieneś schronić się przed upiornym widmem). Co najważniejsze, rozwiązanie niemal każdej pojedynczej zagadki daje sporo satysfakcji. Ale co też ciekawsze, ta gra łączy w sobie także elementy zręcznościówki, kiedy musisz ostrożnie stąpać żeby z czegoś nie spaść, omijać czerwoną narośl lub przeskakiwać z parapetu na parapet na zewnątrz wysokiego zamku.

To wszystko powoduje, że mimo dość jednostajnego klimatu i coraz bardziej przewidywalnego scenariusza, gra nie pozwala się nudzić. Świetnym pomysłem jest też brak takiego typowego wskaźnika zdrowia oraz konieczność kontroli swojego stanu poczytalności. Szukanie źródeł światła (latarnie, krzesiwa) to również bardzo dobry pomysł. Niektóre miejsca (czy tak naprawdę większość z nich?) jest rzeczywiście bardzo ciemna i trudno jest wszystko ogarnąć bez jakiegoś światła. Dlatego trzeba też nauczyć się oszczędzać i... poszukiwać.

Fizyka gry również może się podobać - "Amnesia" kładzie bardzo duży nacisk na realizm. Muzyka nie pojawia się za często, ale wszystkie te krótkie motywy bardzo mi się podobały. Większą rolę odgrywa tu sam dźwięk - ciężki oddech naszego bohatera czy wściekłość upiornej zjawy, która próbuje nas dogonić... ale nawet zwykłe kroki, które stawia widmo, kiedy my czekamy aż sobie pójdzie... dbałość o detale robi w tej kwestii wrażenie. Podobał mi się też głos naszych bohaterów - wszystkich tych, którzy odgrywali wspomnienia bohatera z przeszłości. Brytyjski akcent jakoś dziwnie pasuje do tej gry i do tego zamku.

Wszystko to sprawia, że "Amnesia" to jeden z moich ulubionych survival horrorów, w jakie grałem. Fakt, że "Silent Hill 2" podobał mi się nawet jeszcze bardziej, ale i tak jest to gra, którą każdemu fanowi grozy (i nie tylko) mogę śmiało polecić.

09.10.2021 12:04
odpowiedz
ShadyYo
20
8.0

Gra, którą darzę sporym sentymentem. Po latach wciąż potrafi cieszyć, dziś powiedziałbym, że to dosyć niedoceniona pozycja. Jak na taktyczne FPS'y to wciąż jeden z najlepszych tytułów z tamtych lat.

Nietypowo zacznę od minusów. Powtarzalność lokacji potrafi trochę wnerwić. Na przestrzeni tych 14 poziomów tak wiele wnętrz się powtarza, że aż się prosi aby je trochę urozmaicić. Ba, niekiedy całe budynki i ich wnętrza są wręcz skopiowane w kilku różnych poziomach. Wszystko to sprawia, że można posądzić autorów o brak dbałości o szczegóły.

Fabuła do najlepszych nie należy. Aż ciężko uwierzyć, że tak prostą historię można było rozciągnąć na tak sporą liczbę leveli. Ale tutaj nie oszukujmy się - trudno natrafić na FPS, który zachwycałby swoją nietuzinkową historią. Z drugiej strony być może tak prosta historia sprawia, że wszystko staje się bardziej realne?

Sam pomysł na gameplay jest jak najbardziej w porządku. Należy od razu powiedzieć, że gra do najłatwiejszych nie należy - wręcz przeciwnie, jest to jedna z trudniejszych gier, w jakie ostatnio grałem. Sam fakt, że kiedy giniesz, musisz zaczynać całą misję (niekiedy długą) od nowa, mówi za siebie. Czy jest to irytujące? Niekiedy - oczywiście, że jest. Ale ja należę mimo wszystko do w miarę cierpliwych graczy. Niekiedy misję trzeba było powtarzać po 10 razy... ale ukończenie takiej w końcu daje naprawdę olbrzymią satysfakcję.

Fajne jest to, że misje trzeba naprawdę dobrze zaplanować, żeby nie zostać wykrytym. To nie jedna z tych gier gdzie wychodzisz z kałachem do grupki intruzów sądząc, że bez problemu dasz sobie z nimi radę... bo jeśli ich wybijesz, to i tak najpewniej ktoś (bądź kamera) zarejestrował ten widok. Tak więc gra jest trudna, a poziom trudności rośnie rzeczywiście z poziomu na poziom - i tak powinno być. Ostatnia misja naprawdę dała mi w kość. Zakończenie było, co prawda, trochę sztampowe i banalne, ale i tak cieszyłem się, że udało mi się ukończyć Project IGI.

Jeśli chodzi o broń, to tutaj nie mam raczej jakichkolwiek zarzutów. Wszystko działa tak jak należy, a używanie każdej z nich potrafi być na swój sposób przyjemne. Możliwość zakradania się do komputerów, włamywania się do budynków czy korzystania z apteczek (wszystko na podobnym patencie) również sprawdza się w tej grze. Przeciwnicy wcale nie są tacy głupi i czasem potrafią pomyśleć (choć wkurzało mnie jak podglądających ich z lornety, unosili się nad ziemią podczas przemieszczania - czy tylko ja miałem taki bug?) A najgorsze co mogą zrobić, to włączyć alarm i zaalarmować dodatkowe jednostki.

Jeśli chodzi o warstwę muzyczną, to również muszę ją pochwalić. Subtelnie przygrywające w tle motywy muzyczne przez cały czas grania, potrafią się fajnie wkomponować i ani trochę nie drażnią.

Myślę, że Project IGI to jedna z ciekawszych propozycji jeśli chodzi o FPS'y - nawet nie tylko z tamtych lat, lecz w ogóle. A jeśli ktoś ma do niej sentyment - tak jak ja, to powinien koniecznie odświeżyć sobie ten tytuł.

09.10.2021 12:03
1
odpowiedz
ShadyYo
20
8.5

To kolejna z tych niedocenianych strzelanek, w jakie miałem ostatnio okazję zagrać. "Vietcong" to przede wszystkim klimat. Bardzo fajnie i ze specyficznym poczuciem humoru napisy dziennik głównego bohatera, którego kolejne rozdziały odkrywamy wraz z przebiegiem gry; wszelkie odprawy, cutscenki, dobór muzyki, konwersacje radiowe z naszymi dowódcami i niespodziewane zwroty akcji - wszystko to sprawia, że możemy myśleć o "Vietcongu" jako czymś więcej niż tylko grze. Bo tutaj nawet bardziej niż na sam gameplay postawiono właśnie na tę „otoczkę”.

Vietcong ma niesamowity klimat. Dżungla aż kipi gęstością, roi się w niej od bardzo sprytnie poukrywanych Wietnamczyków. Nieustannie ma się wrażenie, że jesteśmy tam niechcianymi przybyszami na ziemi, którą rdzenni mieszkańcy znają najlepiej. I o to tutaj właśnie chodzi. Nie ma tu miejsca na bezmyślne chodzenie z głową w chmurach. Cały czas trzeba mieć „głowę na karku”, bo niebezpieczeństwa czyhają na nas krok po kroku – jeśli nie ze strony niekiedy tak idealnie wkomponowanych w bujną roślinność przeciwników, że aż trudno ich zauważyć, to przez pułapki, które porozstawiane są przez nich w niejednej misji.

Co równie fajne, gra potrafi porządnie trzymać w napięciu. Czuć niekiedy te kryzysowe sytuacje, kiedy musimy się bronić przed ostrzałem wroga, ale największy zastrzyk adrenaliny dostarczają misje, które lepiej załatwić po cichu – zakradanie się w nocy do cichego obozu wroga, z którego mamy odbić naszego żołnierza to zdecydowanie jedna z najlepszych misji.

W Vietcongu postawiono przede wszystkim na realizm i w porównaniu do wielu FPS’ów z tamtego okresu (a nawet nie tylko) może być godnym wzorem do naśladowania. Bronie prezentują się nienagannie, a ich arsenał jest naprawdę bogaty (możemy korzystać zarówno z amerykańskiej broni jak i tej zebranej od wroga). Co równie ważne w FPS’ach, jest tu bardzo duża frajda ze strzelania. Przeciwnicy również padają w realistyczny sposób – jeśli dobrze pocelujemy (co niekiedy jest naprawdę trudne), to giną od jednej kuli. Wracając do broni, to też możemy mieć zaledwie po jednej z każdego rodzaju, więc czasem trzeba się dobrze zastanowić z czego chcemy skorzystać. To również na plus, bo bardzo zwiększa realizm tej gry. Zresztą nie ma w tej grze takich momentów, gdzie moglibyśmy przysiąc, że coś takiego nie mogło się w rzeczywistości przydarzyć. Przeciwnicy też są sprytni. Poza wspomnianym wcześniej ukrywaniem się potrafią się dobrze organizować i komunikować, ich ruchy są przemyślane.

Misje mają raczej proste, powtarzalne cele – i to znów zwiększa realizm, co innego można robić na wojnie jak nie zabijać przeciwnika, odbijać, chronić, sabotażować… mimo to historia wciąga ze względu na dbałość o szczegóły w kwestii rozplanowania misji.

W grze postawiono też na interakcję z własną grupą, z którą razem mieszkamy w obozie i z którą zwykle razem wyruszamy na misje. Interakcja ma sporo różnych możliwości – przyznam, że nawet nie korzystałem ze wszystkich poleceń, jakie można wydać naszym partnerom (być może na wyższym poziomie trudności okazałoby się to niezbędne). Niestety tutaj wkrada się poważny minus całej gry – podróżując razem ze swoimi kompanami nie raz i nie dwa można się nieźle wkurzyć kiedy dochodzi do sytuacji, że musimy wczytać ostatni zapis gry, bo nasz żołnierz zablokował nas w ciasnym tunelu i w żaden sposób nie możemy tego naprawić. Polecenia odwrotu czasem nie działają. Zresztą często nasi kompani zacinają się w różnych miejscach mapy i ciężko ich „odblokować”.

