Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin
Forum

Shillo ostatnie wypowiedzi na forum i w komentarzach

16.11.2017 21:10
odpowiedz
Shillo
1

Przejmującą ciszę spokojnej, hebanowej nocy, niczym sztylet przeciął krzyk. Pełen żalu i desperacji zwierzęcy wrzask uniósł się echem ponad ubogie, nędzne dzielnice, sięgając gwiazd, by po chwili znów opaść i zupełnie zamilknąć. A potem był już tylko głuchy łoskot i pustka, żal, kroki, coraz szybsze. Tylko jeden cel… ‘’Powiedz mi, błagam, powiedz, kiedy?!’’ Desperacja, coraz silniejszy chwyt… i szept, bezgłośny. Warszawa, 3 maja. Bezwładne ciało upada.
Niechaj Ojciec Zrozumienia ma Cię w swojej opiece.
Gwałtownie wciągam powietrze, jak topielec, zachłysnąłem się gorzką paniką, jaka przez chwile sparaliżowała każdą, najmniejszą komórkę mojego ciała. Przerażony wzrok spoczął na dłoniach, by zaraz znów odetchnąć z ulga, gładząc niewidoczne, szkarłatne szlaki.
Na usta wpłynął mi ironiczny uśmieszek, gdy po raz kolejny tego wieczora bystry wzrok ogarnął ogromne, mahoniowe drzwi i ludzi, mnóstwo tłoczących się mieszczan, czekających na cud. Och, naiwni!
Nieznacznie pochyliłem głowę z zaintrygowaniem słuchając młodzieńczego, pełnego zapału, buntowniczego głosu rozprawiającego o tym, że tu i teraz, na naszych oczach, właśnie rodzi się historia…
To pierwszy krok ku lepszej przyszłości dla nas i dla naszych dzieci! Nie traćcie wiary, przyjaciele, już niedługo powstaniemy z klęczek, czuje to! Będziemy szli dumni i wyprostowani, już zawsze! Wiwat maj, wiwat konstytucja!
Zakończył swój wywód, w bohaterskim geście wznosząc zaciśnięta pięść, zachęcony wtórem wrzasków i wiwatów.
Mówi się, że niekiedy mordercy wracają na miejsca swoich zbrodni, rozkoszując się wonią zastygłych krzyków, dłonią wodząc po szkarłatnym niegdyś gruncie. Ponownie rozejrzałem się po komnacie spoglądając na te wszystkie twarze, na nadzieje bijącą z tak niezwykle silnych, stalowych oczu. Bo czyż i ja nie jestem zbrodniarzem? Tym, który z rozkazu bez wahania chwycił za bron, kuszony wizją większego dobra, wiedziony naiwnymi, dziecięcymi marzeniami? W imię czego, dla kogo? Co robię tu ja, brudny, splugawiony, pośród tych niewinnych, młodych wojowników? Czy przyszedłem tutaj spodziewając się zgliszczy? Nie wiem.
W głębi duszy wybuchnąłem gorzkim śmiechem.
Nagle, w całej Sali rozległ się ogłuszający huk. Mahoniowe drzwi, przed chwilą zamknięte na cztery spusty, teraz były szeroko otwarte. Dostrzegłem wylewające się tabuny ludzi i twarze, setki twarzy, młode i stare, wszystkie naznaczone gorzkimi łzami, wykrzywione w bezkresnej radości.
Na końcu, miedzy nimi, wkroczył młody mężczyzna odziany w szkarłatne aksamity. Dumny i szlachetny, dzierżył w dłoni zmięty arkusz pergaminu. Konstytucja. W pomieszczeniu zapanował jeszcze większy chaos, każdy chciał na własne oczy zobaczyć ten zloty bilet, klucz do lepszego jutra. Patrząc na to, mimowolnie poczułem bolesne ukłucie w sercu.
Miałem wrażenie, jakby czas stanął w miejscu, wszystko gwałtownie zamilkło, kiedy tylko słaby, migotliwy blask oślepił moje oczy. Z niedowierzaniem wpatrywałem się w mały, tak doskonale znany mi symbol zdobiący pierś króla. Asasyn. Mój umysł w momencie ogarnęła pustka, nienawiść, tak doskonale wyuczona zaczęła oplatać moje serce. Serce, które zaczęły nawiedzać wątpliwości. Poczułem, jakby na moje ramiona złożono niewiarygodny ciężar, który sprawia, ze uginam się coraz bardziej, aż wreszcie upadam. Widzę siebie, skulonego na podłodze, przytłoczonego ciężarem rzeczywistości, spętanego, samotnego. Na kolanach.
W ciemności, z rozpaczą objąłem rubinowy krzyż, który jeszcze nigdy przedtem nie był tak zimny.