Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin
Forum

michvelo ostatnie wypowiedzi na forum i w komentarzach

08.11.2017 23:41
odpowiedz
michvelo
1

Eligiusz Niewiadomski, jeden z najwierniejszych i najbardziej walecznych członków Zakonu Asasynów. Był świadomy niebezpieczeństwa wiążącego się z każdą misją. Wiedział, że kolejna wyprawa mogła zakończyć się śmiercią, jednak nie stawiał on swojego życia na pierwszym miejscu. Jego priorytetem było wykonanie misji jak najlepiej.
11 XII 1922 roku prezydentem Polski został Mistrz Zakonu Templariuszy – Gabriel Narutowicz. W tym dniu Eligiusz miał 53 lata. Bractwo uważało że jego lata świetności mineły dwie dekady temu. Pozory jednak mylą, a Niewiadomski był w świetnej formie. Dzienna medytacja i trening przyniosły zadowalające rezultaty. To właśnie on miał zająć się najtrudniejszą misją w swoim życiu. ON – 53-letni starzec musiał zabić głowę państwa. Wiedział jakie skutki przyniesię dla losu świata dłuższa kadencja tej szumowiny. Tego samego dnia wywiad doniósł o chęci przejęcia przez Narutowicza miecza grunwaldzkiego. Nie był to jednak zwykły miecz, a fragment Edenu. Znajdował się on w pałacu Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, w którym organizowano bal na cześć nowego prezydenta. Data balu przypadała na 16 XII. Asasyn musiał w 5 dni obmyślić strategię zamachu na templariusza. Pierwszym zadaniem było zdobycie zaproszenia na przyjęcię. Plan sam rozkwitł w jego głowie. Wiedział, że nie może zaplanować każdego ruchu bo będzie wyglądał nienaturlanie i podejrzanie. Reszte dni spędził na intensywnym treningu.
Nadeszła sobota – dzień sądu. Pomimo wielkiego doświadczenia i pewności siebie Eligiusz poczuł strach. Wiedział, że na jego barkach spoczywa los Zakonu Asasynów. Szedł w ciemności jak cień. Ujrzal swoją ofiarę i rzucił się do ataku. Nie mógł załatwć sprawy ostrzem, bo zabrudziłby smoking. Pistolet? Nie, nie… Był za głośny. Musiał coś wymyślić. Gdy mężczyzna był tuż przed nim, złapał go za marynarkę i szybkim ruchem skręcił kark. Przebrał się, a zwłoki zostawił w krzakach. Podszedł do wrót.
-Zaproszenie - powiedział niski, groźny głos. Asasyn poczuł krople potu na swym czole. Zaczął odruchowo szukać koperty w kieszeni… była tam. Poczył ulgę i z udawanym uśmiechem wszedł do salonu. Sala była wielka, pełna przepychu. Wśród gości mogliśmy dostrzec samą śmietankę towarzyską. Eligiusz rozglądał się po ludziach szukając twarzy swojego targetu. Miał prosty plan – strzelać celnie. Po paru minutach zobaczył go. Przeszedł przez salę by się rozeznać, wypił kieliszek szampana i ruszył do akcji. Podszedł do Narutowicza.
-Witam Panie Prezydencie.- podał mu rękę. Narutowicz spojrzał na niego i odwzajemnił gest. To była okazja. Asasyn szybkim ruchem podniósł lewą rękę i ukrytym w rękawie pistoletem zostawił dziurę na samym środku czoła templariusza. Rozległy się krzyki, żona zmarłego zemdlała, a ochrona rzuciła się na zabójcę. Eligiusz nie uciekał, nie czuł już strachu. W spokoju czekał na zbliżający się wyrok. Nie słuchał mówiących do niego głosów, wiedział, że ludzię będą mu wdzięczni. W swojej celi przemyślał swoje ostatnie słowa. Nie mógł on przecież powiedzieć społeczeństwu o assasynach i teplariuszach.
„Drodzy rodacy, nie przepraszam za to co zrobiłem. Narutowicz był złym i niegodnym swojego stanowiska człowiekiem. Jestem dumny, że mogłem wyzwolić moją ojczyznę od tej zarazy. Pamiętajcie kto jest Waszym prawdziwym wrogiem”- głosił - Assasyni są wśród was- szepnął jakby do siebie. Strzał. Tak kończy legenda.
Na pogrzebie były tysiące osób. Oddawali hołd swojemu bohaterowi i odeszli w swoje strony. Zostałem tylko ja i orzeł, który usiadł na nagrobku gdy cmentarz opustoszał.