Tym bardziej wkurzają skrypty, które powodują, że grę można przejść tylko dokładnie w taki sposób, w jaki zechcieli sobie tego autorzy. Scenariusza nie można „przechytrzyć”. Czasem musisz wczytać ostatniego save’a, bo jakimś przypadkiem nie zrobiłeś czegoś na początku misji tak jak powinieneś i przez to nie możesz ukończyć fragmentu misji, mimo, że zrobiłeś wszystko jak należy pomiędzy tymi dwoma punktami.

I to jest bardzo smutne… gdyby nie pewne niedopracowanie w tych kwestiach, grę uznałbym chyba za prawdziwą perełkę, być może przyznałbym nawet maksymalną ocenę. W takiej sytuacji jednak…

09.10.2021 12:02
2
odpowiedz
ShadyYo
20
9.0

Dla mnie trochę niedoceniany tytuł, bo to jeden z najlepszych FPS'ów w jakie grałem (jeśli chodzi o te starsze tytuły). Lepszy od nudnawej jedynki. Więcej się dzieje, akcja stoi na wysokim poziomie. Gra nie pozwala się nudzić ani na sekundę.

Podobała mi się różnorodność lokacji i to, jak zaprojektowano poziomy. Najbardziej podobały mi się chyba levele w dżungli, ale reszta również niczego sobie. Nie było tu praktycznie ani jednej lokacji, która byłaby wrzucona na siłę. Graficznie jak na ten 2002 rok, to moim zdaniem prezentuje się bez zarzutu. Nie odnotowałem też żadnych bugów ani większych niedociągnięć.

Fabuła jest wciągająca i choć nie trzeba być starym wyjadaczem żeby przeczuć, jak to się wszystko skończy, to ja po prostu lubię grać w takie klimaty - terroryzm, tajna broń biologiczna, wirusy, korupcje... tak, to jest moja bajka! I myślę, że historia w dwójce jest dużo ciekawsza od tej w pierwszej części SoF.

Na normalnym poziomie trudności gra nie należy do najtrudniejszych, ale na najwyższym trzeba już lepiej i ostrożniej rozplanować swoją walkę. A stężenie przeciwników jest dość duże i czasem nie ma chwili na wytchnienie. Poziom trudności faktycznie rośnie z misji na misję. Różnorodność uzbrojenia jest moim zdaniem odpowiednia, ale wiadomo, że od pewnego momentu broń wielofunkcyjna OICW jest niezastąpiona.

Autorzy dalej zostali przy brutalnych efektach gore niczego nie cenzorując, więc to też można uznać za plus. Podobały mi się też cutsceny i warstwa muzyczna.

SoF2 to, powtarzam, moim zdaniem lepsza część od jedynki i jeden z najlepszych FPS'ów z tamtych lat, dlatego polecam!

09.10.2021 12:00
2
odpowiedz
1 odpowiedź
ShadyYo
20
10

Co tu dużo mówić. To klasyk, podobnie jak część pierwsza. Zresztą te dwie pierwsze części Thiefa to prawdopodobnie jeden z najlepszych duetów "oryginał+kontynuacja" w historii gier komputerowych. Jeśli miałbym wybrać którąś z nich, to nawet nie wiem którą bym wybrał... prawdopodobnie jedynkę, ale pewnie to się też z czasem zmieni.

Tak jak w jedynce, klimat po prostu rozwala wszystko. Nieco inny niż w pierwszej części, bo tym razem świat jest bardziej zmechanizowany. Zresztą podoba mi się w jakim kierunku poszedł ten sequel. Ewolucja świata wydaje się w Thief bardzo naturalna. Fabularnie, nie można dwójce właściwie nic zarzucić. Scenariusz wciąga. Oczywiście, wiadomo mniej więcej z kim przyjdzie nam się skonfrontować w finale, ale to w niczym nie odbiera tej historii jej tajemniczości.

Świat znów jest rozległy. Nawet na eksperckim poziomie trudności (który szczerze polecam) wszystkie cele można pokonać nie zwiedzając dużej ilości miejsc na mapie. Dodajmy do tego jeszcze sekrety, które znaleźć wcale nie jest łatwo. Zresztą właśnie z tego pamiętałem też jedynkę. Mnóstwo różnych tajemniczych miejsc, ciemnych dziur, które można wykorzystać także na ukrycie się przed przeciwnikiem. I ta frajda kiedy znajdujesz jakiś solidny łup lub wzmocnienie ekwipunku w sekretnym miejscu, do którego wcale nie było łatwo się dostać...

Jak na rok wydania tej gry, wrogowie imponują inteligencją. Dlatego, tym bardziej na najwyższym poziomie trudności, trzeba naprawdę dobrze wszystko rozplanować. A wiadomo, że to w skradankach ceni się najbardziej. Przeciwnicy potrafią cię gonić, ale też nawzajem się alarmować, nie mają też problemu z kompletnie nieoczekiwaną zmianą swojego posterunku. Co również chwalę to fakt, że konkretne sytuacje, ale też całe misje można pokonać na różne sposoby. Tutaj dosłownie wszystko zależy od ciebie. Czy będziesz chcieć uniknąć jakiegokolwiek spojrzenia wroga przez całą misję i oprzesz się wyłącznie na kradzieżach kieszonkowych - czy też może zdzielisz po łbach kilku strażników, jeśli będzie taka potrzeba i przeciągniesz ich ciała w zacienione miejsca? Czy przemkniesz poza okiem kamer, czy też pozwolisz sobie na zestrzelenie którejś z nich ognistą strzałą? W końcu - spróbujesz pokonać misję w typowy sposób i przejdziesz zwyczajnie korytarzem, czy też zauważysz, że możesz przejść belką ponad całym korytarzem jeśli tylko wbijesz w nią strzałę sznurową? Takich momentów jest tu całe mnóstwo, dlatego trzeba niekiedy sporo pomyśleć.

Oczywiście, znów genialnie prezentują się cutscenki wprowadzające do misji z charakterystycznym głosem Garretta, tworzące niesamowity, mroczny klimat. Ale tym razem doszedł również Karras i jego psychodeliczny głos to prawdziwy majstersztyk! Właśnie, zwracam uwagę na głos a to dlatego, że znów odgrywa on bardzo ważną rolę. Musisz uważać po czym stąpasz żeby nie narobić za dużo hałasu i nie przyciągnąć do siebie niepotrzebnych gości.

Gra jest naprawdę długa. Kilkanaście poziomów, które wcale nie są krótkie. Ba, właściwie każdy z nich (poza drobnymi wyjątkami) jest bardzo rozbudowany, więc jeśli jesteś prawdziwym odkrywcą i chcesz poznać całą mapę, na pewno zostaniesz w tej grze na wiele, wiele godzin. Mój ulubiony poziom to chyba ten ostatni. Trochę nie rozumiem narzekań jaki to trudny poziom - dla mnie wcale nie był aż tak trudny. Fakt, jest najtrudniejszy w całej grze, ale po tym co się na jego temat naczytałem miałem wrażenie, że to będzie coś nie do przejścia. A tymczasem stopień trudności tego levelu jest moim zdaniem idealnie wyważony. Właśnie tak powinno się kończyć całą grę! Musisz tutaj wykazać się wszystkim, czego nauczyłaś/eś się przez całą grę. Ale podobnie jak w każdym poprzednim poziomie - jeśli tylko dobrze wszystko rozplanujesz i trochę pomyślisz, bez większych problemów pokonasz i ten poziom.

Mógłbym jeszcze w sumie dużo więcej pisać o Thief II, ale chyba nie ma to większego sensu. Chyba każdy gracz wie, że to klasyk, dlatego nie muszę go specjalnie polecać. Dziś już takich gier się nie robi.

09.10.2021 11:59
odpowiedz
ShadyYo
20
9.0

Świetna gra, nie rozumiem narzekań. Mnóstwo frajdy sprawiają przede wszystkim różne tryby rozgrywki. Najbardziej podobały mi się chyba te wszystkie Gymkhany, challenge, czyli te najbardziej zręcznościowe tryby gry. Pokonywanie celów i pobijanie rekordów sprawiało mi tu sporo radości.

Największym, i jak dla mnie właściwie jedynym, minusem gry są krótkie trasy i niezbyt szeroki ich wybór. Dziwnie jeździ się w rajdach kiedy przejazd można skończyć nawet w półtorej minuty. W pewnym momencie irytować zaczynają też te cutscenki pojawiające się przed startem, których nie da się przeskoczyć. Niekiedy trwają niemal tyle, co cały odcinek rajdu. Powtarzalność tras też trochę dobija na późniejszych etapach kariery.

Mimo to DiRT 3 i tak mi się bardzo podobał. Świetna grywalność - to po pierwsze. Po drugie duża przyjemność z prowadzenia auta, całkiem realistyczna swoją drogą. Poza tym dużo różnych kategorii pojazdów, jakie prowadzimy - jest z czego wybierać. Znakomity system uszkodzeń - cała ta animacja uszkodzeń auta może się podobać. Grafika, jak na 2011 rok, jest bardzo ładna. Efektownie prezentują się niemal wszystkie trasy (Monte Carlo robi chyba największe wrażenie), dlatego tym bardziej ubolewam, że są one tak krótkie.

Z kolei z takich mniej oczywistych rzeczy: poziomem trudności można bardzo fajnie, płynnie sterować; można też wyłączyć cały HUD i poczuć się jak na prawdziwym rajdzie. A system flashbacków to coś z czym miałem do czynienia po raz pierwszy grając w tę grę i na późniejszych etapach kariery zdecydowanie się przydaje - bardzo ciekawe rozwiązanie.

Dodam jeszcze, że multiplayer również jest wciągający - tym bardziej biorąc pod uwagę fakt możliwość szerokiej konfiguracji pojedynków sieciowych i różnych trybów rozgrywek.

