Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin
Forum

maxli1 ostatnie wypowiedzi na forum i w komentarzach

13.11.2017 19:36
odpowiedz
maxli1
1

Każdy kiedyś umrze, tylko czy śmierć każdej jednostki potrafi coś zmienić? Odpowiedź brzmi nie… Nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone. Za sprawą tych właśnie słów miał zginąć Gabriel Narutowicz, pierwszy prezydent II RP, ale po kolei.

16 grudnia 1922 Warszawska Zachęta
Prezydent Narutowicz ogląda wystawę w sali numer 1, gdy wtem pada kilka strzałów. Głowa państwa osuwa się na kolana Kazimiery, która podtrzymując jeden z najważniejszych umysłów RP woła pomocy. Jest już jednak po wszystkim. Prezydent nie żyje. Ale czy tak to właśnie było?

16 grudnia 1922 Warszawska Zachęta
Sala nr.1
- Cóż za wspaniały obraz! Czy to pan może jest jego autorem? - rzekł prezydent.
- Niestety nie, ja również jestem tu by podziwiać sztukę. - odpowiedział tajemniczy nieznajomy.
- Ale nie sądzi Pan, że to malowidło przekracza normy doskonałości?
- Tak w istocie tak jest… Nie wiedziałem, że Pan Prezydent interesuje się sztuką.
- Interesuje się, aj owszem. A Pan? Kim pan właściwie jest? Pana garnitur wygląda nieco dziwnie, klamrę u pasa nosi pan o dziwnym kształcie i w ogóle jest pan tajemniczy.
- Jestem tu by odegrać swoją rolę, a pan właśnie odgrywa swoją.
- Cóż to ma znaczyć?
- Czy wierzy Pan, że śmierć może zmienić bieg historii?
- Oczywiście, że może. Co by się stało, gdyby Kleopatra nie popełniła samobójstwa, gdyby Cezar nie został zamordowany, gdyby Aleksander nie umarł w tak młodym wieku.
- A czy wierzy Pan, iż Pańska śmierć mogłaby coś zmienić?
- Że co proszę?
- Widzi pan to na codzień, ten krzyż spoczywa na ich piersi, wisi im u pasa, Pan musi to zobaczyć.
- Jaki krzyż? Wyjaśniaj się Pan, bo wezwę policję!
- Niestety, lecz nie ma już czasu.

Wtem właśnie, ów nieznajomy rzucił się prezydenta, by pchnąć go ukrytym ostrzem w brzuch, lecz nikt nawet tego nie zauważył. Narutowicz trzymał się za krwawiącą ranę, a zabójca spokojnie odchodził eleganckim krokiem w stronę korytarza. Prezydent chciał krzyczeć, lecz nie mógł. Gdy wtem zza rogu wychylił się Eligiusz Niewiadomski, który oddał w stronę Gabriela kilka strzałów dobijając jeszcze stojące truchło. Służby natychmiast rzuciły się by pochwycić morderce, a bierni dotąd pochłaniacze sztuki, szukali pomocy dla prezydenta, lecz niestety było już za późno.

Tymczasem przed gmachem, spokojnym krokiem wychodził dość rosły mężczyzna, który niewiadomo skąd nałożył na głowę kaptur i tak między biegnącymi policjantami wyszedł z budynku, w którym przed chwilą dokonał zabójstwa.
Kim był, można się tylko domyślać. Wiadomo tylko, że po tym morderstwie, Warszawa wbrew pozorom stała się spokojniejsza. Władze przestały uchwalać autorytarne reformy ustrojowe, a miasto stawało się coraz bardziej obywatelskie. Prawdziwego mordercy nigdy nie odnaleziono. Wyszedł z ciemności, by służyć światłu, lecz później, nad jego postacią, znów zapadła ciemność.

A kim jestem ja? Powiedzmy, że obserwatorem, którego udział ma pozostać i pewnie pozostanie niezauważony. Tak czy inaczej bracia, powodzenia w dalszej walce! Będę tuż za wami!

Shaun

post wyedytowany przez maxli1 2017-11-13 19:38:49