09.10.2021 11:51
1
odpowiedz
2 odpowiedzi
ShadyYo
20
8.0

To chyba moja ulubiona część serii. Grało mi się nawet lepiej niż w dwójkę. Zresztą moim zdaniem czwórka to taki produkt flagowy serii, najlepiej pokazujący co w niej najlepsze i pozbywający się jej najsłabszych stron.

Przede wszystkim widać jak autorzy faktycznie poprawiają swoje gry na podstawie feedbacku od fanów. Dla mnie chyba najgorszym elementem trójki było to, że tamta część bardzo słabo komunikowała się z graczem. Co mam na myśli? Chociażby to, że trudno było zdobyć informacje na temat tego, jaką część gry udało ci się już ukończyć czy też co musisz zrobić żeby odblokować kolejne auta. Tutaj pod tym względem jest znaczna poprawa. W menu w rogu mamy napis, który informuje nas ile mistrzostw z 6 dostępnych w grze już ukończyliśmy. Poza tym w dziale Najlepsze wyniki poza podejrzeniem czasów w pojedynczych odcinkach możemy sprawdzić najlepszy wynik w każdym z 6 dostępnych mistrzostw, czyli miejsce jakie tam zajęliśmy i ilość punktów. Jest to dużo czytelniejsze i ułatwia śledzenie postępu. Dodatkowo widzimy jakie auta są zablokowane i gra nam wyraźnie mówi co zrobić żeby je odblokować.

Pozbyto się tych przesadnie wydłużonych cutscenek i ekranów ładowania dziejących się przez rozpoczęciem rajdu, co w trójce miało potęgować realizm, a ostatecznie po czasie zaczęło gracza denerwować. W czwórce skupiono się na samym "mięsie", tym, co najważniejsze, czyli samej rozgrywce. A jeździ się bardzo przyjemnie. Znacznie usprawniono trochę nienaturalne prowadzenie auta z trójki, które ślizgało się może mniej niż w dwójce, ale dalej przypominało kłodę drewna na lodzie na nawierzchniach szutrowych. Poza tym dalej dużym plusem jest to, że każde auto jest specyficzne i nieco inne, prowadzi się je inaczej.

Trasy wyglądają bardzo ładnie, jeszcze lepiej niż w poprzedniku. Zachowano różnorodność zarówno pod względem lokacji i warunków na trasie jak i pod względem poziomu trudności różnych odcinków. Auta dalej posiadają bardzo realistyczny model zniszczeń. I dalej jest to fajne uczucie ostrożnej jazdy w trybie ekstremalnych zniszczeń, gdzie najzwyczajniej w świecie trzeba jeździć szybko, ale jednocześnie z wielką troską o samochód. System naprawy auta jest teraz czytelniejszy niż w trójce. Dodatkowo pomiędzy rajdami w trybie mistrzostw pojawiła się całkiem nowa rzecz, gdzie musimy pokonywać kolejne wyzwania żeby odblokować ulepszone części do auta, jak na przykład opony, hamulce czy skrzynię biegów.

Niestety moim zdaniem jest w tej grze jedna negatywna kwestia, która nie pozwala mi jej ocenić jeszcze wyżej. Poziom trudności. Jest zwyczajnie za łatwo. Nawet tryb eksperta w klasie 4WD mistrzostw nie stanowi większego wyzwania (szczególnie dla tych, którzy grali w poprzednie części), dwójka była zdecydowanie trudniejsza. Przez to pokonywanie tych samych tras w 6 różnych mistrzostwach pod koniec zaczyna już trochę nużyć i bardziej przypominać wycieczki krajoznawcze. Dobrze, że na koniec ukończyłem mistrzostwa w Grupie B gdzie jazda jest zupełnie inna i wymaga nauczenia się jazdy na nowo.

Niemniej, mimo poprzedniego akapitu i tak uważam czwórkę za część bardzo udaną, najlepszą w starej serii Colin McRae.

post wyedytowany przez ShadyYo 2021-10-09 11:51:38
09.10.2021 01:03
odpowiedz
ShadyYo
20
7.0

Gra, którą darzę ogromnym sentymentem. Swego czasu grywałem w nią najczęściej ze wszystkich samochodówek. Po kilkunastu latach wciąż pamiętałem charakterystyczne momenty niektórych tras.

Teraz po zmierzeniu się z nią ponownie: wciąż ma swoje duże plusy, ale przyznać muszę jedno... ta gra byłaby nawet jeszcze lepsza gdyby nie sterowanie autem. O ile jazda po asfalcie po jej opanowaniu staje się całkiem przyjemna, o tyle pokonywanie szutru, czy śniegu to istny koszmar. Auto ślizga się dosłownie jak jakaś kłoda umieszczona na lodzie. Niestety znacznie odbiera to grze realizmu, a dodaje tego prymitywizmu starych gier samochodowych...

A szkoda, bo poza tym nie mam właściwie zbyt wielu zastrzeżeń. Trochę trzeba się natrudzić, aby ją odpalić na dzisiejszych kompach a i tak co jakiś czas potrafi zrobić crasha do pulpitu. Ale kiedy już uda nam się ją włączyć, po pokonaniu swoich wątpliwości co do tej, dziś już archaicznej, gry nie trudno poczuć ten świetny klimat, jaki ta gra oferuje. Zawsze uważałem to za jej największy atut. Dziś ktoś mógłby powiedzieć, że trasy są nudne, wtórne i nic się na nich nie dzieje. A dla mnie to tylko dodaje realizmu i raczej zwróciłbym uwagę na to, że autorzy wiernie i pieczołowicie odwzorowali trasy na podstawie rzeczywistych map. Odcinków może nie jest jakoś oszałamiająco dużo, ale kiedy się powie, że niektóre z nich wymagają ponad 20-minutowej jazdy, to już robi wrażenie! Nie spotkałem się jeszcze z tak długimi trasami w samochodowej grze, dla tego tym większe słowa uznania. Lubię takie wyzwania, bo ta gra nie wybacza nawet najmniejszych błędów w kontroli (utrudnionej jeszcze przez sterowanie) pojazdu, dlatego trzeba być skoncentrowanym od początku do samej mety.

Jak na tamten rok ciekawie prezentuje się też system uszkodzeń, doprawdy realistyczny. Co kilka odcinków mamy okazję przenieść się do serwisu i naprawić chociaż część uszkodzeń (w zależności od tego jak wiele ich mamy) bądź pozmieniać pewne podstawowe konfiguracje samochodu. Dopiero w pewnym etapie kariery zaczynamy bardziej doceniać swoje auto i nauczeni błędami naturalnie zaczynamy zdejmować nogę z gazu na tych nieco szybszych odcinkach. To naprawdę ogromna zaleta tej gry. Poziom trudności rośnie, ale rośnie też nasze doświadczenie i coraz lepiej wiemy jak reagować. A że gra do najłatwiejszych nie należy, to trzeba się też trochę natrudzić.

Podsumowując, mimo swojego archaicznego momentami sterowania (do którego i tak idzie się jakoś przyzwyczaić i da się je z czasem całkiem dobrze opanować), gra ma dość plusów żeby chociaż spróbować się nią zainteresować.

09.10.2021 01:01
odpowiedz
ShadyYo
20
7.0

Całkiem niezła przygodówka z bardzo fajnym klimatem. Zacznę od plusów. Klimat jest mroczny i ponury - dokładnie taki jakiego bym po tego typu grze oczekiwał. Lata 30-te i Nowy Jork pogrążony w kryzysie - wszystko to moim zdaniem udanie przeniesiono na ekran. Lokacje, w większości ciemne (gdyż akcja rozgrywa się w ciągu jednej nocy) wyglądają bardzo klimatycznie.

Fabuła od początku wciąga. Może i w pewnym momencie widz popada w znużenie, ale jak już wciągnie się w historię, to coraz bardziej mu zależy na tym żeby poznać jej rozwiązanie. A trzeba przyznać, że ta sieć intryg jest tu bardzo sprawnie powiązana (losy bohaterów bardzo sprytnie się tu wiążą). W ogóle nietypowo ta gra się zaczyna, bo od postrzelenia naszego bohatera. Potem przenosimy się do wydarzeń sprzed mniej niż 24 godzin i tak wraz z upływem godzin poznajemy historię tego, jak doszło do tak tragicznego finału.

Główny bohater, Jack Del Nero, to całkiem nieźle wykreowana postać. Potrafi popisać się swoim ironicznym poczuciem humoru, ciętymi odpowiedziami i uderzającymi w punkt spostrzeżeniami. Poza tym ma też swoje ulubione teksty. Ciekawych postaci jest tu jednak więcej i każdy znajdzie swoich faworytów.

Bardzo podobał mi się pomysł prowadzenia dwóch różnych bohaterów. Ich historie rozgrywają się w różnych czasach, ale to jak autorzy zabawili się liniami czasu dla tych dwóch historii - czapki z głów. Wydarzenia z udziałem Seana MacLeane'a poprzedzają (ale nieznacznie, bo to wciąż dzieje się podczas tej samej nocy) to, co robimy jako Jack Del Nero. Na podstawie obu historii autorzy utworzyli parę fajnych zagadek - te wątki po prostu fajnie się łączą tym bardziej, że obaj bohaterzy odwiedzają te same miejsca.

Muzyka to idealne tło pod to, co się dzieje na ekranie. Nie wychodzi na pierwszy plan, a jednak robi swoje pod względem tworzenia specyficznego klimatu.

Niestety... same zagadki mają trochę nierówny poziom. Nie brakuje tych całkiem nieźle wykombinowanych. Ale sporo jest momentów, gdzie jesteśmy dosłownie prowadzeni za rękę i autorzy sami za nas myślą. Cieszy to, że próbowano urozmaicić jakoś rozgrywkę, dlatego nie brakuje tu jakichś dodatkowych układanek, "przesuwanek" i tego typu rzeczy... ale z reguły jest to zbyt proste. Wyszukiwanie danych w książce telefonicznej, przeszukiwanie map i tego typu rzeczy to jednak trafiony pomysł.

Chwaliłem warstwę fabularną, ale zakończenie jakby szło swoją oddzielną drogą. Jeszcze bardziej zagmatwano fabułę, wpleciono cały aspekt nadnaturalny i jakoś niezbyt mi to pasowało do tego, co robiliśmy w tej grze aż do zakończenia. Nie za bardzo to po prostu pasuje. Poza tym, nie dowiedzieliśmy się za bardzo o co tak naprawdę z tą dziewczynką chodziło - zamiast tego zapowiedziano w zakończeniu sequel Face Nor, który i tak pewnie nigdy nie powstanie...

Jest też kilka mankamentów technicznych, by wymienić choćby przesuwającą się mozolnie kamerę podczas przemieszczania się bohatera, kiedy to trudno wycelować w jakiś przedmiot.

Mimo swoich minusów, "Face Noir" to i tak gra, która mnie całkiem przyjemnie zaskoczyła i przede wszystkim urzekła swoim klimatem.

09.10.2021 00:59
odpowiedz
ShadyYo
20
8.0

Po sprawdzeniu niezbyt przychylnych recenzji ten dodatek mnie zaskoczył, bo moim zdaniem jest odrobinę lepszy od "Extraction Point", który również mi się podobał.

Na plus na pewno nowe rodzaje broni, długość gry (jak na dodatek kampania jest naprawdę długa), wciąż znakomita (nawet po wielu latach) inteligencja przeciwników, poziom trudności (w końcu na normalnym levelu nie ma takiej łatwej przejażdżki po przeciwnikach, a w końcówce trzeba się już nawet nieco pomęczyć), nowi przeciwnicy i w końcu nieco lepsze zakończenie. Może i fabularnie gra wciąż nie zachwyca (zresztą nie zachwycała nigdy), ale zakończeniu w EP było słabiutkie, a w PM przynajmniej było czuć, że to zwieńczenie historii przez coraz bardziej intensywne ataki wrogów i coraz bardziej skomplikowane pola bitew.

Szkoda tylko, że lokacje są znów nieco monotonne i tak jak w EP mieliśmy klimatyczne metro, tak tutaj mamy klimatyczną kopalnię i niewiele poza tym.

Niemniej, akcja ciągle sprawia mnóstwo frajdy i to niezmiennie jest największym plusem gier z serii F.E.A.R.

09.10.2021 00:58
odpowiedz
ShadyYo
20
7.5

Bardzo dobry dodatek, który wprowadza szereg bardzo klimatycznych misji w równie klimatycznych lokacjach (szczególnie metro). Oczywiście sam gameplay praktycznie się nie zmienia poza kilkoma nowymi rodzajami broni. Sposób poznawania fabuły również jest ten sam. Zresztą akurat fabuła nie jest najlepszą stroną "Extraction Point". Ma się wrażenie, że została stworzona tak naprawdę dopiero na koniec, po połączeniu wszystkich faktów tak, żeby się to jakoś trzymało. Niemniej, "jump scare'y" dalej się sprawdzają, dalej jest to świetny horror, a akcja i strzelaniny sprawiają mnóstwo frajdy i chyba to jest najważniejsze.

09.10.2021 00:57
1
odpowiedz
ShadyYo
20
9.0

Świetna gra i jedna z najlepszych w klimacie horroru, w jakie grałem. Jak na rok powstania podobać się mogą grafika i płynność animacji. Niewątpliwie największym plusem gry jest jednak sama walka z przeciwnikami, którą możemy zakończyć na kilka sposobów.

Wspaniale, bez zarzutu zachowuje się cały arsenał broni jaki posiadamy, a trochę tego jest (dodatkowo mamy kilka rodzajów ładunków wybuchowych i granatów). Ale w tej walce najbardziej podoba mi się i tak to, jak świetną frajdę daje się podczas niej odczuć. Ze słuchawkami na uszach robi świetną robotę. Odgłosy strzałów brzmią realistycznie, ale słyszymy także to, co oddziały przeciwników mówią i jaką taktykę przyjmują. Zresztą inteligencja przeciwników stoi w F.E.A.R. na wysokim poziomie.

Fabularnie gra trochę mnie nużyła i tylko ten aspekt powstrzymuje mnie od przyznania najwyższej możliwej oceny. Zadania są trochę oklepane i właściwie bez przerwy robimy to samo i podążamy w tym samym kierunku. Nawet można było się tutaj obyć bez podziału na misje. Z drugiej strony fajne jest to, że całe tło historii nie jest tutaj podane jak na talerzu, a daje możliwość do własnych domysłów i interpretacji. Mam tu na myśli szczególnie wizje czy raczej halucynacje głównego bohatera z udziałem przerażającej Almy czy Fettela.

I właśnie te wizje są ogromnym plusem tej produkcji. Choć trochę dziwiłem się, że przy każdym niewyjaśnionym zjawisku Point Man słyszy jakiś sygnał z nieokreślonego położenia (zakłócenia na falach), co często zdradza nam, że coś się będzie działo i nie ma aż tak bardzo efektu przestraszenia. Ale i tak "jump scare'ów" jest tu dość i fanom kina grozy mogą się podobać. Zresztą czuć tą inspirację azjatyckim horrorem, a jako że sam jestem jego wielkim fanem, to nic dziwnego, że F.E.A.R. zwyczajnie przypadł mi do gustu. Poza tym zakończenie bardzo zwiększa napięcie, przy tym nie wyjaśniając wszystkiego co się da (a właściwie to niewiele wyjaśniając), ale ja akurat jestem zwolennikiem takiego rozwiązania.

P.S. Nigdy wcześniej nie grałem w single playera, ale dobry kawał czasu temu pamiętam te wieczory spędzone z F.E.A.R. Combat. Bardzo podobał mi się multiplayer w tej grze.

09.10.2021 00:55
odpowiedz
ShadyYo
20
9.0

Świetny dodatek! Dużo lepszy od Więzów Krwi. Trzyma poziom podstawowej wersji. Właściwie to można go traktować jak integralną część ROTTR ponieważ jest tak płynnie i sprytnie wpleciony zarówno w fabułę podstawki, jak i pod względem lokacji.

Dodatek od początku stawia na świetny klimat, lecz najciekawiej robi się kiedy Lara dostaje zwidów od halucynogennego pyłku rozsiewanego przez Baba Yagę. W ogóle to historia wydaje się tak niedorzeczna, ale ostatecznie ma sens i dla malkontentów ten dodatek powinien w końcu stanowić coś bardzo świeżego w serii TR.

Kiedy w końcu dochodzi do ostatecznej konfrontacji czuć istne szaleństwo. Wreszcie stawia też większe wyzwania niż prawdopodobnie cała podstawka - sama walka jest wieloetapowa, wręcz wyczerpująca, ale pokonanie tytułowego wroga przynosi ogromną satysfakcję.

Jeśli decydujecie się na zakup Rise of The Tomb Raider, to koniecznie wraz z tym dodatkiem!

09.10.2021 00:52
ShadyYo
20
6.0

Dużo słabszy dodatek od Baba Yagi, raczej tylko dla fanatyków serii przygód Lary Croft. Opiera się niemal wyłącznie na przeszukiwaniu apartamentu Croftów i zbieraniu dziesiątek dokumentów (co sprawia, że być może nawet większą część czasu zajmuje tu ich czytanie niż sam gameplay), co dość szybko się nudzi. Na szczęście jest to krótki dodatek, ale to naszpikowanie dokumentami i poznawaniem całej historii przez tak krótki czas jest zdecydowanie przesadzone. Niestety zagadki, które w międzyczasie rozwikłujemy są tak banalne, że nie wnoszą tutaj za wiele. Może i sam dom jest ładnie zaprojektowany i ma swój klimat - OK, tutaj zgoda. Ale sorry, można się było dużo bardziej postarać.

Na szczęście dodatek ratuje trochę Koszmar Lary - czyli jeszcze jeden tryb zręcznościowy gdzie Lara broni się przed hordami zombie (!) w tym samym domu. Zombiaki wyglądają bardzo fajnie a i walka z nimi trzyma w napięciu. Serio, ten dodatek to bardzo dobry horror. Gdy zaczyna brakować amunicji lub gdy musisz przeładować swoją broń, a z drugiej strony naciera na siebie żywy trup, można dostać zawału :)

09.10.2021 00:49
odpowiedz
ShadyYo
20
9.5

Dla mnie to kolejna znakomita część TR. Rozumiem argumenty, że to właściwie znów to samo co poprzednik z 2013 roku, ale mnie niezbyt przekonują - co z tego skoro gra dalej sprawia tyle przyjemności, a i jest na czym oko zawiesić, bo grafika jest bardzo ładna. Jeszcze nie czuję żeby mi się to przejadło - nie wiem jednak jak zareaguję na Shadow...

Fabularnie jest dosyć ciekawie. Czuć, że starano się o rozmach w tej historii. Oczywiście jest ona bardzo filmowa (zresztą nie brak tutaj cutscenek, być może jest ich nawet za dużo), a przez to niejednokrotnie trochę przesłodzona, sztampowa. Ale ostateczne jej zakończenie mnie przynajmniej usatysfakcjonowało. Być może w dużej mierze przez to, jak bardzo epickie było (chyba nie zaprzeczycie?) i wcale nie takie łatwe.

Jak już wspomniałem grafika jest bardzo ładna i to nawet nie na najwyższych detalach. Lokacje są zmyślnie zaprojektowane, a poza tym nie brak pięknych widoków. Animacje są płynne i bardzo rzadko zdarzały mi się jakiegokolwiek rodzaju bugi. Fajnie poruszają się zarówno wrogowie jak i zwierzęta. Tych pierwszych obdarzono całkiem niezłym IQ. Fajnie porusza się też Lara chociaż wkurzające może być to jak niektóre dłuższe skoki są ewidentnie sztucznie przeciągnięte tak aby złapała się jednak tej wystającej krawędzi.

Podobnie jak w poprzedniku, zamiast bezpośredniej wymiany ognia z wrogiem, mamy możliwość załatwienia wszystkiego po cichu. Tym razem możliwości co do tego jest jeszcze więcej, można zrobić to na wiele różnych sposobów. Wymiany ogniowe też prezentują się okazale. Broni jest sporo i można je znacznie ulepszać. Z małych minusów, to miałem jedynie wrażenie, że nie czuć odpowiedniej różnicy z korzystania z nich. Jeśli chodzi o zręcznościowe aspekty, to tradycyjnie dodano Larze kilka umiejętności - nie będę ich wymieniał, powiem tylko, że wszystko sprawdzają się co najmniej dobrze.

Gra jest na tyle dobrze zaprojektowana, że każdy wtajemniczony gracz nie będzie miał problemu z osiągnięciem 100% lub bardzo bliskim zbliżeniem się do tej granicy. Ja miałem problem jedynie z trzema "znajdźkami" i musiałem się posiłkować filmami na YT żeby je zdobyć. A do zbierania jest wiele... jeszcze więcej niż w TR dlatego trzeba się trochę namęczyć żeby osiągnąć tą magiczną barierę. Ale dla mnie to przyjemna sprawa.

Cały mechanizm zbierania surowców, wytwarzania przedmiotów, ulepszania wyposażenia - wszystko to działa bez zarzutów, a jeszcze lepiej pokazuje swoją moc w ciekawym trybie wytrzymałościowym, który również polecam.

Na koniec wspomnę o grobowcach. Te zawsze były dla mnie najprzyjemniejszym smaczkiem w nowych TR i teraz nie było inaczej. Każdy z grobowców ma swój własny, unikalny klimat i jakąś zagadkę do rozwiązania żeby dostać się do skarbu. Większość jest może i prosta, ale i tak miło się je przechodzi. Aż szkoda, że tych grobowców nie było jeszcze więcej, ale 9 wcale nie krótkich lokacji to też nie mało, prawda?

Podsumowując, Rise of the Tomb Raider dla mnie to faktycznie część bardzo podobna do poprzednika jeśli chodzi o gameplay, lecz jeszcze BARDZIEJ ROZBUDOWANA, z jeszcze większym rozmachem i epickością i zwyczajnie ulepszona w niemal każdym aspekcie (kwestia sporna jedynie w fabule).

post wyedytowany przez ShadyYo 2021-10-09 00:51:05
09.10.2021 00:43
6
odpowiedz
2 odpowiedzi
ShadyYo
20
10

Klasyka i jeden z najwybitniejszych survival horrorów jakie kiedykolwiek powstały. Klimat w tej grze po prostu miażdży. Zbudowany na silniku równie kultowego Thief, a jednak gra jest zupełnie inna. Mimo to ich cechą wspólną jest osobliwy klimat i atmosfera grozy, jakiej nie znajdzie się w żadnej innej grze.

Jako fan horroru muszę polecić ten tytuł każdemu. Kto dodatkowo lubi klimaty science fiction powinien bez problemu wchłonąć tę grę bez problemu nawet dziś (tak jak ja), po niemal 20 latach od premiery. A kto jeszcze do tego wszystkiego jara się cyberpunkiem - ok, ktoś taki na pewno już System Shock 2 grał.

Nie odnotowałem minusów w tej grze. Może i wkurzał trochę respawn przeciwników, ale poza tym? Nic. Plusów z kolei jest cała masa. Atmosfera jest niepokojąca - nieustannie czuje się oddech przeciwnika na skórze w wyjątkowo paskudnych, wręcz odpychających lokacjach (w dalszych etapach ciężko już znaleźć nieskażoną jakimś paskudztwem miejscówkę). Czuć ogólne zepsucie, degenerację i ogólnie nadchodzącą apokalipsę... Mówiąc szczerze takiego niepokoju i martwienia się o stan zdrowia swojego bohatera czy też równie bolesnego braku amunicji nie zaznałem jeszcze w żadnej innej grze. System Shock 2 do najłatwiejszych nie należy i niekiedy naprawdę trzeba się natrudzić. Co godne odnotowania, walkę warto zawsze przemyśleć (szczególnie pod względem rodzaju użytej broni i amunicji - warto częściej stosować tryb oszczędzania tychże).

Mamy tutaj całą maść wszelkiego rodzaju ustrojstwa z którym trzeba walczyć. Cyberpunkowy klimat jest tutaj genialny. Gracz ma okazję testować ogromną ilość różnego rodzaju broni, amunicji, implantów, pancerzu, wspomagaczy i można by tak wymieniać... w ciągu gry będzie nam dane poznać tyle różnych itemów, że nawet trudno o skorzystanie ze wszystkich z nich - tym bardziej, że to od nas zależy w jakim kierunku będziemy chcieć rozwijać naszą postać. Dodatkowo możemy bronie modyfikować, naprawiać, a niezidentyfikowane obiekty badać, by móc poznać ich właściwości i lepiej rozprawiać się z poznanymi dotychczas wrogami. Ale czy będziemy mogli to robić zależy od umiejętności, na jakie postawimy. I tak oto ta gra wymaga sporo myślenia taktycznego - tutaj wszystko od czegoś zależy. Gracz może ukończyć grę idąc kilkoma zupełnie różnymi drogami rozwoju. Kto by pomyślał, że gra z 99 roku będzie aż tak rewolucyjna. Na pewno stanowiła podwaliny dla wielu późniejszych tytułów, o Bioshocku rzecz jasna nie wspominając.

To nie wszystko jeśli chodzi o plusy. Fabuła wciąga od początku, a i kończy się zacnie. Zresztą Shodan to niewątpliwie jedna z najbardziej przerażających postaci w grach ever i nawet ze względu na samo to warto tę grę przetestować. To, co autorzy powyczyniali z jej modulacją głosu i całą tą otoczką... coś pięknego. Dodajmy jeszcze fantastyczną, cyberpunkową muzykę budującą świetny, psychodeliczny i przerażający nastrój i mamy jedną z najlepszych gier, w jakie kiedykolwiek grałem.

09.10.2021 00:41
odpowiedz
1 odpowiedź
ShadyYo
20
10

Dla mnie gra ideał. Każda kolejna część z serii The Elder Scrolls wydaje się coraz lepsza, a Skyrim osiągnął ten najwyższy poziom.

Świat jest OGROMNY i eksploracja go to niesamowita frajda. Na tej wielkiej mapie poukrywanych jest mnóstwo różnych jaskiń, kopalń, lochów, podziemi, obozów i tak dalej i tak dalej. I niektórzy zarzucają "Skyrim" powtarzalność tychże pod względem tekstur, obiektów, pomieszczeń, a ja wam powiem, że jakoś tego nie dostrzegłem. Dla mnie każda pojedyncza lokacja jest na swój sposób unikalna i jest w niej coś charakterystycznego. Nie lubię też grać w gry powierzchownie, chcę się zagłębić w świat, poznać jego historię. Dlatego też łącznie spędziłem na Skyrimie ponad 200 godzin :D A i tak nie udało mi się zdobyć wszystkich osiągnięć, ukończyć wszystkich możliwych celów pobocznych, zdobyć wszystkie poukrywane, tajemnicze przedmioty.

Sama główna historia może nie jest jakaś odkrywcza. Na pewno jest bardzo filmowa. Nawet jeśli czasem wydaje się, że więcej jest tu gadania niż samej właściwej akcji, to i tak trzeba pochwalić rozmach z jakim starano się tę historię przekazać. Przypominała mi też trochę Oblivion pod kątem budowania tej historii. Myślę, że równie ciekawe, a momentami nawet ciekawsze są wątki pozostałych gildii, z można przystąpić do co najmniej kilku. Zajmują wiele godzin, ale warto zapoznać się z każdą z nich by poznać Skyrim z wielu różnych stron.

Przyznam, że na początku przystąpiłem do gry z zamiarem kolekcji różnych fajnych rzeczy w swoim domu i wszystkich książek, jakie w tej grze można znaleźć (które chciałem też później przeczytać). Przeceniłem swoje możliwości. Tego było tak dużo, że w pewnym momencie zacząłem się już za bardzo gubić co już mam, a czego jeszcze mi w gablocie brakuje. Książek przeczytałem całe mnóstwo (niektóre były ciekawe, fajnie napisane, niekiedy bardzo zabawne, niektóre bywały powtarzalne i nuuudne), ale to i tak była może połowa całej kolekcji, jaką można tu znaleźć.

Trochę nie doceniłem też chyba swoich umiejętności grając na normalnym poziomie. Mogłem śmiało przystąpić do gry na jakimś wyższym, bo jak to ja, zanim przystąpiłem na poważnie do głównego wątku, to zdążyłem zaliczyć tyle zadań pobocznych i wybić tylu wrogów, zdobyć taki ekwipunek, że praktycznie wszystkie następne misje były dla mnie po prostu łatwe. Niekiedy tylko niektórzy bossowie sprawiali nieco problemów. Ale dla mnie plus tego wszystkiego był taki, że mogłem dzięki temu skupić się na moim od zawsze ulubionym aspekcie - spokojnej eksploracji.

Kolejna rzecz, która wzbudziła mój zachwyt, to piękno tego świata i sposoby poruszania się po nim. Gracz ma pełną kontrolę nad tym, co i kiedy chce robić. Każde miejsce ma zupełnie inny klimat w różnych porach dnia. Napotykamy na różne zwierzęta, porzucone obozy, szkielety podróżników i skarby, jakie pozostawili, liczne punkty widokowe. O właśnie, w tej grze jest wiele miejsc, kiedy po prostu trzeba stanąć, rozejrzeć się wokoło i podziwiać krajobraz. Na mnie szczególne wrażenie robiły widoki z tych najwyższych gór - WOW.

Ale krajobrazy naturalne to nie wszystko - świetnie wyglądają miasta i wioski (te drugie może odrobinkę zbyt powtarzalne). Każde miasto jest na swój sposób unikalne. Ma swój styl architektoniczny, ale też ludzie jacy je zamieszkują mają specyficzne dla danego miasta poglądy. Biała Grań, Samotnia, Pęknina... zarówno z dalekich wzgórz jak i z centrum miast wyglądają epicko.

Dodać należy jeszcze walkę, która stoi na wysokim poziomie. Można pokonywać wrogów na wiele, wiele możliwości. Musiałbym poświęcić na to chyba kilka stron, więc skończę po prostu na tym - system walki jest bardzo mocno rozbudowany, a do tej walki posłuży nam mnóstwo różnego rodzaju broni, czarów...

Na koniec dodam tylko, że jak na tak bardzo rozbudowany gameplay wielkie wrażenie wywarło na mnie to, że przez tak wiele godzin gry miałem tak niewiele błędów, bugów. Po prostu w ogóle mnie Skyrim nie denerwował, nie miałem z nim najmniejszych problemów.

09.10.2021 00:38
odpowiedz
ShadyYo
20
7.5

"Blue Shift" jest wyraźnie słabszy od "Opposing Force", ale to dalej przyjemnie grywalna rzecz. Tym razem dodatek jest bardzo krótki, na oko jakieś trzy razy krótszy od poprzednika. Sama historia natomiast znów fajnie się uzupełnia z oryginalnym Half-Life'em. Linia czasu wydarzeń z gry sprzed kilku lat teraz jeszcze bardziej się zagęściła, a wydarzenia naniosła nowa postać - tym razem wcielamy się w Barneya Calhouna - ochroniarza kompleksu Black Mesa. Tak więc dostajemy jeszcze inny punkt widzenia na tę historię.

Podobało mi się to, że ten konkretny dodatek chyba nawet bardziej poszedł w stronę mrocznej, horrorowej atmosfery niż poprzednicy. Nie brakuje tych mroczniejszych momentów, które mi się akurat podobały. Nie rozumiem też tego hejtu poziomów w Zen ogólnie w całym uniwersum HF, dla mnie zarówno w podstawowej wersji jak i w tym dodatku wypadają one przekonująco.

Czego natomiast zabrakło poza długością? No cóż, myślę, że jakichś innowacji - dodatek wyszedł w 2001 roku (czyli parę lat po oryginalnym HL), a w ogóle tego nie widać. Wręcz gra się uwsteczniła w porównaniu do Opposing Force, gdzie wprowadzono parę nowych rzeczy - tutaj nowego nie ma chyba nic. Gra jest też za łatwa, nie ma bossów, nie ma ciekawych zagadek, samo zakończenie też nie stanowi wyzwania, gra kończy się trochę nagle.

Mimo wszelkich niedociągnięć i tak uważam "Blue Shift" za dodatek, w który każdy fan HL powinien zagrać.

09.10.2021 00:35
1
odpowiedz
ShadyYo
20
9.0

Nie no, dla mnie kapitalny dodatek. Podstawka jest chyba zbyt kultowa żeby ją dosięgnąć i darzę ją ogromnym sentymentem, ale nie zmienia to faktu, że Opposing Force jest doskonałym uzupełnieniem. Bo tak tę grę należy traktować - jako uzupełnienie fabuły Half-Life. Tym razem historię oglądamy z oczu innego bohatera, z innego punktu widzenia. Bardzo fajny pomysł, ciekawie się te historie przeplatają, a samo zakończenie mnie przynajmniej usatysfakcjonowało. Myślę, że G-Man wyrósł na kogoś jeszcze bardziej kultowego dzięki "Opposing Force".

A co do samej rozgrywki... co tu dużo mówić, wszystko to, co sprawdziło się w jedynce sprawdza się i tutaj. Mam wrażenie, że trochę bardziej postawiono na dynamikę i walki na nieco bardziej otwartych przestrzeniach z większą ilością wrogów. Pojawiły się również nowe bronie. Ogólnie gra jest zaskakująco długa jak na dodatek. Miło, że tak się do niego przyłożono. Teraz pora na Blue Shift!

09.10.2021 00:25
odpowiedz
1 odpowiedź
ShadyYo
20
6.0

Trochę niełatwo ocenić mi trzecią część tej niezwykle wówczas popularnej serii gier rajdowych. Jest słabsza od poprzednika, a jednak miała potencjał by być nawet lepszą. Postaram się wyjaśnić, dlaczego tak sądzę.

Zaczynając od plusów, widać ogromny przeskok czasowy między obiema grami i grafika po prostu musiała być dużo lepsza. I jest. Myślę, że jak na swój rok prezentowała się naprawdę ładnie. Jak na swój rok miała również rewolucyjny model zniszczeń auta w tego typu grach. Trasy również wyglądają naprawdę ładnie, niemalże każdy odcinek dopracowany jest z zauważalną starannością. Na niektórych z nich mamy zmieniającą się pogodą czy wyzwanie w postaci jazdy pod słońce. W końcu czuć nieco wpływ otoczenia na jazdę.

Mnie osobiście model prowadzenia auta podobał się bardziej niż w poprzedniku. Choć faktycznie można odczuć wrażenie, że polegał on właściwie trochę podejrzanie na jednym - właściwym manewrowaniu, czy też inaczej, właściwym rzucaniu tyłem auta żeby prawidłowo wejść w zakręt. Nie jestem ekspertem w temacie, nigdy za kółkiem rajdówki nie siedziałem, więc nie będę oceniał realizmu. Ale i tak jeździło mi się najzwyczajniej w świecie przyjemniej niż w dwójce i to się dla mnie liczy. Na uwagę zasługuje również warstwa audio, poruszanie się auta po różnych rodzajach nawierzchni daje w efekcie różne dźwięki i zazwyczaj trafione są one w punkt. Ogólnie nie miałem problemu z udźwiękowieniem w tej części. Podsumowując, cała oprawa audiowizualna stanowi mocny plus tej części, pewnie najmocniejszy.

Niestety, gra się "uwsteczniła" w stosunku do Colina 2 w pewnych względach. Wycięto tryb zręcznościowy. Może nigdy nie byłem jego super fanem, bo dla mnie gra rajdowa, to przede wszystkim gra rajdowa i na tym aspekcie powinna się skupiać. Ale z drugiej strony dodając to do kolejnych negatywnych elementów, o których za chwilę wspomnę, nie trudno odnieść wrażenie, że gra jest po prostu niedopracowana, jakby pośpiesznie wydana, nie najlepiej przetestowana.

Największym minusem trójki jest niestety tryb kariery, który w pewnym momencie zaczyna nużyć i męczyć. Jeszcze gdy kończysz pierwszy sezon i zaczynasz drugi, nie jest najgorzej. Choć już wtedy może cię zastanowić różnica między pierwszym a drugim sezonem (poza poziomem trudności), która jest niemal niedostrzegalna (dodany jest jeden nowy rajd). Kiedy kończysz drugi, a zaczynasz trzeci i widzisz kolejność rajdów, gdzie zostaje dodana Grecja, ale cała reszta się nie zmienia, zastanawiasz się: co jest?! Dlaczego nie pokuszono się choćby o jakieś zamieszanie kolejnością rajdów? Jeśli potrafisz jeździć i nie stanowi dla ciebie większej trudności najwyższy poziom, to trzeci sezon uznasz za powtórkę z rozrywki...

Dalej, tak jak odrobinę narzekałem na poziom trudności w dwójce, tak po trójce stwierdzam, że chyba nie powinienem. Tutaj ten poziom jest jeszcze bardziej niewyważony. Są odcinki, które nawet na najwyższym poziomie można mimo niejednego błędu podczas jazdy i tak wygrać. Z drugiej strony są odcinki, które jadąc przez całą ich długość w pełnym skupieniu nie popełniając większych błąd strasznie trudno osiągnąć coś lepszego niż piąte, szóste miejsce. Podobnie jak w drugiej części, Wielka Brytania znów króluje pod tym względem (ale i Japonia jest wymagająca). Poza tym, jeśli chodzi o te teoretycznie łatwiejsze rajdy, to miałem jakieś dziwne wrażenie, że praktycznie nie odczuwam różnicy między trudnym a bardzo trudnym poziomem.

Na koniec zostawiam jednak coś, co chyba najbardziej mnie wkurzało. A mianowicie sposób komunikacji graczowi jego osiągnięć... a właściwie jego brak. Poza końcowymi cutscenami, gdzie pojawia się podium i widać jak Colin zdobywa trofeum, poza kolejnymi odblokowanymi usprawnieniami do auta czy samymi autami nie dostajemy w zamian... praktycznie nic. Gdy wejdziemy w Opcje żeby podejrzeć Najlepsze wyniki, widzimy tylko... najlepsze wyniki osiągane tylko gdy jedziemy w trybie pojedynczych odcinków (być może i rajdów, nie wiem, nie testowałem), ale nie pokazują się te osiągane podczas mistrzostw. Dla mnie to bez sensu, bo graniem na pojedynczych odcinkach nigdy zainteresowany nie byłem. Można podejrzeć najlepsze wyniki osiągnięte w mistrzostwach, ale tam widniała u mnie tylko informacja, że mój najlepszy wynik to brązowy i dana ilość zdobytych punktów. No ok, ale w jaki sposób zdobyć złoto, co miałbym zrobić? Dlaczego gra mi tego nie chce powiedzieć? Kompletnie nie czułem jakiejkolwiek satysfakcji z tego, że ukończyłem karierę... Aha, z kolei podczas samej jazdy jakoś dziwacznie rozwiązano sposób pokazywania czasu. Nawet jak pokonuję wszystkie etapy danego odcinka i zaznaczają się na zielono, to nie gwarantuje to mi niczego, bo jak dojadę do mety, to dowiaduję się, że nie prowadzę. I czasem pojawi mi się informacja, ile sekund tracę do lidera, ale z reguły nie... A że gra zapisuje się automatycznie po każdym odcinku, to mogę jedynie zaryzykować dojeżdżając do mety z tylko wrażeniem, że pojechałem dobrze - później zostaje to poddane weryfikacji czasowej, ale wtedy już nie mam odwrotu, bo gra się zapisała. Może i realistyczne, ale w gruncie rzeczy niepraktyczne i denerwujące.

Na osłodę dodam, że całkiem fajnie prowadzi się wszystkie te nowo odblokowane pojazdy. Doceniam to, że praktycznie każdy z nich wymaga nieco innego sposobu prowadzenia. Każdy inaczej jeździ i nawet inaczej brzmi jego silnik. Niestety można je sprawdzać tylko i wyłącznie w trybie wolnej gry, bo w karierze jesteśmy "zdani" tylko na Focusa.

Mówiąc, że gra miała w sobie potencjał miałem na myśli głównie całą oprawię audiowizualną, ładne trasy i na ogół przyjemny model prowadzenia auta (szczególnie na szybkich asfaltach), a przecież to powinno być esencją gry rajdowej. Niestety ona sama strzeliła sobie w kolano dziwnymi, niezrozumiałymi decyzjami w kwestii kariery, sposobu prezentowania informacji graczowi, dziwną "otoczką", o której wspomniałem wyżej. Mam nadzieję, że w czwórce wyeliminowano te błędy.

09.10.2021 00:23
1
odpowiedz
1 odpowiedź
ShadyYo
20
8.0

Nie należę do grona tych, którzy w drugiego Colina grali w latach wydania tej gry. Właściwie to po raz pierwszy zagrałem w tę grę jakieś 7, 8 lat temu. Nawet dziś Colin 2.0 jest mocno grywalny.

Dwójka ma sporo tych dobrych cech, których zabrakło chociażby w kolejnej części serii, ale o tym może przy okazji krótkiej recenzji trójki. Tak jak wspomniałem, jest bardzo grywalna - autentycznie czujesz się coraz lepiej, gdy z wyścigu na wyścig, coraz lepiej rozumiesz sposób prowadzenia auta, satysfakcja wzrasta. Miło widzieć ten zielony kolor oznaczający, że powiększasz przewagę jako lider lub zmniejszasz do niego stratę. Ale żeby nie było tak kolorowo, w pewnym momencie zostaniesz nieco sprowadzony na ziemię trudnym rajdem (w moim przypadku była to Wielka Brytania, pewnie najtrudniejszy ze wszystkich rajdów, co akurat podtrzymane zostało w trójce). Być może poziom trudności rajdów mógłby być nieco bardziej wyważony, bo różnice są momentami chyba jednak zbyt duże.

Tak jak wspomniałem, na początku nie jest może najłatwiej (choć najniższy poziom akurat wymagający nie jest, o nim nie mówię), a model prowadzenia auta dziś jest już mocno archaiczny. Szczególnie na nieutwardzonych nawierzchniach. Gdy jeździsz po szutrze, póki się do tego nie przyzwyczaisz, może cię to trochę irytować. Auto porusza się trochę jak kłoda ślizgająca się na lodzie. Czytam komentarze mówiące, że model jazdy w tej właśnie części jest prawdopodobnie do dziś najlepszy z całej klasycznej serii Colin McRae Rally i jakoś nie dowierzam, bo w trójce jeździło mi się jednak dużo wygodniej. Nie jestem jednak specjalistą w tym temacie, nigdy nie siedziałem za kółkiem rajdówki więc w sumie jak mogę oceniać, co jest realistyczne co nie. Opieram się tutaj tylko na moich własnych odczuciach, a oceniam sposób prowadzenia auta przez to, czy jest on przyjemny, właściwie zbalansowany czy nie. Tutaj różnie z tym bywało. Zdecydowanie wolałem asfalty.

Podobać się może różnorodność rajdów i odcinków, im w sumie nie mogę nic zarzucić. Widać, że twórcy przyłożyli się w tym temacie i nie zrobili tego na odwal się. Cieszy też to, że faktycznie każdy rajd ma praktycznie swoją własną specyfikę dlatego trzeba do nich podchodzić indywidualnie, na przykład pogrzebać nieco w ustawieniach samochodu, by lepiej go przystosować do chociażby zdradzieckich szutrów, wyboistych dróg czy szybkich prostych odcinków. Wybór aut dla mnie był satysfakcjonujący. Wraz z kończeniem rajdów na dobrych lokatach, odblokowuje się kolejne, zarówno w klasie A jak i klasie B.

Podobał mi się też sposób śledzenia postępu kariery. Za każdy rajd na każdym poziomie trudności mistrzostw otrzymać można puchar złoty, srebrny i brązowy. Dodatkowo w grze dostępny jest tryb zręcznościowy, zupełnie inny od tego rajdowego, gdzie mierzymy się w tym samym czasie z rywalami na torze, gdzie trzeba pokonać trzy okrążenia. Ten tryb na najwyższym poziomie trudności na pewno stawia wyzwanie. Mnie udało się zdobyć wszystkie możliwe złote puchary poza... jednym, gdyż jakimś cudem (do tej pory nie wiem jakim) nie mogłem nawet zagrać w trybie zręcznościowym na poziomie ekspert w klasie B mimo, że wszystko inne ukończyłem ze złotym pucharem. Być może gra mogłaby lepiej komunikować, co dokładnie powinienem zrobić, a być może był to jakiś bug. Niemniej, i tak w kwestii komunikacji z graczem co do postępu jest tutaj dobrze, a to będzie ważny punkt dyskusji przy okazji trójki...

Podsumowując, druga część Colina to dziś tytuł kultowy. Po odświeżeniu sobie tego klasyka, dziś nadal rozumiem dlaczego taki tytuł zyskała, choć ja sam pewne mankamenty tutaj dostrzegam. Mówią, że to najlepsza część z serii. Cóż, zamierzam to sprawdzić grając w kolejne.

08.10.2021 19:20
odpowiedz
ShadyYo
20
10

Dla mnie to może być najlepsza gra, w jaką kiedykolwiek grałem.

GTA to dla mnie od kilkunastu lat wyznacznik jakości. Każda kolejna część wnosi coś nowego i większość z nich stanowi pewien przełom w grach. A oczekiwanie na kolejny tytuł czy liczba graczy tylko to potwierdzają. GTA V to dla mnie największe osiągnięcie w całej serii, jej najlepszy tytuł.

Tutaj po prostu wszystko gra. To jedna z tych niewielu gier, gdzie niemal każdy gracz może znaleźć coś dla siebie. Ogrom tej produkcji jak na swój rocznik powala. Mapa jest naprawdę duża, a poziom szczegółów poraża - nie ma tu wtórnych tekstur, każda dzielnica, każde miejsce jest charakterystyczne i unikalne. Świat tętni życiem. Można wręcz powiedzieć, że radziłoby sobie i radzi sobie świetnie również bez obecności w nim gracza. Oczywiście czuć postęp na przestrzeni lat w stosunku do poprzedników z serii - tutaj jeszcze bardziej możemy sobie wmawiać, że żyjemy w alternatywnym, ale jakże autentycznym (choć, rzecz jasna, przerysowanym) świecie. Poza tym ten świat jest piękny. Gracz spędzić może tu bez problemu kilkadziesiąt godzin nie odbywając żadnych misji, a zwyczajnie eksplorując świat i jego ciekawe zakątki. Oglądając zapierające dech w piersiach krajobrazy, robiąc im zdjęcia, nagrywać filmy, albo po prostu urządzać sobie przejażdżki w swoich ulubionych rytmach po swoich ulubionych terenach. To ostatnie było w sumie od zawsze wielkim plusem serii, ale tutaj wzniesiono to na jeszcze wyższy poziom. Grafika naprawdę dawała czadu i nawet dziś potrafi cieszyć oko. No i moje ukochane zachody słońca, które w niektórych miejscach wyglądają wręcz zjawiskowo.

Piąta część Grand Theft Auto to również zdecydowanie najlepiej rozwinięta warstwa fabularna spośród wszystkich części. To nie tylko sam główny, jakże ciekawy, wątek, ale również masa pobocznych. Każda postać ma swoje życie i swoje problemy. I wszystkie te historie tak często się przeplatają. Oczywiście przede wszystkim w przypadku trójki głównych bohaterów. To akurat coś zupełnie nowego dla tej serii. Od pewnego momentu gry możemy poruszać się trzema postaciami. To w jaki sposób połączono ich losy zasługuje na uznanie. Moim faworytem jest Trevor, ale pewnie nie jestem tu wyjątkiem. Fajnym smaczkiem jest przełączanie się między postaciami i cutscenki, jakie możemy wówczas oglądać. To jeszcze bardziej nadaje tej grze realizmu.

GTA V to dalej mocno gangsterska rozgrywka, cieszy, że zachowano esencję serii. Nie inaczej jest z poczuciem humoru. To prawdopodobnie najzabawniejsza ze wszystkich części. Nie utracono tego wspaniałego dystansu charakteryzującego franczyzę. Dalej jest ten komentarz społeczny, brak tematów tabu i naśmiewanie się z reguł rządzących światem, szczególnie showbiznesu, polityki. Jest w tym wszystkich niebywały luz, ale moim zdaniem tylko tak można wykreować też prawdziwe poczucie zagrożenia, a takich misji tutaj bez wątpienia nie brakuje.

Jazda samochodami jest lepsza niż kiedykolwiek wcześniej (poza tym znacznie wzrosła ilość modeli aut), bardzo przyjemnie się też lata czy pływa. Czuć tutaj też faktyczną przyjemność ze strzelania (nie zrozumcie mnie źle), a i arsenał broni również uległ znacznemu rozszerzeniu.

Ostrzegam, gra potrafi porządnie pochłonąć. Ja ukończyłem ją na 100%, co wcale łatwe i szybkie nie było. Mnóstwo poukrywanych przedmiotów, skoków kaskaderskich do wykonania, przelotów pod mostami czy między budynkami, mnóstwo wszystkiego... to wymaga cierpliwości, ale w tym samym czasie jest wspaniałą rozrywką.

Na pewno na temat gry można się rozpisywać długo. I na pewno miliony osób przede mną zrobiły to już w ciekawszy sposób, dlatego nie chcę zabierać zbyt dużo waszego cennego czasu. GTA V to gra, w którą prawdopodobnie już grałaś, lub grałeś, a jeśli nie, to pewnie prędzej czy później zagrasz lub przynajmniej docenisz.

08.10.2021 19:18
odpowiedz
ShadyYo
20
10

Co tu dużo mówić, tak się powinno robić dodatki. Jest jeszcze lepiej niż w Episode 1. Niby dodatek, a jednak całkiem nowe doświadczenie.

Owszem, sedno rozgrywki jest zaczerpnięte z zasadniczej części, ale jest tu tyle nowych, pomysłowych rzeczy, że aż dziw, że upakowano to wszystko w te kilka godzin rozgrywki. Czytałem negatywne komentarze, że Episode 2 (podobnie zresztą jak poprzednik) jest za krótki. Nie bardzo je rozumiem... w końcu mówimy tak właściwie tylko o dodatku do zasadniczej gry. Poza tym gra nie musi być długa jeśli ma wystarczającą jakość. Mnie długość wręcz pozytywnie zaskoczyła i wcale nie powiedziałbym, że rozgrywka jest zbyt krótka.

Choć w grze nie pojawiają się niby nowe bronie, dotychczasowy arsenał dalej spisuje się rewelacyjnie, a funkcjonalność działa grawitacyjnego rozwinięto, toteż nie jest to żadnym minusem. Doszli z kolei nowi przeciwnicy. Walka ze striderami i hunterami to niewątpliwie coś z czego ten Epizod zostanie najbardziej zapamiętany. Podobnie jak w głównej części, również i tu nie brakuje walk na epickim poziomie (obrona White Forest w ostatnich lokacjach przed striderami czy obrona przed nacierającymi z kilku tuneli na raz antlionami, do której to walki dołączają się vortigaunty). Spektakularne walki to coś za co kocham całą serię Half-Life 2.

Poza tym dodatek wydaje się bardziej zróżnicowany choćby pod kątem samych lokacji w stosunku do poprzedniego, a już na pewno pod kątem rozgrywki. Wciąż mamy tu także co jakiś czas pewne, niby proste, lecz uprzyjemniające rozgrywkę zagadki do rozwiązania. Bez wątpienia dalej warto popisywać się pomysłowością podczas pokonywania wrogów i cieszy, że dalej mamy tak wiele sposobów, by to robić. Fabularnie wszystko wygląda dobrze i spójnie i znów nie brakuje tej tajemnicy znanej z całej części (szczególnie postać G-Mana, tutaj nieco częściej oglądanego na ekranie, a także tajemniczy projekt Borealis). Lubię historie, w których jest niedopowiedzenie, gdzie nie wszystko jest podane na tacy i prawdopodobnie nigdy nie zostanie podane.

Episode Two udało mi się ukończyć ze wszystkimi osiągnięciami na Steamie. Aby to zrobić musiałem w krótkim czasie przejść tę grę po raz drugi i wcale nie uważam tego za czas stracony. Poza tym zauważyłem dzięki temu, że podczas pierwszego przejścia sporo mi umknęło, a wiele sytuacji rozwiązywałem w inny sposób niż za pierwszym razem. Wystrzelenie krasnala ogrodowego sprawiało trochę trudności, ale na pewno było to jedno z ciekawszych osiągnięć i wymagało poszperania w internecie z czym się wiąże.

Podsumowując, Episode Two działa na niby znanych schematach z poprzedników, ale rozwija je w jeszcze ciekawszy sposób i dodaje wiele nowych. Zwięźle kończy serię i pozostawia widza bez odpowiedzi na wszystkie pytania, co zawsze charakteryzowało Half-Life. Świetnie wygląda wizualnie, ale także muzycznie, podobać się mogą wszelkie efekty dźwiękowe, ale moim faworytem pozostaną chyba jęki palących się zombiaków!

08.10.2021 19:15
1
odpowiedz
ShadyYo
20
10

Pamiętam, gdy Half-Life 2 wychodził w momencie swojej premiery i każdy chciał w tę grę zagrać. A ja właśnie postanowiłem odbyć tę sentymentalną podróż i po 17 latach od premiery i 10 latach od pierwszego w pełni świadomego ukończenia tej gry, zagrałem raz jeszcze. I był to tydzień niesamowitej zabawy. Ta gra wówczas była tak rewolucyjna, że to się aż w głowie nie mieści. Na nowo zdefiniowała gatunek. Dziś mnie to ani trochę nie dziwi.

W HL2 nie ma dosłownie nic, do czego mógłbym się przyczepić. Fabuła wciąga od samego początku. No dobrze... może i od pewnego momentu utkniemy w nieustannej walce na kilka rozdziałów, które fabularnie rozwijają się bardzo powoli i sama historia odchodzi na dalszy plan (ratowanie osoby A, przejście do punktu B, ratowanie osoby C, przejście do punktu D, itd)... to moim zdaniem powinniśmy na to przymknąć oko. Pod trudnymi, naukowymi hasłami kryje się prosta historia - czyż nie tak wygląda większość filmów sci-fi, które dziś kochamy i podziwiamy? Natomiast wszystkie klamry kompozycyjne, nawiązania do poprzednich gier z cyklu są zwyczajnie trafione w punkt. Postaci nie da się nie lubić, a to jest chyba nawet ważniejsze od samej historii.

Jeśli chodzi o samą rozgrywkę... cóż, większość graczy zdaje sobie sprawę, że jest to mistrzostwo świata. Nie wniosę prawdopodobnie nic odkrywczego do tematu bo miliony osób się już na ten temat rozpisywały. Takich emocji, nieustannego napięcia (w bardzo przyjemny i kojący sposób sporadycznie rozładowywanego) nie zaznamy prawdopodobnie w żadnej innej grze FPS. A na pewno w żadnej do 2004 roku. To właśnie w tym aspekcie zadziała się rewolucja... niczym na ulicach City 17. Atmosferę odizolowania, zaszczucia, bezradności czuć w pierwszych rozdziałach gry. Później nadchodzi nadzieja i wspaniale ukazane powstanie, bunt ludzkości wobec nieludzkich planów. W pewnych momentach tej wojny totalnej, musimy zmagać się w tym samym czasie z zombiakami z innego wymiaru, ochroną cywilną i nowoczesnymi maszynami. I to chyba te momenty są najwspanialsze.

Co również ważne, w HL2 odczuwa się (i nie odbierzcie mnie teraz w zły sposób) faktyczną przyjemność ze strzelania i pokonywania wrogów. Nie jest to takie oczywiste. Tutaj natomiast każda broń jest charakterystyczna, każdą wykorzystuje się nieco inaczej i w innym celu. I tutaj doceniamy do kolejnej przewagi HL2 nad innymi grami w tamtym czasie. Możliwości pokonania wroga jest dużo więcej niż jeden. A na to wszystko pozwala rewolucyjna fizyka gry i czczona przez wszystkich broń grawitacyjna. To jeden z tych niewielu FPS'ów, w których tylko od wyobraźni gracza zależy jak będzie chciał rozprawić się z wrogami w centrum akcji. Na dodatek możemy tutaj przejechać się lub popływać różnymi pojazdami na obszernych, sprawnie obmyślonych, otwartych lokacjach.

Dodajmy jeszcze do tego znakomitą szatę graficzną, świetny soundtrack, który robi właściwą robotę w każdym momencie gry i tak oto mamy, moim zdaniem, najlepszy FPS jaki kiedykolwiek powstał (lub bardziej asekuracyjnie... najlepszy, w jaki sam kiedykolwiek grałem). Teraz pora na Episode 1 & 2, w które będę miał okazję zagrać po raz pierwszy!

19.07.2021 14:27
😂
ShadyYo
20

Niestety... :( ukończyłem eksperta w klasie B we wszystkich trzech wyścigach na pierwszym miejscu, a klasa A jest dalej zablokowana :o Już chyba sobie to daruję :)

19.07.2021 14:26
odpowiedz
ShadyYo
20

Lukdirt
Nie, zdecydowanie nie we wszystkich rajdach zdobyłem złoty puchar w trybie Mistrzostw, niektóre w pojedynczych rajdach... Jeśli tak, to chyba się poddam :D

19.07.2021 13:03
ShadyYo
20

Oooo, na to bym nie wpadł! W takim razie dziś próbuję :) Doceniam zaangażowanie. Dam znać czy i u mnie zadziałało :)

17.07.2021 11:41
ShadyYo
20

Ahh, więc to dlatego jest tam taki przyciemniony kolor w miejscu nowicjusza :) Ale z ekspertem właśnie dziwna sprawa :( W końcu mam złoty puchar w klasie B.

17.07.2021 11:40
ShadyYo
20

O proszę :) Kurde, taki fan, i nie może mi doradzić :P

16.07.2021 21:13
😂
ShadyYo
20
Image

Witam,

Właśnie odświeżam sobie starego Colina 2.0 i ukończyłem praktycznie wszystko, co się da ze złotymi pucharami, ale dwóch mi brakuje: w trybie zręcznościowym w klasie A na poziomie nowicjusz i ekspert, bo... jakimś cudem są wciąż zablokowane. Mogę wybrać tylko klasę B, DLACZEGO? Co najlepsze udało mi się odblokować klasę A na poziomie średnio zaawansowanym :D Gdzieś wyczytałem, że niezależnie od poziomu trudności klasę A odblokowuje się po ukończeniu klasy B, ale ja klasę B ukończyłem już na wszystkich poziomach :/

Czy ktokolwiek ma może styczność ze starym Colinem aktualnie i może pomóc? :)

post wyedytowany przez ShadyYo 2021-07-16 21:14:49